Ze wspomnień Powstańca 1863

Niekłań, cmentarz parafialny - mogiła Stanisława Dobrogojskiego „Grzmota”, poległego pod Stefankowem. W głębi kościół św. Wawrzyńca. Fot KW.
Niekłań, cmentarz parafialny – mogiła Stanisława Dobrogojskiego „Grzmota”, 
poległego pod Stefankowem. W głębi kościół św. Wawrzyńca. Fot KW.

Pamiętam dobrze – jakby to wczoraj było. Poprzedniego dnia, 21 stycznia 1938 roku Pani w szkole powiedziała:
– Jutro, dzieci, przyjdzie do Was na lekcję historii pewien pan – słuchajcie go dobrze.
Zapowiedzianej godziny nie mogliśmy się doczekać. Wreszcie dzwonek i w drzwiach naszej 7. klasy stanęła wychowawczyni w towarzystwie starszego wysokiego mężczyzny.
– Ten pan, dzieci – odezwała się nauczycielka – brał udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku. Ponieważ urodził się w tych stronach i tu bił wrogów, przyszedł opowiedzieć wam, jak to dawniej młodzież walczyła za swą Ojczyznę. Chcecie się dowiedzieć? – spytała i w białe ściany borkowickiej szkółki uderzył zgodny chór dziecięcych głosów – tak, prosimy!
Przybyły pan miał na sobie ciemny granatowy mundur z błyszczącymi guzikami. Z małej pomarszczonej twarzy okolonej niedużą siwą brodą patrzyły na nas bladoniebieskie, pogodne i dziwnie dobrotliwe oczy. Wszedł między ławki i uśmiechnął się. Strach nasz ustąpił miejsca zaciekawieniu. Podszedł do „grubej” Helki z warkoczami i głaszcząc ją po głowie zapytał:
– Wiesz ty mała, co to Polska znaczy?
– Tak – odparła dziewczynka – te chaty, te lasy, te pola, ten gaj, to wszystko Polska, Ojczyzna jest ma …
Hela była najbardziej rezolutną uczennicą z całej klasy, a z racji jej okrąglutkiej figurki nazywaliśmy ją Grubą. Siwy Pan zwrócił się następnie do Wojtka:
– Powiedz mi, chłopcze, któż to dawniej Polską rządził? – Trzej zaborcy, cesarze: Niemiec, Austrii i Rosji, przed nimi to królowie Polski – jednym tchem prawie recytował Wojtek i dalej równie szybko – o byle co, proszę pana, żandarmi Niemcy czy carscy bili i wywozili Polaków, strasznie byli niedobrzy.
– Cieszy mnie, dzieci, że tak dobrze znacie losy swej Ojczyzny. Ja zaś chcę Wam dziś opowiedzieć o jednej bitwie z carskim wojskiem – mówiąc to usadowił się w ławce obok Adama i zaczął opowiadanie.

Niekłań, cmentarz parafialny - mogiła Stanisława Dobrogojskiego „Grzmota”. Napis na krzyżu: POŻARNA/ STRAŻ NIEKŁAŃSKA/ W 10-TĄ ROCZNICĘ JEJ/ ZAŁOŻENIA/ 1936 R i nowsza tablica z 1999 roku. Fot. KW.
Niekłań, cmentarz parafialny – mogiła Stanisława Dobrogojskiego „Grzmota”.
Napis na krzyżu: POŻARNA/ STRAŻ NIEKŁAŃSKA/ W 10-TĄ ROCZNICĘ JEJ/ ZAŁOŻENIA/
1936 R i nowsza tablica z 1999 roku. Fot. KW.

Ostro z nami car poczynał: dzieciom po polsku mówić w szkole zabronił, za polską książkę i naukę starszych do więzienia czy na Sybir skazywał, w wojsku carskim długo, bo aż 25 lat Polacy ciężko służyć musieli. Ucisk i prześladowanie biednego narodu było straszne. Wreszcie … Dość tego! – powiedzieli najlepsi synowie ojczyzny – organizujemy przeciw caratowi powstanie, Polsce wolność wrócimy!

Z miejskich poddaszy i suteryn, z mieszkań dla służby dworskiej, a nierzadko i z chłopskich zagród, szli więc do lasów młodzi chłopcy, czeladnicy, pomocnicy majstrów, uczniowie, robotnicy i studenci, lokaje i stangreci, wiejski nauczyciel z synem gospodarza. Również i starzy w napoleońskich jeszcze bitwach zaprawieni żołnierze wraz z uczestnikami poprzedniego powstania listopadowego 1830 roku, chętnie zasilali nowo formujące się szeregi.

