Strzelanina na ulicy Pocztowej. Produkcja łopat dla wojska 1936-37 – firma P. Ławacz Końskie

Michał Ławacz 27.09.1922 – 11.05.2015.
Otrzymałem bardzo smutną informację: Michał Ławacz zmarł dnia 11 maja 2015 r. 
Nabożeństwo żałobne odbyło się dnia 18 maja 2015 o godz. 11 
w kaplicy Św. Grzegorza ul. Wolska w Warszawie.
Fotografia z naszego spotkanie w Warszawie – 2014. 
Nie wiedziałem, że będzie to ostatnie spotkanie – Krzysztof Woźniak.
Krótki biogram zamieściłem na stronie 

Niektórzy mieszkańcy miasta Końskich bardzo zaniepokoili się nagłymi odgłosami strzelania w biały dzień, których odgłos wskazywał, że są to strzały karabinowe. Powtarzały się w nieregularnych odstępach i ta dziwna strzelanina odbywała się jakby w jakimś ukryciu. Po kilku dniach znów słychać było liczne strzały karabinowe. Powtarzało się to, od czasu do czasu. Nasłuchując można było ustalić, że to się działo na posesji Pocztowa Nr 7.
Szczególnie zaniepokojona tym była rodzina żydowska mieszkająca – vis a vis – numeru 7, w parterowym drewnianym domku zamieszkałym przez liczną rodzinę Miodowiczów. Sam Abram Miodowicz senior dużej rodziny, zamykał wtedy pośpiesznie zewnętrzne okiennice od ulicy. Był tymi strzałami bardzo zaniepokojony. Handlował przecież rowerami. Miał tu magazyn części i rowerów oraz mieszkanie. A rower to towar drogi i na czasie. Dodatkowo na rogu ulic 3-go Maja i Kilińskiego (dawne nazwy ulic) były tam obok siebie dwa sklepy Miodowiczów z rowerami. Ostrożnie z ukrycia przez otwory w okiennicach obserwował ulicę, zamkniętą do fabryki Ławaczów bramę i furtę tj. wejście, które zazwyczaj w dzień bywały otwarte. Nie było wynoszenia trupów nie słyszało się krzyków, jęków, ale coś się tam jednak działo, co budziło lęk i trwogę.
Doszło jednak później do ich wiadomości, że na posesji fabryki Ławaczów urządzono strzelnicę z użyciem ostrej amunicji karabinowej. A huk wystrzałów trwożył ich bardzo.
Zaciekawionym Czytelnikom śpieszę udzielić w związku z tym kilku wyjaśnień. Na posesji Pocztowa 7 była znana wszystkim w Końskich, a nawet zagranicą; fabryka: „Piotr Ławacz i Synowie”- spółka rodzina.
Ale co to ma wspólnego z tym strzelaniem? No właśnie!
Otóż zachodziła tego szczególna potrzeba.
W latach 1936 – 37, w fabryce „P. Ławacz – Końskie”, Wojsko Polskie, mając zaufanie do tej fabryki, zlecało wykonywanie w kooperacji produkcji łopat dla wojska. Właśnie odbywały się co jakiś czas odbiory przez wojskową komisję, która po ogólnej ocenie jakościowej wykonanej serii łopat, dokonywała ostatecznej weryfikacji na zaimprowizowanej strzelnicy, strzelając do tych łopat z przywiezionych ze sobą karabinów.

Z moich wędrówek po regionie - tu byłem w domu (dawnej austerii) przy młynie we wsi Piasek. Często spotykam wyroby firmy Ławacz. Foto. KW.
Z moich wędrówek po regionie – tu byłem w domu (dawnej austerii) 
przy młynie we wsi Piasek. Często spotykam wyroby firmy Ławacz. 
Foto. KW.

