Moczar, pieczona gęś i restauracja Zacisze. Dlaczego?

Końskie, ul. Krakowska (skrzyżowanie z ul. Hubala). Restauracja Zacisze i jej właściciel Józef Zamachowski (wczesne lata pięćdziesiąte). Fotografia ze zbiorów rodzinnych Zbigniewa Zamachowskiego.
Końskie, ul. Krakowska (skrzyżowanie z ul. Hubala). 
Restauracja Zacisze i jej właściciel Józef Zamachowski (wczesne lata pięćdziesiąte). 
Fotografia ze zbiorów rodzinnych Zbigniewa Zamachowskiego.

Restauracja Zacisze

Zastanawiałem się jaki artykuł zamieścić w okresie przedświątecznym, po kilku artykułach „cięższego kalibru”. Zdecydowałem się na „leżakujący” prawie od początku powstania strony artykuł – powiedziałbym żartobliwie – kapiszon. Pierwotnie był dłuższy, zawierał kilka anegdot, był nagrany nawet w formie wywiadu (nagranie przepadło w trzewiach komputera i nie da się już odtworzyć). Dziękuję zatem koledze Ryszardowi Cichońskiemu za przypomnienie mi tej jednej, ciekawej zresztą anegdoty:

Wokół dawnej koneckiej restauracji Zacisze, jej bywalców i właściciela Józefa Zamachowskiego krążyło wiele anegdot. Właściciel chwalił się np., że pochodzi z Piekła, a żonę ma z Nieba. Restauracja mieściła się wówczas na ulicy Krakowskiej 8 (obok budynku szkoły muzycznej), a dawną ulicą Kopcy (dzisiejszą Hubala). Po drugiej stronie ulicy Krakowskiej mieściły się dwie kuźnie prowadzone przez konkurujących ze sobą braci Matuszewskich. Przed kuźniami ustawiała się często kolejki do stu wozów i ich czworonożnych „zespołów napędowych”. Wozacy zaś topili smutki i problemy dnia codziennego w pobliskiej restauracji. Naprawianiu podłej rzeczywistości nie było końca, a wszystko wraz z ilością wypitego trunku stawało się prostsze i bardziej osiągalne. W rogu restauracyjnej sali, skromniutko, prawie niewidoczne, dyżurne miejsce zajmował ubek (niczym u Haszka), który te biesiadne rozmowy spisywał i zapewne pracowicie sporządzał sprawozdania. Wieść gminna całkiem głośno mówiła, iż był to znany konecki przedwojenny profesor liceum, który za okupacyjne przewiny musiał w ten sposób odbywać karę.

Kapiszon

W końcu lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku restauracja Zacisze była bardzo popularna wśród koneckich pracowników UB. Konecki Urząd Bezpieczeństwa wielokrotnie lustrował, w czasach uważanych słusznie za przeszłe – sam Mieczysław Moczar. Na obiad prowadzono go oczywiście do znanej restauracji Zacisze. Królową dań restauracyjnych była gęś, pieczona na złotobrązowy kolor, suto zakrapiana czystą wódką. Podczas jednej z pierwszych takich wizyt: Moczar smakowicie zjadł, pochwalił, wyciągnął portfel i zapłacił.
– A te moje chłopaki płacą? – Zapytał.
Uzyskał odpowiedź wymijającą. I od tej chwili koneccy ubowcy zawsze płacili za posiłki – przynajmniej w tej restauracji.

Dlaczego?

Dla pogłębienia naszego stanu wiedzy o koneckiej gastronomii tak przy okazji i zupełnie przypadkowo prezentuję ciekawe (wg mnie figlarne) artykuły zamieszczone w Słowie Ludu w latach 1954, 1955 i 1956. Notki łączy jeden tytuł – Dlaczego.

KW

Wycinki prasowe: Dlaczego, Słowo Ludu z 1954, 1955 i 1956 r. W zbiorach KW.

Wycinki prasowe: Dlaczego, Słowo Ludu z 1954, 1955 i 1956 r. W zbiorach KW.

Wycinki prasowe: Dlaczego, Słowo Ludu z 1954, 1955 i 1956 r. W zbiorach KW.
Wycinki prasowe: Dlaczego, Słowo Ludu z 1954, 1955 i 1956 r. 
W zbiorach KW.