Młyny w Rogowie k. Końskich. Ród Ferensztajnów

Rogów Rzeka, Ireneusz Józef Ferensztajn. 
Oprowadził mnie po miejscach na których stały młyny. Popłynęła młynarska historia:
– A gdzie był młyn? – Tu obok. – Zachowało się cokolwiek? – To tylko jest trochę zapory. 
Wszystko już prawie przerobione…
Foto. KW.

Lata trzydzieste – wyczytane z dokumentów

W latach trzydziestych XX wieku w Rogowie pod nr 1/1 (miejscowi ludzie mówili „pod lasem”, inni nazywali to miejsce „Rzeka”) mieszkał senior rodu Józef Ferensztajn, urodzony 19 listopada 1888 roku w Rogowie z ojca Franciszka i matki Katarzyny z domu Staromłyńskiej. Jego żoną była Genowefa Stanisława z domu Ryniecka urodzona 30 kwietnia 1900 w Straszowej Woli, jej rodzicami byli Wojciech i Marcjanna z domu Bador. Rejestr mieszkańców wsi Rogów należącej do gminy Duraczów podaje również, że Franciszek był z zawodu młynarzem, a rodzina wyznania rzymsko-katolickiego. W domu było jeszcze siedmioro dzieci:

  • Saturnin Feliks ur. 7.02.1921 (zmarł w ubiegłym roku, wieloletni mieszkaniec Końskich, na ul. Gimnazjalnej prowadził warsztat ładowania akumulatorów)
  • Zofia Genowefa ur. 3.09.1923
  • Anna Alfreda ur. 18.06.1925
  • Marcjanna Aleksandra ur. 24.09.1927
  • Ireneusz Józef ur. 2.07.1928
  • Józef ur. 3.09.1930
  • Otolja ur. 20.11.1938 (wkrótce po urodzeniu zmarła)

W domu mieszkała również siostra żony – Władysława Ryniecka ur. 5.09.1902.
(Rejestr mieszkańców wsi Rogów, gmina Duraczów, 6.07.1933)

Rogów Rzeka. – To tylko jest trochę zapory. Wszystko już prawie przerobione…
Foto. KW.

– A tu co za data 1816. – Stara data. Tu są stare mury. Jak ostatnio kopał koparką to wykopał z 10 metrów długi bal dębowy, a drugi to taki jak wiadro, długi ze dwa metry…
Foto. KW.

Dwa młyny

Spotkałem się w czerwcu i w lipcu 2015 roku z Ireneuszem Józefem Ferensztajnem. Oprowadził mnie po miejscach na których stały młyny. Popłynęła młynarska historia:
– Jak dziadki Franciszek i Katarzyna obsadziły się tutaj to były tylko dwa mieszkania… i dwa młyny.
– A gdzie był młyn?
– Tu obok.
– Zachowało się cokolwiek?
– To tylko jest trochę zapory. Wszystko już prawie przerobione…
– Zachowały się kamienie (młyńskie)?
– Kamienie to wziął Andrzej Kruszyna do Rogowa. Jeden ładny kamień wierzchni, a ten spodni to nie pamiętam.
– Tylko jeden kamień?
– Nieduży był młyn. Chodź pan. Chodź pan, zobaczy pan.
– Zabudowania się nie zachowały?
– Spiętrzenie to jest, ale już inne. Czynne było przed wojną, we wojnę za Niemców jeszcze było…
– A po wojnie?
– Skończyło się zaczęli siostra budować, ja się budować. Siostra wzięła te młyny rozebrałą, bo to był z cegły, tak że został tylko….
– O! jest zbiornik.
– To już jest na starych sadzawkach robiony. Grobel usypana, bo tu był staw.
– A jaka tu rzeczka była?
– Rzeczka Młynkówka.
… Zachować to tylko się zachowało jedno skrzydło. Przyszła woda… Bo ja wykopałem sadzawkę tu, a upust to tu był. Był na pięć stawideł. To jedne skrzydło zachowane tu od północy. Tu w tą stronę był młyn. Jak ja tą sadzawkę wykopałem, ta woda tamtendy szła. Woda miała obieg i tym wirem wszystko wykolcowała. Kołowała i wykopała… Było to w roku 1957 albo ósmym…, podłoga co była. To było wszystko wbite kafarem, wszystko…
– Czy ja mogę sfotografować? wskazuję na miejsce. Gdzie było koło?
– Tu był drugi młyn. Bo były dwa młyny. Jeden był murowany na mąkę, a drugi na farbie, oddzielny.
Ten młyn do farby tu był, drewniany. Ten fundament pod motory. Ten młyn po tym jak wody brakowało to tu był motór, ropniak. Puszczały motór i na motór pędziły te… Glinkę to dowoziły z Paruch, kopalni glinki, ochry. Umbrę to tutaj wyrabiali. Wypalali tą glinę to po tamtej stronie, plac był równy i tam był piec. Nic się nie zachowało. Jak się wody trochę uzbierało to dopiero pędzili na tą wodę. Jak miał ojciec mielenie, Lipskie żyto żeby zemleć [właściciele młyna na Baryczy]… to miał pierszeństwo, to Żydzi potem. Jak już się skończyło tam, no to tutaj wodą pędzili.

