Moi dziadkowie: Helena i Stanisław Podrzyccy. Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

W imieniu nieżyjących dziadków pp. Heleny i Stanisława Podrzyckich Dyplom Honorowy i Medal Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata otrzymały pp. Roksana Dejmanowska-Zemko z córką Slobodanką Zemko. Foto. udostępniła Slobodanka Zemko.

Helena Podrzycka ur. 18 marca 1911 r. w Łyszkowicach k. Łodzi. Do Końskich, w których mieszkała do 1945 r. przeprowadziła się z rodziną ze Skarżyska-Kamiennej około roku 1940. Zajmowała się domem i wychowywaniem trojga dzieci – Magdaleny, Bohdana i Małgorzaty. Borykając się z trudnościami i ciężkimi warunkami okupacji hitlerowskiej pomagała ludziom, była uczynną i wrażliwą na krzywdę.

Mąż Heleny – Stanisław Podrzycki ur. 4 czerwca 1906 r. w Krośniewicach. Był sędzią [sędzia grodzki w Skarżysku Kamiennej mianowany 15.11.1937 – DU Min Spraw. Nr 12], później adwokatem. Zanim getto zostało zamknięte Stanisław Podrzycki – adwokat, reprezentował koneckich Żydów przed sądem. Prowadził m.in. sprawę doktorowi Abrahamowi Kapilmanowi – ojcu uratowanej Bronci Kapilman.

Rodzina Kapilman: ojciec Abraham (ur.1891), był lekarzem. Prowadził w Końskich praktykę lekarską i cieszył się dobrymi relacjami z polskimi sąsiadami. [Wg Urzędowego spisu lekarzy…, Warszawa 1939: Abracham Kapilman ur. 1891, rok uzyskania dyplomu 1923, wszech nauk lekarskich, zamieszkały w Końskich]. Matka Hana była nauczycielka języków, rodzinę uzupełniali syn Grzegorz, Zvi (ur. 1926) oraz młodsza córka Bronia (ur.1935).

Rodzina Podrzyckich od wielu lat utrzymywała bliskie kontakty z Kapilmanami.

Niemcy weszli do miasta krótko po wybuchu wojny – 8 września 1939 r., natychmiast wprowadzając w życie antyżydowskie represje. Wiosną 1940 powstało w mieście getto (istniało do listopada 1942).

Helena Podrzycka wielokrotnie wchodziła do getta, starając się pomóc żydowskim znajomym. Z kolej dr Kapilman przychodził do pp. Podrzyckich, oddając im na przechowanie książki medyczne i inne przedmioty wartościowe, przeznaczone na „czarną godzinę.” W przededniu likwidacji getta zwrócił się do nich z prośbą o ratowanie córki. Helena Podrzycka zgodziła się i w trakcie akcji likwidacyjnej przyprowadziła do domu Bronię Kapilman. Ku swoimi zdziwieniu odkryła, że podczas jej nieobecności dotarło tam jeszcze jedenastu innych żydowskich rozbitków. Pani Helena po raz kolejny wróciła do getta, przyprowadzając stamtąd męża jednej z ukrywających się u niej kobiet i jej ośmiomiesięczną córkę. Wszyscy spędzili u niej w ukryciu kilka krytycznych dni. Siedmioletnia Bronia spędziła tam dwa tygodnie. Pani Helena załatwiła jej kryjówkę u zaprzyjaźnionej rodziny Grabińskich, a potem u lekarza dr Lutyńskiego.

Fotografie rodzinne Heleny i Stanisława Podrzyckich (wśród nich te, wykonane w Końskich).
Foto. udostępniła Slobodanka Zemko.

