Od czasu bytności króla w Końskich przeżyło miasto wszystkie klęski, nadzieje i radości, jakie dawały czasy powstania Kościuszki w 1791 r. i wojny napoleońskie.
Widziało miasto uciekające z Warszawy resztki wojsk polskich pod dowództwem gen. Wawrzeckiego, które kapitulowały 19 listopada 1794 r. w Radoszycach. Widziało, jak dzielnie pułkownik Biernacki przepędził przez Końskie austriacką jazdę 16 czerwca 1809 r.
15 sierpnia 1809 r. obchodziły uroczyście urodziny Napoleona, to samo w 1812 r.
2 października odprawiło się tu żałobne nabożeństwo za poległych w walkach napoleońskich:
Dnia 2 października staraniem hr. Małachowskiej miejscowej dziedziczki, odprawiło się w tutejszym kościele za poległych na polu chwały rycerzy wielkie żałobne nabożeństwo w przytomności władz rządowych i konieckiego powiatu, duchowieństwa i licznie zgromadzonego ludu, które zakończyła Msza solenna miana przez JX. Zawilińskiego. proboszcza z Bedlna (wieś 5 km od Końskich).
- Na cmentarzu w Końskich jest wmurowana tablica przy wejściu do kościółka, po prawej stronie z następującym charakterystycznym napisem:
D.O.M. Tu leży Woyciech Zawiliński zwany dobry mąż, sąsiad, ojciec ukochany. Któryś ten kamień czyta alboli go miia, westchnij do Boga, zmów Zdrowaś Marya. Umarł dnia 20 grudnia 1799.
Jest to najstarszy chyba z czytelnych nagrobków na naszym cmentarzu.
Tenże Zawiliński, „obywatel Koniecki” 12 sierpnia 1798 r. zapisał na szpital w Końskich 300 złotych polskich. Wystawił też kapliczkę na pół drogi z Końskich do lasu „Karolinów” odnowioną w 1818 r.
Dziś kapliczka ma taki wygląd:
Cokół z kamienia ciosowego 2 m wysoki, na nim cztery płaskie filary kapliczkę tworzące. Na niej żelazny krzyż: w środku I.H.S., a na czubku kogut. Na cokole wytarty rysunek, jakby kielich. Pod tem napis:
Odnowiona przez Sukcessorów śp. W. Zawileńskiego (sic!) dnia 6 czerwca 1818.
Jest to druga pod względem starożytności kapliczka koło Końskich. Z 1814 r. jest krzyż na rogu szosy do Sielpi i drogi do Sierosławic. Wspomniany ksiądz jest zapewne synem Wojciecha Zawilińskiego.
Po Mszy miał kazanie W.J. ksiądz Kasper Zawileński, prefekt szkół ks. Komunistów kieleckich z dobranego z Pisma Św. tekstu:
Czyliż to bracia tylko wasi pójdą do walki, a wy tu spokojnie pozostaniecie?
Szanowny ten prałat umiał uczucia swoje przelać w słuchacza, a głos jego bogobojny własnem łkaniem przerywany, każdego rozrzewnił.
Na koniec nastąpił wielki kodukt przez W. ks. celebransa odprawiony. Katafalk wspaniały z wszelkiego gatunku ułożony broni, rzęsistem jaśniejący światłem; przed nim dwa jenijusze (geniusze) zbrojno przybrane utrzymujące chorągwie czarną przepasane krepą; nad katafalkiem unoszący się w transparencie napis:
Za poległych Rycerzy pod Smoleńskiem, Walentyną i Mozajskiem.
Przy tem dobrana żałobna muzyka i lękliwy dźwięk ponurych dzwonów wspaniały ten żałobny religijny obrządek prawdziwie tkliwy i poruszający wystawiły widok ( ks. Jan Wiśniewski, Dekanat konecki, Radom 1913, str. 110 i 111).
Wreszcie 18 i 19 lipca 1817 r. odbyła się w Końskich żałobna uroczystość za śp. księcia Józefa Poniatowskiego.
