Stalag XII C „Kamienna”, później Stalag 367 Częstochowa – podobóz Końskie 1941-43

Końskie, „Na Budowie” – 7.01.2016.
Tablica Pamięci o funkcjonowaniu utworzonego dla jeńców sowieckich 
przez niemieckiego okupanta podobozu Stalagu XIIC i Stalagu 367 
i śmierci w nim około 23.000 osób. Foto. KW.

Do 1941 r. stałych obozów jenieckich, jeśli nie liczyć punktów zbornych i obozów przejściowych dla jeńców polskich w 1939 r. w GG nie było. Powstały one latem i jesienią 1941r. z przeznaczeniem dla jeńców radzieckich.
Obozy jenieckie najczęściej składały się z kilku podobozów położonych w tej samej lub różnych miejscowościach. Numeracja obozów, ich nazwy i przeznaczenie, a także przynależność poszczególnych podobozów uległa zmianom szczególnie od momentu napaści na Związek Radziecki do listopada 1941 r.
I tak na przykład wg meldunku Wehrkreis GG w dniu 1 listopada 1941 r. na terenie OFK Kielce istniał Stalag XII C Kamienna dzielący się na cztery podobozy, Oflag XVII B Częstochowa, Oflag XII A Kobierzyn i Stalag XVII D Piotrków. Natomiast wg meldunku generała-majora Mosera d-cy OFK 372 za okres 16.11 – 15.12. 1941 na obszarze podległym tejże OFK istniał Stalag XII C Kamienna dzielący się na cztery podobozy Kielce, Końskie, Bliżyn i Święty Krzyż; Stalag 367 Częstochowa dzielący się na cztery podobozy „Nordkaserne” i „Warthelager” oraz Stalag 237 Piotrków dzielący się na podobozy A i B.
Stwiedzono, że na terenie dystryktu radomskiego obozy jeńców radzieckich w latach 1941-45 istniały w następujących miejscowościach: Kielce, Końskie, Bliżyn, Święty Krzyż, Częstochowa, Piotrków, Sandomierz.
Komenda obozu noszącego nazwę Stalag XII C „Kamienna” mieściła się w Skarżysku. Obóz składał się z czterech podobozów: Kielce, Końskie, Święty Krzyż, Bliżyn. Stalag XII C został rozwiązany na skutek likwidacji podobozów Święty Krzyż i Bliżyn najprawdopodobniej latem 1942 r. 1942 r. Podobozy Kielce i Końskie istniały nadal i podporządkowane zostały komendzie Stalagu 367 Częstochowa. Podobóz Końskie przestał istnieć jako obóz jeńców radzieckich od połowy 1943 r. gdyż w tym czasie został przeznaczony do innych celów.
Podobozu w Końskich pilnowała w początkach listopada 1941 r. jedna z kompanii 377 batalionu strzelców krajowych, zaś w maju – czerwcu 1942 r. znów jedna z kompanii 377 batalionu strzelców krajowych w liczbie około 270 żołnierzy pochodzących z okolic Kolonii i Dusseldorfu.

„Na Budowie”, zachowany fragment ogrodzenia od strony południowej. 
Czy jest możliwe, by drut kolczasty widoczny na fotografii (2015) był oryginalny, 
tj. pochodził z okresu okupacji?
Foto. KW.

