Kalendarium wydarzeń kulturalnych w Końskich, powiecie koneckim, guberni radomskiej w II połowie XIX wieku. Końskie – Towarzystwo Muzyczno-Dramatyczne Lutnia

Końskie 1889. Afisz informujący, że: w czwartek 26 września 1889 roku w domu Zingera na Łąkach [nieco zapomniana dzielnica Końskich] odbędzie się koncert śpiewaczki operowej [Łucji] Micińskiej… Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
Tuż obok wizerunek Łucji Micińskiej (diabeł w operetce „Mały Faust”). W: FBC – „Mucha” 1875 nr 31 (fragment rysunku).

Część I obejmująca lata 1860-1900

Zamiast wstępu

Wielokrotnie pytano mnie o konecką Lutnię. Zgroza. Jeszcze do niedawna nie potrafiłem nic powiedzieć, a dostępne publikacje świeciły pustkami. A przecież historia koneckiej Lutni, towarzystw śpiewaczych i dramatycznych, zapisała się złotymi zgłoskami w historii miasta. 

Tematem zajmuję się już kilka lat, przeprowadziłem kwerendę w archiwach; uzbierało się zatem dużo materiału dokumentalnego. Opracowanie liczy ponad 100 stron i „dynamicznie” się nadal rozwija. Brakuje nieco fotografii z dwudziestolecia międzywojennego, stąd apel do czytelników strony o pomoc i ew. ich uzupełnienie. A może zachowały się historie rodzinne?

Zacznę od informacji o życiu towarzyskim konecczan, pierwszych zdarzeniach śpiewaczych, teatralnych i muzycznych z centralnej i lokalnej prasy w drugiej połowie XIX i początku XX wieku. Mam nadzieję, że zaprezentowana wiedza stanie się przyczynkiem do gruntownego zbadania tego okresu. Poznamy zapomniane nazwiska wielkich konecczan, wydarzenia kulturalne i towarzyskie, które elektryzowały ówczesne środowisko.

Ponieważ „tych Lutni” w Końskich doliczyłem się na chwilę obecną (w omawianym okresie tj. druga połowa XIX w. do 1939 r.) – trzy, postaram się opracować na końcu indeks nazwisk i o ile będzie to możliwe – krótkie biogramy.

Dodam, że opis wydarzeń kulturalnych na dworze Małachowskich w Końskich w XVIII i XIX, a później Tarnowskich, znajdzie miejsce w odrębnym rozdziale lub opracowaniu. 

Przejdźmy zatem do kalendarium. W tekście zawarłem również wycinki prasowe opisujące miasto powiatowe Końskie w 1887 roku. Jak się w tym mieście mieszkało? Brrr. Ocenę pozostawiam czytelnikom. W kolejnych częściach zawrę również aktualizowane przez korespondentów gazet opisy naszego miasta.

  • Końskie 1860 rok. Aktorzy teatru Pfeiffra w Końskich 

 „Czas” z dnia 20.05 1858 r. informuje, że tegoż dnia grono aktorów opuściło Kraków i udało się w poznańskie i do Królestwa Polskiego, by po główniejszych miastach dawać przedstawienia. „Czas” dodatek miesięczny w 1859 r. ponownie informował:

„W maju 1859 teatr (Pfeiffra) wyjechał znowu w objazd, dawał przedstawienia w Poznaniu, potem w Kaliszu, Końskich [1860], Łodzi, Koninie, Łęczycy, Częstochowie, Łowiczy, Kutnie i Płocku”. Trzeba dodać, że w grupie teatralnej Juliusza Pfeiffra była Helena Kirkorowa, która

„przyjechała do Krakowa po Trzech Królach 1858 r.” (w: Stanisław Kirkor, „Przeszłość umiera dwa razy”, Kraków 1978).

W książce zawarta jest również informacja  biograficzna:

„Helena Majewska Kirkorowa zdolna i ceniona aktorka wileńska, występowała nie tylko w Wilnie, ale i w Poznaniu, Krakowie i innych miejscach. To ona w czasie powstania styczniowego wynajmowała mieszkanie Romualdowi Trauguttowi w Warszawie (ul. Trudna), ona do ukrywała, opiekowała się nim i była jego łączniczką. To ona zachowała się bardzo dzielnie i z godnością w wielkim procesie Romualda Traugutta; to ona wreszcie skazana była na 8 lat katorgi w [na] Syberii”.

  • 1871

Amatowskie, wspaniałe inscenizacje w Suchedniowie

„Nadesłane. W obszernej osadzie górniczej Suchedniów, w zeszłą niedzielę zgromadziło się przeszło 200 osób, po części przybyłych z sąsiednich okolic, na dramatyczne przedstawienie, dane przez amatorów na cel dobroczynny.

Już to nie po raz pierwszy spotykamy się z teatrem amatorskim w Suchedniowie, który periodycznie co kilka miesięcy organizuje się za każdym razem zwabiając licznych widzów. Szlachetny cel, praca i trudy szanownych amatorów i amatorek zawsze wieńczy świetny rezultat pieniężny, a z nim jak 'niebieska’ [niebiańska] manna spływa zasiłek dla prawdziwie potrzebujących i nieszczęśliwych. Serca co czują niedolę bliźnich, co drobny grosz wdowi znoszą na ołtarz cierpiącej ludzkości, zawsze i wszędzie spotkają miłe wspomnienie i uznanie ogółu.

Suchedniów może posłużyć za przykład dla większych miast. Tam bowiem w braku wielu środków i korzystnych warunków w jakich znajdują się miasta, przy dobrych jedynie chęciach stojący pustką magazyn przemienia się na salę teatralną, stwarzając wszystko prawie z niczego. Podłoga improwizowanej sali jest pochyłą tak, iż jedni drugim nie zasłaniają sceny głowami. Miejsc numerowanych jest 170, oprócz tego urządzoną została mała galeria. Przyrządy sceniczne jako to: kurtyna, kulisy, dekoracje wcale przyzwoite i są własnością amatorów.

Z niedzielnego przedstawienia komedia Korzeniowskiego 'Konkurent i Mąż’ najudatniej się powiodła. Rola nieugiętej Jadwigi była

z góry dobrze obmyślaną, a oddanie jej nawet w drobnych szczegółach, zgodne było z całością. Intonacja głosu, ruchy i cała gra nacechowana swobodą, byty ozdobą utalentowanej amatorki. Konkurent Erazm, naturalnym i spokojnym oddaniem powierzonej sobie roli, może nieco za mało ruchliwy, przyczynił się wiele do powodzenia tej komedii, która wysłuchaną została z całym zajęciem przez publiczność. Scena w której hrabina Maria godzi zwaśnione stadło była doskonale oddaną.

Każdy utwór sceniczny wierszem o wiele jest trudniejszy do grania od napisanego prozą, rzecz to już dowiedziona. Wiele wprawy, doświadczenia i studiów potrzeba, aby wiersz własną intuicja uzupełnić, uczynić go scharaktrakteryzowanym i zajmującym, co jest niezbędne w toku dramatycznym. Dlatego też komedyjka Koziebrockiego ‘On będzie moim’, mimo starannego wyuczenia się ról przez amatorów, wiele pozostawia do życzenia. Amatorka przedstawiająca Irenę najszczęśliwiej pokonała trudności, w całej jej grze wiele było wdzięku ruchu i naiwności, a szczery oklask był nagrodą jej pracy. Julian, inżynier, zgodnie z duchem utworu spokojny, rozbudzony szczebiotaniem młodej rusałki, w kilku udatnych scenach zawrzał uczuciem, które przebijało się w jego grze i ruchach.

Na zakończenie odegraną została krotochwila Wł. Anczyca ‘Chłopi Arystokraci’. Wyznać należy że amatorzy z dokładnością i humorem ją oddali. Gra, dykcja, maniery chłopskie były wiernie skopiowane z natury; Katarzyna Kogucińska i Jędrzejowa odtworzyły postaci wieśniaczek z talentom. Zagrodnicy szlacheccy, dwaj wojacy, grali z wprawą i dobrym zrozumieniem charakterów. Wychowanka Marysia niewielką rólkę oddała z całą dokładnością i uczuciem.

