Dzięki uprzejmości Rafała Ojrzanowskiego pokazuję fotografie z jego kolekcji. Widok obcych wojsk w naszym mieście (jeszcze w trakcie trwania walk wrześniowych w Polsce) wywołuje przygnębiające wrażenie.
Z moich zaś zbiorów ciekawym dokumentem będzie pocztówka żołnierza niemieckiego przebywającego w szpitalu; wysłana w dniu 26 września 1939 z Końskich do rodziny w Niemczech, w dniu 26 września 1939 (pocztą polową): Kochani… Znów chcę wysłać Wam karteczkę. Powodzi mi się całkiem dobrze. Używam teraz tylko jednej laski przy chodzeniu, do teraz używałem dwóch, więc druga poleciała do kąta. Mamy nadzieję, że kampania się skończy, a my wkrótce wrócimy do Ojczyzny. W naszym lazarecie pozostaje nas coraz mniej, kto może powraca do wojska, ale ja nie jestem na to gotowy, i myślę, że moi ludzie nie stacjonują już w miejscowości, już 3 dzień jak się nikt nie pojawia. Leżę tutaj 14 dzień, ma się już powoli wszystkiego dosyć. Dzisiaj znów otrzymaliśmy papierosy. Mam 10 pudełek. Pozdrowienia dla wszystkich Rudi. Pozdrowienia dla rodziców…
Spróbuję to zderzyć ze wspomnieniami Marii Nowak-Dobrzyńskiej: …Przed południem 3 września, gdy Niemcy zbombardowali stację kolejową w Końskich, przydzielone do szpitala stawiłyśmy się tam natychmiast. Pierwszymi rannymi były siostry z punktu PCK na stacji kolejowej, na który samoloty zrzuciły bomby, choć latały nisko, a chorągiew PCK była widoczna…
… Siódmego września usłyszeliśmy odgłosy walki pod Kazanowem. Zaczęto przywozić do szpitala rannych polskich żołnierzy. Następnego dnia niemieckie czołgi i pojazdy motorowe zaczęły jechać szosą warszawską. Bez przerwy słychać było szum motorów. Do szpitala na razie nie wchodzili…
…Któregoś dnia przed wieczorem (nie było już w szpitalu światła elektrycznego, tylko świece) – weszło do szpitala trzech niemieckich oficerów. Stanęli w holu przy wejściu, a my gromadką naprzeciw… Pytali czy są tu ranni polscy żołnierze, chcieli zobaczyć salę z rannymi. Sale były na górze. Myśmy musiały iść pierwsze, oni z bronią w ręku za nami… W szpitalu zostało około 10 Niemców. Rozlokowali się w mieszkaniu doktor Górki. Rzeczy zgarnęli w jeden kąt, inne wyrzucili przez okno… Tej nocy dwie siostry zakonne i ja miałyśmy dyżur. Przed dyżurką stało dwóch Niemców z karabinami. Dyżur przy rannych żołnierzach to nie to samo co przy chorych. Ranni gorączkują, zrywają się z łóżek, niejeden próbuje uciekać i spada z łóżka.
…Po dwóch, trzech dniach przyjechały niemieckie samochody i zabierały lżej rannych żołnierzy, wywożąc ich w nieznanym kierunku. Siostry zakonne w dzień – jak tylko mogły, przeprowadzały po kilku rannych żołnierzy przebranych w cywilne ubrania na oddział „Tyfus” i do znajomych domów w Końskich. Zostali tylko bardzo ciężko ranni. Stale jednak przywozili jednych, a innych wywozili. Wszystkie łóżka były zajęte. Swoich rannych Niemcy też przywozili. Kładli ich w osobnej sali, a nam nie wolno było tam wchodzić. Operowali ich tylko niemieccy lekarze…
[więcej w: Mieszkańcy Końskich w Kampanii Wrześniowej, pod redakcją Bogumiła Kacperskiego i Jana Zbigniewa Wroniszewskiego, Końskie 2004]