Tereska od Hubala

Oddział majora Hubala z Tereską. W podpisie wymieniona miejscowość Anielin. Fot. w zbiorach rodzinnych KW. Historia odnalezienia tej fotografii opisana jest w artykule: Wąsosz k. Końskich. Leśniczówka Kamienny Krzyż.
Oddział majora Hubala z Tereską. W podpisie wymieniona miejscowość Anielin. 
Fot. w zbiorach rodzinnych KW.
Historia odnalezienia tej fotografii opisana jest w artykule: 

W roku 2012 mija 70 lat od ostatniego potwierdzonego kontaktu z Marianną Cel pseudonim „Tereska”, żołnierką Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego, pod dowództwem majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”

Osoba Marianny Cel jest pod wieloma względami interesująca i tajemnicza. Urodziła się w rodzinnym domu w Cisach 18.01.1918 r. (dzisiaj część wioski Budy). Miała jeszcze troje rodzeństwa, dwie siostry i brata. Bardzo wcześnie bo w wieku 3 lat straciła ojca, a 3 lata później matkę. Wraz z rodzeństwem przeszła pod opiekę ciotki, również Marianny Cel i zamieszkała w wiosce Budy. Uczęszczała do Szkoły Podstawowej w Lipie i po ukończeniu 7 klas wyjechała do Łodzi za pracą. Jest rok 1934. Marianna znalazła zajęcie jako służąca w domach bogatych przedsiębiorców, związanych z branżą włókniarską. Po pewnym czasie trafiła do kancelarii prawniczej. Ciekawostką z tego okresu jest to, że ukończyła kurs spadochronowy, co nawet dziś nieczęsto zdarza się wśród kobiet.

Oprócz tych skąpych informacji, jeśli chodzi o pobyt w Łodzi wiemy niewiele. Przed wybuchem wojny wróciła do rodzinnych już teraz Bud. Wróciła inna Marysia. Ze wspomnień rodziny i mieszkańców wsi Budy można wnioskować, że dziewczyna zmieniła się. Stała się pewną siebie, wysportowaną, zachowywała się zupełnie inaczej niż rówieśniczki ze wsi. W jednej z relacji mieszkanki wsi Budy pojawia się opis pewnego zdarzenia:

Na skraju wsi, pod lasem kilku chłopców pasło krowy. Na pastwisku rosły dwie wierzby. Do jednej z nich chłopcy rzucali znalezionym w lesie bagnetem austriackim. Po kilkunastu nieudanych rzutach gdzie ostrze odbijało się od drzewa, chcieli zakończyć zabawę. Wszystkiemu przypatrywała się Marianna. Podeszła do chłopców, wzięła bagnet, poważyła w dłoni, spojrzała na drzewo i rzuciła. Ostrze idealnie wbiło się w środek wierzby, a chłopcy aż jęknęli z zachwytu. Później tłumaczyła chłopcom fachowo obliczenia i technikę rzutu, ale czy coś z tego pojęli ? W każdym razie rzucała jeszcze kilkakrotnie bagnetem i za każdym razem ostrze wbijało się w drzewo.

Oprócz tego zdarzenia ludzie zapamiętali że Marianna dość biegle posługiwała się językiem niemieckim w mowie i piśmie, a także dobrze radziła sobie z językiem rosyjskim.Tłumaczyła i pisała kilka listów do Rzeszy w sprawie pracy dla mieszkańców okolicznych wsi.

Tak zastał Mariannę wybuch II Wojny Światowej. Już na samym początku września pokazała się jako rasowy zwiadowca, który posiadał ponad przeciętną wiedzę na temat topografii terenu i terenoznawstwa. Przeprowadzała rozbite grupy żołnierzy polskich przez lasy, brody i bagna nie narażając ich na spotkanie z wrogiem. Bezpośrednio po wkroczeniu Niemców na te tereny, kilkakrotnie dokonała aktów sabotażu, przecinając linie telefoniczne.

Około 10.10.1939 r przejeżdżał w pobliżu spory patrol „Hubalczyków”. Dziewczyna od razu nawiązała kontakt z żołnierzami przekazując im ważne informacje wywiadowcze na temat rozlokowania posterunków niemieckich. Swoimi sposobami odnalazła miejsce postoju całego oddziału w gajówce Jana Barana w Zychach. W tym samym czasie do gajówki ściągali ochotnicy chcący wstąpić do oddziału. Major rozmawiał z każdym przybyłym, ale nie każdego do wojska przyjmował. Nie było broni ani mundurów, a większość przybyłych była nie przeszkolona wojskowo. Marysia jednak w jakiś sposób przekonała Hubala o swoich umiejętnościach i zaletach przydatnych dla oddziału. Została przyjęta jako łączniczka – sanitariuszka i przyjęła pseudonim „Tereska”.

