
Katalog zabytków sztuki w Polsce sucho i wielce naukowo podaje: późnoklasycystyczny 2. ćw. w. XIX; elewacja jedenastoosiowa, ogzymsowana, z płytkim ryzalitem na osi, nad którym wystawka drugiego pietra, zwieńczona trójkątnym szczytem; przyziemie rozczłonkowane arkadowymi płycinami. Tyle katalog zabytków. Czy wiele z tego zapamiętamy?
Na starej mapie z około 1830 roku budynek już jest widoczny. Powstał zapewne pod koniec XVIII lub na początku XIX wieku. Pierwsze wpisy w księdze hipotecznej pojawiają się w 1822 roku. Właścicielami aż do lat dwudziestych XX wieku była rodzina Kronenblumów (pierwszy wymieniony właściciel – Jankiel Kronenblum). Wysokie i obszerne piwnice świadczyły o tym, że właściciel przeznaczył je niewątpliwie na dostępne magazyny (zapiski w księdze hipotecznej z 1843 roku mówią o składzie materiałów tabacznych), a dogodne usytuowanie przy ważnej ulicy i trakcie pocztowym Warszawa-Kraków przynosiło dobrobyt jego właścicielowi, który z rodziną zajmował dwie kolejne kondygnacje. Inne informacje z tego okresu mówią o trzech sklepach od frontu. Brama przejazdowa zabudowana w osi budynku pozwalała na przejazd pojazdów konnych na obszerny, wybrukowany dziedziniec otoczony niskimi zabudowaniami.

Budynek pełnił i inne ważne funkcje. Doktor Ryszard Orliński w 1954 roku wspomina: Pamiętasz mój Drogi straszne lata pierwszej wojny światowej? Pamiętasz szpital 27 Witebskiego Pułku Piechoty, który mieścił się w dzisiejszym budynku przy ulicy Warszawskiej 4. To był chyba rok 1913… Ilu ludzi a zwłaszcza dzieci umierało wtedy na czerwonkę, szkarlatynę i tyfus. Każda jesień i każda wiosna jakież inne były od dzisiejszych. Istnieją przekazy, że w czasie epidemii tyfusu zmarłych układano pokotem na dziedzińcu za budynkiem. Pełnił on funkcję lazaretu zapewne do końca działań wojennych I wojny światowej.

Do końca dwudziestolecia międzywojennego i kilka lat okupacji budynek był własnością spadkobierców Dwojry Kronenblum (zmarła w 1918 roku) i zamieszkany był w całości przez Żydów. W czasie okupacji niemieckiej znajdował się w północnej części getta utworzonego z ulic: Warszawskiej, Bóźnicznej, pomiędzy ulicami Kilińskiego i Jatkowej, Nowy Świat i północnej części ulicy 3 Maja. Tam też trafił w marcu 1941 roku wysiedlony z ulicy Kilińskiego (dzisiejsza ulica Łazienna) radny miasta Końskie Hipolit Daniel Kon z rodziną. Halina Zawadzka autorka książki Ucieczka z getta, córka Hipolita tak po latach opisuje swój pobyt w getcie: Ten zakątek wraz z jego mieszkańcami był moim jedynym miejscem na ziemi. W tym skupisku ludzi systematycznie niszczonym przez Niemców, żyła moja rodzina, przyjaciele, koleżanki i koledzy… Z naszego podwórza prowadził kilkusetmetrowy podziemny korytarz, przez który dorosły człowiek mógł przeczołgać się i wyjść na pola otaczające getto…
Halina Zawadzka opisuje również: W wielu domach mieszkańcy urządzili specjalne schowki, w których najbardziej zagrożeni ludzie mogliby ukryć się w czasie akcji. Był to zazwyczaj zamurowany pokój, zamaskowana komórka, odgrodzone pomieszczenie w piwnicy lub część pokoju zastawiona ciężkim meblem. W naszym domu na strychu została wybudowana ściana, za którą powstał niewidoczny z zewnątrz pokój, z wentylacją na dach. Mały otwór, stanowiący wejście, miał być zamurowany od środka przez ukryte tam osoby…

Historia dopisała dalszy, tragiczny ciąg tej informacji. Pragnący zachować anonimowość starszy mężczyzna przekazał informację: tuż po likwidacji getta [3-7 listopada 1942 roku około 9 tysięcy Żydów wywieziono z Końskich do obozu zagłady w Treblince, a około 600 rozstrzelano na miejscu] szabrownicy, a może szmalcownicy odnaleźli w tym budynku ukrywających się Żydów. Podobno zachowywali się głośno, nierozważnie. Dziesięciu mężczyzn niemieccy żandarmi obdarli z wierzchniego odzienia i zaprowadzili na teren cmentarza żydowskiego. Dziesięć ciał spoczęło na ziemi zbielałej od “ptasiego”, pierwszego padającego tej jesieni śniegu…
Paradoksem historii jest fakt, że w parterowych pomieszczeniach budynku mieścił się w trakcie istnienia getta posterunek policji żydowskiej, a po likwidacji getta posterunek policji granatowej (piwnice przeznaczone zostały na schron), po oswobodzeniu Końskich w styczniu 1945 roku pomieszczenia na kilka lat przejęli “ludowi milicjanci”.
I jeszcze dość egzotyczny fragment historii. Wrzesień 1939 roku zaskoczył przebywający w Końskich Cyrk Staniewskiego. Kilka wozów mieszkalnych i technicznych pozostało w bliskiej okolicy podwórza budynku. Mieszkańcy Końskich wspominali, że głodne, dzikie zwierzęta wyły przez długie miesiące… Co się z nimi stało – nie wiadomo. Same wozy cyrkowe służyły długo jako zastępcze pomieszczenia mieszkalne (pozostały jeszcze kilka lat po 1945 roku).



W sobotę wieczorem 19 czerwca 2010 pożar strawił drewniane stropy i dach budynku. Do chwili obecnej nie podjęto widocznych prac remontowych. Prasa lokalna donosi o planach odbudowy budynku z płaskim dachem – bez wystawki drugiego piętra i bez trójkątnego szczytu. Za to w równie starej kamienicy w rynku będzie na dachu trójkątny szczyt, choć nigdy go tam nie było (patrz fotografie z początku XX wieku). Był za to piękny czterospadowy polski dach łamany. Jak mówi poeta bilans musi wyjść na zero. Czy na tym ma polegać rewitalizacja domów w rynku?
Bibliografia:
– Praca zbiorowa pod redakcją Jerzego Z. Łozińskiego i Barbary Wolf Katalog zabytków sztuki w Polsce, tom III, województwo kieleckie, zeszyt 5, powiat konecki
– Halina Zawadzka Ucieczka z getta, Ośrodek KARTA, Warszawa 2001
– Ryszard Orliński Do mojego przyjaciela w Końskich, Słowo Ludu, 8.03.1954
– Relacje zebrane i udostępnione przez Mariana Chochowskiego