W czasie antraktów muzyka złożona z amatorów wykonała z powodzeniem kilkanaście lżejszych utworów między nimi szczególniej podobał się zgromadzonym ‘Kujawiak Łady’.

O ile nam wiadomo następne przedstawienie będzie miało miejsce 4 grudnia na św. Barbarę patronkę górników. Krz…”.

[„Gazeta Kielecka” nr 87, z dnia 2 listopada 1871]

Jeden z pierwszych koneckich plakatów teatralnych – 23 września 1882 r. Przedstawienie teatralne pod dyrekcją Adama Osmólskiego. Źródło: FBC Polona.

„W przyszłą niedzielę jako w wigilię św. Barbary patronki górnictwa, w fabrycznej osadzie Suchedniów dane będzie dramatyczne przedstawienie przez amatorów na cel dobroczynny. Szanowni amatorzy i amatorki pomimo, że zjeżdżać muszą na próby o kilka wiorst, wytrwale pracują pod wspólnym godłem ‘Res sacra miser’ [łac. nieszczęśliwy jest rzeczą świętą (Seneka, ‘Epigramy’)]  pomnąc, że gdzie idzie o dobro ludzkości tam powinny ustąpić koteryjne niesnaski”.

[„Gazeta Kielecka” nr 94, z dnia 26 listopada 1871]

  • 1887 

Bal karnawałowy za „przykładem z góry” [z Radomia?]

„Z Końskich. Za przykładem z góry i nasz cichy zakątek oddaje cześć należną karnawałowi. Bawimy się!

W zeszłą sobotę, tj. 5 bm. urządzono w sali inżyniera R. wieczór tańcujący składkowy. Osób zebrało się wiele bardzo, a i Radom dostarczył nam gości. Do mazura stawało po 15 par. Dzielnym aranżerem był pan G.

Tualety [toalety] dam skromne i gustowne, co się chwali bardzo naszym paniom. Bawiono się szczerze i ochoczo do godziny 6 rano.

Hem !”.

[„Gazeta Radomska” nr 13 z dnia 13 lutego 1887] 

Z końcem lutego dnia 27 lutego 1887 gazeta opublikowała cykliczny tekst „Kronika miesięczna”, w którym nieco kpiąco odnosi się do balu:

„…Końskich, gdzie jest wielu ludzi czynu i inicjatywy, o czym przekonują dowolne, rozsyłane stamtąd po świecie, następującej treści zaproszenia na tańcujące wieczory:

‘Wpośród drzemiącego (oj to prawda! – raczej dodatek gazety) towarzystwa naszego ukochanego miasteczka, ludzie inicjatywy i czynu powzięli zamiar urządzenia wieczorku tańcującego. Raczy przeto W.[ielmożny] Pan zaszczycić takowy swoją bytnością…’  itd.

Wszak to jasne! muszą być w Końskich ludzie czynu, jeśli nie wahają się sami sąd taki o sobie wydać, podpisując sobie świadectwo na mężów czynu i inicjatywy własnoręcznie”.

Dalej publicysta kpiarsko ciągnie:

„Drobny ten fakt na pozór zaniepokoił nawet zagranicę. Dowiedziawszy się, że u nas są jeszcze ludzie czynu i inicjatywy, a pełni energii, kupcy i fabrykanci niemieccy ze strachu zaczynają pisać po polsku…”.

[„Gazeta Radomska” nr 17 z dnia 27 lutego 1887]

  • 1887 Cyrk pcheł raduje konecczan?

„Z Końskich. Gdy w innych miastach post rozpoczyna się zwykle koncertami, teatrem lub odczytami — w naszym zakątku rozpoczęto go ‘cyrkiem pcheł’.

Impresario tegoż, Niemiec, od kilku dni gości tutaj, napychając sobie worek złotówkami ciekawych ujrzenia baletu i ekwilibrystyki pchlej.

Niewiele nam widać potrzeba do zaciekawienia się, gdy pchła nawet powodzenie kulturtregerom [kulturtreger osoba uzurpująca sobie prawo do narzucania innym społeczeństwom swoich zasad i swojej kultury – PWN] zapewnia u nas.

[„Gazeta Radomska” nr 17, z dnia 27 lutego 1887]

Nieco muszę wyjaśnić czytelnikom co to był ten wykpiony  przez gazetą cyrk pcheł?

„…dla zwykłej gawiedzi żądnej taniej rozrywki przygotowywano zupełnie inną ofertę. W październiku 1882 r. Świdnicę odwiedził „słynny skandynawski cyrk pcheł”, którego dyrektorem był Niemiec Karol Aufrichtig. Dawał swe przedstawienia przez ponad tydzień w naszym mieście, a na występy cyrkowe małych krwiopijców przybywały całe rodziny świdniczan, zaciekawione niezwykłymi akrobacjami i skokami tych niezbyt lubianych owadów, lecz przede wszystkim ich zdolnością do ciągnięcia małych karet i zaprzęgów. Zapewne niejeden z widzów, na sam widok owych wyczynów, podrapał się tu i ówdzie. Świdniczanie żywo interesowali się również informacjami o wynalazkach, których dokonywali sami mieszkańcy miasta…” 

[Sobiesław Nawrotny, Świdnicki Portal Historyczny] 

  • 1887 Opis miasteczka Końskie dla przyjezdnych. Opis kościoła [delikatne wytyki do porządku], rynku z Annotargiem zwanym ‘gościnnym dworem’ , zły stan bruków i trotuarów, kompletny brak wody do picia (i zapewne mycia) i ew. gaszenia pożarów. Egipskie ciemności. Ciek wodny Nil. Małomiasteczkowa „atmosferka”

„Z Końskich. Choć to z Radomia do Końskich zaledwie trzy godziny drogi koleją, niewielu przecież mieszkańców Radomia zna zapewne Odrowążów gród, założony przez tę możną rodzinę jeszcze w XII wieku; nie zawadzi więc poświęcić parę słów opisowi tegoż, zanim spraw jego i życia w nim dotkniemy, przysłowie bowiem mówi: jak cię widzą, tak cię piszą.

Zaraz na wstępie wjazd do miasta usposabia podróżnika przychylnie. Prowadzą doń z dworca bardzo ładne aleje wzdłuż parku i pałacowych pawilonów rezydencji hr. Tarnowskiego, aż oto wjeżdża się w rynek, który tu, jak i we wszystkich małych miasteczkach, alfą jest i omegą wszechrzeczy.

Tu, od samego wjazdu dominuje kościół starożytny, cały kamienny, z wierzchu dobrze zachowany. Struktura jego romańska z późniejszą przymieszką ostrołuku, który głównie uwydatnił się w odrzwiach. Brama i wieża o wiele są późniejsze. Cały gmach stoi na znacznym, okolonym sztachetami wzniesieniu i otoczony jest drzewami, co wszystko razem malowniczą tworzy całość. Wewnątrz kościoła odznaczają się dwa kamienne grobowce: jeden z szarego kamienia przedstawia Hieronima Koneckiego (Hieronimus Konieczki in Końskie, haeres [łac. dziedzic]) zm. 1569 r., w postaci leżącego rycerza. Drugi z czarnego marmuru, pomnik Jana Małachowskiego, kanclerza W. K., zmarłego 1762 r., ozdobiony jego popiersiem i dwoma alegorycznymi postaciami, z których jedna trzyma szale sprawiedliwości, a druga laskę. Oryginalnym jest dalej główny ołtarz, pochodzący z epoki odrodzenia. Kościół ten ze wszech miar wart jest utrzymywania go w porządku, czego obecnie powiedzieć o nim nie można. I gdyby tu chodziło o odnowienie jakich malowideł lub fresków, rzeczy poniekąd kosztownej, ale chodzi tylko o wybielenie wnętrza i niektóre najzwyklejsze porządki.

