Kalendarium wydarzeń kulturalnych w Końskich, powiecie koneckim, guberni radomskiej w latach 1901-1905.

Józef Wojdacki. Uczestnik powstania styczniowego, kapitan z oddziału Czachowskiego. Był „przechodniem” w Końskich w latach 1892-1905. Animator wydarzeń kulturalnych, reżyser przedstawień – wielka postać. Z krótkim biogramem Józefa Wojdackiego można zapoznać się na archiwalnej stronie śp. Jerzego Kowalczyka: „Powstanie styczniowe 1863-1864” (powstanie 1863.zsi.kielce.pl. Kopia fotografii w zbiorach Krzysztofa Woźniaka, otrzymałem ją przed laty o p. Henryka Seweryna Zawadzkiego z Torunia.

Zamiast wstępu uwag kilka

„Kalendarium wydarzeń kulturalnych w Końskich, powiecie koneckim, guberni radomskiej; od połowy XIX wieku do roku 1939” 

Publikacja będzie podzielona na trzy naturalne części tj.:

– część I – od połowy XIX wieku do roku 1915 (zabór rosyjski),

– część II – od 1915 do 1918 (okupacja austriacka),

– część III – od 1919 do 1939 (dwudziestolecie międzywojenne)

Koniec każdej części, poza oczywiście prezentacją kalendarium wydarzeń, będzie wiązał się z jej omówieniem.

Z dzisiejszą publikacją z uwagi na obszerność materiału jesteśmy nadal w części I. 

Dodałem dwie istotne sprawy: opis miasta Końskie w relacjach przyjezdnych i rewolucyjnych w 1905 roku. Dodam, że przedstawienie wydarzeń rewolucyjnych jest częścią składowa innego przygotowywanego opracowania i tutaj zasygnalizuję tylko dramatyzm wydarzeń.

Okres 1901-1905

  • 1901

Końskie. Bal składkowy na straż ochotniczą ogniową

„Końskie. W dniu 12 bm. [luty] odbył się bal składkowy, z którego dochód przeznaczono na straż ochotniczą ogniową. Bawiono się z ogólnym zadowoleniem. Gospodarzami balu byli pp. dr T. Horoszewicz, E. Tchorzewski i I. Radwan, oraz panie Tchorzewska i Radwanowa”.

[„Gazeta Radomska” nr 17, z dnia 6 lutego 1901]

  • 1901

Końskie. Wieczór humorystyczny monologisty Chorążego i popisy orkiestry pułkowej

pod kierunkiem kapelmistrza Bednarza

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) W d. 31 marca mieliśmy tutaj bardzo udatny wieczór humorystyczny, urządzony przez monologistę krakowskiego Dobiesława Chorążego. Z dobrze dobranego programu poznaliśmy między innymi nieznane dotąd u nas, a pełne komizmu monologi: ‘Co za honor! co za cześć’ z Berangera, ‘Rozmowę pijanego z księżycem’ Zagórskiego, następnie Junoszy ‘Po stracie najdroższej Magdusi’, w końcu własny monolog artysty ‘Moje specjalne łóżko’, które ustawicznie pobudzając publiczność do śmiechu, wywoływały na sali gromkie oklaski, jakimi darzono utalentowanego monologista.

W przerwach popisywała się orkiestra pułkowa pod kierunkiem, pochlebnie tutaj kapelmistrza p. Bednarza, którego za grę prawdziwie artystyczną przyjmowano niemal owacyjnie. Publiczność zebrała się tak licznie, że wiele osób z braku miejsc odeszło od kasy. in”.

[„Gazeta Radomska” nr 28, z dnia 6 kwietnia 1901]

  • 1901

Radom. W sali teatralnej po raz pierwszy na przedstawieniu zabłysły obok świeczników elektryczne lampki żarowe

„Światło elektryczne w sali teatralnej zabłyśnie po raz pierwszy na dzisiejszym przedstawieniu. Salę oświetlać będą dwa świeczniki środkowe, jeden z 3., drugi z 6. lampkami żarowymi i świeczniki boczne. Na scenie palić się będzie 8 lampek przed sceną i 8 lampek przy suficie nad dekoracjami”.

[„Gazeta Radomska” nr 32, z dnia 20 kwietnia 1901]

  • 1901

Końskie. Uroczystości 1 rocznicy powstania straży ochotniczej ogniowej. Uroczysta msza z udziałem orkiestry górniczej ze Stąporkowa. Majówka w miejscu zwanym ‘Księża Choina’

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Nasz straż ochotnicza, założona przeszłego roku i poświęcona d. 23 lipca obchodziła uroczyście po raz pierwszy w roku bieżącym dzień św. Floriana, swego patrona. W dzień 4 bm. drużyna ochotnicza z zarządem na czele zebrała się w kościele parafialnym, gdzie ks, dziekan kanonik Zieliński odprawił wotywę solenną, podczas której utwory religijne wykonała orkiestra górnicza ze Stąporkowa. Po nabożeństwie ks. Zieliński udzielił drużynie błogosławieństwa na dalszą drogę, poświęcenia się dla dobra ogółu, po czym udano się na majówkę do pobliskiego lasu. W miejscowości zwanej ‘Księża chojna’ zjedzono śniadanie i bawiono się długo i ochoczo przy dźwiękach stąporkowskiej muzyki. Podczas uczty, miejscowy obywatel p. Józef Koprowski, reprezentant Warszawskiego Towarzystwa Ubezpieczeń w serdecznych słowach podziękował w imieniu Towarzystwa drużynia strażackiej za jej dzielny ratunek, który niosła podczas pożaru w majątku Pomorzany, odległym o wiorst 7, a zarazem z upoważnienia tegoż towarzystwa ofiarował na rzecz straży rubli 30. Po skończeniu zabawy strażacy uprzejmie dziękowali p. Tchórznickiemu, jako też całemu zarządowi za tak przyjemnie spędzone chwile, w zamian otrzymując przyrzeczenie, że zabawa podobna zostanie powtórzoną w rocznicę poświęcenia straży, przy czym zaproszeni zostaną do udziału w zabawie członkowie innych Towarzystw strażackich.

Zarząd naszej straży ochotniczej składa się z: prezesa p. Józefa Hofmana, z dwóch członków zarządu pp. Czesława Strzembosza i Leona Sujkowskiego, naczelnika straży p. Edwarda Tchórznickiego, pomocnika p. Chaima Grundmana i gospodarza nadzorcy p. Stanisława Olkuskiego. icz.”.

[„Gazeta Radomska” nr 41, z dnia 22 maja 1901]

  • Księża Chojna. Wyjaśnić tutaj muszę Czytelnikom strony gdzie znajdowała się Księżą Chojna i znaczenie tego miejsca dla konecczan. Dodam, że na mapie z 1928 roku zapisane zostały nazwy dotyczące miejsca Księża Chojna: Stoki i Jelenia Góra. Spotkałem się również z relacjami konecczan o piknikach organizowanych na leśnej polanie w miejscu zwanym Księża Chojna; było to miejsce często uczęszczane na spacery. Istnieje afisz z zorganizowanego meczu futbolowego. Być może te dwa opisane poniżej miejsca, różniące się diametralnie charakterem, funkcjonowały nieopodal siebie. W dniu 4 maja 2023 p. Jerzy Plaskota niegdyś mieszkaniec Stadnickiej Woli, opowiedział mi genezę powstania nazwy Księża Chojna. „Był to las, polana, łąka – hr. Tarnowskich. Na spacery rekreacyjne i kontemplacje duchowe udawali się tu również i księża; stąd ponoć taka nazwa.

Cmentarz z krzyżem 1863, 1905. Relacja Michała Ławacza

Wiece i masówki organizowane były w lesie na Karolinie, Księżej Chojnie, na łące pod krzyżem powstańców. Agitowano na rzecz wzięcia udziału w strajku szkolnym, powiększeniem godzin nauki języka polskiego z 2 do 4 godzin dziennie. Na początku marca 1905 r. nawołują również młodzież wiejską w Gowarczowie, Kamiennej, Radoszycach, by uczniowie i uczennice przestali przychodzić na lekcje z językiem rosyjskim i żądali wprowadzenia języka polskiego. Wskutek tego szkoły zostały zamknięte. Członkowie PPS z poszczególnych fabryk kolportują i rozklejają pierwszomajowe odezwy na parkanach i widocznych miejscach. Naczelnik Katin (Rosjanin) w raporcie do gubernatora radomskiego zaszczycił organizatorów epitetem „prowodyry”. (kserokopia w posiadaniu autora – M.Ł.) 

[Michał Ławacz, „Mój rodowód”, „Oświadczenie” (fragment)]

„Księża Chojna to miejsce przy ul. Południowej, gdzie obecnie jest nowa szkoła. Pamiętam, że na tym wzgórzu był las i też były groby ludzi zmarłych podczas epidemii cholery i czarnej ospy.  Dlatego stał w tym lesie duży drewniany, pamiątkowy krzyż. To było dla konspiratorów  w latach 1850 -1920 dobre miejsce do spotkań. Na ogół unikano tego miejsca jako skażonego tymi grobami. Tam grzybów nie zbierano. Ja jako dziecko bywałem tam w czasami latach 1927-1930, idąc z ojcem drogą na Babią Górę. Krzyż tam jeszcze stał i były resztki różnych nagrobków pozostawionych swojemu losowi. 

[Michał Ławacz, z korespondencji z Krzysztofem Woźniakiem z dn. 26 lutego 2013.]

Księża Chojna. Z listu d-ra Ryszarda Orlińskiego 1954

„Czy nie pragnąłeś dowiedzieć się dlaczego cmentarz koło Stadnickiej Woli jest taki inny… i że nikt prawie go nie odwiedza…

Chodź ze mną w stronę Stadnickiej Woli… Pogoda jest taka piękna, w powietrzu czuć wiosnę… Pokażę Ci miejsce, które każdy prawie omija i które kryje w sobie. W tym miejscu spoczywają ci, których zabrała ta straszna choroba. Przeszła ona przez miasto, w którym Ty i ja mieszkamy. Na czterech zaledwie pomnikach cmentarza, których oszczędził jeszcze zrąb czasu, odczytasz dwie powtarzające się daty: sierpień 1873 i sierpień 1894. I już wiesz, jak straszliwie bolesne musiały być owe letnie miesiące dla ludzi, którzy w okropnych cierpieniach padali na ulicach…”.

[Dr Ryszard Orliński, „Do mojego przyjaciela w Końskich”, „Słowo Ludu”, z dnia 8 marca 1954]

  • 1901

Opoczno. Dwa przedstawienia – entuzjastyczna recenzja, udział w antraktach strażackiej orkiestry zwanej ‘Kościelną’

„Z Opoczna. (Kor, Gaz. Rad.) Zwykle, gdy ludzie dobrej woli, przy pełnym poczuciu obowiązków społecznych, poświęci się jakiejkolwiek bądź dobrej sprawie, to zawsze wypadną świetne rezultaty. Najświeższy dowód mamy z odbytych dwóch przedstawień amatorskich w d. 22. i 23. bm. na korzyść miejscowej straży ochotniczej; nie tylko bowiem kasa tej tak ważnej instytucji zostanie zasilona dość znacznym wpływem, ale zebrana licznie na przedstawieniach publiczność bawiła się doskonale za swoje pieniądze, nie szczędząc w zamian udzielania gorących oznak zadowolenia pp. amatorkom i amatorom.

I nie dziw; wykonanie komedyjek ’Tatuś pozwolił’ Mozera, ‘Przyjaciel męża’ Przybylskiego i ‘Złoty cielec’ Dobrzańskiego, było, co się zowie artystyczne, także miarę krytyki można stosować, nie jak do amatorów, lecz jak do ludzi z rutyną. Nie zgrzeszymy zatem, skoro łaskawych czytelników „Gazety Radomskiej” bliżej zapoznamy przez kogo to, tak świetnie były interpretowane poszczególne role. A więc: pani Łaniewska (Balbina Zefirkiewicz i Marska), Pani Baden-Dutlach (Barbara), panna J. Hübnerówna (Emma i Janina), panna Z. Januszewska (Maria) i panna H. Hübnerówna (Kasia i Rózia); panowie – dr Zarębski (Rosenblatt), K. Baden-Durlach (Bujnicki i Goldstern ojciec), Z. Hübner (Bonifacy Czop), dr Suffczyński (Erazm Mieczewski), Piotr Steinkeller (Karol Bujnicki i Ludwik Rawicz), inż Wołkoński (Julian Waliński) i M. Kamiński (Walenty Goldstern syn). Wszyscy, którzy przyczynili się do uświetnienia całości przez użyczenie bezinteresownie mebli na scenę, a nade wszystko sz. amatorki i amatorzy za pracę swoją, otoczoną przez cały czas aureolą pełnego zamiłowania, zasłużyli na szczery poklask i gorące podziękowania.