- Ks. Wiśniewski, który dokładnie za Naruszewiczem podał uroczystość wizyty króla w 1787 (strona 104-106) o pogrzebie Poniatowskiego tyle tylko podaje:
Dn. 20 lipca 1818 prowadzono przez Końskie z Warszawy do Krakowa Józefa księcia Poniatowskiego.
Data, jak to zaraz zobaczymy – błędna.
Jak wiadomo w dniach 14-19 października 1813 roku, stoczono pod Lipskiem tzw. „bitwę narodów”, w której cesarz Napoleon walczył z wojskami koalicji: Rosji, Prus, Austrii, Anglii i Szwecji. Klęska Napoleona, jaką tu poniósł, zdecydowała o niepowodzeniu jego i Polaków, którzy w tej bitwie walczyli po stronie Francji. Wojskami polskimi dowodził ks. Józef Poniatowski.
Dnia 19 października, kiedy rano mgła otaczała miasto, a dopiero potem się wypogodziło, ks. Józef miał bronić z 2000. wojska polskiego przedmieścia Lipska od strony miasteczka Borna; widząc cofające się wojska francuskie „dobył pałasza, odzywając się do kilku oficerów otaczających go wtenczas: Panowie, lepiej jest zginąć, jak przystoi – i na czele kilkudziesięciu kirasjerów polskich (żołnierzy ciężkiej jazdy), składających straż jego i oficerów go otaczających tak żywo natarł na będące już na przedmieściu kolumny pruskie, iż zmusił je do cofnięcia się aż za rogatki przedmieścia. Wtem ugodzony kulą karabinową w lewe ramię, będąc już w dniu 14 i 16 ranny. Proszony, aby się dał opatrzyć, zostawiając komu z przytomnych na czas dowództwo, rzekł:
Bóg mi powierzył honor Polaków, Jemu samemu go oddam.
A gdy widział się zewsząd nieprzyjacielem otoczonym „widząc przepływających rzekę Plejsę, rzucił się w nią i szczęśliwie na drugą stronę za pomocą oficerów otaczających go został wydobyty. Gdy koń, na którym siedział, w pierwszej rzece już został, wsiadł osłabiony książę na innego, którego mu podano, a gdy nadjechał nad rzekę Elster, która już była osadzona strzelcami strzelcami pruskimi i saskimi, i gdy ujrzał zbliżających się za sobą skoczył w rzekę i natychmiast utonął. Kilku oficerów, którzy rzucili się za księciem, utonęło, inni na brzegu lub w wodzie zostali pojmani.
(Wiadomości te podała Gazeta Korespondenta Warszawskiego z dn. 13 listopada 1813 r. Cytata z broszurki A.M. Skałkowskiego: Śmierć ks. Józefa Poniatowskiego, Warszawa, Biblioteka polska, str. 6-8)
Zwłoki księcia wydobyli rybacy 24 października wieczorem. Po stwierdzeniu ich tożsamości zostały złożone w sklepieniach magistratu Lipska przy kościele św. Jana na przedmieściu Grimma. Aktu zejścia dokonano 16 listopada. (Szymon Askenazy, Książę Józef Poniatowski 1763 – 1813, Warszawa 1910, wyd. II, str. 322)
Rożniecki jenerał, przed wyjazdem z Lipska wracając do kraju w ogrodzie Reichenbacha, później Bethama zwanym, blisko miejsca o którem wieść była, że tam książę Poniatowski wskoczył do Elstery, pomnik mu wystawił i sobie zarazem w napisie, który na nim położyć kazał. (Książę Józef Poniatowski, Kraków 1878, osobne odbicie z Przeglądu Polskiego, str. 84)
Za zezwoleniem cesarza Aleksandra na przewiezienie zwłok do Polski (rozkaz dzienny W. ks. Konstantego z Paryża 27.05.1814 r.), zwłoki staraniem gen. Dąbrowskiego zostały zabalsamowane i wydane przez Generała- Gubernatora Saksonii Repnina gen. Sokolnickiemu. (Szymon Askenazy, Książę Józef Poniatowski 1763-1813, Warszawa 1910, wyd. II) Wyprowadzone z Lipska 17 lipca w asyście 50 polskich oficerów.