Warunki w obozach i sposób traktowania jeńców

Jeńcy dowożeni byli do obozów transportami kolejowymi poczynając od lata 1941 r. Do transportu używano wyłącznie wagonów towarowych. Najczęściej były to wagony kryte, zdarzało się jednak, że wożono jeńców w odkrytych tzw. „węglarkach”. Transporty przybywały z reguły z kierunku wschodniego, z punktów zbiorczych oraz obozów przejściowych, niekiedy jednakże przywożono partie jeńców ze stałych obozów położonych we wschodniej Polsce lub na zachodniej Ukrainie np. Kowla, Zamościa, Siedlec.
We wszystkich stwierdzonych wypadkach jeńcy przywożeni byli na miejsce przeznaczenia w stanie krańcowego wyczerpania. Wszystko wskazywało na to, iż w czasie transportu nie otrzymywali nic do jedzenia ani picia. Część jeńców nie wytrzymywała transportu i umierała po drodze. Trupy wyładowywano z wagonów dopiero na stacji przeznaczenia. Wielu jeńców po przybyciu nie mogło poruszać się o własnych siłach. Tych bądź odwożono do obozu furmankami jadącymi za kolumną pieszą, bądź też pozostawiano pomiędzy wyrzuconymi z wagonów trupami i pozwalano im umierać bez pomocy, albo wreszcie dobijano ich.
W Końskich wyładunek z wagonów odbywał się w bezpośrednim sąsiedztwie obozu.
Powszechnym zjawiskiem było umieszczanie w obozach jenieckich obok żołnierzy także dość licznych mężczyzn cywilnych. W wielu wypadkach zaobserwowano wśród jeńców oprócz żołnierzy – chłopców 12. letnich i brodatych starców o wyglądzie typowych rosyjskich wieśniaków. Dostarczeni w ten sposób jeńcy trafiali do miejsca swego przeznaczenia, którymi były poszczególne obozy. Dla ogromnej większości z nich miały być one kresem ich życiowej wędrówki.

Barak drewniany na terenie byłego obozu. 
Fotografia pochodzi z opracowania: Józefa Winiarska, Obóz jeńców radzieckich w czasie II wojny światowej w Końskich – „Na Budowie”, Końskie, luty 1986 r.

Końskie [raport z wywiadu podziemnego za listopad 1941 r.]: Obóz strzeżony jest przez kompanię wojska z 4 ckm. Składa się z jeńców wojennych i cywilnych. Cywilni są gorzej traktowani, wyżywienia prawie nie otrzymują. Wśród nich jest największa śmiertelność.

Obóz w Końskich mieścił się na placu zwanym „Na Budowie”. Plac położony jest przy ulicy Warszawskiej, na północnym krańcu miasta, przy skrzyżowaniu ulicy z linią kolejową Skarżysko – Koluszki. Plac przeznaczony przed 1939 r. na budowę obiektu przemysłowego, ogrodzony był wysokim betonowym płotem. Hitlerowcy w narożnikach ustawili drewniane wieże z reflektorami. Wewnątrz płotu betonowego umieścili płot z drutu kolczastego. W obozie oddzielili drutem kolczastym istniejące budynki mieszkalne, które przeznaczyli na mieszkania dla wartowników. W obozie zbudowano drewniane baraki stojące w 5 rzędach, mniej więcej po 20 baraków w jednym rzędzie. W barakach przy każdej ścianie znajdowały się dwie piętrowe półki ciągnące się przez całą długość baraku. W jednym baraku mogło się zmieścić około 120 jeńców. Istniejące w obozie budynki murowane wykorzystywane były do celów gospodarczych.
We wszystkich obozach jeńcy spali na drewnianych pryczach najczęściej nie podzielonych na oddzielne koje dla poszczególnych osób. Nie stwierdzono, aby jeńcy otrzymywali jakiekolwiek posłanie i przykrycie. W wielu wypadkach zmuszeni byli do użycia jako posłania odzieży swych zmarłych towarzyszy. pomieszczenia w których trzymano jeńców nie były w ogóle ogrzewane. W raporcie za okres 16.11 – 15.11. 1941 r. OPK Kielce donosiła, że z braku opału jeńcy spalają prycze, deski i kantówki z konstrukcji baraków. Była to dopiero jesień. W wielu barakach nawet nie budowano pieców ani przewodów kominowych.
Jeńcy radzieccy w zasadzie nie otrzymywali w obozach odzieży. Pozostawali w mundurach, w których dostali się do niewoli. Gdy do niewoli dostali się latem, pozostawali w letnich drelichach na zimę. Większość jeńców chodziła w drewniakach, z czego wniosek, że hitlerowcy w obozach przejściowych odbierali im buty; podobnie przedstawiała się sprawa z kożuchami.
W obozie w Końskich niektórych jeńców użyto do pracy przy brukowaniu dróg, a 10 fachowców zatrudniono w samochodowych warsztatach naprawczych.
W tym miejscu należałoby wspomnieć o zatrudnianiu Polaków przy obozach radzieckich. Polacy skierowani byli przez okupanta przede wszystkim do rac budowlanych mających na celu budowę nowych, bądź przystosowania istniejących pomieszczeń w obozach w Kielcach i na Świętym Krzyżu oraz „Warthlager” w Częstochowie. W pozostałych obozach prace te wykonywać musieli sami jeńcy. Powszechnie kierowano do przymusowej obsługi obozów polskich furmanów, w szczególności do przywozu wszelkiego rodzaju produktów oraz wywozu trupów.
Od końca 1942 r. stworzono bądź ulepszono w obozach niektóre podstawowe urządzenia dla utrzymania higieny, w szczególności pralnie. W obozie w Końskich w związku z tym do pracy w pralni skierowano przymusowo miejscowe Polki.