Prócz tego nie mniejsze należy się podziękowanie pani Januszewskiej i inżynierowi p. Wiesławowi Januszewskiemu, za zajęcie się w pierwszym dniu sprzedażą biletów przy kasie, jak również p. Nowakowi i pannie Micewiczówna, za sprzedaż tychże biletów w sklepie stowarzyszenia spożywczego, następnie miejscowej orkiestrze zwanej ‘Kościelną’, za bezinteresowne także przygrywanie w antraktach, a to z tego względu, że uczestnicy orkiestry są jednocześnie strażakami.

Ze strony zarządu straży ochotniczej przyjmowali udział podczas przedstawień naczelnicy oddziałowi pp. Kisielewski i Smoszewski, dzięki którym w teatrze panował wzorowy porządek, i pp. Żelazny i Eichler, zajęci także sprzedażą biletów.

Reżyserią zajmował się p. Marian Karmiński. 

Jednym słowem, wszyscy zasłużyli na serdeczne brawa, którzy w jakimkolwiek bądź sposób przyczynili się do powodzenia.

Doskonale charakteryzował umyślnie sprowadzony z Radomia fryzjer p. Piętkowski.

Oby zawsze ogólny nastrój był tak serdeczny, jak to miało miejsce obecnie, a wówczas obowiązki społeczne na pewno nie będą dla nikogo ciężarem.

Adam Wczele”.

[„Gazeta Radomska” nr 52, z dnia 28 czerwca 1901] 

  • 1901

Opoczno. Kolejne przedstawienia amatorskie odegrane z sukcesem

„…Program uroczystości poświęcenia straży ogniowej ochotniczej zapowiada szereg rozrywek, w ich liczbie i przedstawienie amatorskie w miejscowym teatrze.

W zeszłą sobotę i niedzielę amatorzy dali dwa przedstawienia. Odegrano: ‘Chłopi arystokraci’ Anczyca i ‘Pod pantoflem’ Gregorowicza. Gra udała się nadspodziewanie dobrze, pomimo ustawicznego, a widocznego wsłuchiwania się grających w suflera. Teatr w oba te dnie zapełniony był po brzegi.

Za tygodni parę dane będą nowe dwa przedstawienia.

Prawdzic”.

[„Gazeta Radomska” nr 59, z dnia 24 lipca 1901]

  • 1901

Kamienna. Dwie komedyjki z powodzeniem grane w tartaku. Pytanie do Czytelników: jak można starannie „zaokrąglać” wystawioną całość?

„Skarżysko. (Kor. Gaz. Rad.) Dnia 4 bm. [sierpnia] w niedzielę ubiegłą we wsi Kamienna, w byłym tartaku, odbyło się przedstawienie amatorskie, sprowadzając liczny zastęp publiczności miejscowej, ze Skarżyska i przyjezdnej z Radomia.

Na program przedstawienia złożyły się dwie jednoaktówki: St. Dobrzańskiego ‘Kajcio’ i M. Fouriera i Merciera (komedyjka z francuskiego) ‘Partia pikiety’. Obie komedyjki cieszyły się znakomitym powodzeniem, dzięki wybornej grze: pani Toczyskiej (Ksawera), oraz panów: Kiedrzyńskiego (Kajcio) i Heruby (Hipolit Bączała) w komedii pierwszej i panów Owsianego (Mercier) i Lutyńskiego (baron de Rochferie) – w drugiej. Inni starannie zaokrąglali wystawioną całość. Dochód z przedstawienia wyniósł około rubli 200…”.

[„Gazeta Radomska” nr 63, z dnia 7 sierpnia 1901]

  • 1901

Kamienna. Entuzjastyczna relacja z przedstawienia pisana ‘nieznośnymi częstochowskimi rymami’ 

„Kamienna, d. 15 września (st. Skarżysko)(Kor. Gaz. Rad.)

Kółko naszych amatorów 

Urządziło przedstawienie,

A że dobre były chęci,

Poszło wszystko w dobrej wenie.

Najpierw dano nam ‘Kalosze’ przez A. Fredrę zmajstrowane, lecz te nawet dziś pod jesień, najmniej były – pożądane. Potem nowa ‘Francillonka’ (*) w teatralnej błysła sali; wszyscy grali wyśmienicie, lecz najlepiej się spisali: ‘Edward’, postać sympatyczna, zuch amator i cacany. Toteż chęć mam jeszcze dzisiaj krzyczeć – brawo pan Owsiany! Brawo także i ‘Wandeczka’ (amatorka to jak rzadko) , co w panieństwie – gdy potrzeba umie dobrą być… mężatką. Ale ponoć ‘Francillenkę’ jeszcze lepiej była zgrana, wierz mi panie Redaktorze, to ‘osoba podejrzana’ (**). W tej ostatniej komedyjce, tak z humorem złotym grali, żeśmy wszyscy tu od śmiechu mało że nie … popękali. Ja naprawdę po raz pierwszy szczerze śmiałem się w tym roku –

Toteż pisząc dziś te słowa

Jeszcze czuję … kolkę w boku. 

Stasio Beksa.

(*) Komedia w 1 akcie przez Abrahamowicza i Ruszkowskiego [‘Nowa Francillon’ – dzieło spółki autorskiej Adolfa Abrahamowicza, polskiego komediopisarza pochodzenia ormiańskiego, oraz aktora i śpiewaka Ryszarda Ruszkowskiego]

(**) Przez St. Dobrzańskiego.

[„Gazeta Radomska” nr 75, z dnia 18 września 1901]

  • 1901

Kamienna. Relacja z przedstawienia pisana tym razem „rymowaną prozą”. Boję się o dalszy rozwój i rozmach “tfurczy” autora i wcale tu nie chodzi o wątek prześmiewczo-żydowski

„Kamienna. (Stacja Skarżysko)  d. 6 października 1901 (Kor. Gaz. Rad.) Nowy dowód dziś przesyłam naszej wioski żywotności. Mieliśmy znów przedstawienie, na nim siła publiczności. A, że klasa teatralna zawsze ‘pełną’ sumkę zbiera, dowód czysty, że publika lubi teatr i popiera. Sztuczki poszły nieźle wcale, udało się przedstawienie. Były śpiewy, kupleciki, nawet mazur był na scenie. Amatorzy zaś z kapeli w skrzypki [… niecz.], trąby, basy, przygrywali nam do słuchu – polki, walce, obertasy. A gdy przyszła wreszcie chwila, że ‘majufes’ [żydowska pieśń śpiewana przez kantora – SJP] nam zagrali, wszystkie żydki (za parkanem) aż koziołki ‘wywracali’. Jeden żydek z ‘radoszczów’ [z Radoszyc?] tak się wtedy zatańcował, że myśleli inne żydki ‘co on całkiem już sfiksował’. Drugi zaś od tego fikania (miksturami się dziś płucze), to aż dostał ‘kolkę’ w boku, a zaś w sercu to miał ‘klucze’. Czy tak było w zupełności – nie pamiętam. Ale wiem to, że Bąkowski cnie przygrywał ze swą orkiestrą rżnięto-dętą. A, że z Muzy swej drużyną dzielnie pomógł Melpomenie, za to wszyscy – bez wyjątku – mamy go tu w wielkiej cenie. Ja od siebie zaś ujmuję, Muzy synów w rymu zgłoski i zwyczajem starym krzyczę: Niech nam żyje pan Bąkowski. (Odegrano ‘Przez wdzięczność’ Edwarda Lubowskiego, ‘Diament nieoszlifowany’ E. Hoffmana i ‘Przed ożenkiem’ W. Gutowskiego. St. B.

[„Gazeta Radomska” nr 81, z dnia 9 października 1901]

  • 1901

Na odpowiedź i prowokacyjne zaczepki wobec Żydów nie trzeba było długo czekać. W ‘Kolcach’ Ukazała się też „zaczepka”:

Skarżysko.

Przedstawiali amatorzy, 

Brać to do popisów skora,

Lecz jakieś się dziwo tworzy:

Zysk gdzieś umknął jak kamfora!

Fajgiel Afiszer.

Kamienna.

W amatorskim przedstawieniu

Świetnie byłaby szła całość,

Gdyby nie pewnego pana

Na scenie zarozumiałość.

‘Przed ożenkiem’ on prowadził,

A raczej prowadzić chciał,

No i fiaska wnet usypał

‘Popisowi’ swemu wał!

Q”.

[„Kolce” nr 42, z dnia 19 października 1901]

  • 1901

Odpowiedź korespondenta „Gazety Radomskiej”. Nie będę jej komentował

„Kamienna. (Kor. Gaz. Rad.) Przed trzema tygodniami dane tu było przedstawienie amatorskie na korzyść kościoła, o czym nawet robiłem wzmiankę w ‘Gazecie Radomskiej’. Dziś zmuszony jestem poruszyć powtórnie tę sprawę, ponieważ podobało się jakiemuś panu ‘Fajgel Afiszerowi’ napisać w ‘Kolcach’ korespondencyjkę, która prócz kłamstwa, nic w sobie więcej nie zawiera. Powiada tam ‘Fajgel Afiszer’ że:

‘Przedstawiali amatorzy

Brać to do popisów skora, 

Lecz się dziwo jakieś tworzy (!)

Zyski znikły jak kamfora’.

Że ‘brać do popisów skora’ nic to nie szkodzi i nie jest to nic złego; lecz, że ‘zyski znikły jak kamfora’ nie ma w tym najmniejszej prawdy i podobny paszkwil mógł tylko wypłynąć na czyste szpalty ‘Kolców’ spod brudnego chałata ‘Fajgel Afiszera’, któremu chodziło widocznie o to, że suma złożona została na kościół, a nie na bóżnicę…

Przeczytawszy tą korespondencyjkę w ‘Kolcach’ (Nr 42), pomimo, że najmocniej byłem przekonany co do nieprawdziwości czynionego zarzutu, postanowiłem rzecz sprawdzić u źródła i tam się dowiedziałem, że: przedstawienie dało dochodu brutto 152 rb., koszta wyniosły 52 rb., złożone zostały na ręce księdza dozorowi kościelnemu 100 rb, za które nawet w dniu 20 bm. szanowny nasz ksiądz proboszcz, raczył publicznie amatorom podziękować z ambony.

Dowód to najwymowniejszy o prawdziwości korespondenta ‘Kolców’ i i nie potrzebujący chyba żadnych komentarzy.Lecz, gdy już ‘Kolce’ ogłosiły powyżej wzmiankowaną korespondencję , za najwłaściwsze uważałem posłać sprostowanie, niesłusznie czynionych zarzutów, do ‘Kolców’ (dla pewności wysłałem listem poleconym). Sprostowanie, tego jednak nie wiem z jakich powodów ‘Kolce’ nie były łaskawe podać do publicznej wiadomości. A jednak powinne były to uczynić, raz dla uszanowania prawdy, po wtóre dla dobra kółka naszego amatorskiego, które za dobre chęci i uczynność zostały najniesłuszniej obryzgane błotem. Tobie zaś panie ’Fajgel Afiszerze’ radzę:

Że gdy w ‘Kolcach’ zechcesz pisać

O zamieszczać byle szpargał,

To pamiętaj zawsze o tym,

Byś się sam nim nie zaszargał…

Bo gdy nadal tak popłyniesz

I zapomnisz o tej cnocie

To na pewno w krótkim czasie

Cały się zatopisz w błocie… St. B.”.

[„Gazeta Radomska” nr 88, z dnia 2 listopada 1901]

Teatr amatorski w Rudzie Malenieckiej zaprasza na na dwie komedie i obrazek ludowy, w dniu 15 sierpnia 1897. Na zakończenie grupa oświetlona ogniami bengalskimi. Zaproszenie ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.