Dopisek Marii Dorcz na oryginale maszynopisu artykułu: Właściwy orginał jest w Komitecie Radiowęzła gdzie został wygłoszony. Do pow.[yższego] opowiadania młodzież szkół opoczyńskich „dorobiła” inscenizację i wyjeżdżała na występy artystyczne, a młodzież szkół Przysuchy pewne fragmenty cytuje na pamięć, gdyż Komitety trzech pow.[iatów] Końskie, Opoczno i Przysucha — wykorzystały pogadankę u siebie.  M. Dorcz Dodam tylko od siebie [KW], że artykuł „owiany” jest; Melchior Wańkowicz by tak nazwał - smrodkiem dydaktycznym - ale spełnił zapewne z nawiązką swoją rolę. Maszynopis z dopiskiem autorki w zbiorach KW.
Dopisek Marii Dorcz na oryginale maszynopisu artykułu:
Właściwy orginał jest w Komitecie Radiowęzła gdzie został wygłoszony. Do pow.[yższego] opowiadania młodzież szkół opoczyńskich „dorobiła” inscenizację i wyjeżdżała na występy
artystyczne, a młodzież szkół Przysuchy pewne fragmenty cytuje na pamięć, gdyż Komitety trzech pow.[iatów] Końskie, Opoczno i Przysucha — wykorzystały pogadankę u siebie.
M. Dorcz
Dodam tylko od siebie [KW], że artykuł „owiany” jest; Melchior Wańkowicz by tak nazwał – smrodkiem dydaktycznym – ale spełnił zapewne z nawiązką swoją rolę.
Maszynopis z dopiskiem autorki w zbiorach KW.

Broń była prosta, co kto miał: ustawiona sztorcem kosa srebrzyście błyszczała obok przyrdzewiałej rusznicy, wyostrzone ostrze dzidy nie kłóciło się z toporem, ten miał dobrą jeszcze strzelbę, tamten pistolet. Nikt tym ludziom nie pomagał, nie zachęcał. Wiele drzwi pałaców i dworów rodzimych magnatów było przed nimi zamkniętych. Odmawiano im koni, wozów, ba! niekiedy żywności, czy nawet wody do picia. Mimo tych ciężkich warunków wielki cel – walka o świętą sprawę wyzwolenia Ojczyzny – dodawał im sił. Wierzyli, że ich drobne oddziałki mocno już dokuczające wrogowi urosną z czasem w potężną siłę zdolną oswobodzić Polskę.

I taki to właśnie oddział, drogie dzieci – ciągnął dalej stary Powstaniec – znalazł się i w tutejszej naszej pięknej Ziemi Koneckiej, często krwią jej synów bohaterów zraszanej, mianowicie w lasach borkowicko-chlewiskich. W oddziale tym byłem i ja, 17. roków mi szło, długo musiałem prosić nim mnie przyjęto.

Karta tytułowa książki ks. Jana Wiśniewskiego, Bitwa pod Stefankowem, Mariówka Opoczyńska 1932.
Karta tytułowa książki ks. Jana Wiśniewskiego, Bitwa pod Stefankowem, Mariówka Opoczyńska 1932. Dedykacja:„Czcigodnemu Panu J.[ózefowi] Lambertowi Dyrektorowi Gimn.[azjum] Koneckiego – aby mu Pan Bóg dał widzieć uczniów swoich jako dzielnych synów Kościoła Rz.[ymsko-] Kat.[olickiego] i Ojczyzny – na pamiątkę bytności na poświęceniu pomnika pod Stefankowem, niniejszą książeczkę ofiaruję. 19 VI 1932 r. Ks. Jan Wiśniewski Kan.[onik] Kapituły Sandom.[ierskiej] Prob.[oszcz] Borkowicki”. Ze zbiórów M. D. udostępnił Krzysztof Dorcz.

Za młody, zdradzisz – mawiali powstańcy. Dopiero kiedy wyrwawszy się z otoczonego przez Moskali Radestowa ostrzegłem najbliższy w lesie oddział, dowódca, pan Dionizy Czachowski, wyraził zgodę. Prawy to był wódz, mężny, dzielny i wielki miał postrach wśród wrogów.