Budynek murowany na terenie byłego obozu i pierwotna tablica. 
Fotografie pochodzą z 1970 w zbiorach KW.

Pomiędzy III Rzeszą a ZSRR w zakresie traktowania jeńców obowiązywała Konwencja Haska z 1907 r. i Konwencja „czerwondkrzyska” [Genewska] z 1929 r.
Artykuł 4 Regulaminu stanowiącego załącznik do pierwszej nakazywał: jeńcy wojenni… powinni być traktowani w sposób humanitarny.
Wbrew tym postanowieniom 8.09.1941 r. szef Wydziału Jeńców przy Naczelnym Dowództwie gen. Harmon Reinecke wydał rozkaz dotyczący traktowania jeńców radzieckich. Rozkaz głosił m.in. iż jeńcy radzieccy stracili prawo, aby być traktowani jako honorowi żołnierze; nakazywał używać broni przy najmniejszym podejrzeniu, niesubordynacji, strzelać do uciekających bez ostrzeżenia i głosił , że użycie broni przeciwko jeńcom jest z reguły zgodne z prawem.. Rozkaz ten dawał pole do nadużyć i praktycznie sankcjonował wszystkie zabójstwa przy użyciu broni dokonywane na jeńcach. Instrukcja nakazywała strzelać do jeńców pod byle pretekstem, zakazywała jakichkolwiek kontaktów między strażnikami a jeńcami poza wydawaniem niezbędnych rozkazów. Nakazywała także wszelkimi środkami, użycie broni nie wyłączając, nie dopuścić do kontaktowania się ludności cywilnej [miejscowej] z jeńcami.
Zebrane w śledztwach OKBZH [Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich] w Kielcach dowody wskazują, że instrukcja ta była w pełni realizowana we wszystkich obozach na ziemi kieleckiej i radomskiej, a jeśli łamano ją, to w kierunku dla jeńców niekorzystnym.
I tak np. wbrew zaleceniom instrukcji we wszystkich obozach i we wszystkich transportach jeńcy byli bici przez strażników. Bito ich kolbami i pałkami drewnianymi. Bicie było szczególnie nagminne w czasie konwojowania jeńców. Stosowano je także przy każdej sposobności wewnątrz obozów, rzekomo dla utrzymania porządku, przy apelach i wydawaniu posiłków. We wszystkich obozach stwierdzono wypadki zabójstw jeńców.
W Końskich „politycznie niebezpieczni” jeńcy umieszczani byli w barakach stojących pośrodku obozu i ogrodzonych od pozostałej części obozu dodatkowym płotem z drutu kolczastego.

Napis wyryty przez nieznanego jeńca na ścianie w piwnicy domu znajdującego się przy ulicy Warsztatowej. Czy ten i inne napisy pokazane na fotografiach zachowały się? Czy pochodzą z okresu istnienia Stalagu XII C „Kamienna”, później Stalag 367 Częstochowa – podobóz Końskie 1941-43? Po zaprzestaniu działalności obozu jenieckiego stacjonowali tu Ostlegioniści, znajdował się tu Sonder lazarett i Leg. Friedhof.
Fotografia pochodzi z opracowania: Józefa Winiarska, Obóz jeńców radzieckich w czasie II wojny światowej w Końskich – „Na Budowie”, Końskie, luty 1986 r.