Obchodom, od wejścia na ziemię polską orszaku wiodącego zwłoki, towarzyszył powszechny udział i powszechne uczucie.
Ponawiały się one w każdym mieście, gdzie orszak się zatrzymał aż do Warszawy, gdzie obchód odbyć się miał najwspanialej. (Szymon Askenazy, Książę Józef Poniatowski 1763-1813, Warszawa 1910, wyd. II)
Do Warszawy zwłoki przewieziono przez rogatkę wolską i uroczyście je złożono w podziemiach kościoła św. Krzyża 9 września 1814 r.
Dopiero za 3 lata z powodu trudności złożono je na Wawelu, gdzie do dziś spoczywają w grobach królewskich.
Wyprowadzono zwłoki 17 lipca przez rogatkę mokotowską i gościńcem pocztowym na Końskie, stanęły w Krakowie 22 lipca, by dnia następnego spocząć w katedrze wawelskiej.
17 lipca odbyło się uroczyste nabożeństwo w kościele św. Krzyża, odprawione przez księdza kanonika Szaniawskiego, kondukt do rogatek mokotowskich doprowadził ks. biskup Zambrzycki, dalej prowadził kapelan Majewski. (Gazeta Warszawska, dodatek do numeru 57 z 19 lipca 1817)
…w Końskich 18.07.1817
Uroczystość żałobną w kościele opisuje nam Gazeta Warszawska (dodatek do nr. 64 z dnia 26 lipca 1817), co tu dosłownie podaję:
Obywatele obwodu Opoczyńskiego zawiadomieni będąc o przeprowadzeniu zwłok śp. księcia Józefa Poniatowskiego, Wodza Polaków z dotychczasowego pobytu w Warszawie do Krakowa, jako miejsca na wieczny tym czcigodnym zwłokom spoczynek w grobach królewskich przeznaczony, przejęci jednakowem uczuciem i chęcią oddania mu ostatniej swojej posługi, zebrali się licznie z tym końcem w dniu 18 b.m. w mieście obwodowem Końskie: o 10 z rana obywatele i urzędnicy miejscowi udali się za miasto naprzeciw oczekiwanym zwłokom Księcia, a droga cała o pół mili od miasta przeszło okryta była po obu stronach mnóstwem pojazdów i licznem zgromadzeniem ludu, które pomimo wielkiej dnia tego ulewy spokojnie na odkrytem czekały polu. Wystrzał moździerza dał znak o zbliżającym się karawanie. Natychmiast obywatele, zbliżywszy się do powozu JW. Senatora Linowskiego, egzekutora i konduktora smutnego obrzędu, temuż przez usta W. Komisarza Nowowiejskiego w krótkich wyrazach wynurzyli przedmiot zebrania się.
Oficerowie i wielu przybyłych widzów poprzedzało na koniach karawan, który otoczony natychmiast został przez oddział stojącej żandarmerii; za karawanem pojazd JW. Senatora, a za nim inne w porządku z wolna postępowały; pod miastem cechy z chorągwiami żałobną krepą okrytemi stały, dalej Magistrat, a za nim Synagoga, z której celniejsi kahałowi pod baldachimem przykazania trzymali.
Gdy wjeżdżał karawan na przedmieście – duchowieństwo zaczęło śpiewać hymn żałobny i tak cała ta smutna parada aż do dzwonnicy kościoła postępowała.
- Dzwonnica kamienna była przed przebudową kościoła w roku 1903 oddzielona od kościoła i stałe w tem miejscu, gdzie teraz jest wejście na cmentarz kościelny od ulicy Pocztowej.
Rysunki kościoła z przed roku 1903 podają Bartoszewicz, Tomkowicz i ks. Wiśniewski w dziełach cytowanych.
Tam czekający oddział weteranów (zapewne z powstania Kościuszki 1794 r.) trumnę z karawanem zdjąwszy, do przygotowanego w kościele katafalku zaniósł. Gwardia miejska straż nocną trzymała, gdyż lud do późnej nocy chodził do świątyni, aby w cichych modłach składał Panu Zastępów hołd przywiązania narodowego.
