Wędrując z Piasku w stronę Koziej Woli spotkać można kapliczkę. Usytuowana jest na początku wsi przy drodze od strony wschodniej. W pobliżu jakieś stare, umierające zabudowania. Zaciekawiła mnie niewielka, oryginalna tabliczka ceramiczna przyczepiona gwoździem do drewnianego krzyża.
— Dzień dobry — ukłoniłem się przechodzącej kobiecie. Rozmówczyni, starsza pani
(jak się później dowiedziałem prawie osiemdziesięcioletnia) odpowiedziała
i zaczęła się rozmowa. — A na jaką intencję
jest ta kapliczka?
— To wie pan co. Tu było chałup wpierwu
dużo no i postawili se krzyż, dziewuchy śpiewowały u krzyża jak to dawniej śpiewowały
na majówce, ale nie ma kto śpiewać bo ludzi nie ma i chałup i nie ma.
— A Matka Boska skąd się wzięła?
— To wie pan co. A tu tutaj była chałupa.
Łuni obaleli, no i sąsiadka widziała i przybieła.
To leżało tam. Łuna tam patrzy, no i leży taka
Matka Boska, no i wzięła i przybieła.
Później rozmowa zeszła na opis kapliczki na górce – tej ładnej, na czasy, które odeszły, na rodzinę, która rozjechała się po świecie, na temat ręki, która się popsuła i kręcić korbą by nabrać wody nijak nie można. Kapliczka, ta na górce rzeczywiście jest przepiękna i wymaga odrębnego opisania. Wracając zaś do krzyża zrobiłem parę fotografii. Może trzeba było zrobić je o innej porze, wczesnym rankiem z mgiełkami snującymi się po polach, z pierwszymi promieniami słonecznymi goniącymi tęczowe krople rosy…