Józef Ferensztajn w Krakowie przy pomniku Adama Mickiewicza. 
Dziadek lubił takie wycieczki…
Fotografię z początku XX w. udostępnił Ireneusz Ferensztajn z Rogowa.

Zmowa i znista 1933 rok

– Przed wojną to było, w 1933. Jak matka mówi: Weź postaw murowane mieszkanie do mieszkania [istniejącego], to pobudował drewniane mieszkanie – do mieszkania, a młyn murowany wystawił. Przecież to nie było trochę logiki, wie pan; przy wodzie to wszystkie różne wstrząsy, różne drgania. To mur to pęka… Nie posłuchał matki… Ludzie potem mu na złość zrobili.
– Ludzie zniszczyli ojca. Zastawili wodę na Młynku, zastawili na Czystej, zastawili na Drutarni, zastawili na Chełbie, zastawili na Kuźnicy, na Piasku… Ojciec tu wyremontował, a oni tylko patrzeli… Kiedy! Elegancko było wybetonowane, młyn, wszystko porobione, zapory elegancko… Na złość! Po tym tak. Wypuścili ze wszystkich stawów wodę. Jeszcze było świeże. Rozkotłowało wszystko. Rozkopało…. Płakał ojciec. Ale cóż. nie pomogło. Ludzie specjalnie zniszczyli…
– Mieli uraz, jakąś zadrę, czy o konkurencję chodziło?
– Nie, specjalnie żeby zniszczyć go. Ojciec nikomu w drogę nie wchodził. Wziął spłatek po matce, to wszystko utopił… Nie wiem ile pieniędzy, ale wszystko utopił w tym młynie, w tej wodzie.

Plan stawu zakładowego w istniejących groblach z roku 1933. 
Własność Józefa Ferensztajna we wsi Rogów… opracowany na podstawie pierworysu wydanego przez Komendanta Placu Obozu Ćwiczeń Barycz. 
Dokument udostępnił Ireneusz Ferensztajn.

Plan istniejącego młyna we wsi Rogów własność Józefa Ferensztajna 1931 r. 
Dokument udostępnił Ireneusz Ferensztajn.

Inne młyny w okolicy
Barycz

– Ferensztajnowie przed pierwszą wojną prowadzili (byli właścicielami) młyn na Baryczy. Stracili go, sprzedali?
– (dłuższa chwila namysłu) …Bo dlatego, że na Baryczu w wojnę przyszły partyzanty [przed pierwszą wojną światową]. Zażądały ileś to rubli złotych, a pradziadek to nie miał tyle pieniędzy i poszedł do Żyda pożyczyć tych pieniędzy. Żyd zrobił weksel, umowę i tą umowę… pradziadek nie zdążył wykupić… zgromadzić [pieniędzy] żeby oddać.
– A jacy to byli partyzanci?
– Ja nie wiem. Może bandytka, może nie. Tak, że nie zdążył pradziadek tych pieniędzy i ten Żyd Lipski zabrał ten młyn na swoją własność. Przez ten weksel podpisany… koniec… nie zdążył wpłacić i zabrał. Tak że na Baryczy jeden młyn…
– A wcześniej na Młynkówce gdzie był młyn?
No to był u Fiutkowskich. Tam odkuwali lemiesze. Nie do mąki tylko do kucia. A dalej na Górnym Stawie to miał Żyd Haszenberg (?) i tam też był na farby – tylko na farby. Po tym tą samą wodą pędziła na Barycz, tam gdzie pradziadek pozbył się tego młyna.
W wojnę Niemcy zabrali Żydów i młyn stał pusty i taki był tutaj gościu na Starym Młynie, miał żonę z Baryczy i on tym młynem zawiadował. Mełły już po wyzwoleniu. Potem tam też zniszczyły ten młyn – rozebrały, sprzedały… zniszczyły. Tam została tylko zapora, a potem ze stawu tu podzieliły… wysunęły most, nieprawidłowo, tylko się do przodu wsunęły chyba z 50 metrów. I tam wybudowały kanał i betony i zastawkę zrobili.
– A na Kornicy kto miał młyn?
Na Kornicy ostatnio to miał „Helo” Kaszubski.