Kule i pałki, jako narzędzie eksterminacji jeńców odgrywały jednak rolę drugorzędną. Zasadniczym środkiem był głód, oraz stworzenie warunków uniemożliwiających zachowanie minimum higieny i ochrony przed zimnem.
Jeńcy nie otrzymywali mydła, ani żadnych środków dla utrzymania higieny osobistej. Woda dostarczana była na teren obozu w stopniu niewystarczającym. Jeńcy nie mieli praktycznie możliwości ani mycia się, ani wyprania i odwszenia odzieży. Szczególnie tragicznie przedstawiała się pod tym względem sytuacja w czasie wyjątkowo jak na polskie warunki surowych zim 1941/42 i 1942/43. Jeńcy byli straszliwie brudni i zawszeni, co sprzyjało szerzeniu się epidemii tyfusu plamistego i czerwonki.
W obozach funkcjonowała legalnie służba lekarska zorganizowana przez samych jeńców, zwykle lekarzy lub sanitariuszy. W obozach w Końskich i Częstochowie istniało nawet coś w rodzaju izby chorych. Jednakże służba ta nie otrzymywała żadnych lekarstw i sprzętu.

Napisy wyryte przez nieznanych jeńców na drzwiach szopy przeznaczonych obecnie [1986] na drwalkę. Fotografie pochodzą z opracowania: Józefa Winiarska, Obóz jeńców radzieckich w czasie II wojny światowej w Końskich – „Na Budowie”, Końskie, luty 1986 r.

Głód

Jeszcze gorszym od epidemii był głód. Wytyczne dotyczące wyżywienia jeńców radzieckich przewidywały jako normę dzienną 900 kalorii na jednego jeńca, w tym m.in. 215 g chleba i 15 g tłuszczu. Jeńcy zatrudniani poza obozem mieli otrzymywać 315 g chleba, 19 g tłuszczu i 30 g mięsa. Z zeznań wszystkich świadków przesłuchanych w śledztwie wynika, że w praktyce jeńcy nie otrzymywali w pełni nawet tych przewidzianych w regulaminie głodowych racji. W szczególności nie otrzymywali zupełnie ani tłuszczu ani mięsa. Surowcem do sporządzania posiłków była przede wszystkim brukiew, kapusta, buraki i niektóre ziemniaki częstokroć zgniłe lub przemrożone. Funkcyjni jeńcy w obozowej kuchni gotowali z tego wodnistą polewkę . Aby zwiększyć ilość pożywienia w zupie, gotowali oni niekiedy brukiew i buraki wraz z liśćmi. Jeńcy otrzymywali raz, czasem dwa razy dziennie porcję takiej polewki, która była podstawą ich całodziennego wyżywienia. Zdarzało się, że w zupie gotowano pokrzywy i inne chwasty. Ponadto jeniec otrzymywał dziennie porcję chleba od 250 do 100 g.
Do produkcji tego chleba prócz mąki używano substancji niejadalnych, jak np. trocin. W niektórych obozach jeńcy dostawali ponadto gorzką czarną kawę. Nierzadko zdarzało się, że jeńcom przez cały dzień lub więcej w ogóle nie wydawano żadnego pożywienia. Takie „odżywianie” nie pokrywało nawet minimum zapotrzebowania fizjologicznego jeńców, których organizmy ponadto były wyczerpane walką z atakującymi je chorobami i w porze zimowej – z chłodem.
Potworny głód był więc najgorszą ze wszystkich męczarni zgotowanych jeńcom przez hitlerowców. Wszystkie wysiłki tych jeńców, którzy w takich trudnych warunkach mieli dość sił fizycznych do jakiegoś działania skierowane były na zdobycie żywności. Jeńcy usiłowali jeść wszystko, co nadawało się do pogryzienia i połknięcia. Zjadali liście i korę z drzew, trawę i chwasty rosnące na terenie obozów, obierzyny z ziemniaków.
Były wypadki, że pod wpływem długotrwałych męczarni głodowych niektórzy jeńcy ratowali się przed śmiercią wycinając mięso z trupów zmarłych towarzyszy. Wypadki takie stwierdzono w obozie na Św. Krzyżu, w Kielcach i w Końskich.
We wszystkich obozach hitlerowcy konsekwentnie nie zezwalali ludności polskiej na udzielanie jakiejkolwiek zorganizowanej lub indywidualnej pomocy jeńcom radzieckim. Nie pozwalano jeńcom podawać papierosów ani żywności. Polskich robotników i wozaków wykonujących pracę na terenie obozu rewidowano i odbierano im posiadaną żywność. Jeszcze bardziej dotkliwie represje spotykały jeńców korzystających z takiej pomocy. Byli oni bestialsko bici i nierzadko zabijani.

