W drugiej poł. XVIII w. gmina żydowska i jej zarząd zwany kahałem postanowili, iż w mieście należy wznieść bóżnicę. Żydzi szukali budowniczych drewnianej bóżnicy wśród fachowców mieszkających w pobliżu Końskich. Kahal postanowił zaangażować majstrów ciesielskich z miasta Gowarczów, którzy prawdopodobnie budowali również drewniane bóżnice w Nowym Mieście nad Pilicą i Przedborzu. Za ustaloną cenę majstrowie z Gowarczowa wybudowali okazałą, jednopiętrową, drewnianą bóżnicę z dachem w części centralnej zwieńczonym kopułą, rozdzieloną za pomocą ślepego tralkowania na dwie części: górną ośmioboczną i dolną o wklęsłym przekroju. W wyniku tego otrzymano pokrycie dachowe o charakterze namiotowym, nawiązującym do biblijnego opisu namiotu przybytku pańskiego. Szczególnie bogate było wnętrze bóżnicy ze wspaniałą, ustawioną w środkowej jej części, bimą – mównicą z której czytano święte pisma. Kahał bacznie obserwował przebieg budowy i usilnie domagał się, aby majstrowie zakończyli ją i usunęli przestawne rusztowanie znajdujące się wewnątrz bóżnicy na kilka dni przed Nowym Rokiem, zwanym Rosz ha-Szana przypadającym we wrześniu 5540 roku wg żydowskiego kalendarza (wg naszego kalendarza był wówczas rok 1780).
Cieśle z Gowarczowa ukończyli budowę przed terminem, zażądali pełnej zapłaty za wykonaną pracę zapewniając, iż po otrzymaniu pieniędzy usuną rusztowanie z bóżnicy. Kahał wyłożył połowę należności i przyrzekł resztę zapłacić po okresie wielkich świąt. Jednakże majstrowie nieufni Żydom nadal żądali pełnej zapłaty, a gdy jej nie otrzymali, zabrali swoje narzędzia, wsiedli na furmanki i odjechali do Gowarczowa. Żydowski nowy rok zbliżał się, kahał obradował, gromadził pieniądze, a kolejne rozmowy z majstrami w Gowarczowie nie przyniosły spodziewanych rezultatów, cieśle domagali się pełnej zapłaty. Kahał znając ich nieustępliwość, zgromadził pozostałą część należności, którą przekazał majstrom w Gowarczowie przez swoich wysłanników. Majstrowie przeliczyli pieniądze, a jeden z nich wziął na furmankę dwóch pomocników, podciął konia i pojechał do Końskich. Na pytanie wysłanników kahału, czy do tej pracy wystarczy dwóch ludzi, majster wymownie spojrzał na Żydów i nic nie odpowiedział. W bóżnicy majster wyciągnął zza pasa ciesielską siekierkę, wprawnym uderzeniem wybił jeden klin i całe rusztowanie rozleciało się jak domek z kart. Pomocnicy majstra wynieśli z bóżnicy elementy rusztowania, pożegnali oniemiałych z wrażenia członków kahału i odjechali do Gowarczowa. Tak to jeden klin ustanowił legendę koneckiej bóżnicy. Należy dodać, iż cała budowla wykonana została bez użycia metalowych ćwieków, jak wówczas nazywano gwoździe.