  • 1901

Białaczów. Drużyna śpiewacza

„…Organista miejscowy  p. Brzeski skompletował chór z włościan miejscowych i wykształcił ich tak, że już najtrudniejsze utwory religijne wykonują harmonijnie”.

[„Gazeta Radomska” nr 84, z dnia 19 października 1901]

  • 1901

Końskie. Koncert skrzypka

„…W mieście naszym sensacja. Oto zjawił się murzyn, który pod swoją podobizną bogato udekorowaną mianuje się ‘Sr Jose’m del Rosario Briadisi’m, znakomitym artystą skrzypkiem wirtuozem.

Mimo, że afisz zapowiadał wtór na fortepian, akompaniator jednak zawiódł i artysta – murzyn wykonał cały program solo, a zachęcony oklaskiem 30 par rąk słuchaczy dorzucił ‘Kujawiaka’ Łady”.

[„Gazeta Radomska” nr 85, z dnia 23 października 1901]

  • 1901

Opoczno. Jak powstała w Opocznie pierwsza sala teatralna dla amatorów?

„Opoczno. (Kor. Gaz. Rad.) Teatr nasz amatorski rozpoczął swoje przedstawienia już w budynku zimowym, przerobionym z dawnej szopy dla narzędzi ogniowych. Na pierwsze spotkanie dane d. 26 zm. [października] złożyły się trzy jednoaktówki: ‘Wigilia św. Andrzeja’, ‘Bankructwo partacza’ i ‘Pod pantoflem’ poprzedzone ‘kantatą’ p. Wandallego, a wykonaną przez ogół amatorów. Nazajutrz, w niedzielę, odegrano: ‘Wigilię św. Andrzeja’ powtórnie, ‘Kominiarza i młynarza’ i ‘Nad Wisłą’.

Trzecie przedstawienie odbyło się w czwartek d. 31 października. Gra amatorów była bardzo staranna i zasługiwała na oklaski, którymi tak szczerze wykonawców darzono. Dochód ze wszystkich trzech przedstawień powiększył fundusz naszej dzielnej straży ochotniczej.

Wobec sumiennej prascy amatorów i pożyteczności celu, publiczność chętnie uczęszcza do teatru i rozchodzi się zawsze zadowolona. Na przedstawieniu ostatnim zauważyliśmy znaczny stosunkowo napływ ludu wiejskiego, na który przedstawienia teatralne wywierają wpływ bardzo dodatni.

Na przyszłość repertuar teatralny zapowiada: ‘Małkę Szwarcenkopf’, ‘Chata za wsią’, ‘Czartowską Ławę’ i ‘Okrężne’.

Budynek murowany, w którym mieści się obecnie teatr, po dopełnieniu niektórych przeróbek, składa się z obszernej sali z podłogą wylaną smołowcem, z sufitem w kształcie łuku podpartym czterema słupami, oraz z dwóch pokojów na garderoby i mieszkania dla dozorcy,

Widownia liczy wszystkich miejsc siedzących 245, do których prowadzą dwa przejścia boczne, scena zaś zajmuje około łokci 15. wgłąb. Ogólny koszt przerobienia budynku według kosztorysu sporządzonego przez budowniczego, oraz urządzenia teatru wynosi rb. 1.000. Złożyły się na nią ofiarność p. Kossowskiego i ryzyko p. Januszewskiego, którego poświęcenie, zapobiegliwość, energia i czynna praca, bodaj znalazły naśladowców. Tym dwóm mecenasom sztuki teatr nasz zawdzięcza swe istnienie.

W tak urządzonym budynku, w czasie wolnym od przedstawień mieścić się będą również narzędzia ogniowe, do czasu, póki nie zbierze się fundusz na postawienie osobnego pomieszczenia.

Zwrócić musimy uwagę szanownych prorektorów sztuki i idei dobroczynnej, że okolica Opoczna nie bywa zawiadamiana o dniach przedstawień, korzystać więc z nich nie może. Można by to uczynić za pomocą afiszy, rozsyłanych chociażby do urzędów gminnych i parafii, skąd wieść rozeszła by się dworach, dworkach i chatkach. Y-lon”.

[„Gazeta Radomska” nr 90, z dnia 9 listopada 1901]

  • 1901

Kamienna. Wyjazd panny Heleny Witwickiej animatorki życia kulturalnego

„Kamienna. (Kor. Gaz. Rad.) Są ludzie, dla których cele ogólnospołeczne to najpożądańsza strawa duchowa. Do tej kategorii zaliczyć mi wypada, obecnie wyjeżdżającą od nas pannę Helenę Witwicką, która działalnością swoją w naszym zakątku wioskowym, dała wiele dowodów oddanie się w zupełności idei ogólnospołecznej. Pod jej kierunkiem utworzyło się tu kółko śpiewacze, które sama lat kilka uczyła i prowadziła. Ona również była ‘duszą’ naszego kółka amatorskiego teatralnego i w czasach, kiedy się nim z zamiłowaniem zajmowała, kółko to doszło do pewnego udoskonalenia i wyrobiło sobie w całej okolicy bardzo dobrą opinię. Nie czyniła tego wszystkiego jedynie dla rozrywki, a zawsze cel filantropijny miała na względzie. Wiele instytucji społecznych i jednostek dotkniętych niedolą, zawdzięczały jej pomoc w krytycznej chwili. 

Największą zasługą jej, było łączenie wszystkich kółek z najrozmaitszych warstw społecznych pod jednym hasłem. A, że umiała wykonywać to z pewną umiejętnością, spójnia więc uwidaczniała się w skutkach bardzo dodatnio. Doceniając zasługi panny Heleny Witwickiej, kółko przyjaciół i znajomych złożyło jej w tych dniach hołd swój w postaci ozdobnie wykonanego adresu, opatrzonego wieloma podpisami. Dowód uznania słusznie się jej należy, gdyż pośród mieszkańców Kamiennej była postacią wyjątkową.

Na horyzoncie naszym, obecnie jakoś nie widać nikogo, co by dzielnie zastąpił wyjeżdżającą działaczkę. Utinam falsus sim vates [falsus utinam vates sim. łac. obym był fałszywym prorokiem (Liwiusz) – Encyklopedia PWN]. S. B.”. 

  • Helena Witwicka 1841-1823, córka Mikołaja pułkownika Wojska Polskiego i Felicji, niestrudzona działaczka społeczna, wzorowa patriotka [napis na płycie nagrobnej Skarżysko-Kamienna]. Więcej w: powstanie 1863.zsi.kielce.pl
  • 1901

„Drużyny muzyczne i śpiewacze wśród włościan min. z Białaczowa

W Okolicy Sochaczewa, w guberni warszawskiej już od dwóch lat istnieją drużyny śpiewackie utworzone z włościan przez hrabiego Platera. Taką samą drużynę zebrał niedawno i pięknie śpiewać wyuczył organista Brzeski we wsi kościelnej Białaczewie [Białaczowie], na zachodzie guberni radomskiej. We wsi Tumie pod Łęczycą w guberni kaliskiej utworzyła się znów pod kierownictwem p. Ignacego Skupińskiego drużyna muzyczna z 28 włościan. A we wsi Baćkowicach pod Iwaniskami, w stronach sandomierskich, Jan Haczyk, stolarz, syn gospodarza, wyuczył grać z nut na trąbkach kilkunastu chłopców wiejskich i teraz zamierzają oni grywać w kościele podczas nabożeństwa. Podobno też drużyna muzyczna istnieje i w miasteczku Koziegłowach, w stronach częstochowskich, a utworzył ją z włościan i mieszczan również syn gospodarza. -t.”.

[„Gazeta Świąteczna” nr 1093, z dnia 15 grudnia 1901]

  • 1902

Opoczno. Dwa kółka amatorskie wystawiają przedstawienia dzięki „uprzejmej, młodej gosposi” – straży ogniowej. 

Po raz pierwszy użyto oświetlenia elektrycznego na sali widowiskowej

„Z Opoczna. (Kor. Gaz. Rad.) Niedawno powstała w naszym mieście straż ogniowa ochotnicza i wybudowana na stałe widownia teatralna – to dwie nader sympatyczne instytucje nasze, które wzajem oddają sobie usługi, obie służą ku ogólnemu pożytkowi. Gdy bowiem budynek należący do straży i mieszczący w sobie cały tabor ratunkowy, udzielił uprzejmie gościny na urządzenie w nim sceny, to w podziękę przedstawienia amatorskie, dość często dzięki dwóm miejscowym kółkom amatorskim, nie odbywają się na żaden cel inny, jak tylko na korzyść uprzejmej gosposi, a naszej pupilki – straży ogniowej.

A istotnie, potrzebuje ona pomocy, boć to młoda gosposia, , która przyszła na świat bez żadnych zasobów, lecz z wiarą, że będzie pożyteczna, jeśli się o nią zatroszczą do czasu, póki jak pisklę nie obrośnie w piórka.

I trzeba przyznać, że dotąd tak gorliwie wszyscy się nią zajmujemy, że z pewnym namaszczeniem wspominamy nazwiska ludzi, którzy użyli całej swej energii, całego poświęcenia, obok obywatelskiej wspaniałomyślności, w formie jednorazowego, większego poparcia materialnego, aby obie te instytucje utworzyć i uczynić interesującymi.

Tak jest – obie one zarówno nas interesują: już dziś w słup soli nie będziemy się zamieniali, gdy nas zaalarmują o klęsce żywiołowej, lecz co prędzej przystąpimy do radykalnego ratunku; a z drugiej strony wspólnie, ze swoimi żonami i córkami, bawimy się w teatrze, a bawiąc się, dajemy coraz trwalsze podwaliny instytucji, która nas będzie bronić od zniszczenia ogniowego.

Właśnie w dniu 11 bm. pod kierownictwem p. Mariana Kamińskiego, odbyło się przedstawienie amatorskie, drugie z kolei, jakie urządziło drugie kółko amatorskie, spośród mieszkańców Opoczna, a czternaste – zdaje się – z rzędu, od chwili zainicjowania przedstawień amatorskich w 1901 r.

A oto sprawozdanie:

Godzina 8. wieczorem – kurtyna w górę!… Widownia wypełniona po brzegi, a oświetlona była elektrycznością po raz pierwszy. Afisz zapowiadał: ‘Qui pro Quo’ Korzeniowskiego, ‘Stryj przyjechał’ hr. Koziebrodzkiego i ‘Dzień w redakcji’ Przybylskiego. W takim też porządku były grane komedyjki. Zadowolona zupełnie publiczność oklaskiwała wykonawców frenetycznie [wyrażając uczucie zachwytu, radosnego uniesienia, podniecenia – SJP] i darzyła… cukierkami. Wszyscy bez wyjątku grali dobrze.

Następne przedstawienie tego kółka odbędzie się w dniu 25 bm. Wartałoby koniecznie, aby okolica liczniej przybywała na przedstawienia, jedynie już dla własnego zadowolenia, pomijając inne względy. Tytus Zrzęda.”.

[„Gazeta Radomska” nr 6, z dnia 18 stycznia 1902]

  • 1902

Kamienna.