Końskie, „Na Budowie”. Uroczystość odsłonięcia Tablicy Pamięci zgromadziła w dniu 7.01.2016 mieszkańców Końskich (tym miejscu na terenie obozu śmierć poniosło około 23 tysiące osób, tyle mniej więcej co dzisiejsza populacja Końskich).
W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele władz powiatu i miasta pp: Starosta Konecki Bogdan Soboń, Z-ca Burmistrza miasta Końskie Krzysztof Jasiński i inni. Wśród tych „innych” byli prawie wszyscy przedstawiciele Komisji Opieki nad Zabytkami przy Oddziale PTTK w Końskich – współinicjatorzy powstania tablicy. Foto. KW

Wszechstronny obraz sytuacji w obozie w Końskich dają zeznania świadka Mariana Kosmala:
… Widziałem, że wczesną jesienią po wybuchu wojny niemiecko – radzieckiej od strony Skarżyska podjeżdżały w pobliżu placu „Na Budowie” pociągi złożone z krytych wagonów towarowych, z których żołnierze Wehrmachtu wyładowywali radzieckich jeńców wojennych. Osobiście obserwowałem z bliska rozładowanie trzech takich transportów. Jednego dnia rozładowano dwa pociągi, a następnego dnia lub za dwa dni trzeci. Jeńcy byli bardzo osłabieni, niektórzy z nich z trudem mogli poruszać się. W wagonach znajdowały się także trupy zmarłych jeńców, które wyrzucano na zewnątrz. Żołnierze Wehrmachtu prowadzili następnie jeńców do placu ogrodzonego betonowym płotem. Już wcześniej zauważyłem, że na placu tym wznoszone są drewniane baraki. Transportów kolejowych z jeńcami w ciągu istnienia obozu przybyło więcej, ale z bliska oglądałem tylko te trzy. Już w pierwszych dniach po założeniu obozu „Na Budowie” hitlerowcy zaczęli wyznaczać podwody z Dyszowa, Rogowa innych okolicznych miejscowości do obsługiwania tego obozu. Jakieś kilkadziesiąt razy na podwodę wyznaczony także był mój ojciec, który jednak nigdy sam nie pojechał, tylko zawsze wysyłał mnie z koniem i wozem. Czynności które musieli wykonywać podwodziarze były różne. Woziliśmy do obozu żywność; tzn. raz przywiozłem wóz marchwi z folwarku na Browarach i trzy lub cztery razy brukiew z folwarku na Baryczy. Woziłem również nieczystości z obozowych latryn. Najczęściej jednak woziłem trupy. Wykonywałem tę czynność może ze 20 razy. Przez jakiś rok czasu podwody były pod konwojem wpuszczane na teren obozu. Później podjeżdżaliśmy podwodami pod bramę i tam je odbierali od nas jeńcy funkcyjni, a my czekaliśmy na wozy na zewnątrz obozu. Będąc wewnątrz obozu widziałem, że pilnowany był przez żołnierzy Wehrmachtu. Na każdym z czterech narożników stała wieża strażnicza z reflektorem. Wewnątrz betonowego ogrodzenia znajdowało się ogrodzenie z drutu kolczastego. pomiędzy tymi dwoma płotami chodziły uzbrojone posterunki. Załoga wartownicza mieszkała w niektórych spośród budynków murowanych, które odgrodzone były od reszty obozu płotem z drutu kolczastego . Teren obozu zabudowany był gęsto drewnianymi barakami. Baraki miały po 30-40 metrów długości i 7-8 metrów szerokości. Zaglądałem do wnętrza baraków . Wzdłuż każdego baraku środkiem znajdowało się dość szerokie przejście, a po obu stronach dwupiętrowe, drewniane prycze. Ściśle mówiąc nie były to prycze, lecz długie drewniane półki ciągnące się przez całą długość baraku. . Jeńcy leżeli na nich głowami do ściany, nogami do przejściu. Na pryczach nie było sienników ani koców. Jeńcy podścielali sobie jakąś starą odzież; jak sądzę ściągniętą ze zmarłych towarzyszy. Pośrodku obozu znajdował się plac apelowy. Był też obóz w obozie tj. ok. 15 baraków wewnątrz obozu odgrodzonych ze wszystkich stron oddzielonych płotem z drutu kolczastego. Jeńcy mówili, że przebywają tam ci, których Niemcy uznali za szczególnie niebezpiecznych, tzn. oficerowie, członkowie partii itp. Były też w obozie dwie duże, prostuję że trzy, duże drewniane latryny, jakieś szopy gospodarcze oraz niedaleko bramy trupiarnia. Wszyscy mieli surowo zabronione kontaktować się w jakikolwiek sposób z jeńcami i dostarczać im żywość oraz jakiekolwiek inne przedmioty.
Byłem wówczas chłopcem i widocznie dlatego nie zwracano na mnie takiej uwagi, jak na pozostałych woźniców. Udawało mi się nieraz pochodzić po obozie i zajrzeć w różne kąty, nawiązać znajomości z jeńcami i przemycać dla nich żywność i tytoń. Widziałem, że jeńcy byli niesamowicie wychudzeni, bardzo osłabieni, brudni i straszliwie zawszeni. Widziałem, że nie mieli żadnej możliwości umycia się ani uprania odzieży, zwłaszcza zimą. Mówili, że do jedzenia dostawali jeden raz dziennie polewkę z brukwi i niewielką ilość chleba. Chleb, jak mówili, był z trocinami. Poza tym nie dostawali do jedzenia nawet ziemniaków. Słabi marli z głodu i na tyfus. Widziałem, że jeńcy wyrywali trawę i zjadali oraz resztki jedzenia ze śmietników przy kwaterach wartowników niemieckich.

