Na Bielawach las szumem historię opowiada, czyli Hubalowa Wigilia

Historia leśniczówki Bielawy

Leśniczówka Bielawy, w której odbyła się 23 grudnia 1939 roku wigilia żołnierzy majora Hubala.
Leśniczówka Bielawy, w której odbyła się 23 grudnia 1939 roku wigilia żołnierzy majora Hubala.

Leśniczówka najpierw była owczarnią zgromadzenia filipinów w Poświętnem. Stąd jej nietypowy kształt, bardziej przypominający zabudowanie gospodarcze niż dom mieszkalny. Leśniczówka Bielawy wychynęła nagle z lasu Borowiny – opisał ją w Wigilii na Bielawach [w: Śladami Hubalczyków] Mirosław Derecki. – Na rozległej polanie ustawione w czworobok drewniane stodoły i magazyny na paszę dla zwierząt leśnych. Wszystko otoczone ogrodzeniem z drewnianych żerdzi. W bramie – podpalany myśliwski pies. Sama leśniczówka to długi, murowany budynek, trochę przypominający barak. Stare mury zachowały się w doskonałym stanie. Zniszczenia wojenne jakoś je ominęły.

Podczas uroczystości odsłonięcia pomnika w 2007 roku, zastępca dyrektora Rejonowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu, Piotr Kacprzak, jeden z inicjatorów jego budowy, przypomniał historię Bielaw:

Historia tego miejsca sięga II połowy XIX wieku, kiedy to w tym miejscu stała owczarnia, której administratorem byli ojcowie filipini z Poświętnego. Zryw narodowy w 1863 roku na ziemiach Królestwo Polskiego przeciwko okupantowi rosyjskiemu, który początek miał miejsce w ówczesnej guberni radomskiej i kieleckiej dotarł również na Ziemię Opoczyńską. Istotną rolę w tym narodowym powstaniu odegrał Kościół katolicki; wielu księży to czynni działacze powstania. Cena zaangażowania się kościoła po stronie powstańców powodowała, że po zakończeniu działań powstańczych restrykcje okupanta spadały również na niego. Ofiarą okupanta padły również dobra należące do klasztoru ojców filipinów z Poświętnego, w tym osada w Bielawach. To w tym miejsce przez prawie 50 lat stacjonowała sotnia kozacka, tłumiąca wcześniej Powstanie Styczniowe, a po jego stłumieniu stała się strażnikiem zniewolenia narodu polskiego i elementem represji w stosunku do polskich patriotów. Po 1879 roku, kiedy to ówczesne Leśnictwo rządowe Radzice włączone zostało do tzw. Księstwa Łowickiego, obszar ten przeznaczony został na carski obwód łowiecki z główną siedziba w Spale, a osada w Bielawach służyła za siedzibę carskiego łowczego. Wokół osady mieściły się stajnie i kozackie kwatery. Plac przy osadzie służył jako miejsce do ujeżdżania koni.

Wybuch I wojny światowej, a następnie letnia ofensywa wojsk austro-węgierskich i niemieckich w 1915 roku sprawił, że okupanci rosyjscy zostali wyparci z tych rejonów. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku zostaje na obszarze tutejszych lasów powołane do funkcjonowania Nadleśnictwo Państwowe Brudzewice, a osada Bielawy staje się miejscem zamieszkania leśniczego i gajowego. W 1922 roku w tej dużej osadzie leśnej, historia dopisała kolejny rozdział. Osada zamieniła się w ośrodek szkoleniowy dla gajowych, podległy Zarządowi Okręgowemu Lasów Państwowych, a od 1924 roku Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. Rokrocznie, aż do 1928 roku szkoliło się tu w okresie wiosenno-letnim 20-30 gajowych. Byli to z reguły żołnierze legionów Marszałka Piłsudskiego, lub obrońcy Ojczyzny z wojny 1920 roku – najczęściej ludzie prości, nie posiadający wykształcenia. Ojczyzna zatrudniając ich w strukturach Lasów Państwowych spłaciła w ten sposób dług wdzięczności za patriotyczną postawę. Istotnym elementem szkolenia, oprócz wiedzy merytorycznej leśnej, była nauka gry na sygnałówkach. Zajęcia te prowadził miejscowy organista pan Władysław Rosłaniec. Każde zakończenie kursu kończyło się uroczystą Mszą świętą w klasztorze ojców filipinów w Poświętnem. W Mszy św. uczestniczył zawsze dyrektor Lasów Państwowych z Radomia – Edmund Mickiewicz w asyście miejscowego nadleśniczego Aleksandra Zienkiewicza, leśniczych oraz pracowników dyrekcji. Sprawdzianem nauki gry na sygnałówkach był koncert gry na tych instrumentach odbywający się w miejscowym klasztorze. Ogółem kursy takie ukończyło ponad 200 gajowych.