„Kamienna. (Stacja Skarżysko) (Kor. Gaz. Rad.) Przeglądając nr 6 ‘Gazety Radomskiej’ zauważyłem z korespondencji z Opoczna wzmiankę o teatrze i przedstawieniach teatralnych amatorskich. Ze zdziwieniem, ale zarazem i z lubością dowiedziałem się, że Opoczno posiada dwa kółka teatralne amatorów. Nie zwróciłbym na to swojej uwagi, gdyby nie okoliczność, że dzień przedtem byłem w Kielcach na balu przemysłowo-rzemieślniczym i tam poznałem pewną, bardzo sympatyczną opoczniankę, która mi osobiście bardzo wiele opowiedziała o życiu towarzyskim opoczyniaków, oddając wyjątkowe pochwały gorliwym i zamiłowanym amatorom teatralnym. To też, rozważając życie towarzyskie opoczynian, oddając wyjątkowe pochwały gorliwym i zamiłowanym amatorom teatralnym, przyszło mi na myśl, że i u nas dałoby się utworzyć przynajmniej jedno kółko amatorów stałe, ponieważ nasz sześciotysięczna wioska, posiada – w stosunku do ogólnej ludności – dość duży zastęp ludzi inteligentnych. Brak tylko jednostek energicznych ze zdolnościami organizatorskimi. Mieliśmy wprawdzie w ciągu roku kilka przedstawień amatorskich, ale to niedostateczne. Przekonałem się niejednokrotnie, że gdyby nawet dwa razy w miesiącu dawane były tu przedstawienia amatorskie, zawsze mogłyby liczyć na powodzenie; byleby tylko sztuczki starannie były dobrane i wyreżyserowane, publiczność tutejsza zawsze je chętnie popierać będzie. Największą przeszkodą do utrzymania u nas stałego kółka amatorskiego, jest brak łączności i koteryjność, która w pewnym stopniu uwydatniła się przy ostatnich, zeszłorocznych paru przedstawieniach. Drugą ważną przeszkodą jest brak odpowiedniego, zimowego pomieszczenia dla Muzy i Melpomeny. Letnią porą przedstawienia, o ile są, odbywają się w szopie potartaczne. jNa to jednak można by częściowo zaradzić, albowiem przypominam sobie, że przed paroma, czy też przed kilkoma miesiącami, podał ktoś projekt, aby w sali miejscowej urządzić urządzić prowizoryczną, składaną scenkę i tam w ciągu zimy dawać przedstawienia. Myśl była doskonała, lecz w czyn się nie przeoblekła, pomimo, że…

[niecz.] w połowie drogi. A szkoda! Szkoda, choćby dlatego, że nie mając innej lepszej rozrywki zabawiamy się w wista i preferansa, denerwując się (zależy to… od temperamentu) i często niedosypiając nocy…

O, gdyby podobny pociąg i zamiłowanie mogły się u nas zaszczepić z taka siła i do innych, podnioślejszych – duchowych rozrywek, jakby to było przyjemnie i pożytecznie. ‘Spirytus est promptus, caro infirma’ [łac. duch jest ochotny, ale ciało mdłe – Słowniczek… M. Arcta]

St. Bartoszewicz”.

[„Gazeta Radomska” nr 7, z dnia 22 stycznia 1902]

  • 1902

Końskie. Powstało kółka amatorów sztuki dramatycznej. Planowane przedstawienia

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Koniec karnawału się zbliża, a cisza istnie postna; ani jednego wieczorku tanecznego nie mamy. Pracowitych panienek, które chciałyby się chętnie zabawić nam nie brak, lecz na kawalerów posucha; ci, którzy są, do zabawy nie skorzy. Za to wieś [? nieczyt.] górą. Opoczyniacy zasłużyli sobie na wdzięczność naszą. Ich przedstawienia amatorskie, z którymi w gościnę do Końskich zjechali, jakkolwiek nie przyniosły zbyt świetnych rezultatów pieniężnych, stały się jednak zachętą i bodźcem do zawiązania kółka amatorów sztuki dramatycznej i w naszym mieście. Obecnie amatorzy uczą się na gwałt ról już rozdanych, , chcąc w krótkim czasie popisać się na scenie, naturalnie na cel bardzo szlachetny, bo na budowę szpitala w Końskich i na rzecz straży ogniowej ochotniczej.

Szczęść im Boże.

Przedstawienie rozpocząć mają: ‘Majster i czeladnik’ Korzeniowskiego, oraz sztuką ludową ze śpiewami…”.

[„Gazeta Radomska” nr 11, z dnia 5 lutego 1902]

1902

Opoczno. Wieczory tańcujace i przedstawienia amatorskie. Gdzie zamieszkuje szczupłe grono społeczników? Które z pań tworzyły na balach najpiękniejsze kwiatki?

„Z Opoczna. (Kor. Gaz. Rad.) W Opocznie całkowicie nudzić się niepodobna, przynajmniej w ostatnich paru latach i nikt uskarżać się na to nie moze, jezeli nie chce zasłużyć sobie na miano zdecydowanego malkontenta.

Jeżeli bowiem w mieście powiatowym, w czasie karnawałowym, odbywają się publiczne wieczory tańcujące i przedstawienia amatorskie, a cały rok łączą ludzi z sobą dość rozwinięte stosunki towarzyskie, to nie może być mowy o tym, aby mieszkańcy kazimierzowskiego grodu byli zmuszeni szukać innych, mniej szlachetnych rozrywek.

I rzeczywiście, należy przyznać, że tutejsze afery inteligentne nie przebierają w niczym miary. Zielone stoliki nie rozpanoszyły się tutaj, jak gdzie indziej; obmowa ta, ogólnoludzka ‘zaleta’, nie przybiera tutaj nigdy groźnych rozmiarów, lecz służy raczej jako podkład do lekkiej, interesującej satyry, zawsze tedy nieszkodliwa, bo nie zawodowa. A małżeństwa tutejsze, to cały korowód małżeństw zgodnych, zarówno na zewnątrz swych domów, jak i w domowym pożyciu, bo żadna chmurka nie zaciemnia im wspólnej pielgrzymki, utorowaną zapewne miłością obopólną. 

A wiadoma rzecz, że gdzie kobiety stoją same na straży szczęścia domowego i w tym jedna drugiej nic zarzucić nie może, tam przez nie utrzymuje się wpływ ogromny na ułożenie się stosunków miejscowych w sposób nader sympatyczny, chociaż na pozór wpływ ten niewidoczny.

Takie stanowisko pań ze wszech miar chwalebne , szczególniej jest pożądane w mieście powiatowym, gdzie chcąc czegoś dokonać na polu pracy społecznej, potrzeba zazwyczaj wszystkich zawezwać, bo zwykle szczupłe grono w nim zamieszkuje.

Od słów do czynów – tak głosi przysłowie. Na poparcie tedy przytoczonych powyżej poglądów względem Opoczna, bierzemy się do sprawozdań.

Bal tegoroczny, który odbył się w dniu 29 zeszłego miesiąca [stycznia] na korzyść miejscowej straży ochotniczej, lubo nie zgromadził tak wielu osób, jak w roku zeszłym, jednak nie ustępował poprzednikom w ożywieniu. Bawiono się do rana przy dźwiękach orkiestry z Tomaszowa Rawskiego, pod kierownictwem energicznych wodzirejów pp. Gregorowicza i S. Idźkowskiego, a pod pilnym okiem i przy znanej uprzejmości gospodarzy balu pp. Erchlera, Januszewskiego, Langego, Wołkowskiego, Wosińskiego i Zarembskiego. Spośród bukietu, jakie tworzyły na balu panie, pozwolimy sobie wyjąć niektóre, najpiękniejsze kwiatki w osobach panien: M. N. z R., Z. J., N i J. H. z Opoczna.

Dn 1 bm. [lutego] odbyło się przedstawienie amatorskie. Złożyły się na nie trzy komedyjki i prolog pt. ‘Z teatrów amatorskich’. Wszystkie trzy sztuczki: Qui pro Quo’ Korzeniowskiego, ‘Znawca kobiet’ Przybylskiego i ‘Stryj przyjechał’ hr. Koziebrodzkiego, były wykonane bez zarzutu. Bo też co prawda, o ile nam wiadomo sz. amatorki i amatorzy z całym zamiłowaniem przystępują do tej pracy, której rezultat podwójny zawsze dobry: artystyczny i kasowy i w czym właśnie dominuje omawiane przedstawienie, a wdzięczność przypada ze strony straży ochotniczej. Jeżeli do pracy dołączymy pewne zdolności, a nawet talenty, to nic dziwnego, że sylwetki i typy stwarzane przez panie M. Ł., K. H., Z. J., J. H. i M. D., i pp. dr Z. inż. W., K. D., W. K., Z. H. i innych, wywołują burzę oklasków od publiczności.

Szanownym amatorkom, należy si słowo szczerego uznania za przepisywanie wszystkich prawie ról, wskutek tego zmniejszają się wydatki teatralne. I jeszcze raz tym samym amatorkom i amatorom za to, że prócz poświęcenia swojego czasu dla dobra ogólnego, poświęcają swoje meble potrzebne na scenę, bez względu nas to, że w każdym razie podlegają one zniszczeniu.

Kierownikowi przedstawień p. M. Karmińskiemu, należy się też serdeczne podziękowanie. Tytus Zrzęda”.

[„Gazeta Radomska” nr 13, z dnia 12 lutego 1902]

  • 1902

Końskie. Refleksje po karnawale

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Popiół jednakowo przysypał głowy i weselących się i smutnych. Ostatnich jednak było znacznie więcej, karnawał bowiem ubiegły nie był zbyt ożywiony. Jedną, jedyną zabawę taneczną urządziła 8 bm. straż ogniowa ochotnicza; zabawa udała się znakomicie , tańczono do samego rana. Dobrze by to było, gdyby nie pewne ‘ale’. Gdyby nie można było na zabawy wybierać inne dni, nie soboty; trudno bowiem nazajutrz z ociężałą głową i słabymi nożyskami pospieszyć do świątyni, aby Stwórcy złożyć cześć należną”.

[„Gazeta Radomska” nr 15, z dnia 19 lutego 1902]

  • 1902

Końskie Pierwszy występ nowo powstałego kółka amatorów sztuki dramatycznej w pomieszczeniu po dawnej cerkwi

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) ‘Lepszy przykład niźli rada’, dobre to przysłowie i w zupełności sprawdziło się u nas. Dobry przykład dali opoczyniacy amatorskimi przedstawieniami, z którymi gościnnie wystąpili w końskich, zachęcając grono młodzieży naszej do zorganizowania również teatru amatorskiego. pierwszy zaś swój występ publiczny rozpoczęli amatorzy w niedzielę ubiegłą tj. 23 lutego czynem dobrym. Cały bowiem dochód z przedstawienia przeznaczony był na korzyść budowy szpitala w Końskich i na dochód straży ogniowej ochotniczej. Na przedstawienie złożyły się dwie sztuki: ‘Majster i czeladnik’ I. Korzeniowskiego i ‘Aby handel szedł’, obrazek ludowy ze śpiewami Kazimierczuka.

Gdybyśmy nie wiedzieli, niepodobieństwem byłoby przypuścić, że słuchamy i patrzymy się na amatorów, którzy po raz pierwszy stawiają kroki na scenie. Pomijając, że role były wyuczone doskonale, ale opracowanie ich i wykonanie przeszły wszelkie oczekiwania nasze, wymownie świadcząc, iż są w mieście talenty, dzięki którym niejedną chwilę będziemy mogli w przyszłości bardzo przyjemnie, a pożytecznie dla nas samych i dla instytucji, które z pracy dzielnych amatorów korzyść odniosą. Niemała zasługa leży po stronie reżyserii, która umiejętnie umiała siłami pokierować i talent każdy odpowiednio wyzyskać. Do uświetnienia popisu przyczynił się również p. Bednarz, pod którego dyrekcją wykonana została część wokalna i muzyczna przedstawienia.

Sprzedażą biletów zajęli się łaskawie Pawenska i członek rady opiekuńczej zakładów dobroczynnych w pow. koneckim. Dochód z przedstawienia, o ile dało mi się słyszeć, wyniósł około 120 rubli. Biedę mamy tylko z pomieszczeniem dla teatru. Obecnie znalazła się wprawdzie sala pusta po dawnej cerkwi, którą przeniesiono do innego domu. Sala jednak jest zbyt szczupła i w dodatku w połowie przedzielona, tak, że przez otwór jakkolwiek sięgający sufitu, lecz bardzo wąski. Tylko mała garstka widzów siedzących w drugiej połowie sali po pięciu w rzędzie, naprzeciwko sceny z przedstawienia korzystać może, mało słysząc i widząc, co aktorzy mówią i robią. Mamy jednak nadzieję, że ojcowie miasta oceniając sumienną i wytrwała pracę amatorów, korzyść jaką ona przynosi, zakrzątną się i obmyślą odpowiedniejsze miejsce dla przedstawień amatorskich. ***”. 

[„Gazeta Radomska” nr 18, z dnia 1 marca 1902]

  • 1902

Końskie. Trzy różne grupy odwiedziły nasze miasto: śpiewacy scen petersburskich i warszawskich, deklamator Kisielnicki i niezawodny amatorski teatr z Opoczna

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Martwotę i śpiączkę, które u nas zwykle panują, usiłowali ożywić ’znany’ jak głoszą afisze artysta scen petersburskich i warszawskich, niejaki A. E. Szczepański-Bolesławowicz wraz z p. Anetą Górską ‘śpiewaczką liryczną operetkową’ i ‘oryginalną tancerką’ p. Maryllą. Dali dwa przedstawienia: dnia 7 bm., na które pomimo deszczu  przybył dość liczny zastęp widzów i drugie dn. 9, lecz już o wiele z mniejszym powodzeniem.