Zachowane niemieckie dokumenty żołnierza sowieckiego Olexandra Krojtora przeniesionego tutaj z obozu jenieckiego z Siedlec. Fotokopie w zbiorach KW.

Trupy zabieraliśmy z trupiarni, czasem też z jednego z budynków murowanych, który służył za coś w rodzaju izby chorych. Trupy ładowali jeńcy, na wóz kładziono jednorazowo 8-12 trupów. Trupy najczęściej były nagie i przypominały szkielety obciągnięte skórą. Jednorazowo po trupy przyjeżdżało nie mniej niż 6-8 wozów, a nieraz zdarzało się, że przyjeżdżało wozów znacznie więcej. Po załadowaniu wozów trupami wyjeżdżaliśmy na szosę, za nami szła gromada jeńców pełniących funkcję grabarzy, a konwojowani byliśmy przez żołnierzy Wehrmachtu. Zwłoki zawoziliśmy na nieużytki koło Baryczy i grzebane były one na wschód od szosy. Trupy kazano nam wysypywać z wozów na ziemię tak, że nieraz trzeba je było tratować kołami. Jeńcy – grabarze spychali je do przygotowanego dołu, przesypywali wapnem i zakopywali. Wykopywali też zazwyczaj nowy dół na dzień następny. Nas potem zwalniano do domu.
W opisany przeze mnie sposób trupy wywożone były z obozu codziennie, co dobrze widziałem ze swojego domu, bądź z terenu wsi Dyszów. Najwięcej trupów wywożono zimą 1941/42. Nadmieniam, że widziałem parę razy, jak niektórzy z jeńców padali i nie mogli się podnieść. Wówczas wrzucano ich na wóz między trupy i grzebano na Baryczy mimo, iż niejednokrotnie dawali jeszcze znaki życia.
Jeńców używano do pracy w kamieniołomach oraz do pracy przy wydobywaniu piasku i żwiru oraz do brukowania dróg. Jeździłem z podwodą wożąc kamienie i piasek przy tych pracach.