Przed kościołem, w samym środku rynku, założono coś w rodzaju skweru, z wielkości i zadrzewienia swego przypominającego słynny w Busku ‘cielętnik’.

Poza tym stoi jeszcze w rynku obszerny parterowy budynek gościnny dwór, zapełniony wyłącznie żydowskimi sklepami, cały bowiem tutejszy handel skoncentrowany w rękach synów Izraela.

Rynek otoczony jest po większej części jednopiętrowymi domami, budowanymi z miejscowego kamienia, który ma własność utrzymywania wilgoci, stąd nie brak jej w mieszkaniach, szczególnie zimą. Brak jej za to w studniach, wszystkie bowiem na nieuleczalne suchoty cierpią. Dobrze, cny czytelniku, jeżeli odwiedzisz Końskie jesienią lub zimą, to ci wody nie braknie, ale broń Boże latem – trzeba jej wtedy szukać po całym mieście, niby wśród Sahary. Przypuszczam tedy, że patronem Końskich musi być św. Florian, miasto to bowiem wyjątkowym sposobem rzadko się pali i to jego szczęście, bo w razie większego pożaru nie byłoby czym gasić ognia.

Mieszkańcy latem po piwnicach robią sobie dołki, skąd czerpią nagromadzoną z wilgoci wodę. na potrzeby swoje i inwentarza. O ile taka woda jest zdrową, nie potrzebują dodawać. Wszak miasto ma złożone oszczędności, z których starczyłoby na pogłębienie studni lub wybranie nowych, a co za tym idzie, polepszył by się stan zdrowotności miejscowej.

Mogliby też ojcowie miasta pomyśleć o reparacji bruku, a zwłaszcza ‘niby trotuarów’, które przedstawiają w swoim rodzaju majstersztyk brukarskiej roboty. Pełno w nich wybojów, gór lub spiczasto ustawionych kamieni.

Co do życia towarzyskiego, to nie mamy się czym chwalić, kółka i kółeczka, nieprzyjazne sobie obozy a stąd plotki i ploteczki, zwyczajnie jak w prowincjonalnej mieścinie. Zielone stoliki [zapewne chodzi o stolik do gry w karty obity zielonym suknem, chociaż późniejsze dywagacje redaktora kierują nas na inne znaczenie – KW] obsiadamy con amore [łac. z uczuciem, z pasją], co wieczora; zajrzyj do nas czytelniku, a pomyślisz, żeś w Monaco.

Ale a propos [łac wyrażenie wprowadzające temat wypowiedzi] nie brak tu między nami wielkich polityków, ważących na szali głębokich rozumów, co dnia w miejscowej cukierni, losy Europy. Gdybyż to politycy z powołania, a dyplomaci skorzystać z rad naszych zechcieli – daję słowo, byłoby na świecie jak – w Końskich.

Nemo”.

[„Gazeta Radomska” nr 21, z dnia 13 marca 1887]

Kontynuuję dalej zdecydowanie nieprzychylny opis miasta. Dzisiaj można by napisać – gazeta „uwzięła się” – KW.

„Z Końskich. Od paru dni mamy stałą pogodę, a z lekka ogrzewające słońce, zamieniło masy śniegu i lodu w wodę i błoto, którego pod dostatkiem mamy w naszym mieście. Woda w obfitości płynie ulicami, nie mogąc natrafić na rynsztoki, gdyż takowe w zupełności napełnione błotem, lub nie roztopionym jeszcze lodem. Na niektórych ulicach stoją kupy w części zgarniętego błota, które zapewne pozostawione są na to, aby przechodnie, natrafiając w nocy na takowe, mieli możność połamania nóg, lub prawidłowego potłuczenia się.

Nie lepiej dzieje się i na podwórzach domów; pełno tam nieczystości, które przy słabym nawet ogrzaniu przez słońce, rozkładając się, wydzielają zabijającą woń, zanieczyszczając powietrze. Mieszkańcy, przywykli do tego miłego nieporządku, ani myślą o czyszczeniu rynsztoków i ścieków w podwórzach, a policja, która jakby nie istniała, patrzy na to obojętnym okiem, lub udaje niewidomą…”.

[„Gazeta Radomska” nr 23, z dnia 20 marca 1887]

 „Z Końskich. Wszystkie projekty, rodzące się na naszym bruku, nigdy nie dojrzewają w czynie, dowodem tego fakt następujący:

Widząc konieczną potrzebę oświetlania choć w części naszego miasta, niektórzy mieszkańcy jego, chcąc być przykładem, stanowczo (oj to prawda!) powzięli zamiar oświetlania niektórych w nim punktów własnym kosztem.

Jeden z projektodawców kazał wprawdzie zawiesić latarnię przed swoim zakładem (i to dosyć!), lecz takowej nie zapala, inni zaś nawet tego nie zrobili, w mieście więc jak panowały tak panują ciemności egipskie. Widocznie w tym kierunku ludzi „inicjatywy i czynu” nie ma w naszym mieście.

Nie możemy jednak mieć pretensji do projektodawców, którzy tłumaczyć się mogą, że jakkolwiek mieli zamiar urządzić oświetlenie własnym kosztem, po cóż im jednak ponosić koszty, zwłaszcza w tak ciężkich czasach, wszakże miasto posiada odpowiedni na ten cel fundusz. Wobec takiej racji wypada przyznać słuszność projektodawcom. Władza więc miejska powinna by pomyśleć o oświetleniu miasta, choć w niektórych jego punktach, a tym sposobem nocą przechodzący ulicami, uniknęliby miłych niespodzianek wpadania do kanału (właściwie mówiąc do rowu), napełnionego wodą i błotem, lub też zetknięcia się ze swoim vis-a-vis [naprzeciwko] w dosyć oryginalny sposób.

Również pożądanym byłoby odpowiedniejsze urządzenie
 kanału przecinającego w poprzek ulicę Zamkową [ciek wodny nazwany Nilem], ze względu 
na znaczny zbiór wody w tym punkcie. Kanał ten obecnie 
zupełnie zaniesiony błotem (mile pachnącym), wskutek czego woda, nie mogąc się pomieścić w nim zalewa nasze 
piękne trotuary, kanał bowiem wychodząc spod drewnianego mostku, nie jest kryty. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu jeden z mieszkańców miasta naszego, przechodząc tamtędy nocą, miał przyjemność (nie zazdroszczę) znalezienia się 
niespodziewanie w owym kanale. Nie poniósł żadnego szwanku, ledwo przecież zdołał wydobyć się z błota. Należałoby 
więc wcześniej przedsięwziąć odpowiednie środki, celem zapobieżenia przyszłym morbadom [chorobom] i wynikającym z tego powodu nieporozumieniom. Prawda”.

[„Gazeta Radomska” nr 28, z dnia 7 kwietnia 1887]

„…Niesprawiedliwi złodzieje, narzekają na chude wieprzki, a któż im winien, że co do nogi tłuste wykradli. Bo też i kradli w onym Szydłowcu tak, że każdy szanujący się mieszkaniec bez rewolweru nie wychodzi na miasto. Nawet jeden z moich znajomych, mieszkający tam, pisząc do mnie list, rozpoczął go słowy: ‘Szydłowiec dziś jest na stopie wojennej’ tak tam wszyscy zbrojni.

Na to nigdy nie zdobyliby się ospali mieszkańcy Końskich, rozbijający sobie głowy o słupy telegraficzne, bo brak im odwagi oświetlać miasta. Zresztą, że sobie głowy rozbijają, mniej się temu dziwię, pragną się może tym sposobem ocknąć ze snu letargicznego, ale po cóż się topią w błocie ulicznym i w rowie przechodzącym ulicą Zamkową, a imitującym kanał? Ha! może aby otrzeźwieć.

A tyle mają dobrych przykładów, nie dalej szukając, jak opatowianie, którzy zafundowawszy sobie kilkanaście przyzwoitych latarń, postanowili działalność swoją pro publico bono [dla dobra publicznego] zwiększyć urządzeniem teatru amatorskiego z celem dobroczynnym…”.