W prawie całym okresie międzywojennym obszar lasów nadleśnictwa Brudzewice należał do terenów łowieckich; początkowo do Naczelnika Państwa Marszałka Józefa Piłsudskiego, który prawdopodobnie w ogóle nie polował, a następnie do Prezydentów Stanisława Wojciechowskiego i Ignacego Mościckiego. W Leśniczówce Bielawy Pan Prezydent Ignacy Mościcki niejednokrotnie biesiadował po lub w trakcie polowania. W tej dużej osadzie była sala myśliwska, w której to właśnie odbywały się przyjęcia. Nie każda osada leśna tego obszaru szczyciła się taką popularnością. Stąd też jej wyjątkowość godna upamiętnienia dla przyszłości. Celom reprezentacyjnym służyła osada Bielawy do czasu rozpoczęcia II wojny światowej. (…) Podczas wojny w osadzie Bielawy zamieszkiwali Józef Żulikowski oraz gajowy Kaczmarek.

Na początku lat 80. osada została rozebrana; czas robił swoje. Zakończyła się w ten sposób materialna historia osady. Zostało jednak coś więcej: został duch tego miejsca i pamięć o nim.

Wigilia u Hubala – 23 grudnia 1939 roku

Opisano ją wielokrotnie. Niestety większość z nich powielała wersję utworzoną przez Melchiora Wańkowicza w Hubalczykach. Trochę poprawili ją Janusz Roszko (Wigilia Hubalczyków, „Życie Literackie” z 1989 r.) i Mirosław Derecki (Wigilii na Bielawach w Śladami Hubalczyków). Nie dotarli jednak do ostatniego i chyba najważniejszego jej świadka: Ludmiły Wróblewskiej, żony leśniczego Eugeniusza Wróblewskiego i gospodyni wigilii.

Dziś, najbardziej znana i najbardziej odległej od prawdy wersja tamtej wigilii pochodzi z filmu Hubal.
Choinka, stół pośrodku sali i dziedziczka z Rzeczycy (filmowa ofiarodawczyni hubalowego Demona). Wszystkie te informacje można wyrzucić do kosza, bo poza klimatem nie mają w sobie nic z autentyzmu.

W wielu publikacjach dość szczegółowo opisuje się pamiętną Wigilię na Bielawach – pisała A. Siemeńska w artykule Leśniczy z oddziału „Szalonego Majora”. – Nie podaje się jednak, że głównymi jej organizatorami byli małżonkowie Wróblewscy. Wigilijną kolację zjedzono w świetlicy leśniczówki na Bielawach.

Ludmiła Wróblewska, żona leśniczego Eugeniusza Wróblewskiego - gospodyni wigilii.Leśniczy Eugeniusz Wróblewski

Ludmiła Wróblewska – gospodyni wigilii i leśniczy Eugeniusz Wróblewski

Maria Żulikowska pamięta, że na wigilię podano zupę rybną, a leśniczy Żulikowski „poświęcił” na tę kolację dorodną jałówkę. Nad przygotowaniem wieczerzy pracowały Ludmiła Wróblewska, Maria Żulikowska i Marianna Cel – „Tereska”. Na wigilii musiało być wówczas około trzydziestu osób – pisał Mirosław Derecki. – Z tego przynajmniej dwadzieścia to członkowie oddziału. (…) Były stoły ustawione w podkowę (…)

Nie było tam tradycyjnej choinki przybranej świecidełkami, wisiały za to na ścianach: godło państwowe i flagi polskie – relacjonowała rozmowę z Ludmiłą Wróblewską A. Siemińska. – Działo się to tuż pod bokiem Niemców, ponieważ w niedaleko położonej Spale obchodził Wigilię generał Blaskowitz ze swym sztabem. Nastrój był szczególnie podniosły… Ludmiła Wróblewska pełniła wówczas rolę pani domu, toteż z nią pierwszą podzielił się opłatkiem major Dobrzański, wystrojony na tę uroczystość w nieskazitelnej czystości polski mundur. Na chwilę zapomniałam, że trwa wojna – zwierza się dziś żona leśniczego. – Te mundury polskich żołnierzy zwiodły wszystkich obecnych. Wydawało nam się, że jesteśmy w wolnej Polsce…

I jeszcze jedno wspomnienie wigilijne. Tym razem Marii Żulikowskiej zacytowane przez Mirosława Dereckiego: Pamiętam, jak major siedział przy kominku, podparty na łokciu. Ogień buzował, burka zwisała majorowi z ramienia. A naokoło siedziały jego chłopaki i śpiewały pieśni.