Widziałem pewnego razu, jak z wagonu jeńcy pilnowani przez strażników wyładowywali transport chleba. W otwartych drzwiach wagonu stał wartownik z karabinem. Stojący pod wagonem jeniec ułamał kawałek chleba z jednego z przenoszonych bochenków i schował za bluzę. Wartownik uderzył go z góry kolbą w głowę. Jeniec upadł i nie wstał oraz nie dawał znaków życia. Widziałem później jak inni jeńcy wrzucili go na furmankę i zawieźli do obozu. innym razem w kamieniołomie wartownik zauważył, jak dawałem chleb jednemu z jeńców. Wartownik kopnął mnie, zwymyślał, zagroził, że mi zabiorą konia i wóz, a chleb odebrał…

Tak więc ze wszystkich dokumentów i zeznań zgodnie wynika, że na skutek głodu, zimna i epidemii jeńcy masowo umierali. Okresem największej śmiertelności była jesień 1941 r. i zima 1941/42. Wiosną 1942 śmiertelność zmalała, by nieco wzrosnąć latem 1942 r., a jeszcze więcej zimą 1942/43. Od 1943 r. śmiertelność zmalała głównie na skutek zmniejszenia liczby jeńców, lecz także ze względu niejaką poprawę w ich traktowaniu.
W obozie w Końskich jesienią 1941 roku i zimą 1941/42 umierało w ciągu doby 60- 150 jeńców.

Obozy w Sandomierzu i w Końskich zostały zlikwidowane w 1943 r. latem lub wiosną, zaś jeńców ewakuowano [?] do innych obozów. Dalsze losy ewakuowanych jeńców nie są znane.

Zachodzi pytanie, w jakim stopniu morzenie głodem jeńców radzieckich było ze strony Wehrmachtu działaniem zamierzonym. Nie są znane instrukcje i rozkazy nakazujące totalną eksterminację jeńców, zwłaszcza w ten sposób. Osławiony „Kommissarbefehl” [Rozkaz o komisarzach] – rozkaz Brauchitescha z 8.-6.1941 r. nakazujący rozstrzeliwanie komisarzy, członków partii i Żydów dotyczył ważnej, lecz stosunkowo niezbyt licznej grupy jeńców.
Jednakże zbadane i przytoczone wyżej fakty wskazują, iż większość jeńców radzieckich nie została rozstrzelana lecz zmarła z głodu, zimna, chorób i braku pomocy lekarskiej. Pozwala to na stwierdzenie, że zabijanie jeńców radzieckich głodem także było rozmyślne i zamierzone. Na ten zamiar wskazuje także ustanowienie głodowych norm żywienia, a ponadto konsekwentny zakaz udzielania jeńcom pomocy żywnościowej przez ludność cywilną.

Rozmiary zbrodni

W październiku 1941 r. przybyło do obozu w Końskich koleją z kierunku Skarżyska nie mniej niż 10 pociągów z jeńcami. Licząc co najmniej 30 wagonów towarowych w składzie i co najmniej 40 żywych jeńców w wagonie otrzyma się liczbę nie mniej niż 12.000 jeńców przywiezionych do obozu.
W dniu 22.09.1941 r. było ich w obozie 7.300, zaś w dniu 11.12.1941 r. 5.269. Po końcu grudnia 1941 r. przywieziono nowe transporty jeńców w liczbie nie mniejszej niż 3.000.
23.02.1942 kilkuset jeńców wywieziono do Sandomierza. W końcu stycznia pozostało w obozie 2.000 jeńców, w związku z czym liczbę zmarłych w tym miesiącu ustalić należy na około 5.000.
W lutym 1942 r. przybyły dalsze dwa transporty w liczbie około 2.000 jeńców. w dniu 25 lutego 1942 r. w obozie przebywało około 1.800 jeńców, zaś na dzień 27.05.1942 r. pozostało przy życiu 100 jeńców. pomiędzy 26 maja a 27 czerwca 1942 r. przywieziono do obozu w Końskich 3.000 jeńców z obozu w Kowlu i 2.400 wziętych do niewoli pod Charkowem.
Jesienią 1942 r. nie było w obozie ani jednego żywego jeńca. Późną jesienią przywieziono do obozu około 2.000 jeńców, z których w styczniu 1943 r. pozostało przy życiu kilkuset.

Łącznie przez obóz w Końskich przeszło około 25.000 – 26.000 jeńców, z czego zginęło 22.000 – 23.000 jeńców.
Z tej liczby nie mniej niż 15.000 zginęło do lata 1942 r. czyli w okresie przynależności do stalagu XII C, pozostała część zginęła, gdy obóz podporządkowany był Stalagowi 367.

Andrzej Jankowski
[w: Andrzej Jankowski, Hitlerowskie obozy śmierci 
dla jeńców radzieckich w regionie kielecko-radomskim
Kielce 1977 (maszynopis)]