[„Gazeta Radomska” nr 34, z dnia 1 maja 1887]

„…Z Końskich i okolicy… Od niejakiego czasu w mieście naszym i okolicy panuje ospa, która zabiera liczne ofiary, przeważnie spomiędzy dzieci uboższej ludności. Miasto nasze pod względem higieny można zaliczyć do najostatniejszych, gdyż o porządku, który ściśle winien być przestrzeganym, nikt z mieszkańców nie pomyśli; szczególniej najgęściej zaludnione przez Żydów dzielnice miasta, w której znajdują się jatki i szlachtuz [rzeźnia], uważać należy za źródło najzaraźliwszych wyziewów. Dzielnica ta wzorowym odznacza się nieporządkiem, a błoto, nawet kiedy już wszędzie sucho, tam dopiero wysychać zaczyna. Należałoby, nie wyczekując gorszych następstw, po trochu usuwać owe przyczyny zarazy i rozlicznych chorób. Ego”.

[„Gazeta Radomska nr 36, z dnia 8 maja 1887]

„…Od pewnego czasu codziennie można spotykać na ulicy Zamkowej parę sztuk nierogacizny, zajętej oczyszczaniem chodników z dosyć obficie pokrywającej takowe murawy. Że jednak czynność ta odbywa się w sposób właściwy tym zwierzętom, połączony z nieporządkiem, należałoby więc tych nieproszonych robotników usunąć, używszy do oczyszczenia chodników ludzi”.

[„Gazeta Radomska” nr 39, z dnia 19 maja 1887]

  • 1887
Jeden z pierwszych koneckich plakatów teatralnych – 20 września 1882 r. Benefis Karola Hoffmana i Felicji Osmólskiej. Źródło FBC Polona.

Końskie. Wieczorek deklamacyjno-dramatyczny

„Z Końskich. Odbywający artystyczną wędrówkę po guberni naszej p. Hoffman, literat i deklamator, odwiedził gród Odrowążów i urządził tu w d. 29 zeszłego miesiąca wieczorek deklamacyjno-dramatyczny. Jak należało przewidywać, przyjęliśmy p. Hoffmana dosyć obojętnie. Obojętność ową złagodził nieco miejscowy rejent, p. W…, odstępując artyście sali swej bezinteresownie, inaczej dla braku w naszym grodzie odpowiedniego lokalu, nie moglibyśmy byli nawet poznać deklamacji p. Hoffmana. Szczupła garstka słuchaczy przyjemnie spędziła parę chwil, sutymi oklaskami wyrażając zadowolenie swoje utalentowanemu artyście. Dlaczego jednak tak niewielką liczbę osób ściągnął u nas wieczorek, u nas, którzy przecież wieczorków nie miewamy do zbytku? Łatwa odpowiedź: Oto poezja w naszym grodzie, zamieszkanym przeważnie przez tak zwanych „pozytywistów”, nie popłaca. W dalszym ciągu p. Hoffman udał się do Sandomierza, gdzie może znajdzie więcej uznania, a mniej 'pozytywistów’. Ego.

Wraz z p. Hoffmanem zawiedliśmy się i my, sądziliśmy bowiem, iż na prowincji czekało go lepsze niż tu u na 
w stolicy przyjęcie. (Przyp. Red.)”.

[„Gazeta Radomska” nr 53, z dnia 7 lipca 1887]

  •  1887 

Końskie. Pierwsze śpiewacze próby – jak niecnie przyjęte przez obserwatorów

„Z Końskich i okolicy. Od pewnego czasu zorganizowało się tu u nas w Końskich towarzystwo jakieś muzyczne, którego członkowie bandami włóczą się po mieście między 11. a 1. godziną w nocy i urządzają pod oknami mieszkań serenady na harmonijkach… w akompaniamencie śpiewów i krzyków. Panowie artyści! zgoła grzesznym nie jest zamiłowanie do muzyki, ćwiczcie się w niej, nie mamy nic przeciwko temu, ale w dzień. Po nocach jednak dajcie ludziom sypiać, inaczej – niech was… z waszą muzyką”.

[„Gazeta Radomska” nr 56, z dnia 17 lipca 1887]

  • 1887

Przybycie wojska na letnie ćwiczenia powodem nawiedzenia Końskich przez grupy teatralne?

„…Nareszcie miasto nasze ożywiło się. Od dni paru ciągły tu ruch. Codziennie przechodzą partie wojska do letniego obozu w Michałowie [sic! Baryczy] pod Końskimi; za wojskami zaś nadciągają spekulanci, przedsiębiorcy i inne… osobistości, liczące na dobry zarobek. W dniu dzisiejszym tj. 8 b. m. zjechali się u nas, nie wiedząc o sobie, dwaj dyrektorowie trup teatralnych: z Opoczna p. Kremski i z Radomia p. Texel. Naturalnie jeden z tych panów ustąpić musiał i ustąpił p. Kremski. Widocznie, że panowie ci nie mają o tym pojęcia, jak my umiemy popierać sztuki piękne, skoro się tak o nas ubiegają! Zresztą, nie chcąc zrażać p. Tex!a, nie uprzedzajmy wypadków. W Każdym razie życzymy mu powodzenia. Ego”.

[„Gazeta Radomska” nr 64, z dnia 14 sierpnia 1887]

  • 1887
Orkiestra Włościańska Karola Namysłowskiego przed budynkiem pocztowym w Chomęciskach. Drzeworyt zawarty w: „Tygodnik Powszechny” nr 41, 1884 r.

Końskie. Widzów koneckich urzekła orkiestra włościańska Namysłowskiego. Wizyta p. Trapszo dyrektora teatru z Warszawy

„Z Końskich. (Koresp. 'Gaz. Rad.’). Wróciliśmy z koncertu orkiestry włościańskiej, pod dyrekcją p. Karola Namysłowskiego. Ostatnie echa mazurków: „Świr, Świr, Świr za kominem” i „Galopady kolejowej” – sola na pikulinie [pikulina, najmniejsza odmiana fletu poprzecznego] itp. jeszcze brzmią w naszych uszach. Orkiestra ta znana naszemu miastu li tylko z pism periodycznych, sympatycznie przyjętą została przez ogół. Gromadka tych spod Zamościa chłopków rozweseliła na chwilę monotonne, a ciche życie naszego partykularza [miejscowość odcięta od ośrodków życia umysłowego – SJP]. Grano, jak to mówią, z życiem – od ucha do ucha. W grze było wszystko, czego żądać można od muzyków, co cepami i rydlami przebierają w lecie, a zimą na skrzypcach, fletach, trąbach i basetli wygrywają swoim.

Pan Namysłowski ze wszech miar zasługuje na uznanie za pracę i poświęcenie się dla wydobycia z rodzinnych skib tak miłego plonu; a co więcej, że kierownictwo takie wyrabia uczucia wyższe, więcej cenne niż sama muzyka, bo uczucia moralne. Widzieliśmy to w naszym kościółku na artystach sukmankowych, kiedy przystępowali do stołu Pańskiego. Idzie tu wszystko w parze; duch wionie z muzyki i przemawia  w codziennym życiu. Mimo woli przychodzi na myśl wiersz Wincentego Pola, gdzie odmalował, jak piękno i idzie w parze z cnotą, a ta znowu z poezją ducha.

‘Śpiew i poezja – owe rówiennice [d. rówiennice – rówieśnice]

Natchnień niebieskich – i gdzie siostry bliźnie

Stają po duchu, jak wierne siostrzyce’.  itd.

To ostatnie wrażenie.

Niedawno w Końskich przebywał p. Trapszo, dyrektor szkoły dramatycznej w Warszawie, z niewielką drużyną swoich elewów. Po dwóch przedstawieniach opuścił miasto, nie znajdując poparcia ze strony publiki. Czy i tu potrzeba reklamy uprzedniej?