Nazajutrz tj. dnia 19 o godz. 5 rano wigilie i Msza św. przez liczne zgromadzenia różnych zakonów i duchowieństwo odbywały się , które równie szlachetne uczuciem powodowane tę ostatnią usługę chrześcijańską z dobrej chęci oddając – żadnej nagrody przyjąć nie chciało.
- Byli zapewne Bernardyni z Kazanowa, Pijarzy z Radomia i może z Warszawy (przybyliby na pogrzeb ks. Krajewskiego, uczył bowiem w ich konwikcie), ks. ks. Komuniści z Kielc, Cystersi z Wąchocka i inni z pobliskich miejscowości.
O 8 dzwony ogłosiły nabożeństwo solenne. kościół cały był okryty kirem, lampy na framugach (framugach okien) stojące rzęsiste wydawały światło. Katafalk w środku stojący okryty bronią i rynsztunkami wojennemi; u dołu miał w przeźroczu napis:
Hic cinis in operibus anima (W tych popiołach była dusza czynów)
przed nim taboret, na którym leżały insignia (odznaki) dawnych hetmanów polskich: buława buńczuk (drzewce z ogonem końskim, znak godności baszy, a w Polsce hetmanów) tak właściwe ostatniemu Naczelnikowi wojska polskiego.
Straż około katafalku honorową trzymał oddział żandarmerii. Wpośród tak żałobnego widać było drzewa laurowe szczyt swój wznoszące popod sklepienia świątyni, otoczone pysznemi i smutnemi cyprysami, których postać wyobrażająca smutek dodawała okazałości temu żałobnemu pochodowi.
- Kwiaty te były zapewne wzięte od Małachowskich (od roku 1993 jest dziedzicem w Końskich Stanisław Małachowski, ożeniony z Anną ze Stadnickich). Z przybyciem bowiem ich do Końskich „ogród staroświecki artystycznym gustem przeistoczony stał się celem odwiedzin przyjeżdżających i przybywających podróżnych. Ogród, oraz chęć wzbudzenia wdzięczności i tworzenia czegoś prawie z niczego były jej namiętnością”.
Morze bezdenne piasku pokryła zielonym kobiercem i rozkosznemi drzewy, zamieniając dawną pustynię w najokazalszą część ogrodu (Wspomnienia pośmiertne dwóch matron polskich hr. Anny Małachowskiej i hr. Walerii Tarnowskiej, kraków 1852, str. 7). Dziś te ogrody zmieniły się. Jest w nich wiele pamiątek. Opiszę je na właściwem miejscu.
Kościół był napełniony wszelkiego stanu widzami, a nawet i synowie Izraela pierwszy raz progi świątyni przechodząc, zapomnieli o odmiennej wierze i wznowili czasy dawnego rycerstwa, których obraz przytomnych zwłok bohatyra zdawał się udowadniać.
Zaczęła się Msza wielka. Zebrani amatorowie muzyki głosami i talentami swemi wielce ten święty obrządek przyozdobili. Po ewangelii J. ksiądz Patiatycki (ks. Antoni Patiatycki był tymczasowo wikarym po śmierci ks. Krajewskiego 15 lipca 1817 r. – ks. Wiśniewski nie wymienia go w spisie księży koneckich), wikary kościoła, w mianej przedmowie użył tekstu Machabeusza:
Fleverunt illum omnis populus Israel planctu magno et lugebent dies multos et dixerunt: Quomodo cecidit potens qui salvum faciebat Israel?
A przebiegając znakomite czyny najsławniejszych wojowników, wystawując oraz znikomość naszą i że wszystko czas i śmierć zagładza, dodał:
Rysy Twoje, Szanownu Bohatyrze, będą nieśmiertelne, takie, jakie wypiętnował na twarzy twojej w ów nieporównany poświęcenia się moment, kiedy oddając ducha twego poleciłeś opiece jego nieszczęśliwych Twoich rodaków; wówczas wyższym Cię widzę nad dowodzącego na Równinach Raszyna itd. (Pod Raszynem dowodził ks. Józef w walce z Austriakami 19 kwietnia 1809 r.).