Zdarzyło się to gdzieś koło Niekłania. Obozowaliśmy przy Piekiełku. Księżyc słabym blaskiem oświetlał zmęczone postacie moich śpiących braci powstańców. Starą broń oparli o drzewa. Leśną ciszę przerwał czasem słaby podmuch wiatru, głośniejsze kroki warty, czy też chrupanie owsa przez konie. W sennych marzeniach widzą bohaterscy tułacze jak Anglia i Francja pomoc im niesie, słyszą głosy dostojnej Europy: Polsce umrzeć nie pozwalamy! Niestety, rzeczywistość była inna. Żadne mocarstwo ręki nie podało, nikt za Polską w Petersburgu nie przemówił. Powstańcy byli, jak wspomniałem wam już – powoli mówił staruszek – sami zdani na własne siły i rozum swoich dowódców. Generał Czachowski był jednym z tych najlepszych, całą duszą oddany ojczyźnie i tej garstce ufających mu żołnierzy.

Pamiętnego przedświtu generał jest już na nogach, dogląda wart, sprawdza broń, słucha co mu nowy dzionek niesie. Na dany znak budzi się obóz. Po krótkiej naradzie wszyscy gotowi są do wymarszu. Czoło pochodu – piękną kawalerię pułkownik Niemirowski wiedzie, za nim piechotę sam dowódca w otoczeniu Łopackiego i kapitana Stanisława Dobrogojskiego. Za nimi wreszcie kosynierzy. Z chorągwi patrzył na nas wizerunek Królowej Korony Polskiej i Orła Białego.

Mapa z książki Stanisława Zielińskiego, Bitwy i potyczki 1863-1864, Rapperswil 1913. W nazwie miejscowości autor popełnił błąd wymieniając miejscowość Stefanów zamiast Stefanków. Udostępnił K. D.
Mapa z książki Stanisława Zielińskiego, Bitwy i potyczki 1863-1864, Rapperswil 1913.
W nazwie miejscowości autor popełnił błąd wymieniając miejscowość Stefanów zamiast Stefanków.
Udostępnił K. D.

Szliśmy raźnie i wesoło. Ze szczerym podziwem przyglądały się nam smukłe sosny stefankowskich lasów. Coś tam jednak koronami drzew do siebie szeptały, szmer był jakiś dziwny. Nagle ciszę boru przeciął huk moskiewskiej broni i ostry głos Nikiforowa: Plia celnie! Był to dowódca batalionu Moskali, którzy poprzez Rzuców kierowali się do Stefankowa, gdzie wedle otrzymanych od zdrajców informacji spodziewali się znaleźć nasz oddział. Nikiforow rozkazał swoim ludziom ukryć się w przydrożnych rowach i czekać na nas. Zasadzka udała się, szybko jednak zorientował się w sytuacji kapitan Dobrogojski i na czele kosynierów atakuje Moskali z boku i od tyłu. Zdębiał Nikiforow, gdy z przodu ujrzał nacierającą piechotę z generałem Czachowskim, poczuł się jak wilk osaczony, sam przecież wpadł w pułapkę przygotowaną na Polaków. Nasze zaś bartoszowe kosy nie próżnują, gęsto spadają głowy z karków wroga, bez przerwy świszczą kule, pnie drzew i ziemia stają się coraz bardziej rumiane, trupów ludzi i koni jest już dużo.

Wtem głuchy jęk rozdarł powietrze, to śmiertelny strzał carskiego żołnierza przeszył pierś kapitana Dobrogojskiego. Ten, czując że umiera, umoczoną we krwi własnej fotografię swej narzeczonej z Kielc podaje kolegom – oddajcie jej – szepce gasnącymi usty. Tak zginął w bitwie pod Stefankowem młody i waleczny Polak, kapitan Dobrogojski, znany z pseudonimu „Grzmot”. Walka trwa jednak dalej. Nikiforow, widząc że nie da rady, ucieka pozostawiając na polu bitwy około 50 trupów swoich towarzyszy. Smutnie do żołnierzy uśmiecha się generał Czachowski: Bitwa skończona, dzieci! Victoria, chociaż ciężko okupiona.

Pełne jednak zwycięstwo ogłosiły surmy bojowe wiele lat później. Nam dopiero danym jest cieszyć się nim w całej pełni. Zapamiętajcie to dobrze chłopcy i dziewczęta – strzec wolności trzeba mocniej, niż oka w głowie – zakończył swe opowiadanie stary Powstaniec.

Pomnik zaś tej bitwy wszyscy do dziś pod Stefankowem oglądać możemy.

Maria Dorcz
Końskie 1960/1970 r.