Dn. 12 bm. odwiedził miasto nasze znany deklamator p. Kisielnicki sprawiając nam świetnym wypowiedzeniem ‘Bartka zwycięzcę’ prawdziwą ucztę artystyczną.

Członkowie opieki nad trzeźwością ludu sprowadzili z Opoczna grono artystów teatru amatorskiego, którzy dali dwa przedstawienia dn. 18 i 19 bm. na dochód budowy szpitala i na korzyść kuratorium trzeźwości. Na pierwszym odegrano: ‘Łobzowian’ Anczyca, ‘Bankructwo partacza’ A. Żołkowskiego i ‘Marynarza i kominiarza’. Na drugim: ‘Chłopów arystokratów’, ‘Staruszków w zalotach’, ‘Nad Wisłą’ i ‘Pod pantoflem’. 

Amatorzy grali wybornie, a takich: Protazego, Dratewkę, młynarza, kominiarza, Katarzynę, Szczepanka, Moszka, Zadrę, Ciapucińską, Bambalinę – warto było zobaczyć. Rezultat jednak z przedstawień był bardzo skromny: pierwsze dało dochód podobno 60 rubli, drugie rubli 90. Wasz”.

[„Gazeta Radomska” nr 19, z dnia 5 marca 1902]

  • 1902

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) …Tegoż dnia [16 bm.] odbyło się u nas przedstawienie amatorskie na korzyść straży ogniowej ochotniczej i na budowę szpitala. Na scenie ślicznie urządzonej i ozdobionej żywymi krzewami przez p. Sujkowskiego, zwanego dyrektorem teatrów, odegrano: ‘Schadzkę’, a następnie ‘Męża od […]dy’ i ‘Błażka opętanego’. Wszystkie trzy sztuczki wykonane zostały świetnie. Przed rozpoczęciem drugiej sztuczki do teatru przybyli dziedzice Końskich hr. Tarnowscy. Po skończonym i szczerze oklaskiwanym ,Mężu od […]dy’, hr. Anna Tarnowska, żona członka rady opiekuńczej […]adów dobroczynnych oraz prezesa straży ogniowej hr. Juliusza, wręczyła piękne bukiety amatorkom – pannom […]lskiej i Błaszczyńskim, po odegraniu zaś ‘Błażka’ takie same bukiety pannom Wajnberżance i Łyżweiance. […] bo też i gra amatorów była pod każdym względem doskonała, a oklaskom nie było końca. 

Sprzedażą programów i biletów zajęła się łaskawie pani Pawińska, której towarzyszyli panowie Wojdacki – reżyser teatru i Ziembiński.

Paniom i panom amatorom należy się najszczersza podzięka i uznanie za tak piękną rozrywkę artystyczną; daj Boże, aby i dalej, jako dobre i pracowite dziatki naszego rodu, starali się wlewać w jego życie monotonne nieco miłości [młodości?], byli dlań chlubą, a skromnością swoją dawali przykład jak dotąd godny naśladowania”.

[„Gazeta Radomska” nr 24, z dnia 22 marca 1902]

  • 1902

Blizin. [Bliżyn]

„Blizin.  (Kor. Gaz. Rad.)Dziś odbyło się tu przedstawienie amatorskie na korzyść kościoła. Dane były trzy sztuczki: ‘Schadzka’ Przybylskiego, ‘Z rozpaczy’ Gawalewicza i ‘Pod pantoflem’ Gregorowicza.

Salka teatralna w miejscowym ‘Hotelu’ szczelnie była zapełniona publicznością. A publiczność, przypuszczam, opuszczała teatr z zupełnym zadowoleniem, ponieważ wszystkie trzy sztuczki odegrane były zupełnie poprawnie, a niektóre role wykonane były z zupełną znajomością rzeczy, a nawet z pewnym artyzmem. Na wyróżnienie zasłużyli grą bez zarzutu: pani P., panna P. i panna W. Panowie: P. D. i I. …

Ostatnią sztuczkę pt. ‘Werbel domowy’, przeinaczonym na ‘Pod pantoflem’, przeplatają śpiewy, w wykonaniu których wybitnie odznaczyła się panna W., w roli Basi tak dźwięcznym, metalicznym, a przy tym silnym mezzosopranowym głosem – jak również doskonałą i wszechstronnie wystudiowaną grą. Przyznam się szczerze, że pierwszy to raz zdarzyło mi się widzieć, aby amatorka z taką finezją, brawurą i rutyna, wykonała swoją rolę, jak ja wykonała panna W. (Szczególniej w partii śpiewanej).

Przedstawienie ma być powtórzone za parę tygodni. To też z całego serca życzę amatorom, jak również panu B. kapelmistrzowi z K. [pan B. z K – pan Bednarz, kapelmistrz orkiestry pułkowej z Końskich]. – ‘na zdar’ [j. czeski – powodzenia]. Ten Sam”.

Dodam, że niezawodny Stasio Beksa dołączył wiersz:

„(Z Bliżyna)

[„Gazeta Radomska” nr 39, z dnia 14 maja 1902]

  • 1902

Końskie. Uroczystości Bożego Ciała uświetniła orkiestra z Rogowa

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) 29 maja w dzień Bożego Ciała przy sprzyjającej pogodzie, liczny zastęp wiernych przeciągnął przez nasze miasto w dorocznej procesji, do czterech pięknie przyozdobionych ołtarzy. Wspaniałemu orszakowi celebrował ks. kanonik Zieliński… Miło było patrzeć na siwego jak gołąb starca, jednego z przedstawicieli tutejszej inteligencji, postępującego z wolna na czele orszaku z krzyżem w ręce. Do uświetnienia uroczystości wiele się przyczyniła orkiestra z Rogowa…

[„Gazeta Radomska” nr 47, z dnia 11 czerwca 1902]

  • 1902

Radoszyce. Młodzieżowa orkiestra utworzona kilka lat temu, „by nie włóczyć się bez celu”

„Radoszyce, pow. konecki. (Kor. Gaz. Rad.) Miasteczko nasze posiada z góra pięć tysięcy mieszkańców, z których więcej niżeli połowa jest wyznania mojżeszowego. Ludność chrześcijańska trudni się przeważnie rolnictwem i rzemiosłem, mianowicie kuciem wozów, które rozwożą na sprzedaż niemal po całym Królestwie. Rzemieślnicy radoszyccy, nie mają ani cechu, ani żadnego stowarzyszenia, przeto nie mogą wzajemnie popierać swojego przemysłu…

Być może, że z czasem dojdzie do tego, gdyż młodsze pokolenie posiadając trochę oświaty, zaczyna więcej praktycznie patrzeć na świat. Przed paru laty młodzież tutejsza utworzyła orkiestrę własna, zamiast więc w wolnych chwilach od zajęć włóczyć się bez celu, lub co gorsza siedzieć w jakiejś szynkowni, zbiera się do jednego domu i tam wspólnie grywa…

[„Gazeta Radomska” nr 49, z dnia 18 czerwca 1902]

  • 1902

Końskie. Z inicjatywy hr. Juliusza Tarnowskiego w Egipcjance[?] odbyło się amatorskie przedstawienie teatralne 

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) W dniu 15 bm. [miesiąca czerwca] z inicjatywy hr. Tarnowskiego i w budynku należącym do niego, odbyło się przedstawienie amatorskie na rzecz budowy szpitala w Końskich i miejscowej straży ogniowej ochotniczej. Odegrano trzy jednoaktówki: ‘Tatuś pozwolił’ G. Mozera, ‘Chleb ludzi bodzie’ J. Blizińskiego i ‘Szwaczka Warszawska’ (ze śpiewami) A. Listowskiego. Publiczność, która z powodu deszczu niezbyt licznie przybyła na przedstawienie, oklaskiwała gorąco wykonawców. szczególniej podobała się sztuczka ostatnia.

Sprzedażą programów łaskawie zajęły się: pani Glibowska oraz panny Jadwiga i Zofia Płacheckie, w asystencji członków Rady opiekuńczej Zakł. Dobr. w powiecie koneckim: pp. Wojdackiego i d-ra Glibowskiego. Dochód z przedstawienia i ze sprzedaży programów wyniósł brutto do 100 rubli.

Słyszeliśmy, że młodzież nasza podobno ma zamiar urządzić podczas lata kilka przedstawień amatorskich na korzyść wyżej wzmiankowanych instytucji. Należy się spodziewać, że publiczność poprze chętnie myśl szlachetną i przybędzie licznie na przedstawienia…”.

[„Gazeta Radomska” nr 51, z dnia 25 czerwca 1902]

  • 1902

Opoczno. Entuzjastycznie przyjęty występ recytatora Kisielnickiego. Deklamował m.in. „Odę do młodości”

„Opoczno. (Kor. Gaz. Rad.) W dniu 19. bieżącego miesiąca mieliśmy szczęście słyszeć po raz drugi słynnego polskiego recytatora p. Maurycego Kisielnickiego. Będąc u nas pierwszy raz w początku wiosny recytował ‘Napoleona w Hiszpanii’ Gąsiorowskiego, ‘Podjazd’ Sienkiewicza, ‘Dziwny sen’ Bałuckiego, ‘Odę do młodości’ Mickiewicza, oraz parę nadprogramowych humoresek. Wypowiedzeniem tych utworów przekonał nas wówczas o wielkich  swych zdolnościach i niezawodnym talencie. To też słuchacze owego wieczoru, chcąc utrwalić w pamięci echa słów artysty, zapragnęli po raz wtóry usłyszeć dźwięczną jego mowę. Wysłali przeto doń list, prosząc o przybycie do Opoczna. Pan Kisielnicki, pomnąc szczere i serdeczne przyjęcie za pierwszym razem, uczynił zadość prośbom i w dniu 18 bm. zawitał do Opoczna. Na drugi zaś dzień, wieczorem, w pięknych i dźwięcznych słowach odmalował nam ‘Bartka zwycięzcę’, za co wdzięczni opocznianie dziękują artyście staropolskim ‘Bóg zapłać’. Intruz”.

[„Gazeta Radomska” nr 51, z dnia 25 czerwca 1902]

  • 1902

Końskie. Przedstawienie ludowe amatorów dla mniej zamożnej ludności miasta

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) 28 czerwca rb. wobec władz, duchowieństwa i inteligencji miejscowej odbyło się zamknięcie roku szkolnego w tutejszej miejskiej szkole 2-klasowej. Akt uroczysty poprzedzony został nabożeństwem w kościele, odprawionym przez miejscowego proboszcza, ks. kanonika Zielińskiego, po czym dziatwa udała się do szkoły, gdzie popisywała się śpiewem i deklamacją, wypowiedzianą doskonale, co wymownie świadczyło o pięknych owocach pracy i zabiegach miejscowych nauczycieli pp. Sujkowskiego i Olewińskiego. Uroczystość zakończona została rozdaniem nagród.

Dnia następnego, w niedzielę 29 bm., amatorzy nasi dali przedstawienie ludowe, składające się z dwuaktowej komedii Korzeniowskiego ‘Majster i czeladnik’, oraz z ‘Błażka opętanego’ Anczyca, Sztuczki te, a zwłaszcza ‘Błażek’, wywoływały co chwila śmiech homeryczny [niepohamowany, nagły, głośny i szczery śmiech – SJP]. Sprzedażą biletów zajęły się łaskawie: pani Radwanowa oraz panny Wiktoria i Natalia Pawińskie, w asystencji poborcy kasy opieki nad trzeźwością ludu p. Wojdackiego. Tym razem reżyseria teatru chciała dać możność wstępu na widowisko mniej zamożnej ludności naszego miasta, tymczasem tylko pierwsze rzędy zajęła publiczność przeważnie inteligentna, zaś dalsze świeciły pustkami, pomimo cen bardzo niskich”.

