Śmierć Grażyny Śniadeckiej „Grażyny”, Furmanów 14.10.1943. Wspomnienia p. Marii Stępień z domu Rut

Furmanów, 25.10.2014. Pani Maria Stępień z domu Rut w rozmowie z Markiem Kozerawskim i Krzysztofem Woźniakiem niewidocznym na fotografii.
– Choć byłam nieduża, ale wszystko wiem. Wiem wszystko. Miałam wtedy ze czternaście lat.
Foto. KW.

— Choć byłam nieduża, ale wszystko wiem. Wiem wszystko. Miałam wtedy ze czternaście lat.
— Przywiezły ją Niemcy na noszach i położyli w pokoju.
— Ale tutaj w tym budynku, to jest ta chałupa?
— Tak, tak tu, w tym oknie o tam. Trzy mam pokoje.
— To jest ten sam budynek?
— Wszystko jest jednakowo. Tu ją położyli, na podłodze na noszach. Przykryta była i była ranna, ale mówiła. Wszystko mówiła. Mówiła tak do mnie, żeby jej dać pić. I zrobiłam pić. Mnie nic nie mówiły te Niemcy. Pozwolili mi, a innym nie dali. No to ja zrobiłam jej pić, to ona piła. Podnieśliśmy ją tak troszkę. Chciała potem mleka. Zagotowałam tego mleka. Mama też była, bo bracia to poszli, bo miałam tu trzech braci i ojca jeszcze był nie stary. No i uwiązałam ją tu bez przerwy [doglądałam – KW] dokąd była.

Furmanów, miejsce śmierci Grażyny Śniadeckiej (przy oknie).
– Tu ją położyli, na podłodze na noszach. Przykryta była i była ranna, ale mówiła…
Foto. KW.

No i mówi ten jeden Niemiec tak że:
— Gdzie ta ich cała jest, no, kompania tych partyzantów?
— A ona mówi tak, że ja wolę zginąć, ale nie powiem.
— Te słowa. A stałam tak przy niej, a ona leżała. I mówi tak, że: wolę zginąć. No to jak tak to oni już nic nie mówili na to. To mi kazali to mleko gotować te Niemcy. Ona piła, ale mówi tak później:
— Już nie mogę, niech pani mi zdejmie krzyżyk ze ściany. To ja jej zdjęłam ten krzyżyk ze ściany i ona się pożegnała. [Ten krzyżyk sprawił nam trochę „kłopotów”. Podczas następnej wizyty pani Maria pokazała nam krucyfiks: To ten – powiedziała. Upewnialiśmy się jeszcze kilkakrotnie podczas kolejnych wizyt. Ten krzyżyk – krucyfiks wydawał się nam (a może nie tylko nam) bardzo ważny]
A potem mamie i młodszej siostrze kazali nam wyjść z mieszkania. Tak. Ale ja to nie wyszłam. Nie wiedziałam co robić teraz. Mama poszła wzięła tą siostrę młodszą i poszła tu, w tą stronę [pani pokazuje ręką na wschodnią stronę]. A bracia i tata to byli tutaj na tym zakładzie, skryli się.
To ona mówi tak: ja już nie chcę żyć, wolę zginąć. Tak powiedziała, bo ja stałam tak przy nogach.
No to mnie kazali już wtedy wyjść. Wyszłam na podwórko i słyszę strzały. To ja weszłam z powrotem. Widzę, że ją już zastrzelili. W głowę i serce.
Jak ją zastrzelili i owinęli w takie wielkie prześcieradło białe. Białe takie. Zakopali ją tu za płotem zaraz. Tu.

Jak ją zastrzelili i owinęli w takie wielkie prześcieradło białe. Białe takie. Zakopali ją tu za płotem zaraz. Tu… Za trzy dni przyjechały partyzanty, do mnie z powrotem, w wieczór… Wykopali ją, owinęli ją znowu w inne prześcieradło… I wzięli ją. Postawili krzyżyk…
Pani Maria Stępień z domu Rut i współautor wywiadu Marek Kozerawski. Foto. KW.

Za trzy dni przyjechały partyzanty, do mnie z powrotem, w wieczór. A to nie było światła. Było ciemno. Nikt nie widział kto to jest, albo co. No ale my już wiedzieli I mówi tak gdzie ona pochowana? No to ja – tu. Wykopali ją, owinęli ją znowu w inne prześcieradło, a to [poprzednie] chyba zakopali chyba tam w dole. I wzięli ją. Postawili krzyżyk. Wzięli ją w trumnę; przywieźli. Była pochowana tu za płotem, zaraz na polu. I mówili tak, że: my ją już stąd bierzemy, pochowamy ją. Ale gdzie to nie wiem. Nie pytałam się. Jakby to dorosły człowiek…
— Pochowali ją w innym miejscu? [MK]
— Tak, w Chlewiskach, tam chyba mieli ten cmentarz partyzancki.
— Czy był ktoś u pani wcześniej, dopytywał się o tą śmierć? Chlebowski? [MK]
— Nie byli w ogóle.
Bo ja słyszałam później od tych partyzantów, że one [rodzice] nie chcieli [ją] dać z domu, nie chcieli ją dać z domu do tej partyzantki i powiedzieli, że ją nie chcą. Tak słyszałam od tych partyzantów. Bo mój brat Czesław Rut, ten najstarszy należał do tej partyzantki, no to on mi…

– Już nie mogę, niech pani mi zdejmie krzyżyk ze ściany. 
To ja jej zdjęłam ten krzyżyk ze ściany i ona się pożegnała… To ten…
Pani Maria Stępień z domu Rut i autor cyklu artykułów Grażyno gdzie jesteś?, znawca biografii Hubala i tematyki hubalowskiej; radomski dziennikarz Jacek Lombarski. Foto. KW.

Ten krzyżyk – krucyfiks wydawał się nam (a może nie tylko nam) bardzo ważny… Prezentowałem już wielokrotnie symbole Arma Christi (narzędzia Męki Pańskiej). Na tym krucyfikskie przedstawionych jest ich wiele. Foto. KW.

A chodzi pani do tego pomnika? [„Robota” i partyzantów? – KW]
— Tak, my zawsze chodzili. Chodzili i świecili. Zawsze bo oni się z bratem moim znali, przychodzili po kryjomu, tak w wieczór, bo wpierw to światła nie było na szosy, żeby kto widział kto idzie. A my to już wiedzieli kto. Jakieś obce byli takie ludzie. On to tam wiedział. Nie żyje dawno [brat]. Nie żyje.
Ino ja jeszcze zostałam. Z szóstki w domu zostałam ja. Nie mogę teraz wcale chodzić.

Z panią Marią Stępień, z d. Rut
rozmawiał Marek Kozerawski i Krzysztof Woźniak.
Furmanów 25.10.2014.