Od Wydawcy: Publikuję dzisiaj pierwszy artykuł z wielu o heraldyce i sfragistyce Końskich i okolicznych miejscowości i osad. Artykuł autorstwa Krzysztofa Dorcza powstał w 1998 roku. Pamiętam i mile wspominam żarliwe, akademickie dyskusje z autorem, które zaowocowały późniejszymi publikacjami o koneckiej heraldyce i sfragistyce. Jako przykłady służyły okazy ze zbiorów Andrzeja Fajkosza, piszącego te słowa i autora. Później, przez lata wiedza autora w temacie rozrastała się niczym lawina. Po tych kilkunastu latach zadaję sobie pytanie: czy konecczan jeszcze interesuje, czy w herbie mamy dwie, czy trzy litery, a jaka jest właściwa nazwa miasta? A może już czas na dużą publikację dotyczącą herbu miasta, flagi, hejnału? Zapraszam do lektury i dyskusji.
Obchodzona w tym roku 250. rocznica lokacji Końskich [1998 rok], jak każdy jubileusz stanowi okazję do powinszowań, życzeń i toastów. A ile lat wypada życzyć miastu? Sto, dwieście, tysiąc? Dwa i pół wieku historii, to niby niewiele, niemniej jednak jest o czym myśleć i pisać. Dobrze więc byłoby, aby choć jedno życzenie miało moc sprawczą: niech następne pokolenia w ciągu kolejnych 250. lat wspominają nas ciepło!
W dziejach miast zwracają na siebie uwagę dwa symbole: nazwa i herb. Przyczyna jest prozaiczna – one określają tożsamość mieszkańców każdego grodu. Jeśli jakieś mroczne siły pozbawiają ich symboli, swoich korzeni mogą szukać tylko na cmentarzach.
W przywileju lokacyjnym z 1748 roku król August III nazwał to miasto Końskie Wielkie wiecznymi czasy. Nazwy tej używano w okresie niewiele dłuższym od półwiecza, później zostało samo Końskie. W pełnym brzmieniu nazwa Końskie Wielkie przetrwała aż do 1945 roku, tyle, że Przechowali ją Małachowscy i Tarnowscy na określenie swych dóbr. Po Powstaniu Styczniowym pojawiła się nowa nazwa miasta, a mianowicie Końsk. Gdzie żyli nasi pradziadowie? W Końsku! Gdzie dzisiaj się przyjeżdża? Do Końskiego?
W 1915 roku miasto Końsk dostało się pod okupację austriacką. w roku następnym Austriacy na zdobytych terenach przywrócili samorządność, o której zapomnieli nawet najstarsi mieszkańcy Końska. . Na pieczęci n owego magistratu pojawiły się w 1916 roku nazwa Końsk i herb byłej guberni radomskiej, zatwierdzony przez cara Rosji (w 1869 roku). Trzy lata wcześniej, czyli w 1913 roku ksiądz Wiśniewski podał do publicznej wiadomości, że herbem miasta z nadania królewskiego są litery J.M.K. w czerwonym polu tarczy herbowej, ale był to głos wołającego na puszczy. Poprawiono co prawda błąd w nazwie miasta, jednak herb gubernialny pozostał na pieczęci magistratu do 1937 roku. Jak dotąd wiadomo o kilku miastach, które w okresie międzywojennym używały symbolu obcego panowania: Końskie, Międzyrzec Podlaski i Przedbórz. Na krótko, bo do 1939 roku na pieczęci miejskiej zagościł orzeł polski, ale już w latach okupacji hitlerowskiej powrócono do herbu guberni radomskiej. Kres przyniosła mu dopiero władza ludowa w 1945 roku. Powyższe przykłady są dość wymowne. Ilustrują, jak „mroczne siły historii”, mimo naszego oporu potrafią kształtować mentalność i świadomość.
W 1846 roku urzędnik koneckiego magistratu podał, że herbem miasta są srebrne litery M.K. w czerwonym polu tarczy i oznaczają „Miasto Końskie”. Wiadomość ta po dwudziestu latach dotarła do Petersburga, gdzie została zanegowana przez herold-majstra barona Kene. Podstawą było tu stwierdzenie, że litery M.K. są niedopuszczalne w herbach i dlatego nakazał zaprojektować swoim podwładnym nowy herb miasta z trzema końskimi łbami na czarnej tarczy. Litery alfabetu łacińskiego, będące godłem Końskich, stanowiły jaskrawy przykład zachodniej kultury rusyfikowanego kraju. Były więc symbolem tak samo niebezpiecznym, jak historyczne herby i dawne nazwy miast. Na szczęście pomysł carskiego biurokraty nigdy nie wszedł w życie, a kopie tego projektu opuściła Petersburg dopiero w zeszłym roku [1997].
W 1960 roku profesor Marian Gumowski, uczony niezmiernie zasłużony dla polskiej heraldyki, opublikował w jedynym herbarzu miast polskich z okresu PRL herb Końskich. Opatrzył go informacją, że w herbie istnieją litery M.K. Potwierdza ją zachowany rękopis uczonego, bowiem w latach ostatniej wojny przerysował herb z tak zwanego Albumu Heroldii 1847, który to album spłonął w Powstaniu Warszawskim. Informację M. Gumowskiego potwierdzili i uzupełnili autorzy następnego herbarza wydanego w 1994 roku.
Tymczasem w Końskich, mimo dwóch publikacji o zasięgu krajowym, w herbie nadal pokutują trzy litery, zobaczone przez ks. Wiśniewskiego na początku XX wieku. Owszem, był znakomitym badaczem dziejów Małopolski, ale nie heraldykiem, bo i ta gałąź historii dopiero zaczęła się rozwijać.
Zakończenie powyższych refleksji niech zamkną słowa innego księdza Waleriana Kalinki, zaczerpnięte z dzieła wydanego sto lat temu również pod panowaniem rosyjskim: Tarcze herbowe piękne są i mogą być wielce pożyteczne, bo się poczęły w ofiarach dla Ojczyzny i do takich ofiar bywają podnietą. Ale są one jak perły, których trzeba używać bez dłuższej przerwy, a wedle ich przeznaczenia; inaczej schną, umierają i dają smutne świadectwo, że były czymś, a dzisiaj spróchniały.
Od autora. Wkrótce po powstaniu tego tekstu okazało się, że rację miał ks. J. Wiśniewski, a nie prof. M. Gumowski i w herbie Końskich widnieją trzy litery JMK. Z kolei sformułowanie wieczne czasy należy rozumieć nie w sensie wieczności, tylko dzierżawy wieczystej, która w XVIII w. trwała 20, 30 lub 40 lat.