[„Gazeta Radomska” nr 56, z dnia 12 lipca 1902]

  • 1902

Skarżysko. Helena Witwicka powtórnie zawitała w Kamiennej – żywe obrazy i produkcje muzyczne. Po raz pierwszy efektowne oświetlenie elektryczne i magnezjowe (te ostatnie zapewne do wykonywania fotografii)

„Ze Skarżyska. (Kor. Gaz. Rad.) Dzięki pannie Helenie Witwickiej, która po dłuższej nieobecności zawitała powtórnie do Kamiennej i ujęła w swe kompetentne, a energiczne dłonie ster miejscowego ruchu artystycznego i towarzyskiego, spędziliśmy w sobotę ubiegłą parę przyjemnych godzin w naszym teatrze (alias tartaku), oklaskując żywe obrazy oraz produkcje muzyczne, które się złożyły na przedstawienie amatorskie z celem dobroczynnym. Żywe obrazy zyskały szczególniejsze uznanie publiczności, którą prócz inteligencji miejscowej, składała liczniejsza jeszcze klasa pracowników z tutejszych zakładów przemysłowych. Widzieliśmy z kolei ‘Spotkanie Skrzetuskiego z Heleną’, ‘Zagłobę’ popijającego miodek ze Skrzetuskim, ‘Pana Wołodyjowskiego’ uczącego Basię fochów lub żegnającego się z nią w Kamieńcu, ‘Ligię’ rysującą rybę przed Winicjuszem, ‘Brankę’ prowadzoną w jasyr przez Tatarów, ‘Królową Jadwigę’ mile słuchająca Wilchelmowej gędźby [Gędźba — muzyka; wyraz, pochodzący od starożytnego narzędzia zwanego gęślą. Gędzić znaczy grać – Encyklopedia Staropolska], ‘Grupa przyjaciół’ spieszących sobie z wzajemna pomocą podczas walki, ‘Śmierć żołnierza’ powierzającego przyjacielowi pamiątkę rodzinną, przy efektownym oświetleniu elektrycznym i magnezjowym.

Wieczorem dopełniał śpiew pana O., artystyczna gra na fortepianie pani M. i deklamacja panów B. i F.

Widownia była wypełniona prawie zupełnie, dochód z przedstawienia względnie znaczny. Widz”.

[„Gazeta Radomska” nr 57, z dnia 16 lipca 1902]

  • 1902

Przedbórz. Reporter zaproponował ciekawy podział amatorów wykonawców przedstawienia. Po przestawieniu wieczorek tańcujący

„…Mamy teatr amatorski, ściągający miejską śmietankę i okoliczną śmietanę. Amatorzy (fakt pocieszający) rekrutowani są z arystokracji i demokracji, przy czym przedstawiciele tej ostatniej klasy przeważają tak liczbą, jak i jakością gry w sztukach ludowych. Z przedstawicielek zasługują na wyróżnienie panny: Anna L., Maria Brz. oraz panna Gr. W tym tygodniu dana będzie ‘Emigracja chłopska’, która jak można wnosić z odbytych prób – powinna się udać. Na dzisiejszej jeneralnej próbie świetnie wyszedł Mendel (p. Goł.) i inni b. dobrze. Po przestawieniu wieczorek tańcujący. M. Borowski”.

[„Gazeta Radomska” nr 61, z dnia 30 lipca 1902]

  • 1902

Końskie. ‘Lipcówka’ na miejskich błoniach (Księżej Chojnie) z okazji jubileuszu straży ogniowej ochotniczej. Przygrywała do tańca i wiwatów orkiestra Witebskiego Pułku

„…Po południu tegoż samego dnia [27 lipca] odbyła się w pobliskim lesie zwanym Księża Chojna zabawa ‘Lipcówka’ dla dzielnych strażaków i ich rodzin, w której wzięła również udział zaproszona inteligencja, oraz delegacje z innych straży. Zabawę zaszczycił swoją obecnością prezes straży hr Tarnowski, który do zebranej w szeregach drużyny przemówił w słowach gorących, a wznosząc kielich za pomyślność instytucji, życzył, żeby się rozwijała i miała na względzie zawsze miłość bliźniego, strażakom zaś dziękował i zachęcał ich, aby tak dzielnie jak do tej pory spełniali swoje obowiązki.

Muzyka Witebskiego Pułku uprzyjemniała czas zabawy przy wznoszeniu wiwatów oraz podczas tańców. Zabawę przerwał deszcz, który zaczął padać o godz […] rozpędzając wszystkich do domu. Zero.”.

[„Gazeta Radomska” nr 63, z dnia 6 sierpnia 1902]

  • 1902

Skarżysko. Udane przedstawienia teatralne trupy dramatycznej p. Millera z Galicji. Ogólnie też o kondycji teatrów przyjezdnych

„Skarżysko. (Kor. Gaz. Rad.) Niejednokrotnie słyszałem narzekania p. dyrektorów drużyn teatrów prowincjonalnych, że w Skarżysku publika nie lubi [niecz.] dobrych chęci… A gdy zwracałem uwagę, że same ‘dobre chęci’ nie wystarczają, że publika tutejsza wymaga w pewnym stopniu – umiejętnego wykonania podjętej sztuki – zazwyczaj spotykałem się z niezadowoleniem. A jednak słuszność była po mojej stronie. Obecnie bawiła tu dobrze zgrana trupa dramatyczna p. Millera, galicjanina, która w przejeździe zatrzymała się dla dania trzech przedstawień komediowo-dramatycznych. Na pierwszym udział publiczności był bardzo słaby, na drugim – już liczniejszy, a na trzecim bardzo liczny. Dla czegóż to? Przypuszczam z tego, że p. Miller, rozumiejąc wymagania publiczności postarał się o dobór artystów doskonałych, a co najważniejsza, że sufler nie ma tam wielkiej pracy, ponieważ z małymi wyjątkami wszyscy role swoje umieją wybornie. Powinno to być przykładem dla innych towarzystw dramatycznych, których jest dosyć, lecz, po większej części tak niedołężnie są prowadzone i w doborze zorganizowane, że od pierwszego popisu drużyny publiczność zniechęca się do dalszego odwiedzania podwoi Melpomeny. Zupełnie inaczej stało się z trupą p. Millera, która dając repertuar sztuk doborowych (Bałucki: ‘Grube ryby’, tegoż ‘Sprawa kobiet’, Szutkiewicza ‘Popychadło’ itp., wszystko swojskie), wykonywała takowe z całą starannością. Toteż p. Miller zachęcony powodzeniem pozostał jeszcze na drugie trzy przedstawienia, a publika przybywała na nie jeszcze w liczniejszym komplecie (ostatnie – przy zapełnionym teatrze).

Między dyrektorami drużyn artystów prowincjonalnych p. Millera uważam jako ‘rara avis’ [łac. biały kruk] i zdałoby się, aby wszyscy kroczyli jego śladem, a narzekania na publikę ustaną. S. Bartoszewicz”.

[„Gazeta Radomska” nr 63, z dnia 6 sierpnia 1902]

  • 1902

Końskie. Przedstawienia amatorskie. „Ruchoma reklama chodziła po mieście”. Fotografia grupowa amatorów wykonana przez firmę Ludwika Klebanowskiego

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) …Z inicjatywy wielce szanowanego u nas p. Sujkowskiego, oraz pod kierunkiem tegoż w dniu 2 bm. [sierpnia] odbyło się w Końskich przedstawienie amatorskie na korzyść budowy szpitala miejscowej straży ogniowej ochotniczej. Odegrano ‘Niespodziankę’ dwuaktową komedię wierszem, ze śpiewami B. Wędrychowskiego, oraz ‘Okrężne’ Korzeniowskiego. Publiczność z gry była zupełnie zadowolona, bo też i siły były doborowe. Sprzedażą programów łaskawie zajęły się : pp. Grunwaldowa z córkami Karoliną i Kazimierą w towarzystwie kasjera Rady opieki zakł. dobrocz. w powiecie koneckim, p. Wojdackiego. Dochód brutto wyniósł przeszło 150 rubli.

W niedzielę 3 sierpnia toż samo Towarzystwo amatorów odegrało z powtórzeniem ‘Niespodziankę’ i ‘Okrężne’ na rzecz kurat. trzeźwości. Ruchoma reklama chodziła po mieście, oznajmiając publice, że przedstawienie odbędzie się w cenach zniżonych. Ludek się cieszył, bo też i amatorzy uczynili wszystko, aby tylko ubawić i młodszą brać naszą.

Śmiechu, oklasków było bez liku. Sprzedażą programów łaskawie zajęła się żona naczelnika stacji Końskie p. Gołębiowska z córką, oraz panna M. Zieleniewska, towarzyszył im p. Wojdacki. Przed przedstawieniem grono amatorów dla upamiętnienia chwil razem spędzonych, zdjęte zostało w grupie przez firmę p. Klebanowskiego. Po skończeniu zaś widowisk rozpoczęły się tańce prowadzone z werwą przez p. O.

Należy się serdeczna podzięka sz. amatorkom: paniom S. i J. Płacheckim, W. Pawińskiej, S. Ziembińskiej, M. Berżance, I. Iwaszkiewiczowej i T. Gołębiowskiej, oraz panom: M. …mańskiemu [Szymańskiemu?], I. Szlifierskiemu, W. Rudlickiemu, I. Iwaszkiewiczowi, A. Abramczykowi, M. Firkowskiemu, Adam… i Kraczkowskiemu, za ich pracę i poświęcenie się dla dobra publicznego.

Na zakończenie korespondencji zaznaczam, iż w dniu … rodzina doktora pułkowego p. Płacheckiego ogólnie … inteligencja tutejsza szanowana, opuszcza gród nasz aby zamieszkać stale w Radomiu. Młodzież przeto miejscowa zebrana w komplecie, znakomitym artystkom – … pannom Jadwidze i Zofii Stanisławie wręczyła piękne bukiety, a liczne koło przyjaciół żegnało odjeżdżających, życząc im wszystkiego najlepszego. Zero.”.

[„Gazeta Radomska” nr 66, z dnia 16 sierpnia 1902]

  • 1902

Końskie. Artyści operowi ze Lwowa, udział w przedstawieniu orkiestry Witebskiego Pułku

„W sobotę 20 bm. [października] p. Bratkiewicz i p. Lewicka, dwoje artystów operetkowych ze Lwowa, dali w naszym grodzie przedstawienie teatralne składające się ze sztuczek: ‘Apetyt i zaloty’ wodewil w 1 akcie z muzyką, proza W. Bratkiewicza, ‘Żydówka w kłopotach’ farsa ze śpiewami w I akcie I. Freya i ‘Tyrolskie piosenki’ operetka w I odsłonie Tomasza Koschata. Wykonanie podobało się ogólnie, wywierając na widzach miłe wrażenie; szkoda tylko, że większość krzeseł świeciła pustkami z powodu małej garstki publiczności. 

Podczas przedstawienia przygrywała orkiestra wojskowa pod dyrekcją p. Bednarza”.

[„Gazeta Radomska” nr 77, z dnia 29 października 1902]

  • 1904

Końskie. Od sierpnia 1903 przedstawienia amatorskie odbywają się w nowej sali straży ogniowej ochotniczej

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) …Zaznaczyć również należy, że nowo wystawiony budynek przez Tow. Straży ogniowej ochotniczej, mieści w sobie na górze odpowiednio urządzoną salę teatralną, która stała się łącznikiem między publicznością. Począwszy od miesiąca sierpnia roku  zeszłego odbyły się w niej cztery przedstawienia amatorskie, z tych ostatnie 3 bieżącego miesiąca. 

Amatorzy przepysznie odegrali z wprawą taką, do jakiej tylko gra amatorska dojść może, trzyaktową komedię M. Bałuckiego ‘Grube ryby’, oraz ‘Pierwszy bal’ i jednoaktówkę Przybylskiego. W przedstawieniu tym wzięły udział panie: Glib., Kra., Szyn., Zaw., Dąbr., Strz., Kuch. i Ziem-skie, oraz panowie: Kozer., Tchurz., Szym., Karm., Świąt., Rudl. i Zaw.. Reżyserię objął p. Wojdacki, który zawsze niezmordowanie i z pełnym poświęceniem oddaje się temu zadaniu, a dobra wola i zamiłowaniem sztuki cechuje jego pracę reżyserską. Również p. Sujkowski nie szczędzi trudów nad umiejętnym urządzeniem sceny.

Z zadowoleniem mogę się podzielić wiadomością, że w dniu 6 lutego ma się odbyć w mieście naszym wieczór tańcujący składkowy na rzecz powodzian, gospodarzem którego są pp. Juliusz hr. tarnowski, dr Glibowski, Horoszewicz i Kanigowski.