Produkował się również p. Rybka ze swoimi sztukami magicznymi i gościła tu nawet trupa akrobatów pruskich, ale, jak się należało spodziewać, bez powodzenia. Zresztą ciężki czas wszystkim kieszenie zamyka. Jak lekkie chmury nad dachami przepłynęli owi goście nasi i niemiaszkowie przez Końskie, chcąc rozweselić widza. Kurtyny zapadły, wrażenia znikły, a tylko na orkiestrę spod Zamościa długo wspominać będzie miasto wierszykiem okolicznościowym;

„Świr, świr, świr za kominem,

Grał nam Bartek ze swym synem,

Grały zuchy taniec śliczny,

Jak ten mazur hygieniczny! hop! hop!

X”.

[„Gazeta Radomska” nr 101, z dnia 22 grudnia 1887]

  • 1888

Końskie. Grupa teatralna Bolesława Kremskiego dała dwa przedstawienia 

„Z Końskich korespondent nasz pisze: …Obecnie bawi u nas trupa dramatyczna pana Kremski. Dano dotąd dwa przedstawienia ‘Nitouche’ i ‘Nad przepaścią’. Budwicz”.

[„Gazeta Radomska” nr 72, z dnia 6 września 1888]

  • 1889

Końskie. Co niedziela i święta w parku grywa orkiestra

Z Końskich… Miasto nasze wskutek napływu wojska jest dość ożywione, co niedziela i święta grywa w parku orkiestra, toteż spacerujących w te dni bywa mnóstwo. Wkrótce jednak mamy być pozbawieni przechadzki w parku, gdyż jak głoszą, właściciel onego ma wzbronić tej jedynej przechadzki w Końskich.

[„Gazeta Radomska” nr 77, z dnia 21 września 1889]

  • 1890

Końskie. Piękne chóralne śpiewy w kościele parafialnym 

„Z Końskich (z drogi). W przejeździe przez miasto Końskie w kościele parafialnym słyszałem mszę na głosy, śpiewaną przez uczniów i uczennice szkoły miejskiej. Zainteresowany ładnym śpiewem starałem się dowiedzieć kto jest organizatorem chóru? Objaśniono mnie, że miasto Końskie zawdzięcza to miejscowemu nauczycielowi szkoły miejskiej p. Sadowskiemu. Sądząc, że powyższa wiadomość może zainteresować szersze grono czytających i zachęcić do naśladowania – podaję ten fakt do wiadomości Szanownej redakcji. Józef Pac”.

[„Gazeta Radomska”, nr 38, z dnia 10 maja 1890]

  • 1890

Bzin. Jest organizowany chór męski i kwartet smyczkowy

„Z Bzina. Tuż przed wybuchem wojny cała osada została włączona w granice miasta Skarżysko-Kamienna. Z dawnego Bzina pozostał m.in. drewniany kościółek św. Józefa. Został zbudowany w 1928 roku w miejscu starszego, wzniesionego jeszcze przez cystersów na początku XVII wieku. W tym rozebranym kościółku w latach 1913-17 pracował ksiądz Kazimierz Sykulski] Orkiestra amatorska szydłowiecka od kilku lat jest pod dyrekcją d-ra Maresza istniejąca, ma być wkrótce podobno zwinięta.

Orkiestra ta już niejednokrotnie popisywała się na koncertach, w teatrach amatorskich w Suchedniowie, Radomiu i na prywatnych zebraniach wykonywała utwory poważne, trudne i piękne, przez co w krótkim czasie zyskała sobie prawdziwe uznanie znawców muzyki.

Ponieważ orkiestra składa się z amatorów spośród inteligencji miejscowej i okolicznej, przeto sądzę, że dr Maresz jako jej dyrektor i twórca, nie dopuści do upadku tak pięknego przejawu swej pracy.

W Bzinie organizujemy chór amatorski męski i kwartet smyczkowy. Próby już się odbywają. Jest nadzieja, że jeżeli i nadal chętnie amatorzy brać się będą do dzieła, w krótkim czasie i my popisywać się będziemy w kościołach i na zebraniach towarzyskich. 

Szczęść Boże!”.

[„Gazeta Radomska” nr 54, z dnia 5 lipca 1890]

  • 1890

Końskie. Defilada uczniów przy dźwiękach orkiestry 27 Pułku Witebskiego

„Z okolicy. Z Końskich. W dniu 25 bm. odbył się tu uroczysty akt zamknięcia roku szkolnego… Akt uroczysty rozpoczął się nabożeństwem w kościele. O godz. 10 rano nauczyciel religii ks. Chmielinski odprawił wotywę, po skończeniu której odśpiewano dziękczynne ‘Te Deum’. Na nabożeństwie tym, oprócz przedstawicieli władz było sporo publiczności. Po skończonym nabożeństwie tuż na placu przed kościołem odbyła się defilada uczniów przy dźwiękach orkiestry pułku witebskiego [27 Witebski Pułk Piechoty] po czym wszyscy udali się do sali szkolnej przybranej w wieńce i zieleń i tu rozpoczął się popis, po którym starszy, niestrudzony a sumienny nauczyciel p. Sujkowski odczytał sprawozdanie roczne z działalności szkoły, oraz listę nagrodzonych i promowanych…”.

[„Gazeta Radomska” nr 54,  z dnia 5 lipca 1890]

  • 1890

Pomoc pogorzelcom z Jedlińska

„Gazeta Radomska donosi: …Nadto komitet składa najserdeczniejsze dzięki J. W. Karpowowi dowódcy 26 pułku mohylewskiego za bezpłatne udzielenie orkiestry. JW J. G. Blochowi prezesowi dr. [drogi żelaznej] Dąbrowskiej [linia kolejowa] za przesłanie biletów wolnej jazdy z Końskich i z powrotem dla 30 muzykantów i tym wszystkim, którzy ofiarowali na zabawę fanty i popierali cel szlachetny.

[Gazeta Radomska nr 66, z dnia 20 sierpnia 1890]

Wyjaśniam, że: pomoc dotyczyła pogorzelcom w Jedlińsku, o czym szeroko relacjonowała Gazeta Radomska, a J. G. Bloch to Jan Gotlib Bloch – polski bankier i przedsiębiorca, „król kolei żelaznych” – twórca i budowniczy kilku ważnych w Rosji linii kolejowych, w tym „Drogi Żelaznej Fabryczno-Łódzkiej” – krótkiej, ale dla rozwoju Łodzi niezwykle istotnej.

„Był symbolem epoki dojrzałego kapitalizmu, najbardziej bodaj reprezentatywnym przedstawicielem uformowanej już burżuazji polskiej. Pisano o nim po śmierci: najwybitniejsza i najciekawsza postać świata finansowego Warszawy końca XIX …”. 

[Wikipedia]

  • 1890

Końskie. Przedstawienie amatorskie na korzyść pogorzelcom z Jedlińska. Informacja, że dawniej hr. użyczał na przedstawienia amatorskie oranżerii

„Z okolicy. W dniu 16 bieżącego miesiąca odbyło się w naszym miasteczku przedstawienie amatorskie na korzyść pogorzelców Jedlińska. Odegrano trzy sztuki: O Józię – Bałuckiego, Kalosze i Okrężne. Amatorzy dzięki pracy pana R… wywiązali się z zadania bardzo dobrze. Grę artystów przyjmowano gorącymi oklaskami. Na szczególną wzmiankę zasługuje dobra gra pani B., warszawianki czasowo u nas bawiącej. Pani B. posiada talent prawdziwy. Z panów: P. H. zyskał uznanie powszechne. Dochód osiągnięty z tego przedstawienia po odtrąceniu kosztów ma być odesłany przez Wielmożnego Naczelnika powiatu do szanownej Redakcji. Nadmienić wypada, że inicjator tego przedstawienia  – pan R. podjął rzeczywiście dużo trudu, gdyż u nas nie ma odpowiedniego miejsca na urządzenie teatru. Dawniej, właściciel Końskich był jakoś łaskaw i pozwalał w swej oranżerii [oranżeria egipska – Egipcjanka] urządzać przedstawienia amatorskie. Teraz pomimo, że taż sama oranżeria jest pustą, trudno uzyskać względy p. hrabiego. Muszą być jakieś ważne przeszkody! Dobrze, że izraelita pan Rozen łaskawie udzielił na przedstawienie pomieszczenia i to bezinteresownie! Serdeczne mu dzięki. P…”.