Jej pierwsze zadanie to dostarczenie listu majora do matki mieszkającej w Krakowie. Po powrocie z misji zastaje oddział w Cisowniku. Jest 28.10.1939 r, oddział został zaskoczony przez jednostki policji i żandarmerii niemieckiej. Szczęściem dla naszych, niemiecki dowódca zlekceważył doniesienia o wielkości oddziału i uderzył frontalnie na zabudowania Cisownika. Polacy w czasie odwrotu do lasu utracili tabory z żywnością, amunicją i zapasową bronią. Szczególnie żal było kilku erkaemów typu WZ 28. Ponadto utracono większość koni, tylko Alicki zajmujący kwaterę przy samym lesie zdołał wyprowadzić kilka koni ze stodoły, które stanowiły teraz główny transport oddziału. W całym pośpiechu podczas ewakuacji major zostawił swoje rzeczy, mapnik i torbę z dokumentami. Przytomna „Tereska” natychmiast ukryła wszystkie te rzeczy w śmieciach, prawie na oczach żandarmów. Niemcy zagonili wszystkich mieszkańców na kraniec wioski i ustawili karabiny maszynowe. Ludzie myśleli że to koniec. „Tereska”, władająca niemieckim, wraz z sołtysem zaczęli tłumaczyć że zostali zmuszeni siłą do przyjęcia oddziału na kwatery. Narzekali przy tym na żołnierzy, którzy niby to kradli wszystko i „zepsuli” kilka dziewcząt. Oficer nakazał zwinąć karabiny, zabrać wozy i konie Hubalczyków, na odchodnym nakazali powiadamiać policję o każdym polskim bandycie z bronią. „Tereska” dotarła do oddziału dopiero w wigilię Bożego Narodzenia w Bielawach. Major wyraźnie się ucieszył powrotem ułana „Tereski”, tym bardziej że dziewczyna przywiozła ze sobą uratowane dokumenty i rzeczy osobiste Dobrzańskiego. Oddział przeniósł się do Gałek w okolice Gielniowa. Tam oddział rozrósł się do około 360 żołnierzy. Kadra ćwiczyła świeżo przybyłych. Miała w tym swój udział również „Tereska „. Ćwiczyła młodych rekrutów w posługiwaniu się pistoletem, karabinem i granatem. Z tego okresu pochodzi relacja od żołnierzy. Podobno „Tereska” zaczepiana była często przez żołnierzy i podoficerów młodszych. Były to zaloty na które nie zwracała uwagi. Jednak kilkakrotnie zdarzyło się że ten czy ów śmielej przystępował do amorów kładąc rękę tam gdzie nie trzeba. Reakcja dziewczyny była natychmiastowa, delikwent lądował na podłodze lub na śniegu. Wyczyny te wskazywały na nabyte umiejętności walki wręcz.

Po wizycie Okulickiego w Gałkach 13.III.1940 r, i częściowej demobilizacji oddziału, została z majorem i brała udział we wszystkich późniejszych potyczkach. Na własną prośbę udała się na akcję do Chlewisk, przeciw nadgorliwemu komendantowi policji granatowej. Wprawdzie pilnowała tylko koni podczas akcji, ale miejsce koncentracji sił policji było naprawdę niebezpieczne. Z akcji przywieziono kilka sztuk pistoletów i zamki do karabinów, zabrane policjantom w szkole w Chlewiskach.