Wierzymy, że ten wieczór udać się powinien”.

[„Gazeta Radomska” nr 9, z dnia 30 stycznia 1904]

Wymienieni w kilku relacjach państwo Glibowscy opuścili Końskie o czym donosi relacja prasowa:

  • „W dniu 24 [września] ubiegłego miesiąca opuścili nasz gród państwo Glibowscy, udając się na stałe zamieszkanie do Sandomierza, … dokąd po 3 letnim pobycie w Końskich został przeniesiony do objęcia posady lekarza powiatowego. W przeciągu tak krótkiego czasu mieliśmy sposobność poznać w p. doktorze Glibowskim człowieka ze wszech miar prawego i wybitnych zalet charakteru, a przy tym jako lekarz był czuły na nędzę ludzką, niosąc w razie potrzeby pomoc chętnie i bezinteresownie. Wyjazd państwa Glibowskich zrządził w życiu towarzyskim również wielką szczerbę, im bowiem zwłaszcza należy zawdzięczać uświetnienie wielu zabaw, mający niekiedy charakter społeczny. Żegnano ich tedy serdecznie i z żalem, co było zarazem objawem gorącej sympatii, jaką sobie państwo Grabowscy zyskać mieli. Na pamiątkę od licznego koła znajomych i przyjaciół wyjeżdżającym wręczony został piękny upominek. cki”.

[„Gazeta Radomska” nr 82, z dnia 12 października 1904]

  • 1904

Opoczno.

„Opoczno. (Kor. Gaz. Rad.) …Miasteczko nasze wraz z okolicami wyjatkowo wesoło bawi się w obecnym karnawale.

Najpierw zanotować muszę dwa amatorskie przedstawienia w dniu 30 i 31 stycznia rb. na rzecz starców i kalek miejscowej ochronki Grano jednoaktówki ‘Posażna jedynaczka’ A. hr. Fredry, oraz ‘Jesienią’ B. Świderskiego z udziałem solistki panny M. G., która odśpiewała ‘W dzień zaduszny’ E. Lassena i ‘Piosenkę Broni’ z opery ‘Hrabina’ Moniuszki. Wykonanie przedstawienia odznaczało się nadzwyczajnym staraniem, a niekiedy nawet prawdziwym artyzmem. Dochód netto wyniósł 120 rb. Po przedstawieniu amatorzy oraz obecne na przedstawieniu obywatelstwo wesoło się bawili aż do godziny 6 rano, a wychodząc unosili wszyscy nader miłe wspomnienia chwil wspólnie spędzonych. W ciągu bieżących dni ochoczo również bawiła się miejscowa inteligencja na kilku prywatnych wieczorkach.

Z zabaw publicznych zaznaczyć wypada zabawę taneczną naszych dzielnych strażaków urządzoną w dniu 14 bm. w miejscowej sali teatralnej i bal w Przysusze, który się odbył w dniu 30 bm. S. Polemir”.

[„Gazeta Radomska” nr 15, z dnia 20 lutego 1904]

  • 1904

Kamienna. Bardzo pozytywny opis fabryki ‘Kamienna’ Jana Witwickiego. Fabryczna straż ogniowa, orkiestra, wspólne uroczystości świąteczne, choinka dla dzieci z podarkami…

„…fabryka ‘Kamienna’ [odlewnia], własność p. Jana Witwickiego, jest jedną z mniejszych fabryk, zatrudniającą zaledwie od 450 do 500 ludzi, z wyglądu zewnętrznego skromna, niepozorna, gdyż i budynki niezbyt pokaźne i podwórze niebrukowane, a sama fabryka tylko drewnianym płotem oparkowana, ale proszę zajrzeć do środka, proszę wniknąć w ustrój wewnętrzny pracowników, w ich stosunek do chlebodawcy i chlebodawcy do pracowników, Jaki tam skład, jaki ład, jaka przyjemna harmonia między obydwoma stronami. Robotnik pracuje przeważnie od założenia fabryki. Fabryka posiada doskonale zorganizowaną straż ogniową, która składa się ze stu kilkunastu członków, tylko z ludzi fabrycznych, orkiestrę dość dobrze zgraną, a którą i Radom parę razy słyszał, nie szczędząc jej zasłużonych oklasków. Miałem sposobność mówić z kilkoma członkami straży i zadziwiły mnie szczerość i otwartość tych ludzi do swego pracodawcy. Nie ma tam i władza fabryczna kłopotu z ludźmi, gdyż robotnicy pozostający z takim zaufaniem do swych przełożonych, znajdują zawsze zaspokojenie swych pretensji na miejscu, nie potrzebując szukania sprawiedliwości poza fabryką. Mówiono mi, że straż zbiera się w Wigilię Bożego Narodzenia , aby się połamać opłatkiem ze swym pracodawca i przełożonymi, dowiedziałem się również, że na święta Wielkanocne podobna uroczystość się odbywa z jajkiem święconym. Rokrocznie dzieci robotników gromadzą się w biurze fabrycznym na choinkę i tam przy dźwiękach orkiestry, po zabawie, otrzymują podarki i łakocie, a jest je rozdawać komu. W roku ubiegłym przybyło dzieci z górą sto osiemdziesiąt.

Byłem naocznym świadkiem zabawy na imieniny Witwickiego, jak tam było swojsko i otwarcie. Ale bo też i zwierzchnik w niczym nie da się nikomu wyprzedzić; wszędzie jest czynny, jeżeli już nie materialnie, to radą. Widziałem jak przy poświęceniu sklepu [spożywczego] pani Witwicka sama uczestniczyła, zachęcając zebranych do wytrwałości. Takie postępki zmierzaj≤ą tylko ku lepszemu, zacieśniając coraz silniej węzeł łączności i wspólnego dobra i zadowolenia między robotnikami, a tymi, u których chleb znajdują. Toteż nie słychać tam utyskiwań i obawy gorszych czasów, lub braku zajęcia, zawsze pracują swoi, ci sami, i kontentują się [zadowalają się – SJP] tym co Bóg dał. My zaś pozazdrościć tylko możemy podobnych stosunków, bo przecież nikomu nie wadzi mieć w swoich pracownikach serdecznych przyjaciół. i…”.

[„Gazeta Radomska” nr 22, z dnia 16 marca 1904]

  • 1904

Końskie. Msza św, a później festyn w rocznicę założenia straży ogniowej ochotniczej – las Księża Chojna z udziałem orkiestry Witebskiego Pułku

„Rocznica straży ochotniczej w Końskich. W niedzielę, dnia 24 lipca, jako w rocznicę założenia straży ogniowej, odbyła się majówka w lesie hr. Tarnowskiego.

O godz. 9 rano, po wysłuchaniu Mszy św. dziekan miejscowy zwrócił się do członków straży z przemową dziękczynną w imieniu miasta i okolicy, którym straż wytrwale i dzielnie spieszy zawsze z pomocą. O godz. 4 po południu pp. Olkuski i Grundman, poprowadzili całą straż do lasu z orkiestrą na czele. W lesie oczekiwali już goście zaproszeni z miasta i okolicy oraz rodziny strażackie.

Bawiono się i tańczono do godz. 11 wieczorem, wynosząc miłe wspomnienia po dorocznym festynie strażackim”.

[„Gazeta Radomska” nr 62, z dnia 3 sierpnia 1904]

  • 1904

Końskie. Występy amatorów w sali straży ogniowej ochotniczej

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Po dłuższej przerwie grono tutejszych miłośników sztuki dało w dniu 28 zeszłego miesiąca [sierpnia] przedstawienie amatorskie na korzyść miejscowej Straży ogniowej ochotniczej. 

Na program widowiska złożyły się 2 jednoaktówki: ‘Pacjent No 1szy’ A. Starkmana, oraz sztuczka ludowa ze śpiewami ‘Flisacy’ Anczyca. Jednocześnie urządzone zostały wcale zdatne i bardzo pomysłowe dwa żywe obrazy, przestawiające ‘Pątników pod krzyżem’ i ‘Sen dziecka’. Zadowolona publiczność darzyła wykonawców sutym oklaskiem, a spore zgromadzenie się widzów świadczyć winno o powiększaniu się w pewnej mierze skromnych funduszy Straży ogniowej”.

[„Gazeta Radomska” nr 76, z dnia 21 września 1904]

1905

Lata 1905-1907 to wydarzenia rewolucyjne na ziemiach polskich. Za niezbędne uważam poinformowanie czytelnika o rozwoju rewolucyjnych wydarzeń na ziemiach byłego powiatu koneckiego. 

  • 1905

Końskie. Grudniowe występy amatorów w sali straży ogniowej ochotniczej. Jak tanim i małym kosztem wypełnić obowiązek filantropijny? Polowanie w dobrach ‘Końskie Wielkie’

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) W dniu 28 zeszłego miesiąca [grudnia 1904] urządzone zostało widowisko teatralne na korzyść miejscowej Straży Ogniowej Ochotniczej. Amatorzy odegrali dwuaktówkę ‘Adam i Ewa’, ‘Znawcę kobiet’ Przybylskiego i ‘Aby handel szedł’, obrazek ludowy w jednym akcie ze śpiewami przez Kazimierczuka. Osiągnięty dochód przedstawia się dość skromnie, zebrano bowiem około rb. 80. Na wyróżnienie pod względem gry zasługują wszystkie nadobne amatorki.

Szlachetna inicjatywa i u nas istnieje, dzięki jej przed świętami dość pokaźna liczba biedaków obdarowana została kolędą, w postaci chleba, mięsa itp. strawy. Godnym zanotowania jest tego rodzaju dzieło miłosierdzia, albowiem tanim i małym kosztem wypełniony bywa pięknie i pożytecznie obowiązek filantropijny.

W dobrach ‘Końskie Wielkie’ Juliusza hr. Tarnowskiego odbyło się w dniach 3 i 4 stycznia roku bieżącego polowanie. W 9 strzelb zabito 4 dziki, 11 rogaczy, 1 lisa, 170 zajęcy, 1 bażanta i 4 kuropatwy. W polowaniu tym wzięli udział główniejsi przedstawiciele naszej arystokracji. Ips.”.

[„Gazeta Radomska nr 6, z dnia 18 stycznia 1905]

Uwaga: Wtrącę tu prywatny wątek. Mój dziadek Zygmunt Janiszewski w latach 20. i 30. XX wieku był leśniczym w dobrach hr. Tarnowskiego. Przebywał na leśniczówkach: Kamienny Krzyż, Smolarnia, Izabelów, Małachów, Piła… Zapamiętałem karnecik wypisany kaligraficznie na eleganckim kartonie – relację z takiego polowania, z odnotowanymi imiennie uczestnikami i ilością upolowanych (zabitych) zwierząt. Niestety karnecik nie zachował się w moich rodzinnych zbiorach. Długo zastanawiałem się czy włączyć informację o polowaniu w dobrach ’Końskie Wielkie’ Juliusza hr. Tarnowskiego. Nie uważam polowania (a tym samym zabijania) za rodzaj rozrywki czy też sportu, nie będę więcej zatem zamieszczał tych relacji prasowych. Np. relacja prasowa z takiego „sportowego polowania” z lasów białaczowskich hr. Platera z 24-26 października 1904 informuje, że ‘ubito’ razem 1164 sztuki (rogacze, lisy, słonki, cietrzewie, kuropatwy, bażanty, króliki, zające, różne… Był też i król łowów)

KW

  • 1905

Skarżysko. Demonstracja – Zabito 24, raniono około 40 ludzi

„W guberni radomskiej, w powiecie koneckim, na węzłowej stacji Skarżysko, w dniu 4 bm. odbyła się demonstracja, która wywołała starcie 1.500 robotników z wojskiem, re zaś zmuszone było użyć broni. Zabito 24, raniono około 40 ludzi”.

[„Gazeta Radomska nr 11, z dnia 29 stycznia 1905]

  • 1905

Końskie, Stąporków, Czarna. Wydarzenia strajkowe

„Końskie, 3 lipca. Strejk [przest. strajk – SJP] powszechny. Dziś tu stoją wszystkie warsztaty i fabry­czki dla wyrażenia swej solidarności z Ło­dzią. Koło kolei wisiał sztandar z napisem: ‘Zemsta katom!’ Demonstracji żadnej nie było.