Plan istniejącego młyna – zachowany fragment dokumentu z 1931 r. 
Dokument udostępnił Ireneusz Ferensztajn.

Kwas

Na Kwasie to był ojca stryjeczny brat, czy jakoś tam… Nie mogły się pogodzić.
Na Kwasie oni sprzedali – Kacperski kupił. I wyjechali na Ukrainę. Jak Ruski już przyszedł tu, to po wojnie Ukraińcy tych Polaków zaczęły mordować i oni stamtąd uciekły. Przyjechał potem po wyzwoleniu i mówi:
– Nie poznaje mnie pan.
– A skąd mogę poznać.
– My jesteśmy z Kwasu, trzecie dzieci.
I są we Wrocławiu – ta rodzina.

A z tą krową to było tak, 1943 rok

[Dla pokazania odchodzącej urody polskiego języka regionalnego zachowałem oryginalną wymowę pana Ireneusza, szczególnie emocjonalną dla tych fragmentów wypowiedzi (kiedy nie wiedziałem jak zapisać – zapisałem fonetycznie) – KW]
Ojciec mój siedział w więzieniu z bratem [syn Józefa – Saturnin zwany „Satek”] co Rudnik „Ciakos” ukradł krowę kobiecie na Kuźnicy.
I taki śnieg przysypał i ta kobieta idzie i płacze.
– Mój Boże, ostatnią krowę mi ukradli. Chłop chory…
– A łun się wsparł na płocie, „Ciakos”…
– Kobietko – mówi – co ci się tam stało?
A ona mówi – Mój Boże… ostatnią krowę… i doszła po śladach prawie do samego jego furtki.
A on mówi – Kobietko tam na Rzece handlują, rżną krowy, tego – mówi…
I ta kobieta przyleciała… A krowa stała u Dziurdzia w stodole [ta kradziona], czy w oborze zaraz w drugim mieszkaniu. Przyleciała i tak się prosi:
– Ojciec chory leżał [Franciszek Ferensztajn]
I mówi tak – Jeżeli u siostry w Rogowie znańdzie, to może tam jeszcze tego…
No i biegiem poleciała, znalazła tam… Wacek Jakubowski – na Wąsoszy był żonaty i siedzi tak na krześle i mówi:
– Oj ciotko, ciotko, tak się kobiecina o kilo mięsa prosi i ciotka jej nie chce sprzedać?
I zaniemówiła. Poszedł do kumory, wyciąga tylną ćwiartkę mięsa z jałówki. Bo to zarżły jałówkę.
A ona w krzyk – Złodzieje, moją krowę żeśta zarżły… i choda
Ciotka mówi – Widzisz coś ty narobił. Abo ciotka jakby wyczuwała.
– Widzisz coś narobił?
Poleciała do Niemców… Spotkała… Brat szedł z miasta. Zaraz tam za ławkami…
– Kobieto co się stało… – A moją krowę u Rudnikowej zarżły… Idę zgłosić…
Brat mówi – Kobieto, to nie jest twoja krowa. Nie chodź, ja ci krowę odkupię. Bał się Niemców i byłby jej krowę odkupił… Trochę handlował tym mięsem…
Tak że przyjechały Niemcy. Przyjechało ich we dwóch. I tą tylną pośladkę zabrały. Zabrały skórę. Na drogi dzień, do tej kobiety, żeby przyszła, bo to sąd grodzki, rozprawiało się momentalnie. Zabrały tą skórę… Na drogi dzień przyszła i tą skórę wyciągnął tam i tej kobiecie pokazuje.
– Czy to z twojej tej krowy? poznajesz? twoja to krowa była?
– Nie! Moja to była czarna, łatki miała białe, a te czerwone, czerwona skóra.
A ten Niemiec, miał bykowca takiego.
Siag! – przez plecy.
Siag! – jej drugi raz.
Siag! – jej trzeci raz.
Mówi:
– Czego ty kłamiesz. po coś ty przyszła?
Kobieta dostała po plecach. Kobietę wygunieły. A mówi:
– Dlaczegoście zezwolenie nie wzięły?
Ojciec się tłumaczył, że zarżnął syn dlatego, że miał podatki, no nie było czym spłacać i musiał zarżnąć, żeby podatki zapłacić. Trza było – mówi – po zezwolenie przyjść. Za to, że zezwolenie żeście nie zabrali dał pół roku. I siedział pół roku. A tam jak jest Oranżeria, Egipcjanka to tam były ogrody. I tam w tych ogrodach robiły ze synem.