…Broncia tymczasem tułała się aż do powstania warszawskiego. Brat jej, jak wielu innych poszedł na śmierć. Broncia sama oddała się na RGO (Rada Główna Opiekuńcza) jako dziecko bezdomne po powstańcach. RGO oddało ją do przytułku dla dzieci w Końskich. Była chora na zapalenie płuc. Tam w gorączce powiedziała siostrom, kto ją uratował i że jest Żydówką. Wobec takiego corpus delicti w przytułku gwałt powstał. Siostry przeraziły się, że Niemcy przytułek likwidują i do Oświęcimia wszystkich wywiozą. Przez całą okupację Żydzi byli tępieni niesamowicie i ci, którzy dawali im schronienie. Wezwano mnie i męża do przytułku, aby coś postanowić dla bezpieczeństwa. Strach jednak trwał jeszcze pół roku.
Przyszli Rosjanie, a wraz z nimi pojawili się Żydzi. W Końskich zjawił się pierwszy fabrykant Minc. Temu dało się znać o dziecku i Broncię zabrano z przytułku i wywieziono do żydowskiego domu dziecka w Chorzowie i tam przebywa do dziś dnia. Opisałam wszystkie fakty po kolei, na które parzyłam i sytuacje w których sama brałam udział… 
[w: Helena Podrzycka, Relacje ocalałych Żydów, Archiwum ŻIH, sygnatura 301/4824. Maszynopis w języku polskim, 7 stron, spisany – brak daty]

Z całej rodziny oprócz jej nie przetrwał nikt.

Helena i Stanisław Podrzyccy sami borykając się z trudnościami i ciężkimi warunkami okupacji hitlerowskiej – pomagali ludziom, byli szlachetnymi ludźmi, uczynnymi i wrażliwymi na krzywdę ludzką. Nikt nie odszedł od nich bez wsparcia, pociechy i pomocy. Mając kontakty z polskimi Żydami w Końskich okazywali im wiele serca i poświęcenia narażając życie swoje i rodziny. Chcieli uchronić Żydów od najgorszego losu i zagłady.

…Dla wszystkich aryjczyków wstęp do żydowskiej dzielnicy jest – z mocą natychmiastową wzbroniony… Starostwo Powiatowe Koneckie… 16 grudnia 1941.
Plakat w zbiorach Archiwum Państwowego w Kielcach jedn. akt. 21/808/0/-/168.

Pragnę podkreślić dramat tej sytuacji, gdy Helena Podrzycka wyprowadzała Bronię Kapilman z Getta w dzień jego likwidacji:

…I nie wiem, dokąd bym była tak szła, chyba na zatracenie, aż oto Broncię przed sobą zauważyłam. Wtedy sobie uświadomiłam; uciekać, uciekać. Jakieś siły błogosławione wstąpiły we mnie. Nie oglądając się więcej na dziecko, szłam bardzo szybko, aż tu naraz żandarmi:


– Halt! Wo waren sie?
 Słyszę głos Bronci koło siebie:

– Proszę pani, Broncia się boi. 
Ja nie śmiałam spojrzeć w jej stronę – rysy ma wybitnie semickie. Broncia pcha się na mnie. Otoczyli nas. Ale im bardziej patrzyli na mnie jak wilcy, tym większy spokój spływał mi do serca. Po prostu słowa:


– Wo waren sie – ocuciły mnie.
 Miałam jakąś świadomość rzeczy godnej, wielkiej. Zatem spokój i pewność zastąpiły trwogę. pomału, dobitnie i po polsku odpowiedziałam skandując niemal:


– Po… zapałki… byłam… dziecko…mam… chore…
Badają mnie, ale Bronci żaden o nic nie pyta. Broncia jest na tyle sprytna, że chowa twarz za moje pośladki. W pewnym momencie drzwi żandarmerii otworzyły się i wyszedł tłumacz, którego nie znałam osobiście – ludzie opisywali go jako polakożercę. Powiedział do żandarmów:


– Tak, ja ta panią znam. Po zapałki była, dziecko ma chore.
 Oczy mi się szeroko otworzyły. Czułam, że cud się spełnił. Radość ogromna zalała mi serce. Niemcy mnie puścili. Leciałam do domu jak na skrzydłach. Broncia za mną. Wpadamy do domu uradowane, a tu Żydów w stołowym pokoju jedenaście osób…

[Helena Podrzycka, maszynopis w języku polskim, 7 stron, spisany – brak daty, w: Relacje ocalałych Żydów, Archiwum ŻIH, sygnatura 301/4824]

Jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, 
jak gdyby uratował cały świat Talmud Babiloński
Sanhedryn, 37a

W poniedziałek 29 sierpnia 2016 roku w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi, ambasador Izraela Anna Azari wręczyła medale Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, rodzinom bohaterów z okresu II wojny światowej. Jeden z nich otrzymali pośmiertnie Helena i Stanisława Podrzyccy.

