Ta przydomowa kapliczka powstała niedawno, prawdopodobnie spontanicznie wraz z eksodusem lokatorów, którzy „pomieszkiwali” tu od połowy lat 50. Mieszkańcy odchodzili z różnych przyczyn. A to do nowego, ich zdaniem lepszego lokalu, część niespiesznie zamieniała spacery parkowe na „łąki niebiańskie”…
Czy kapliczka powstała z potrzeby serca? Tak, jestem o tym przekonany. Świadczy o tym trud z jakim zmierzył się pomysłodawca, trud upiększenia jej.
Nie lubię określenia: urokliwy (uroczy) zakątek. Staram się nie używać tego typu określeń. Niestety, to miejsce, a w zasadzie i kapliczka zauroczyła mnie. Z dużym trudem ją zauważyłem, tak wspaniale wtopiła się w zgrzebną przestrzeń.
Spacerowałem sobie ci ja peryferiami zespołu pałacowego, aż tu nagle oniemiałem. Na ścianie niskiego budynku pałacowego przemyślnie „urządzona” kapliczka, a w niej dwie Matki Boskie – sztuczne kwiaty, kolorowe wiatraczki, wszystko oplecione srebrnymi koralikami. Wcale nie żartuję: ta kapliczka mnie się podoba…
Opiszę zatem to miejsce i jego najbliższe otoczenie.
Budynek parterowy (mieszkalny)
Nie był dotychczas opisany, a wart jest tego. Powstał zapewne przed 1800 rokiem, spełniał [wg mnie] rolę czworaków, stanowił pomieszczenie służby gdy istniał jeszcze modrzewiowy dwór. Zakładam, że miał być rozebrany po budowie całości kompleksu pałacowego. Ostał się w przeciwieństwie do modrzewiowego dworu. Ciekawy jestem, czy wiecie Państwo do kiedy ten dwór istniał? Tu opowiem anegdotkę:
Jeszcze kilka lat temu spacerowałem z mamą w okolicach zespołu pałacowego. Napotkaliśmy wycieczkę, jak się później okazało z Warszawy. Przewodnik w czerwonym polarze (a jakże grupa posiadała profesjonalnego przewodnika), który fachowo określał mijane zabytki – padały konkretne daty, nazwiska, wydarzenia… Przechodząc obok barierek nieistniejącego mostku i cieku Nil, przewodnik podkreślił podniesionym głosem:
– Proszę państwa! W tych rejonach jeszcze w latach 40. tuż po II wojnie istniał pierwszy, modrzewiowy dwór Małachowskich, ale zniszczyli go komuniści…
Dochodzę do wniosku, że zawsze można się dowiedzieć ciekawych rzeczy; dodam od zawodowców.
Wrócę do budynku. Nadal spełnia dzisiaj rolę mieszkalną, a i zawiera kilku podręcznych, tymczasowych magazynków. Czeka na remont.
Dodam kilka rzeczy ważnych:
Jeszcze nie tak dawno mieszkał tu „Dewajtis” – Stanisław Janiszewski (zm. 31 mar 2017).
Budynek posiada sklepione piwnice, o których zapomniano. Wejście do nich znajdowało się od strony południowej, było usytuowane mniej więcej w połowie budynku – schodziło się po stromych schodkach.
Budynek z wysokim dachem był z pewnością kryty gontem.
Budynek stajni i budynek bramny
Jest przez współczesnych nazywany budynkiem stolarni z racji wykorzystywania tego pomieszczenia przez grupę remontową – w tym stolarzy. Został wybudowany zapewne z budynkiem bramnym i niejako „doklejony” do parterowego budynku mieszkalnego. Był budynkiem przeznaczonym na stajnię koni wierzchowych [informację tą uzyskałem od p. Marcina Brzezińskiego] – konie pociągowe do powozów znajdowały swe miejsce w kolistym pawilonie od strony wschodniej.
Przejezdna brama była wybrukowana kostką drewnianą dla stłumienia odgłosu kopyt.
Wielokrotnie widziałem tu młodzież z rozstawionymi sztalugami pracowicie szkicujących detale architektoniczne.
Garaże i szopki
Ciekawa jest ścianka garażowiska przyległego do koszmarnych komórek, zbudowana z „pustaków”. Od razu zwróciła moją uwagę, a podobne odciski muszlowe odnalazłem w blokach piaskowca kamiennych słupów bramy parkowej usytuowanej od strony ul. Mieszka I. Ciekawe czy Państwo odnajdą te ślady.
Krzysztof Woźniak