Mahlkarte – Karta przemiałowa. Zezwolenie na przemiał na okres 1.08.1940 do 1.08.1941. 
Dokument udostępnił Ireneusz Ferensztajn.

Rozbicie więzienia

Miał jeszcze dwa miesiące siedzieć, przyszła partyzantka, rozbiła ten więzień. Jak rozbiły ten więzień, bo kluczyk nie chciał roztworzyć. Założyły jakiś trotyl, tego, wyrwały te drzwi…
Był Niemiec, pilnował i ten klucznik… Klucznikiem był Stangierski, tak mi się przypomina, bo byśmy codziennie chodzili tam jeść nosili… To Niemiec uciekł na górę, poszły, sporwadzieli i tam mu wrypali, rozebrali go do kaleson… Zabrały [ubranie] bo im potrzebne było do partyzantki ubrać się po niemiecku, zabrali te ubrania, buty, ale go w kalesonach i boso tam puścieły na górę. Jeszcze mu po drodze, że mu sieknął tem batem.
I mówi [partyzant do ojca] – Dziadek uciekaj z więzienia. Bierz syna i uciekaj. Jak miał jeszcze dwa miesiące siedzieć, to ojciec sobie myśli tak – Ja przyjdę do domu… I uciegeś jako partyzant. I został, synowi nie dał iść, bo go wyganiały, nie dał mu iść. Przyszły Niemcy i zastali, którzy tam jeszcze mieli po trochu odsiedzić. Dosiedział jeszcze te dwa miesiące czasu i przyszedł do domu.
To osiemnastu czy dziewiętnastu tych młodych chłopaków wypuścili z tego więzienia.
A przedtem to tyż nałapali to rozstrzelali. Wyprowadzały z sali. Poszedł do celi i popatrzoł
– Kome ja… [Komm hier…]
No. Musiał przyjść.
Tam był rów, tam na rowie położona była taka kładka. Wyprowadzoł, przytrzymoł… Puch…
– To ojciec widział?
– Ojciec to nie widział tego. Tylko potem ich brały załadować na furmanki i na żydowski cmentarz. No i wyprowadzieły dziesięciu, jednego jakoś chybiły… Co się opamiętał, chybiła go, drasła go kulka… Pchnął go i łun się przewrócił. Te poszły znowóż po więźniów, to łun potrzebował się zerwać… I ogrodzone były, tam były druty wkoło… Potrzebował na czterometrowy, czy trzymetrowy tam był mur murowany. Tamtędy i uciekł. To tylko poszły w nocy ten Niemiec, a dziewięciu jest bo liczył… Dziesięciu zabił, a dziewięciu jest… gdzie. Szukają, tego. Patrzą krew tylko po tym murze jest… I gościu uciekł. O! Już więcej nie wyprowadzały.
I musiały załadować na furmankę i na ten kierkut tam. Tam już były łopaty. Było wszystko. Wykopały dół i wszystkich w jeden dół. Ale nie wie ojciec co to za gość, skąd ten gość. To co ojciec mówił, co tłumaczył, tu w domu, jak to było.
A ten Rudnik „Ciakos” to tam koło rzeki, jak były gęste olszyny, i tam całe czasy do skończenia się wojny. I tam się ukrywał. I widział go ojciec, ale nie poszedł go sam skarżyć, wiedział, ukrywał się. Jeść mu z Rogowa przynosieły tam, bo my tam chodzili się i kąpać, tam były takie galante dołki, to my kąpali się.

Rejestr mieszkańców wsi Rogów, gmina Duraczów, 6.07.1933. 
Karta dotycząca rodziny Ferensztajnów. 
Wykorzystałem źródła archiwalne ze zbiorów osoby pragnącej zachować anonimowość.