30.III.1940 r doszło do bitwy oddziału z przeważającymi siłami pościgowymi. Polacy byli praktycznie otoczeni; jedynie z kierunku szosy Końskie – Przysucha nadeszły meldunki o wolnym jeszcze przejściu. Hubal zarządził pełne pogotowie bojowe i rozesłał we wszystkich kierunkach silne patrole wzmocnione erkaemami. Obsadzone zostały newralgiczne punkty obrony. Niemcy ruszyli do frontalnego ataku. Słychać było z każdej strony odgłosy walki. To patrole natknęły się na oskrzydlające siły niemieckie. Nasze prawe skrzydło obrony zaczęło się załamywać. Major rzucił na pomoc 10 żołnierzy wsparcia. Uprzedzając manewr taktyczny wroga wysłał na północny-wschód silny patrol z bronią maszynową, który ostrzeliwał z bezpośredniej odległości prawe skrzydło tyraliery niemieckiej. Spowodowało to załamanie natarcia Niemców w tym rejonie, a tym samym chwilę oddechu dla naszych obrońców. W tym czasie wrócił patrol z okolic drogi na Skłoby – Hucisko, przywożąc bardzo ważną informację. Otóż, oprócz kilkunastu samochodów i około 30 żandarmów, teren był wolny od wroga i nie zabezpieczony gniazdami karabinów maszynowych. Hubal wydał natychmiast rozkaz zaatakowania wszystkimi dostępnymi siłami kolumny transportowej. Do walki przystąpiło ze strony polskiej zaledwie 14 żołnierzy. W tym samym czasie pod gradem kul „Tereska” przeniosła meldunek do Bilskiego i Kisielewskiego o przejściu do kontrataku po usłyszeniu odgłosów walki z rejonu szosy. Poleciały granaty i długie serie z erkaemów. Na stłoczonych Niemców przy autach spadł deszcz odłamków. Panika! Po chwili panika zaczęła ustępować systematycznemu wycofywaniu się do rowu za samochodami. Widać było że Niemcy są zaprawieni w boju. Ułani nie bacząc na broniących się żandarmów, systematycznie wybijali punktu oporu i palili pojazdy. W tym samym czasie na prawym skrzydle Polacy przeszli do kontrataku. Niemcy jakby na moment stanęli słysząc odgłosy palby za swoimi plecami. Hubalczycy ruszyli na bagnety. Tutaj Tereska odegrała rolę oficera, który zagrzewa żołnierzy do boju raz po raz podrywając wojsko do ataku. Bitwa trwała około 2 godzin. Niemcy stracili około 100 zabitych i rannych, 6 samochodów zniszczonych i wiele innych uszkodzonych. Nie obyło się jednak bez strat, zginęło 11 Polaków, 10 zostało rannych, 2 zaginionych i 1 dezerter.

Po zwycięskiej potyczce major zrozumiał że Niemcy ściągają większe siły aby położyć kres działalności oddziału, który przenosi się w okolice wsi Szałas Stary. To tylko 25 kilometrów od miejsca walki. Agenci wroga szybko doniosła o miejscu postoju Dobrzańskiego i rankiem 1.IV.1940 r Niemcy otoczyli okolice Szałasów. Patrole Polskie nawiązały kontakt ogniowy z każdej strony. Pozostało przebić się przez pierścień okrążenia. Piechota pod dowództwem ppor. „Sępa” Marka Szymańskiego, miała za zadanie powstrzymać ewentualny pościg. Oddział musi się rozdzielić. Ustalono miejsce spotkania i przystąpiono do realizacji planu. Gwałtowne uderzenie Polskiej kawalerii w miejscu najmniej spodziewanym do przebicia się, spowodowało zamieszanie w szeregach niemieckich. Zdążyli oddać tylko kilka strzałów w stronę naszej jazdy, myśląc że to większy zwiad rozpoznaje teren przedarcia przez okrążenie. Nie ruszyli w pogoń za oddziałem, tym bardziej że słychać było zwijające się skrzydło okrążenia, dając w ten sposób czas na oddalenie się głównego oddziału.

Nie mamy informacji co w czasie tej potyczki robiła „Tereska”. Kawaleria wyszła z okrążenia przecinając szosę Samsonów – Odrowąż. Oddział zapada na odpoczynek we wsi Węgrzyn, a major wysłał dziewczynę na poszukiwanie piechoty. Ta, nie nawiązała jednak kontaktu z piechotą i próbowała wrócić do oddziału. Nie zastała jednak nikogo z naszych w Węgrzynie, nie miała też żadnej wiadomości, w którą stronę mogli się udać. Dodatkowo przybiły ją wiadomości o pacyfikacjach, rzekomo za pomoc udzieloną oddziałowi. Bała się nawet spytać o naszych żołnierzy. W oczach ludzi, którzy przeżyli gehennę, widziała nienawiść i ból. To Niemiecka propaganda wbiła tym ludziom pogląd o winie Hubalczyków.

Jako pierwsza z oddziału dowiedziała się z gazety niemieckiej o śmierci swojego dowódcy. Ci, którzy zostali z nim do końca, chcieli prowadzić walkę dalej. Poszukiwali kogoś na miejsce majora. „Tereska” złapała kontakt i spotykała się z ocalałymi żołnierzami w gajówce pod Kluczewskiem 25.VI.1940 r. Po nieudanej propozycji współpracy z umówionym oficerem, oddział został rozwiązany. Tak skończyła się piękna karta działalności w oddziale Hubala tej młodej kobiety.