[„Gazeta Radomska”, nr 67, z dnia 23 sierpnia 1890]

  • 1892

Końskie. „Towarzystwo ruskie” urządziło przedstawienie

„Z Końskich otrzymujemy następująca wiadomość: 

Dnia 22 stycznia grono amatorów spośród towarzystwa ruskiego urządziło przedstawienie amatorskie na dotkniętych nieurodzajem w Rosji.

Amatorzy odegrali wybornie: ‘Żenitbę’ Gogola i krotochwilę pt. ‘Bukiet’.

Grę umiejętną i dobre chęci wszystkich amatorów publiczność przyjmowała i gorącymi oklaskami i serdecznym uznaniem. Sala teatralna za staraniem p. U. była bardzo efektownie przystrojona w transparenty, zieleń i zbroje.

[„Gazeta Radomska” nr 10, z dnia 3 lutego 1892]

  • 1892

Przepadł projekt powstania resursy obywatelskiej

Z Końskich (Kor. Gaz.Rad.) Życie towarzyskie w mieście naszym uśpione: brakło ludzi czynu, nie ma inicjatora, więc i czas schodzi nam jedynie przy domowym ognisku. Podniósł tu przed miesiącem dr Z. zaniechany już dawno projekt zorganizowania resursy obywatelskiej [Resursa (z fr. ressources – środki) – określenie klubu towarzyskiego np. kupców, obywateli ziemskich itp., jak również lokalu takiego klubu], na co posiadamy już od dawna instrukcję władzy. Opozycja silnie wystąpiła przeciw projektowi, wpłynęła, że złożono go znowu ad acta. Brak sali teatralnej dotkliwie uczuwać się daje, a siły amatorskie są. Kompletne urządzenie sceny jest, można by więc w sezonie zimowym dać parę przedstawień na cel szlachetny”.

[„Gazeta Radomska” nr 10, z dnia 17 lutego 1892]

  • 1893

Końskie. Pierwsze towarzystwo śpiewacze ‘Lutnia’ powstało i rozwiązało się w 1892 roku

„…Zawiązane tu w zeszłym roku towarzystwo śpiewackie, kościelne pod nazwą ‘Lutnia’ z powodu pewnych nieporozumień w swym gronie rozwiązało się. Szkoda wielka, bo był to pożytek połączony z przyjemnością, ale jak zwykle więcej było takich, którzy rządzić pragnęli, choć do tego nie mieli zdolności, a drudzy uczyć tego, czego sami nie umieli. Dość na tym, że teraz nie mamy ‘Lutnistów’, dzięki głupiej , niczym nieusprawiedliwionej pysze i zarozumiałości”.

[„Gazeta Radomska” nr 2, z dnia 5 kwietnia 1893] 

  • 1893

Końskie. Planowane przedstawienia amatorskie na budowę szpitala

„Zapowiada się tu szereg przedstawień amatorskich na rzecz mającego kiedyś powstać szpitala powiatowego. Na pierwsze przedstawienie wybrano trzy komedyjki: ‘Dwaj mężowie’ J. Korzeniowskiego, ‘Stryj przyjechał’ hr. Koziebrodzkiego i ‘Jesienią’  L. Świderskiego. Mamy niepłonną nadzieję, iż nasze zacne amatorki i szanowni amatorowie, jak w ostatnich latach poprzednich, tak i obecnie zaszczytnie wywiążą się ze swego zadania, a tym sposobem pracą swoją przysporzą środków na tak długo oczekiwany szpital. Eles”.

[„Gazeta Radomska” nr 28, z dnia 5 lipca 1893] 

Informację o planowanych przedstawieniach ponownie powtórzono dodając:

„…Dochód z przedstawienia przeznaczony jest na budowę szpitala. Cel chwalebny, jest więc nadzieja, że mieszkańcy miasta i okolicy pospieszą z zakupieniem biletów. Panom inicjatorom, oraz osobom biorącym czynny udział w przedstawieniu, należą się serdeczne dzięki za podjęte trudy i starania celem urządzenia zabawy. Jest zamiar zorganizowania jeszcze dwóch przedstawień; jednego w sierpniu, a drugiego we wrześniu… Z. Cr.”.

Dalej jest mowa jak nasze miasto pięknieje, ale o tym może opowiem przy innej okazji.

[„Gazeta Radomska” nr 31, z dnia 15 lipca 1893]

  • 1893

Końskie. Pierwsze planowane, amatorskie przedstawienie odbyło się

„Z Końskich. Wiadomo już czytelnikom Gazety, że w mieście naszym zapowiedziano przedstawienie amatorskie na budowę szpitala. Przedstawienie to dzięki inicjatywie pp. dr. Horoszewicza, Woydackiego i Sujkowskiego doszło do skutku. Szanowni amatorzy odegrali z wielkim poświęceniem: ‘W jesieni’ Świderskiego, ‘Stryj przyjechał’ Koziebrodzkiego i ‘Dwaj mężowie’ Korzeniowskiego. Dochód z przedstawienia wyniósł brutto rubli srebrem 300. Programy raczyły sprzedawać panie Woydacka i Królikowska. Drugie przedstawienie na tenże sam cel szlachetny, za parę tygodni”.

[„Gazeta Radomska” nr 37, z dnia 5 sierpnia 1893]

  • 1893

Końskie. Entuzjastyczna relacja z drugiego przedstawienia amatorskiego

„Końsk 21 sierpnia. Za staraniem L.S. i dr. Hor. [dr Horoszewicz] odbyło się wczoraj przedstawienie amatorskie na rzecz budowy szpitala w mieście naszym. Odegrano: ‘Po kweście’ – fraszkę w 1. akcie Sulisława, ‘Teatr amatorski’ – krotochwilę w 2. aktach Bałuckiego i ‘Chłopi arystokraci’, szkic dramatyczny ze śpiewami – Anczyca. Dochód z przedstawienia wyniósł przeszło rubli srebrem 300 brutto. Szanowne amatorkii amatorowie wywiązali się ze swego zadania bez zarzutu. Szczególnie p. Las. doskonale odtworzyła typ przestarzałej panny – ochmistrzyni, panna Kuch. wyborna była jako naiwna pensjonariuszka. Publiczność ubawioną pobudzali do homerycznego śmiechu [niepohamowany, nagły, głośny i szczery śmiech – SJP] panna Tr., radomianka, w roli starej panny, oraz p. Jan. – starego kawalera. W ‘Chłopach arystokratach’ pani Iw. znakomitą była kogucina – typowi byli także byli pp. Szl. i F. W szczupłych ramach korespondencji trudno oddać należne i słuszne pochwały grze wszystkich amatorów, którzy bez wyjątku zasługują na uznanie, że pracą swą zapewnili powodzenie przedstawieniu, po zakończeniu którego panowie zarządzający i grono inteligencji, podejmowali amatorów w gustownie przybranej sali, gdzie przy dźwiękach orkiestry zabawiano się do późna”.

[„Gazeta Radomska” nr 43, z dnia 26 sierpnia 1893]

  • 1893

Czarniecka Góra. Przyroda zgotowała kuracjuszom niesamowite widowisko. Takie widowiskowe „przedstawienie” to zapewne wspaniała reklama dla nowo powstałego uzdrowiska

„W Czarnieckiej Górze, pod Niekłaniem, kuracjusze byli świadkami cudownego złudzenia zwanego mirażem. Naprzód nad olbrzymim lasem, na ogromnej przestrzeni firmamentu ujrzano wspaniały zamek z basztami i murami, zaś na wyższej części nieboskłonu wystąpiła podwójna tęcza o prześlicznej grze kolorów. Wprzód zamgliła się tęcza dolna, potem górna ginąc powoli za lekkimi obłokami, od północy ku południu. W końcu powoli ginęły pojedyncze części zamku przypominające konturami zamek malborski tonąc w mglistej chmurze. Wreszcie upadł krótki deszczyk, a po nim zaraz cudowna nastąpiła pogoda”.