Z opowieści mojej babci wynikało, że pradziadkowie, których niestety nie znałam osobiście, byli to ludzie bardzo skromni, nikomu się nie chwalili, nie opowiadali tej historii osobom spoza rodziny. To historia, o której rozmawialiśmy tylko między członkami naszej rodziny. Myślę, że to jest bardzo ważne żeby opowiadać o osobach, które swoją dobrocią, empatią zmieniały i zmieniają świat na lepsze.

Z relacji rodzinnych wynika, że Podrzyccy ukrywali Żydów przez kilka tygodni, aż do wydania przez Niemców rozporządzenia, w którym zachęcali Żydów do wyjścia z ukrycia. Ze zmęczenia i strachu Żydzi postanowili opuścić schronienie, mimo przekonywań Pani Heleny. Dalsze losy tych ludzi, niestety, nie są znane, najprawdopodobniej zostali zamordowani.

Slobodanka Zemko

I inni…
W wiecznej pamięci leży tajemnica odkupienia

Dr Czesław Lutyński

W nadesłanym biogramie opartym na rodzinnych przekazach występuje nazwisko Litryński. Domniemam – graniczy to z pewnością, że był to dr Czesław Lutyński. Wg Rocznika lekarskiego Rzeczypospolitej Polskiej z 1938 był on lekarzem w Końskich. Ur. W 1889 r., uprawnienia uzyskał w 1914 r., ginekolog chirurg.

…Do Auschwitz trafił w sierpniu 1943 r. za działalność polityczną… Piękną kartę w obozowym rewirze zapisał dr Czesław Lutyński, absolwent wydziałów lekarskich w Charkowie i w Poznaniu. Do Auschwitz trafił w dniu 8 sierpnia 1943 r. za działalność polityczną. Po kwarantannie przeszedł do baraku trzydziestego jako sanitariusz. Współpracował z innymi polskimi lekarzami Alfredem Federkiewiczem, Janem Malinowskim, Witoldem Kuleszą, Stanisławem Kapuścińskim. Wielu świadków podkreśla jego odwagę, nawet bohaterstwo w ukrywaniu zagrożonych więźniów. Na przykład przez rok ukrywał na swym bloku na wpół oślepłego mjr. Bronisława Mroza-Długoszewskiego, późniejszego autora opowiadań obozowych Niepotrzebna łyżka. [W: Zdzisław Jan Ryn, Lekarze-więźniowie w Auschwitz-Birkenau].

Siostry Pasjonistki z Końskich


…Broncia Kapilman tułała się aż do powstania warszawskiego. Brat jej, jak wielu innych poszedł na śmierć. Broncia sama oddała się na RGO (Rada Główna Opiekuńcza) jako dziecko bezdomne po powstańcach. RGO oddało ją do przytułku dla dzieci w Końskich. Była chora na zapalenie płuc. Tam w gorączce powiedziała siostrom, kto ją uratował i że jest Żydówką. Wobec takiego corpus delicti w przytułku gwałt powstał. Siostry przeraziły się, że Niemcy przytułek likwidują i do Oświęcimia wszystkich wywiozą. Przez całą okupację Żydzi byli tępieni niesamowicie i ci, którzy dawali im schronienie. Wezwano mnie i męża do przytułku [Helenę Podrzycka i jej męża], aby coś postanowić dla bezpieczeństwa. Strach jednak trwał jeszcze pół roku…

I inni…

Przed laty przyjechał do Końskich stary człowiek „na spotkanie z czasem, który uleciał bezpowrotnie”. W rozmowie z mieszkańcami miasta wspominał swoje ocalenie z niemieckiego pogromu 12.09.1939 r. Wskazał mieszkańców Końskich, którzy pomogli mu w ucieczce i ocaleniu. Między innymi wspominał moją ciocię (siostrę babci) – Janinę Gruszczyńską z d. Suskiewicz, prowadzącą wówczas (i wiele lat po wojnie) jadłodajnię, przez pomieszczenia której prowadziła droga jego ucieczki z pogromu…

Krzysztof Woźniak