Jakie są dalsze losy Marianny Cel „Tereski”? Po rozwiązaniu oddziału przez pewien czas mieszkała w Rzeczycy, by później przenieść się do podwarszawskich Ząbek do Ludmiły Żero, łączniczki ZSP, ZWZ. Po jakimś czasie przeniosła się do Warszawy na ul. Dziką 28, do siostry Henryka Ossowskiego „Dołęgi”, oficera z OWWP Hubala. Na tym momencie kończą się na 100% potwierdzone informacje na temat losów Celówny. Istnieje jednak wiele nie potwierdzonych hipotez dotyczących jej działalności, życia i śmierci. Oto kilka z nich:

Relacja I
ciotka „Tereski”, również Marianna Cel
Pod koniec czerwca 1940 lub 1941 roku mój mąż wstał nad ranem celem codziennego obrządku. Na skraju lasu zobaczył Marysię machającą do niego białą chustką. Podszedł do niej zdziwiony. Nie chciała za nic wejść do domu, obawiając się iż ten jest pod obserwacją.Porozmawiali chwilę ( nie pamiętam o czym rozmawiali (?) po czym pożegnała się i odeszła w las.

Relacja II
Henryk Ossowski „Dołęga”
Kategorycznie zaprzecza jakoby Tereska należała do ZWZ i pełniła funkcję łączniczki-kurierki. Mieszkała przecież u nas jakiś czas i wiedziała o tym że byliśmy w organizacji, a więc po co miałaby ukrywać swoją działalność w tej samej organizacji ? W Listopadzie 1940 r. oznajmiła że musi nagle wyjechać, ale nie podała przyczyny tej nagłej decyzji ani celu podróży. Przypuszczaliśmy nawet że może dziewczyna spodziewa się dziecka, nie chcąc się z tym zdradzać chciała odbyć poród gdzieś na prowincji. Nie wykluczam jednak możliwości związania się właśnie w tym okresie z jakąś powstającą organizacją podziemia. Mogła zostać wysłana na akcję i zginąć.
Tak wyglądał ostatni kontakt Ossowskich z Tereską.

Relacja III
Stefan Bomba – pracownik kolei w 1942 r w Zagnańsku – relacja dla p. Dereckiego z 1978 roku
Stefan Bomba pracował na kolei w Zagnańsku. Tam właśnie poznał koleżankę swojej dziewczyny, która związana była z konspiracją i nosiła pseudonim „Irka”. Ukrywając się w Zagnańsku starała się mówić jak najmniej o sobie. Chodziły słuchy że jeździ do Lwowa, Wilna jako łączniczka. Posługiwała się 2 kenkartami na nazwiska Irena Sarek i Irena Pasek. W lipcu lub sierpniu 1943 r Irka wybrała się w kolejną podróż do Lwowa. W pociągu jadącym przez Kielce została zadenuncjowana. Miała przy sobie broń. Zginęła podczas strzelaniny do której doszło przy próbie aresztowania. Niemcy wyrzucili jej zwłoki z pociągu pomiędzy Zagnańskiem a Łączną. Kazimiera Mazurówna, dziewczyna Stefana Bomby mówiła później że Irka była kiedyś w oddziale Hubala. Czyżby chodziło tutaj o Tereskę?

Relacja IV
Sylwester Jedynak – lata 70.
Ponad 20 lat temu w Lipie mówiło się wśród znajomych Celówny o domniemanym porodzie. Miała urodzić chłopca którego wychowywała w Łodzi. Kiedyś przeprawiając się z Kraju Warty do GG przez Tomaszów Mazowiecki, miała zginąć zastrzelona na moście granicznym na Pilicy. Powodem zatrzymania w Tomaszowie miała być zdrada i posiadanie przez nią broni.
Otrzymałem informację od pana Witolda Sowińskiego z Radomia że Marianna Cel „Tereska” nazywa się obecnie Maria Szerzputowska lub Sierzputowska. We wrześniu 1982 roku otrzymałem taką informację od Hubalczyka Franciszka Kosowskiego z Radomia. Po rozwiązaniu oddziału pracowała w konspiracji warszawskiej, walczyła w Powstaniu, była więźniem Brzezinki i Buchenwaldu. Po wojnie znalazła się w armii Andersa na terenie Wielkiej Brytanii. Przez pewien czas mieszkała w Londynie. A od kilkunastu lat przebywa w Kanadzie ze swoim mężem rotmistrzem Sierzputowskim.”