[„Gazeta Radomska” nr 45, z dnia 2 września 1893] 

  • 1893

Końskie. Czas karnawału, a brak sali ogranicza organizację „wieczorków tańcujących”

„Z Końskich (Kor. Gaz. Rad.) Od lat kilku niezmordowany na tym polu, a jedyny dziś u nas inicjator wszelkiego rodzaju rozrywek, dla uśpionego pod względem towarzyskim miasta K.[ońskich], urządza obecnie ogólny wieczorek tańcujący na zakończenie starego roku. Brak dotykalny odpowiedniej sali, a stąd kłopotów i zabiegów co nie lada, zmusza inicjatora nie tylko przez ciąg karnawału, lecz i roku całego ograniczać się na jednym tylko sylwestrowym wieczorku. A szkoda, gdyż urządzane z powodu tejże przyczyny tylko w porze letniej, najmniej odpowiedniej na cele dobroczynne przedstawienia amatorskie w połączeniu z wieczorkami tańcującymi dowodzą, że u nas tego rodzaju rozrywki więcej się jeszcze udawały podczas długich, jesiennych i zimowych wieczorów, gdyby tylko miasto posiadało odpowiednią io swobodną na to salę. Końskie w miniaturze podążają za Radomiem…”.

[„Gazeta Radomska” nr 78, z dnia 30 grudnia 1893]

  • 1895

W Warszawie koncert drużyn śpiewaczych pod nazwą Lutnia

„Niezwykły popis śpiewaków. Największa w kraju naszym drużyna śpiewaków istnieje w Warszawie pod nazwą Lutni. Składa się ona z samych mężczyzn umiejących zgodnie, a pięknie chórem śpiewać. Jest co posłuchać kiedy ze sto chłopów (czy jak tam niektórzy wolą, panów) stanie razem i za przewodem jednego, który laseczką takt jeno wskazuje, zanuci pieśń jaką to poważną i uroczystą, to rzewną, to znów wesołą. Od czasu do czasu drużyna ta urządza śpiewy w jakiejś wielkiej sali, a każdy kto chce idzie słuchać, zapłaciwszy co się należy za wejście. I teraz na Zielone Świątki odbył się taki popis śpiewaczy, ale większy niż kiedy indziej. Oto w gościnę do drużyny warszawskiej przyjechały takież drużyny z dwóch innych miast; z Kalisza i Radomia. I wszystkie to razem, to na przemian, każda z osobna ze śpiewami wystąpiły. Niektóre więc pieśni były odśpiewane przez dwustu naraz ludzi. Dużo mieszkańców Warszawy z wielką przyjemnością słuchało tych śpiewaków, a na dowód zadowolenia obdarowano wszystkie drużyny wieńcami z liści i kwiatów”.

[„Gazeta Świąteczna” nr 753, z dnia 9 czerwca 1895]

  • 1896

Końskie. Młodzieżowy chór kościelny „lekarstwem” na nierozwagę

„Z Końskich w guberni radomskiej… Już to młodzież nasza nie zawsze postępuje jak powinna, a o poprawie ani myśli. Jest tu zwyczaj, że w święta młodzież zbiera się do jednego domu, sprowadza sobie sobie grajka i tańczy całą noc. W czasie tej zabawy chłopcy najczęściej prowadzą z dziewczętami nieprzyzwoite rozmowy i żarty. Niejedna z tanecznic drogo zapłaciła podobną zabawę i po dziś dzień opłakuje swoją nierozwagę. Bardzo rzadko odbędzie się jaka zabawa bez nieporozumień i kłótni, a nawet często dochodzi do bójki… Organista miejscowy p. Małecki zebrał gromadkę dziewczyn i chłopców i uczy ich śpiewać z nut. Należy mu się podzięka za pracę, której nie szczędzi na chwałę Bożą. B.G.”.

[„Gazeta Świąteczna” nr 801, z dnia 10 maja 1896]

  • 1896

Pawłów pod Szydłowcem. Drużyna muzyczna

„We wsi Pawłowie pod Szydłowcem w guberni radomskiej, robotnicy fabryki tamtejszej urządzają drużynę muzyczną. Zakupiono już naczynia muzyczne, sprowadzono nauczyciela i 24 ochotników rozpoczyna naukę. Fundusz potrzebny będą składali robotnicy przy odbieraniu zarobków, a na kupno naczyń dał im 250 rubli właściciel Pawłowa, Ludwik hrabia Plater z Niekłania. M.R.”.

[„Gazeta Świąteczna” nr 829, z dnia 22 listopada 1896]

  • 1898

Pawłów pod Szydłowcem. Drużyna muzyczna

We wsi Pawłowie pod Szydłowcem w guberni radomskiej utworzyła się drużyna muzyczna. Należy do niej 24 robotników fabrycznych. Myśleli oni o tym jeszcze przed dwoma laty, ale nie mieli pieniędzy na sprawienie naczyń muzycznych [instrumentów muzycznych]. Dopiero, gdy o zamiarze ich dowiedział się właściciel Pawłowa hr. Ludwik Plater z Niekłania przyszedł im z pomocą. Oto pożyczył 500 rubli na sprawienie naczyń. Robotnicy zobowiązali się spłacać ten dług niedużymi częściami z zarobków miesięcznych. Sprowadzono narzędzia i grajkowie przed rokiem wzięli się do nauki. Z początku brak im było dobrego nauczyciela, toteż szło nietęgo; od kilku jednak miesięcy mają zdatnego kierownika p. Wysockiego, który ich tak wyuczył, że już grywają doskonale. Należy się im szczera pochwała, bo choć niejedno stoi im na przeszkodzie, zawsze zdążają ku dobremu. Utrzymanie nauczyciela kosztuje ich 30 rubli miesięcznie. Spłacają przy tym i dług dziedzicowi, chociaż zarobki tu są niewielkie, bo człowiek może zapracować nie więcej nad kilkanaście rubli miesięcznie. Wspomnieć jeszcze wypada, że Pawłowianie zbudowali piękną kaplicę z kamieni ciosowych, która z górą 800 rubli kosztowała. M.R.

[„Gazeta Świąteczna” nr 888, z dnia 9 stycznia 1898]

  • 1899

Końskie. Przedstawienia amatorskie i zbiórka pieniędzy na budowę szpitala

„Sprawozdanie rady opiekuńczej  zakładów dobroczynnych powiatu koneckiego, z przedstawienia amatorskiego, odbytego w dniu 9. lipca rb. na budowę szpitala w Końskich.

Wpływy za bilety rozesłane i sprzedane przy wejściu 339 rb. 75 kop., z nadesłanych  nadpłat 348 rb. 2 kop., za programy i bukieciki 129 rb. 49 kop., ogółem było wpływu 817 rb. 26 kop. Wydatkowano na przemalowanie dekoracji, kurtyny, druk biletów, afiszy i programów, rozebranie tapczanów [?], urządzenie sceny, ławek, przyprowadzenie do porządku koszar, nadto oświetlenie i wynagrodzenie służbie wyniosło ogółem 140 rb. 26 kop., osiągnięto zatem czystego zysku 671 rb. 