Okupacja

Czy w domu był ktoś szykowany, że przejmie po ojcu zawód młynarza? Wszystko robił ojciec.
Ojciec nawet nie miał kiedy, bo to za Niemców nie dały we młynie mleść, tylko musieliśmy po kryjomu w nocy pilnować. Dopiero trzeba było jakąś pół metra czy metr, w niewielkich ilościach. A potem to dostał ojciec zezwolenie od Niemców. Zezwolenie – po niemiecku pisało i po polsku. Bo tak to trza było pilnować. Jeden stał tu, drugi stał tam i pilnowali, żeby Niemcy nie najechali. A we młynie się mełło. Ta takie było kradzenie. Ludzie sobie żarna porobili potem – można było żarnami. W młynie to i bimber robili my. Taki był z miasta Gębicki; dawał materiał. Ja ino palełem ino podkładałem i co trochu to ciach szkloneczkę. Łepek byłem, co miałem 13 lat. Po tym partyzanty przyszły.
A jacy partyzanci przychodzili?
Aaa. Pe Pe Er. Jakubowski Anciu, Dziuba przezywany „Bażant” szły do tego Czyża Bronka (jak na Starym Młynie droga skręca tu pod most). Te przychodzieły. Co zabrały bimbru to zabrały, potem na Kwas. Aż tam miały siedzibę. Nas zamkły w domu, były trzy owce. Zabrały te owce na Kwas.

Kamienie młyńskie z młyna Ferensztajnów przechowywane przez państwo Kruszynów z Rogowa. Foto. KW.

Epilog

Czy zachowało się zdjęcie młyna?
Tu jak był doktór po wyzwoleniu to on spisywał, zdjęcia robił i rysował, malował ten młyn jak malarz. Był geodetą. Młyn jeszcze był.
A co zostało ze starego młyna?
Z tego młyna to chyba już nic nie zostało. Były transmisje, koła, pasy, szajby… brat wszystko wysprzedał na złom… Rozebrała siostra młyn, ja niewiele z tego skorzystałem. To pozostało tak, o! Została tylko zapora. Przyszła powódź, zabrała, rozkopała i ostatnio ten mostek co tu jest my wybudowali z Ryśkiem Piętą. Wybudowaliśmy zaporę tymczasową, jest przeszło już 20 lat.
– Synowa mi mówiła, że pan mełł dzisiaj. Ma pan jeszcze jakiś młynek mechaniczny?
– Taki tam śrutownik, normalny…
– I wszystko zaginęło…
– Ja to nazywam: umarły świat młynów. Nie ma już tego. Są tylko ślady, kamienie…

Rogów Rzeka. Ireneusz Ferensztajn, lipiec 2015 rok. Foto. KW.

Dokumenty

Zachowaj to, bo ja mówię tak do niego:
Gdybyś chciał, żeby przywrócić staw, to zachowaj to, sprawę do sądu zrobić, żeby przywrócili pierwotny plan stawu, żeby staw… może by zachował jak był przed wojną. Bo ja teraz sadzawki porobiłem z jednej, sadzawki z drugiej… Mniej więcej to jest skserowane…
Oglądamy zachowane dokumenty.
– O! Podpisane przez komendanta placu obozu ćwiczeń Barycz.
– Podlegało nawet, bo część wody dostawała się na teren obozu, jak przyszła powódź to wylew zrobiony był…

Ireneusz Ferensztajn w dyskusji z sołtysem wsi Rogów Markiem Kozerawskim. 
Rogów Rzeka. Foto. KW.

I jeszcze korzenie

Pracowity historyk amator, proboszcz konecki ks. Józef Barański w 2000 roku wynotował dla Jerzego Rynieckiego (potomka rodu Ferensztajnów):

  • 29 stycznia 1760 rok
    Jan Leskauer i Marianna Ferynszteynówna wzięli ślub. Świadkami byli Lukasz Borkiewicz i Józef Usentowicz (księga ślubów)
  • 29 październik 1760 (dziewięć miesięcy po ślubie – dopisek ks. JB) urodziła się córka Jana Leskaura i Marianny Ferynszteynowej, której nadano imiona Katarzyna Helena (księga chrztów)
  • 1764 urodził się Maciej, Michał syn Jana Leskaura i Marianny Ferynszteynowej (księga chrztów)
  • 4 lipca 1766 urodził się Jakub syn Jana Leskaura i Marianny Ferynszteynowej (księga chrztów)
  • 9 luty 1767 Józef Fiersztein de Pomyków i Elżbieta Bartosikowa wzięli ślub. Świadkami byli Jan Leskauer (prawdopodobnie szwagier – dopisek ks. JB) i Sebastian Mirocha (księga ślubów)
  • 1778 rok Józef Struzik i Elżbieta Ferensztaynowa wzięli ślub (księga ślubów)

Uwaga: ksiąg ślubów z lat 1770 – 76 brak – pożar plebanii – dopisek ks. JB)

Dalsze badania rodu prowadzone przez Jerzego Rynieckiego wykazały, że ród Fernsteinów wywodzi się z Tyrolu.
[Korzystałem z dokumentów zgromadzonych przez państwo Kruszynów z Rogowa]

KW