
W końcu ulicy Zamkowej stoi stara kamienica jednopiętrowa, pamiętająca chyba czasy Małachowskich, a za moich dziecinnych lat należała do Dąbrowskich, a później Sikorskich. Kim był Dąbrowski – nie wiem, bo pamiętam tylko panią Dąbrowską, która prowadziła tam wypożyczalnię książek. Czasami moi rodzice posyłali mnie do tej prywatnej biblioteki, aby oddać pożyczone książki, lub przynieść inne: „coś z Sienkiewicza”, albo według uznania pani Dąbrowskiej – koniecznie jakąś powieść historyczną.
Biblioteka pani Dąbrowskiej mieściła się na pierwszym piętrze w dużym pokoju, gdzie przy ścianach stały szafy i regały pełne książek. Przy wejściu była bariera, gdzie się stało i czekało na załatwienie; to jest na dokonanie wyboru, czy odnalezienie żądanej książki, bo nie można była przebierać w książkach.

Pani Dąbrowska budziła pewne zainteresowanie swoim strojem, bo zamiast palta czy płaszcza ubierała się w pasiastą, bardzo kolorową zapaskę łowicką [opoczyńską?]; tylko w zimie chodziła w futrze.
Siostra pani Dąbrowskiej wyszła za mąż za lekarza Kazimierza Stróżeckiego, mieszkającego w Warszawie. Wspomniany lekarz był bratem Jana Stróżeckiego, działacza socjalistycznego i kolegi Stefana Żeromskiego.
Dopiero w czasie okupacji poznałem doktora Stróżeckiego, który przeniósł się w 1940 roku do Końskich. Był on odmiennych przekonań; nie wierzył w socjalizm, interesował się polską historią i pracował nad genealogią Piastów. Twierdził, że profesor Baker [? nazwisko nieczytelne] dał podwaliny tej dziedzinie, ale wiedza o rodowodzie Piastów jest jeszcze niepełna. Jaki ostatecznie był wynik tych badań; nie wiem, bo po tej wojnie wrócił do Warszawy.

W czasie okupacji, gdy z rodziną w 1941 roku przeniosłem się z Radomia do Końskich – często mnie odwiedzał w Urzędzie Hipotecznym, gdyż był to chyba jedyny „urząd”, w którym się faktycznie nic nie działo, nie było żadnych transakcji ani wpisów do ksiąg wieczystych, nie było interesantów, a tylko czasami zjawiał się jakiś osobnik poszukujący dawnej metryki z duplikatów ksiąg stanu cywilnego, ale tą metrykę sporządzał i wydawał p. Zygmunt Dzwonnik, sekretarz i jedyny pracownik tego „urzędu”.
W tym spokojnym urzędzie, w moim gabinecie, za pomocą grzałki elektrycznej gotowaliśmy wodę i zaparzaliśmy herbatę, lub namiastkę herbaty z jakich tam ziół. I przy takiej lichej odwiedzało mnie wielu znajomych, a między innymi właśnie doktor Stróżecki. Nawet na pamiątkę naszych spotkań i pogwarek historycznych ofiarował mi jedną ze swoich książek p.t. Łaźnie w dawnej Polsce (Warszawa, skład główny u autora, 1933) z następującą dedykacją: Szanownemu Panu Sędziemu Hipotecznemu na pamiątkę pobytu w Końskich, ofiaruje autor dr. med. Kazimierz Stróżecki. Końskie d. 3.09.1941 r.