Tak świetny rezultat przede wszystkim zawdzięczać należy tym, którzy raczyli nadesłać naddatki oprócz należności za bilety, a mianowicie za odebrane: od proboszcza z Wysoki ks. Szpotowicza rb. 10, inżyniera Hofmana z Końskich-Wielkich, ofiarowane przez. Perle i Tenenbauma za niedotrzymanie warunków kontraktu rb. 200, od właściciela Końskich hr. Tarnowskiego rb. 35, a nadto za dostarczone gratis bukiety i bukieciki rozprzedane przy wejściu, od właściciela Skórnic inżyniera Cichowskiego rb. 25, od właściciela Fidoru Wegmajstra rb. 31, od właściciela fabryk w Skarżysku Trzcińskiego rb. 30, od właściciela fabryk w Kamiennej Witwickiego rb. 10, od właściciela Rzucowa Mokiejewskiego i Genelego rb. 15, od właściciela Radostowa Łąckiego rb. 5, od Bertrama Oskara ze Stemporkowa rb. 5, od hr. A. Krasińskiego rb. 10, od proboszcza z Borkowic, ks. Gołembiowskiego [ks. Antoni Gołębiowski] rb. 5, od naczelnika ruchu kolei ks. Eugaliczewa rb. 3, a także artystom amatorom za przybycie z Bzina z własną orkiestrą, którzy dzielną grą przyczynili się do zwiększenia funduszy na szpital, mianowicie: paniom Toczyńskiej, Wagnerowej, pannom: Malczewskiej, Kostrzębskiej, Nagrodzkiej, panom Morozowiczowi, Naubeltowi, Dergiemanowi, Kamińskiemu, Jacoby, Puszkówskiemu, Raczyńskiemu, Rzączyńskiemu, Lutyńskiemu, również W-nej [Wielmożnej] Lasotowej i pannom Koprowskim za łaskawe przyjęcie udziału w rozdawaniu bukiecików i programów – rada Towarzystwa składa niniejszym serdeczne podziękowanie i uprasza Redakcję pisma o wydrukowanie niniejszego sprawozdania.

Podpisali: Prezes Katin, Członkowie: Wojdacki, dr. Węgierski, hr. Tarnowski, Hofman i Ziembiński”.

[ „Gazeta Radomska” nr 82, z dnia 11 października 1899]

  • 1900

Przedstawienie amatorskie na budowę szpitala

„Teatr amatorski. W niedzielę d. 1 lipca r. b. w Końskich w domu p. Antoniego Panka odbędzie się przedstawienie amatorskie, dochód z którego przeznaczony został na budowę szpitala w tym mieście. Amatorzy odegrają komedię w 1. akcie Z. Przybylskiego ‘Na przekór’, szkic do obrazu dramatycznego w 1. akcie Gustawa Dolińskiego ‘W gabinecie doktora’ i komedię w 1. akcie Stanisława Dobrzańskiego ‘Onufry’”.

[„Gazeta Radomska” nr 52,  z dnia 30 czerwca 1900]

  • 1900

Końskie. Przedstawienia amatorskie na straż ogniową i budowę  szpitala 

„…Końskie… Dnia 2 i 15 bm. odbyły się 2 amatorskie przedstawienia, pierwsze wyłącznie na szpital, a dochód z drugiego ma być podzielony na szpital i straż ogniową. Rezultaty 
kasowe jak na Końskie bardzo zadowalające”.

[„Gazeta Radomska” nr 58, z dnia 21 lipca 1900]

  • 1900

Końskie. Relacje z przedstawień amatorskich. Zabawa na Odludni

„Końskie. (Kor. „Gaz. Rad.”). Żyjemy tutaj w Kańskich, bo musimy, każdy sobie rzepkę skrobie i czeka dnia następnego, aby go spędzić jak wczorajszy i dalej – ani rusz… co prawda i nie nasza w tym wina, gdyż miejsca dla zebrań publicznych nie posiadamy; ogrodu nie ma; jest co prawda, kilkanaście drzew przed kościołem ogrodzonych, lecz zajęli je niepodzielnie synowie Izraela, a z nimi trudna konkurencja. Jednak i u nas można coś stworzyć, o ile ma się chęci ku temu i trochę wytrwałości – ubiegły lipiec dał tego najlepsze dowody.

W d. 1 lipca zebraliśmy się w sali przerobionej z koszar, pięknie umajonej, gdzie miejscowymi przeważnie siłami amatorzy dali przedstawienie na korzyść mającego się budować szpitala. Program przedstawienia składał się z trzech jednoaktowych sztuczek Przybylskiego ‘Na przekór’, Dolińskiego w ‘Gabinecie  doktora’ i Dobrzańskiego ‘Onufry’. Znakomita gra amatorów pobudzała widzów do j nieustannej wesołości i oklasków,   urządzono więc drugie przedstawienie, które odbyło się d. 15 lipca na dochód: szpitala i straży ogniowej ochotniczej – tym razem chętni amatorzy i amatorki odegrali ‘Kajcia’ Dobrzańskiego. ‘Jesienią’ – Świderskiego i ‘Pod pantoflem’ – Gregorowicza. I znów dzielną drużynę, która grała świetnie,  wynagrodzono głośnymi oklaskami…

W d. 22 lipca upragniona i oddawca oczekiwana straż ogniowa ochotnicza święciła swe założenie. Strażacy w mundurach o 7. rano przybyli na musztrę na plac za miastem, skąd o 9. podążyli do kościoła, gdzie oczekiwali na nich przedstawiciele władz oraz delegaci z Radomia, Szydłowca, Bzina i Ostrowca. Po Mszy Św., odprawionej przez ks. kanonika Zielińskiego i po przemówieniu ks. wikarego Fuljantego, wszyscy udali się na plac przed kościołem; gdy duchowieństwo poświęciło   narzędzia, odbyła się defilada straży przy dźwiękach muzyki ze Stąporkowa. Naczelnik powiatu [Eugrafiusz Katin], od lutego 1899 naczelnik powiatu koneckiego] pochwali dziarski wygląd straży i podziękował jej. Jednocześnie ochotnicy Żydzi byli na nabożeństwie w bóżnicy.

Odprowadziwszy narzędzia do szopy, straż cała zeszła się na śniadanie, urządzone dla niej – potem zaś o 1. urządzone zostało  śniadanie  dla  delegatów i zaproszonych gości – podczas śniadania przygrywała orkiestra stąporkowska. Pierwszy toast wzniósł hr. Juliusz Tarnowski, który hojnie dopomaga zawsze straży, życząc nowej instytucji, aby rozwijała  się pomyślnie;  następnie  przemawiali: p. naczelnik powiatu, p. pułkownik, delegat z Radomia p. Brześciański, b. redaktor ‘Gaz. Rad.’, oraz p. B. z Szydłowca. Prezes naszej straży p. Karol Hube, dziękując z każdemu z osobna, wzniósł toast za zdrowie inicjatora tej straży p.   J. W. Po śniadaniu, które przeszło wśród serdecznego nastroju, całe towarzystwo udało się na zamiejską wycieczkę do tzw. ‘Odludni’ – burza przeszkodziła co prawda zabawie, lecz  nad wieczorem znów się wszyscy zgromadzili i do godz. 9. bawiono się wesoło – po czym delegatów przy dźwiękach muzyki odprowadzono na kolej i serdecznie żegnano.

Ostatnia niedziela lipcowa d. 29 z. m. znowu nas zebrała w teatrze na ostatnie przedstawienie – amatorzy na żądanie publiczności odegrali na budowę szpitala i na straż grane poprzednio sztuczki; oklaskom znów końca nie było; podczas przedstawienia p. Wojdacki, reżyser, wręczył paniom prześliczne bukiety, po zapadnięciu zaś zasłony po raz ostatni publiczność zasypała artystki i artystów kwiatami, po czym odbyła się wspólna kolacja, a po niej tańce przy muzyce pod batutu kapelmistrza  p. Bednarza.

Dziękując wszystkim czcigodnym amatorkom i amatorom za ta chwile przyjemne, jakich nam nie szczędzili,
 żałujemy wszyscy bardzo, że z powodu braku odpowiedniego miejsca zebrań znów będziemy zmuszeni w długim 
pozostawać letargu. 

Awi”.

[„Gazeta Radomska” nr 67, z dnia 22 sierpnia 1900. Również dnia 28 lipca „Gazeta Radomska” opublikowała skróconą i nieco zmienioną relację „poświęcenia straży ochotniczej]

Zebrał Krzysztof Woźniak