Ogólnie wiadomo, że łopaty, szpadle, widły itp., były produkowane w Maleńcu i w wielu innych nawet miejscowych warsztatach, ale nikt nie słyszał aby tam z tego powodu strzelano, więc dlaczego u Ławaczów odbywała się taka kanonada?
Dlatego, że były to całkiem inne łopaty, choć bardzo podobne z wyglądu.
W fabryce produkowano specjalne łopaty, zwane jako „łopaty artyleryjskie” – długie, oraz krótkie łopatki zwane „saperkami”. Łopaty te miały stanowić dla żołnierzy w razie potrzeby broń ręczną jak również jako mały przenośny pancerz chroniący żołnierza przed kulami karabinowymi wroga.
Dlatego łopaty te przechodziły próby odbiorcze na terenie fabryki w taki właśnie sposób, że Wojskowa Komisja Techniczna urządzała wtedy tę „strzelaninę” na terenie fabryki. Strzelano z karabinów ostrą amunicją do rzędu wystawionych łopat na tyle posesji, przy odlewni z odpowiednim zabezpieczeniem.
Łopaty były wybierane do badań, losowo z każdej partii.
Próby miały wykazać, czy wyprodukowane łopaty są odporne na przebicie pociskami karabinowymi.
W przypadku przebicia, co się zdarzało czasami na samym początku po rozpoczęciu produkcji – cała partia była dyskwalifikowana . Nawet zagłębienia od pocisku powyżej 5-ciu milimetrów, też powodowało odrzucenie całej partii. Łopaty te po hartowaniu miały również ostrzone krawędzie. Łopatami tymi – krótkimi i długimi można było rąbać bryły z betonu, węgla, przecinać stalowe druty, rąbać drewno itp. A na wojnie w razie potrzeby mogły służyć żołnierzowi jako pancerz lub jako broń sieczną. 
Łopaty z „odrzutu”, były chętnie nabywane przez kopalnie na Śląsku. Łopaty miały wybitą trwałą cechę producenta, a drewniane styliska były toczone z wyselekcjonowanego drewna.
Jeszcze dzisiaj wspominam te łopaty, którymi posługiwałem się przy węglu i drewnie w naszej komórce i często demonstrowałem swoim kolegom z podwórka, powodując ich zdumienie i zazdrość, co można było nimi dokonać.

W poszukiwaniu łopatki Ławaczów byłem w Czarnieckiej Górze w domu p. Janiny Stradomskiej. W dwóch pomieszczeniach zgromadzono zbiory nieżyjącego od marca 2013 p. Mariana Stradomskiego. Łopatek Ławaczów nie odnalazłem, a moją uwagę przykuła siedmioramienna, lokalna menora. Zupełnie niesamowita - oceńcie państwo sami. A warto na pewno przybliżyć sylwetkę regionalisty Mariana Stradomskiego. Foto. KW.
W poszukiwaniu łopatki Ławaczów byłem w Czarnieckiej Górze w domu p. Janiny Stradomskiej. 
W dwóch pomieszczeniach zgromadzono zbiory nieżyjącego od marca 2013 
p. Mariana Stradomskiego. Łopatek Ławaczów nie odnalazłem, 
a moją uwagę przykuła siedmioramienna, lokalna menora. 
Zupełnie niesamowita – oceńcie państwo sami. 
A warto na pewno przybliżyć sylwetkę regionalisty Mariana Stradomskiego. 
Foto. KW.

W latach 2004-05 miałem przyjemność podziwiać te łopatki u „zbieracza oryginalnych starości” pana Mariana Stradomskiego w Czarneckiej Górze. Było tam między innymi przedmiotami również wiele eksponatów – dawnych wyrobów produkowanych w fabryce Ławaczów na Pocztowej. O istnieniu tej fabryki, która zapisała się w historii miasta Końskich, obecne osoby reprezentujące władze Miasta i Gminy – Końskie, tej fabryki osobiście może nie widziały, a o jej historii prawie już zapomniały.
Dobrze, że tacy ludzie jak p. Marian Stradomski – który zbiera, ceni i chroni takie regionalne pamiątki, wyprodukowane w Końskich i okolicy.
I tymi pamiątkami się szczyci, pokazując często szkolnej młodzieży swoje przedziwne różne eksponaty.

Michał Ławacz