Dzień dzisiejszy – po 72 latach

Pięć lat temu, 22 czerwca 2007 roku, odsłonięty został na Bielawach koło Opoczna pomnik „Hubalowej Wigilii”. Od tej pory w pierwszy piątek grudnia przyjeżdżają tutaj uczniowie i leśnicy, żeby przypomnieć wigilię z 1939 roku. Organizatorami tej uroczystości jest Zespół Szkół Zawodowych im. Mjr. H. Dobrzańskiego – Hubala z Radomia i Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Łodzi.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że nastrój tej uroczystości jest podniosły. Owszem jest modlitwa, dzielenie się opłatkiem i życzenia świąteczne, ale nad wszystkim tym unosi się atmosfera młodzieńczej wesołości, bo największe grono uczestników stanowią uczniowie i harcerze. Najwięcej zabawy jest przy ubieraniu choinki. Uczniowie z Ruskiego Brodu, co roku przygotowują zabawki i zawieszają je na choince. Każda grupa przywozi jakieś ozdoby.

To już tradycja. Tak jak tradycją się stało, że w kilka dni po „Hubalowej Wigilii” jakieś “duchy” zabierają te choinkowe ozdoby i kiedy przyjeżdżam na Bielawy 23 lub 24 grudnia, nie ma już po nich śladu.

Wigilijni goście w 2011 roku


Bielawy - głaz “Hubalowa Wigilia” i strojna choinka.

Bielawy – głaz „Hubalowa Wigilia” i strojna choinka.

2 grudnia 2011 roku na leśną polanę przyjechali uczniowie z PS im. Hubalczyków z Ruskiego Brodu i Brudzewic, im. AK z Bożego, ZSZ im. Hubala z Radomia, Zakładu Doskonalenia Zawodowego z Radomia, młodzicy z OSP w Poświętnem, druhowie z 4. Opoczyńskiej Drużyny Starszoharcerskiej „Trolle” im. majora Hubala, kombatanci ze Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Radom Koło Skaryszew, przedstawiciele Nadpilicznych Parków Krajobrazowych, ułani ze Szwadronu Radomskiego i Stowarzyszenia im. OWWP majora Hubala. No i oczywiście leśnicy z Radomia, Łodzi i ci, na których spada największy ciężar przygotowań, z Nadleśnictwa Opoczno nadleśniczego Jerzego Szczegielniaka.


 Tą przystrojoną choinkę zostawiamy duchom naszych dzielnych żołnierzy, którzy są tu z nami – powiedziała Beata Mroczkowska, dyrektorka ZSZ im. Hubala w Radomiu.

Pamiątkowa karta Piątej Hubalowej Wigilii - 2011 rok.

Na zakończenie Piątej Hubalowej Wigilii na Bielawach, wśród jej uczestników rozdane zostały pamiątkowe karty.

Bielawy Post Scriptum

Już tradycyjnie w przeddzień Wigilii odwiedziłem polanę na Bielawach. Nie sam. Był ze mną pułkownik Marian Zach, Piotr Kacprzak, Jerzy Łumiński i Grzegorz Korczak.

Już tradycyjnie w przeddzień Wigilii odwiedziłem polanę na Bielawach. Nie sam. Był ze mną pułkownik Marian Zach, Piotr Kacprzak, Jerzy Łumiński i Grzegorz Korczak.

Zastała nas miła niespodzianka. Pierwszy raz choinka ubrana podczas szkolno-leśnej „Hubalowej Wigilii” nie znikła. Może obroniły ją duchy żołnierzy, zgodnie z tym, co powiedziała Beata Mroczkowska, dyrektor ZSZ im Hubala w Radomiu. Może ktoś uszanował jej słowa i zostawił dla nich to wigilijne drzewko?

Jacek Lombarski

Wszystkim czytelnikom, sympatykom i współpracownikom 
strony Końskie.org.pl wraz z panem Jackiem Lombarskim 
życzymy zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia 
i spełnienia marzeń w Nowym Roku.

Krzysztof Woźniak