Stanisław Bednarski – moje spotkanie z Hubalem

Stanisław Bednarski „Drzazga”, pchor. ppor. zastępca dowódcy wywiadu kolejowego Komendy Obwodu. Oficer wyszkolenia podobwodu „Bug” (obejmował tereny: Końskie, Gowarczów, Duraczów).
Foto. w; Bogumił Kacperski, Jan Zbigniew Wroniszewski,
Końskie i powiat konecki 1939 – 1945. Cz. III, Końskie 2005.

Kombatancki rodowód Stanisława Bednarskiego wywodzi się kampanii wrześniowej 1939 r. Potem organizował służbę cywilną dla majora „Hubala”, która przejęła Służba Zwycięstwu Polski przemieniona, w Związek Walki Zbrojnej. A zaczęło się tak.
Przed wojna, służył jako podoficer zawodowy w dęblińskiej jednostce piechoty. Podczas wojny niemiecko-polskiej został zapędzony z macierzystym 15 pp spod Wielunia do Warszawy. Z niewoli zbiegł w Pruszkowie i na początku października zwalił się „na głowę” rodzicom mieszkającym w Piekle koło Końskich.
W ostatnią niedzielę października przed południem wyjechał z lasu na pola konny patrol polskich ułanów. Wyszedł na ich spotkanie. Dowodził podporucznik. Asystowali kapral podchorąży i starszy ułan. Rozmawiali o przebiegu służby zawodowej, o udziale w walkach frontowych, niewoli i ucieczce z prowizorycznego stalagu.

– Niech pan przyjdzie do nas – poradził oficer – kwaterujemy w Dziadku. Dowodzi major „Hubal”. Od niego pan się dowie co należy dalej robić. Zna pan teren? To dobrze!
Wczesnym rankiem w poniedziałek przez Skobelów skradał się do pierwszych opłotków w Dziadku. Wieśniacy dopiero budzili się ze snu. Niektórzy wychodzili do codziennych zajęć. W obejściu Korneckiego ułani zobaczyli konie. U Opali i Lachowskiego też kwaterowali. Wdowa po Opali wyszła po wodę. Pozdrowili się wiejskim obyczajem, a ona uśmiechnęła się tak dziwnie, że nie było wątpliwości. Weszli razem do budynku. Wskazała ruchem głowy na drzwi do pokoju.
Przy stole siedział major z dekoracją [wtórnikiem] Krzyża Virtuti Militari. Obok kapitan z naszywkami oficera dyplomowanego. To Maciej Kalenkiewicz. Mimo woli ściągnął „kopyta” regulaminowo jak w koszarach. Oficerowie podawali rękę na powitanie. Zaproszono siadać do stołu. Krępowało go wszystko. Powitanie, okazywana życzliwość i tolerancja dystansu służbowego. Rozmowa toczyła się wokół osoby przybysza.
– Gorzej, bo pan jest piechurem – skonkludował major – W tych warunkach nie będziemy nikogo szkolić na ułana. Zna pan Radoszyce? Pójdzie pan do krawca Wilczyńskiego. Należy podać hasło: Przychodzę zamówić do uszycia czapkę narciarkę z własnego materiału, ale nie mam podszewki. Pozostanie pan z nami.
Do Radoszyc wybrał się w dzień targowy. W rynku łatwo odnalazł szyld warsztatu krawieckiego z nazwiskiem poszukiwanej osoby. Przeczekał innych, klientów i ostrożnie wyrecytował hasło. Przeszli w głąb mieszkania. Musiał szczegółowo wyłuszczyć jak spotkał majora, skąd zna hasło, kto go przysyła. Gospodarz wywołał do korytarza młodą dziewczynę. Po krótkiej rozmowie wybiegła do miasta. Po jej powrocie, krawiec okazywał przed Bednarskim zakłopotanie. Komendant nie był obecny w domu. Umówili się na spotkanie w innym dniu.
W niedzielę Wilczyński oczekiwał na gościa „po czapkę narciarkę”. Ktoś z domowników został wysłany do miasta. I tym razem nie było komendanta. Odesłano Bednarskiego do mieszkania koło poczty. Mieszkało w nim małżeństwo nauczycieli Lisiewiczów. Dopiero przy pożegnaniu nauczyciel wskazał nowy kontakt w Końskich przy ulicy Zamkowej 18 w domu sędziego Zarębskiego.
Komendantem okazał się por. rez. Jan Stoiński. Podczas długiej rozmowy Bednarski został zorientowany, że cywilna organizacja hubalowska założona została przez majora jeszcze w zagrodzie gajowego Jana Barana w Zychach. Tam zdecydowano powołać na razie dla rejonu Radoszyc jednostkę obwodową pod nazwą Dowództwo Ośrodka Bojowego „Henryk”. Natomiast kieleckie dowództwo Okręgu Bojowego pozostawało w torbie polowej majora.
Komendant por. Jan Stoiński – „Brzoza” polecił wybrać sobie pseudonim. Już jako od „Drzazgi” przyjął organizacyjną przysięgę wg roty dla Oddziału Wydzielonego WP. „Drzazga” został mianowany na stanowisko dowódcy drużyny bojowej „Jadzia”. później otrzymał pisemną nominację:
Dowództwo Ośrodka Bojowego „Henryk” – 17 grudnia 1939 r. Nominacja.
Na podstawie rozkazu Dowództwa Okręgu Bojowego Kielce z dnia 9 listopada 1939 r. mianuję Ob. „Drzazgę” dowódcą drużyny Jadzia. Sposób działania dowódcy drużyny według instrukcji podanej przy doręczaniu nominacji.
W podpisie: Dowódca Ośrodka Bojowego „Brzoza”.
Dokument pisany na wątłej bibułce przetrwał lata. Bednarski przechowuje tą relikwię po „Schimmelreiterze”. Pamięcią sięga listopada 1939 roku. Zdołał wtedy zaprzysiężyć Czesława Stacherę, Józefa Malinowskiego, Edwarda Opalę, Józefa Tomaszewskiego i Edwarda Sykułę. Wszyscy pochodzili Z Modrzewiny. Bakcyl konspiracji zarażał wtedy wielu. Przy werbunku sprawa okazywała się złożona.
Na początku stycznia 1940 roku wezwano „Drzazgę” na kontakt. Komendant „Brzoza” żądał złożenia odmiennej przysięgi. Od tej pory konspiracja cywilna po majorze podporządkowana została organizacji Służba Zwycięstwu Polski, a komendantem był gen. Michał Karaszkiewicz-Tokarzewski. Obwodowa jednostka cywilna Dowództwo Ośrodka Bojowego „Henryk” przestała istnieć. Członków organizacji hubalowskiej zwalniało się od wierności poprzedniej przysiędze i wykonywania rozkazów majora. Kontakty mogły mieć charakter towarzyski.
Krótko po tym zdarzeniu „Drzazga” zostaje powiadomiony, że łącznie z podległymi konspiratorami, stali się podkomendnymi organizacji Związek Walki Zbrojnej, a jej komendantem jest płk Stefan Rowecki – „Rakoń”. obowiązywała poprzednio złożona przysięga:
Kładę rękę na ten Święty Krzyż, znak męki i zbawienia…

Sylwester Jedynak