Relacja V
Ludmiła Żero oraz siostra Marianny Cel – Janina – R. Poradowski
Jest Wrzesień 1940 roku, Tereska przenosi się do Warszawy gdzie przebywa kilka miesięcy. Prawdopodobnie zostaje wówczas kurierką ZWZ na trasie Warszawa – Lwów. Tak twierdzi Ludmiła Żero. Kilkakrotnie przekracza granicę, przewozi tajne meldunki. „Ludce” donosi w liście z Przemyśla, że ma trudności z przekroczeniem granicy. Do siostry Zofii pisze list w którym między wierszami daje do zrozumienia że nadal działa w konspiracji, że u niej wszystko w porządku.
Po raz ostatni widziałam ją w Boże Narodzenie 1940 roku – mówi Janina Cel. Było to w Warszawie na ul. Dzikiej 28. Przyjechałam do niej prosto z Cisów. Zjadłyśmy śniadanie, opowiedziałyśmy co się ostatnio zdarzyło a w końcu popłakałyśmy się. Mówiła że dłużej w Warszawie nie może przebywać bo Niemcy depczą jej po piętach, że musi przedostać się na Wschód. Prawdopodobnie jeszcze kilka miesięcy pozostała w stolicy. Tak przynajmniej można sądzić po listach jakie przychodziły do rodziny w Cisach-Budach. Ostatni list nadszedł na Wielkanoc 1941 r. Był to dziwny list – wspomina Janina Cel – od niej, ale nie pisany jej ręką. Była to ostatnia wiadomość od niej. Potem jeszcze Ludmiła Żero otrzymała wiadomość, że Tereskę schwytano i osadzono w więzieniu na Brygidkach we Lwowie i tam też rozstrzelano. Sam Rojek ów zdrajca z Cisów, doniósł kiedyś rodzinie, iż Tereska zginęła na moście w Tomaszowie Mazowieckim.

Relacja VI
Sylwester Siemieniec – pracownik Przychodni Rejonowej w Końskich – 1989 r.
Pracując w Przychodni w Końskich przy ul. Zamkowej /Polnej poznałem kobietę, którą mój ówczesny szef lek.stom. Zbigniew Godlewski przedstawił mi jako „Tereskę” z oddziału majora Hubala. W tamtym czasie (1968-1969 ), historia oddziału nie była tak znana i rozpowszechniona jak po emisji filmu w 1973 r. Także nie bardzo wiedziałem o historii oddziału a tym bardziej o kobiecie, która w nim służyła. W czasie rozmowy z tą panią (nazwiska nie pamiętam) wyszło na jaw że wróciła w okolice Radoszyc, zmieniła nazwisko i nie ujawnia się. Utrzymuje kontakt tylko z kilkoma osobami z czasów okupacji. Prosi o dyskrecję. W 1942 roku zerwała wszystkie kontakty z rodziną, znajomymi i organizacją. Obawiając się o własne i rodziny życie, zmieniła nie tylko miejsce zamieszkania ale również tożsamość. Więcej szczegółów z tej rozmowy nie zapamiętałem. Widziałem tą osobę jeszcze raz przy kolejnej wizycie. Po pewnym czasie rejonizacja znowu przydzieliła rejon Radoszyc pod Gminę Radoszyce i tam powstała przychodnia. Jeszcze jedno co bardzo utkwiło mi w pamięci. Otóż opowiadała ona, że przynajmniej 3 razy próbowano zamachu na jej życie, na przestrzeni od listopada 1940 r do kwietnia 1942 r. Podejrzewa że zamachowcami byli ludzie z kręgów organizacji.

Która z relacji jest najbliższa prawdy? Nie wiadomo.

Radosław Nowek

Bibliografia:

  1. Marek Szymański, Oddział majora Hubala, Warszawa 1986.
  2. Józef Alicki, Wspomnienia żołnierza z oddziału mjr. „Hubala”, „WPH”, 1987-88.
  3. Bogumił Kacperski, Jan Zbigniew Wroniszewski, „Mała wojna” majora Hubala, Końskie 2005.
  4. Mirosław Derecki, Tropem majora Hubala, Lublin 1971 i Śladami „hubalczyków”, Lublin 1971.
  5. Sylwester Jedynak, Rogata Dusza, w Przemiany
  6. Ryszard Poradowski, Tereska od Hubali, Głos Poranny.
  7. Zygmunt Kosztyła, Oddział Wydzielony Wojska Polskiego majora „Hubala”, Warszawa 1987.