- Fleverunt illum omnis… cytata z Pisma św. Starego Testamentu, pierwsza księga Machabeuszów, rozdział IX, zdanie 20 i 21, wypowiedziane po śmierci Judy Machabeusza, wodza Żydów. Po polsku:
I płakał go wszystek lud izraelski i płaczem wielkim i czynili żałobę przez wiele dni. I mówili: jako poległ mocarz, który wybawił lud izraelski?
Pierwsze zdanie jest też zamieszczone w ks. I, roz. 13, zdanie 26, po śmierci Jonaty.
Po skończonej Mszy św. W. Suchecki, Radca powiatowy, imieniem obywatelstwa poruszające wyraził uczucia żalu i uwielbienia. Po nim odkomenderowany oficer do do robienia spisu, kapitan Białobrzeski, w pięknie dobranych słowach tłumaczył zapał wojska w stracie swojego Wodza.
Na koniec JWP. kasztelan Linowski w podziękowaniu do obywatelów, którem poruszył i rozrzewnił wszystkich przytomnych, dodał między innemi, iż jeżeli kiedy pióro historii zajmie pośmiertne chwile poniatowskiego, umieści zapewne to powszechne narodu uwielbienie, wytknie miejsce i wystawi ten zapał obywateli w przeprowadzeniu ciała jego, który mu towarzyszył.
Po skończonym nabożeństwie, skoro ciało złożono na karawanie i już w dalszą podróż udać się miało , najstarszy z synagogi konieckiej okryty siwizną, Mojżesz Rozenzweig, otrzymawszy wolność przymówienia się, oświadczył, iż bracia jego, chociaż obcego wyznania, dzień ten święcić corocznie w bóżnicy tutejszej postanowili i modły do Boga Abrahama, Izraela wznosić.
Na koniec ruszyła ta parada i w podobnym, jak dnia poprzedzającego porządku na granicę miasta odprowadziła. Tak więc miasto Końskie, będąc miejscem uczczonem przez spoczęcie zwłok nieśmiertelnej pamięci Księcia Poniatowskiego, sądziło za obowiązek udzielenia wiadomości publicznej tych uczuć powszechnego uwielbienia, które ostatni raz okazało.
Tyle Gazeta Warszawska. (Nic z tej uroczystości nie udało mi się znaleźć w archiwum parafialnem w Końskich. Jedynie w księdze Bractwa Różańcowego znalazłem wzmiankę, że ofiarowało ono 6 zł polskich na światło do trumny księcia Józefa)
Do tego dodać trzeba, że Końskie wtedy obchodziło i swą własną żałobę: śmierć proboszcza Michała Dymitra Krajewskiego, zmarłego 15 lipca o 3 po południu w wieku lat 70.
Jego miejsce zajął tymczasowo ks. Patiatycki, by w 1818 r. ustąpić miejsca proboszczowi Ludwikowi Łętowskiemu, późniejszemu (od 1845) biskupowi joppejskiemu, sufraganowi krakowskiemu.
A jakie wrażenie robił wtedy zewnętrzny wygląd kościoła – pisze nam poeta Franciszek Karpiński, który lat temu przez miasto przejeżdżajacy:
(Na kościele) widać jeszcze herby i pisma po ścianach, których p;o części już czytać nie można, nie żeby były dawnością nadpsute, ale że sposób pisania liter w tak dawnych wiekach nam w teraźniejszym stał się trudnym do wyczytania:
Stoją niewzruszone ściany
W całej jeszcze sile swej,
Siódmy wiek mija stargany,
A uparty kamień stoi,
Tu, wracając w lata dawne,
Sławą polską znamienite
Odrowąże bojem sławne
Wieszali łupy zdobyte.
Tu Iwo bawił dostojny,
Bogu i Polsce żądany,
I ów Jacek, bogobojny
Świętemi klęczał kolany.
- Iwo Odrowąż, biskup krakowski od 1218-1229 r.
Jacek Odrowąż, święty, umarł w roku 1257.
[w:] Józef Sykulski, Dwaj Poniatowscy w Końskich w 1787 i 1817 roku. Cz. II
Zwłoki ks. Józefa Poniatowskiego w Końskich 18 i 19 lipca 1817 roku, Grodno 1933.