Końskie, widok na ulicę Pocztową i na Kopce – tak się jeszcze mówiło na ul. Hubala. Niby „łatwa” pocztówka, a jednak z jej zdobyciem było trochę problemów. [Pocztówka fotograficzna, fot. J. Korpal, z końca lat sześćdziesiątych]. Wiąże się z okresem moich lat szczenięcych. Prawie cała rodzina od strony dziadków Janiszewskich mieszkała w tym narożnym budynku: Suskiewiczowie, Janiszewscy, Szczepanikowie, Gruszczyńscy i Kuletowie – wszystkie okna pierwszego piętra, była jeszcze rodzina Kosmulskich i Kowalskich. Kamienica przed wojną (tą pierwszą) należała ponoć do rodziny Hemplów – odeszli wraz z urzędnikami carskimi i ich rodzinami. Pod samą kamienicą są pięknie sklepione piwnice – czekają na swoje powtórne odkrycie. Pamiętam pierwsze wędrówki po dachach: wychodziło się włazem obok gołębnika wujka Wacława Szczepanika, myszkowanie na strychach, poszukiwanie skarbów w wypalonym budynku mieszkalnym w podwórzu; znajdowaliśmy między innymi żydowskie książki. Przy rozbiórce tego budynku robotnicy znaleźli w przewodzie kominowym garczek żeliwny, a w nim naboje karabinowe. W niskim budynku po lewej stronie fotografii był magiel, z maszyną maglowniczą na korbę, a dalej garaże PZGS. Podjeżdżały tam „staruteńkie” radzieckie ciężarówki, z drewnianymi kabinami. Pamiętam też kierowcę, który bardzo pieczołowicie dbał o swój pojazd, czyszczeniu i pucowaniu nie było końca – był obiektem wielu kpin innych kierowców. Na rogu kamienicy po przeciwnej stronie od zawsze był zawieszony duży termometr. Znajomość czasu (wieża kościelna) i temperatury (termometr) była wiedzą bardzo przydatną w szczenięcych umysłach…