Ludzie, którzy dziś przyjechali z Ostrowca,komunikują, że i tam strejk powszechny, ale wiadomości bezpośrednich od towarzyszów dotąd nie otrzymaliśmy. W tej chwili dowiaduję się, że strejk w Stąporkowie (stąd 10 wiorst) udał się znakomicie. Przy piecach zostawiono tylko niezbędną dla utrzymania ognia ilość robo­tników. Poza tym wszyscy robotnicy porzu­cili pracę i wzięli udział w demonstracji. Tłum robotników zabrał ze sobą inżyniera i z czerwonym sztandarem, śpiewając pieśni rewolucyjne, skierował się do wsi Czarnej [Czarna], odległej o wiorst kilka. Chciano zmusić księ­dza do odprawienia nabożeństwa za poległych, ale ksiądz z organistą zamknął drzwi i drapnął. Dla uśmierzenia tego „buntu” wysłano stąd do Stąporkowa kilkuset żołnierzy wi­tebskiego pułku. Poprzednio już część tego pułku dla speł­nienia podobnej misji była wysłana do So­snowca”.

[„Naprzód” nr 183, z dnia 7 lipca 1905]

  • 1905

Opoczno, Końskie. Napisy na sztandarach

„Opoczno (gub. radomska), 25 sierpnia. Ogłoszenie ‘konstytucyi’ carskiej uczciliś­my wczoraj olbrzymim sztandarem z napisa­mi: ‘Precz z carską naradą w Petersburgu! Niech żyje zgromadzenie prawodawcze w War­szawie! Precz z tyranem Mikołajem II.! Niech żyje Niepodległa Republika Polska! Niech żyje powszechne prawo wyborcze do sejmu naszego w Warszawie! P. P. S.’ 

Sztandar był rozwieszony na wielkim krzyżu. Do sztan­daru przyczepiono parę kamieni, których zna­czenie objaśniała kartka na słupie takiej tre­ści: ‘Dwie bomby zaszyte! Nie ruszać! Śmierć na miejscu!’ 

Skutek był znakomity: sztandar wisiał do południa, oglądały go tłumy, czytając napis, nikt zaś z policji nie chciał go zdzierać. Dano do niego wreszcie salwę, po czym naczelnik powiatu na czele dragonów z miną zwycięską eskortował przez całe Opoczno nasz sztandar, jako corpus delicti [dowód rzeczowy świadczący o popełnieniu przestępstwa – SJP] do aresztu. Za zdobywcami ciągnęły for­malnie tłumy. Wrażenie na mieszkańcach ten nasz protest wywołał niepospolite. Jeszcze późno w nocy rozlegały się po mieście słowa ‘Czerwonego sztandaru’. Taką samą formę miał nasz protest w po­bliskich Końskich. Tu sztandary wisiały na drutach telegraficznych i było ich dwa. Napisy te same, oprócz ostatniego (‘Niech żyje prawo wyborcze!’…), którego nie było. Na słupach ostrzeżenia o ‘bombach’. Sztan­dary wisiały do godz. 12 1/2. W Radomiu w czasie strejku ustał zu­pełnie wszelki ruch na ulicach. Sklepy poza­mykano. Na ulicach zupełne pustki Krążą uporczywe pogłoski o bliskiej mobilizacji. Mi.”.

[„Naprzód” nr 235, z dnia 28 sierpnia 1905]

  • 1905

Końskie. Animator wydarzeń kulturalnych, reżyser przedstawień Józef Wojdacki z rodziną wyjechał z Końskich do Radomia

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) W dniu 5 bieżącego miesiąca [października] żegnaliśmy na dworcu kolejowym, odjeżdżającego na stałe zamieszkanie w Radomiu p. Józefa Wojdackiego, b. pomocnika naczelnika powiatu koneckiego.

Pan Wojdacki, jako człowiek zasłużył sobie ze wszech miar na uznanie , o czym szanowni czytelnicy najlepiej przekonać się mogą z następującej notatki:

Przybywszy do Końskich w r. 1892 i objąwszy stanowisko mu powierzone, p. Wojdacki bezzwłocznie przystąpił do działalności społecznej, szczególnie na polu dobroczynności publicznej. Pierwszą jego troską było doprowadzenie do budowy szpitala w Końskich do skutku i zbieranie w tym celu odpowiedniego funduszu. Jakoż w krótkim stosunkowo czasie zabiegi te, zawdzięczając jego energii, agitacji i zachęcie do ofiarności, zostały uwieńczone nader pomyślnym rezultatem. Dość powiedzieć, że w chwili przybycia p. Wojdackiego do Końskich fundusz na budowę szpitala wynosił zaledwie rubli 8.000, obecnie zaś wzrósł do sumy poważnej rubli 23.000.

Jego również inicjatywie miasto zawdzięcza pozyskanie tak szlachetnej i pożytecznej instytucji jaką miejscowa straż ogniowa ochotnicza. Toteż w dowód uznania wręczona została przez zarząd straży panu Wojdackiemu grupa fotograficzna wszystkich członków straży z podobizną u góry jej inicjatora.

W ogóle wszelkie instytucje dobra publicznego w naszym powiecie znalazły w panu Wojdackim chętnego i szczerego protektora.

Miejscowi miłośnicy sztuki dramatycznej tracą wskutek wyjazdu p. Wojdackiego znakomitego reżysera, który nie szczędząc trudów zawsze był chętny i pomocny w urządzaniu widowisk teatralnych, a osiągnięty z nich dochód stale szedł na cele szlachetne. Brak więc pana Wojdackiego da nam się odczuć dotkliwie. Opuszczając nasze miasto pozostawił po sobie żal ogólny, a liczne koło przyjaciół i znajomych w pięknym upominku jakim go na wyjezdnym obdarzono, dało najlepszy dowód uznania i sympatii, na jakie sobie u nas zasłużył. Ips.

Przypisek od Redakcji. Do jakiego rodzaju ludzi należy p. Wojdacki, najlepiej stwierdza korespondencja ‘spod Szydłowca’, pisana w roku 1894 do naszego pisma, którą pozwalamy sobie obecnie powtórzyć:

Przejeżdżając przez wieś Nynków [Ninków], gmina Borkowice, ujrzałem na drodze gromadę włościan zaopatrzonych w oddalająca się bryczkę i ślących za jadącym na niej westchnienia żalu i błogosławieństwa. zaciekawiony, na pytanie moje taką otrzymałem odpowiedź. Gdy klęska cholery spadła na nas, ludziska przerażeni porzucając wszystko kryli się po lasach; zachorował felczer i sanitariusz z Końskich przysłany umarł; ze szpitalika, gdzie było 20 umieszczonych, każdy swego zabrał i wszystko się rozbiegło – wtedy z polecenia władzy, z dwoma felczerami i sześciu sanitariuszami wysłany został pomocnik naczelnika pow. koneckiego, W-ny Wojdacki [w tekście Woydacki], który wyszukawszy lokal obszerny, umieścił w nim obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, ofiarowany przez miejscowego proboszcza ks. Gołębiowskiego, a gdy przewiózł tam chorych z domów, wyprosił wielki kocioł do grzania wody i wszystko urządził jak najlepiej. Oprócz tego, codziennie obchodził wieś, wlewając słowy swymi otuchę, nauczając jak się zachowywać i polecając towarzyszącemu mu studentowi uniwersytetu p. Fuksiewiczowi (dziś doktorowi), podawać pomoc osłabionym. Toteż każdy szedł z ufnością po ratunek i wielu ocalało, gdy zaś jeden stawił opór z pogróżkami przy zabierania go do szpitala – na słowa pana W. uspokoił się. Dowiadując się o tym mieszkańcy powrócili do domów. Ale teraz nie było komu młócić ani mleć zboża, wdowom więc i sierotom po zmarłych zagrażał głód, wtedy zacny ten pan wyjednał od dworów okolicznych pomoc i prosił ks. proboszcza o ogłoszenie z kazalnicy o naszej biedzie. Sypnęły się ofiary, które rozdzielał najpotrzebniejszym, wydawał herbatę, nawet obiady najuboższym zapewnił. Niech Bóg błogosławi szlachetnego człowieka; ci, których ratował, zachowają dlań wdzięczność niewygasłą”.

[„Gazeta Radomska nr 84, z dnia 25 października 1905]

  • 1905

Stąporków. Zamach

„W ostatnich czasach w okręgu naszym wykonano szereg zamachów na szczególnie szkodliwych dla ruchu naszego prowokato­rów i policjantów. Dnia 11 października w Stąporkowie pod Końskimi wystrzałem z rewolweru zabitą została żona miejscowe­go strażnika Prokopenko, która systematy­cznie uprawiała szpiclostwo. Wskutek jej doniesień po ostatniej demonstracji z powo­du ‘dumy’ aresztowano trzech robotników i skazano na karę pieniężną kilkanaście osób…

…Wszystkie wyroki wykonane zostały z po­lecenia okręgowego komitetu P. P. S”.

[„Naprzód” nr 295, z dnia 27 października 1905]

  • 1905

Radom. Wydarzenia rewolucyjne w radomskim teatrze z dużymi konsekwencjami

„Z teatru… Przed rozpoczęciem przedstawienia niedzielnego, wieczorem, parę osób z publiczności znagliło orkiestrę do zagrania pieśni pt. ‘Czerwony sztandar’, przy czym polecono wszystkim obecnym powstać. postępek ten wywołał ogłoszenie p. gubernatora, pomieszczone powyżej”.

[„Gazeta Radomska nr 88, z dnia 8 listopada 1905]

  • 1905

Chlewiska. Wielotysięczny wiec w przeciwstawieniu do socjalistów

„Chlewiska dnia 4 grudnia. (Kor. Gaz. Rad.) Na uroczystość odpustową przybyła kilkutysięczna procesja z krzyżem z sztandarami narodowymi z Szydłowca. Po nabożeństwie odbył się wiec z udziałem kilkunastu tysięcy ludu. Przemawiali mówcy z demokracji narodowej, rozwijając program pracy narodowej, w przeciwstawieniu do rewolucyjnej propagandy socjalistów. Lud przyjmował mówców entuzjastycznie”.

[„Gazeta Radomska nr 95, z dnia 6 grudnia 1905]

  • 1905

Stąporków, Wołów, Czarna, Niekłań. Manifestacje, żądania mowy polskiej w szkole

„Stąporków. Strajk zaczął się 30 października. Prosto z fabryki tłum z 300 przeszło osób ruszył z czerwonym sztandarem i śpiewem ‘Czerwonego’. Po drodze ścinano słupy telegraficzne. Za Wołowem tłum rozszedł się. 6 i 14 listopada znów były manifestacje, przy czym  14 wygłoszono 2 mowy we wsi Czarna, jedną w Stąporkowie i jedną w Odrowążu, następnie rozbito kancelarię gminna i monopol. Stąporkowiacy zatrzymali też fabrykę w Krasnej. Strajk skończył się 16 listopada. We wsi Niekłań [w tekście Nechtań] odbyły się zebrania masowe 13 i 15 listopada. Włościanie z Niekłania i Czarnej zażądali od nauczycieli ludowych nauczania w języku polskim i zabrawszy swe dzieci ze szkoły pozrywali carskie portrety”.

[„Robotnik” nr 66, z dnia 2 grudnia 1905]

  • 1905

Końskie. Informacja o bezrobociu pocztowo-telegraficznej

„…Bezrobocie trwa również na stacjach pocztowo-telegraficznych w Ostrowcu i w Końskich”.

[„Gazeta Radomska nr 97, z dnia 13 grudnia  1905]

Opis miasta Końskie 1905 i 1906. Tak nas widzieli…

  • 1905

Końskie. Wycinka drzew –  jakże aktualny problem do dziś

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Wszędzie starają się usilnie, aby drogi publiczne i prywatne o ile możności obsadzać drzewami. Tymczasem u nas w Końskich nastąpiła jakaś dziwna mania usuwania ich i tępienia. Oto dowód: Przy szosie prowadzącej z Końskich do Przedborza rosną po obu stronach drogi piękne topole i lipy wysokopienne. Nie wiadomo z jakiej przyczyny powstał projekt niefortunny ich wycięcia. Kilka drzew zupełnie zdrowych już wycięli Żydzi, a słyszę, że podobno i setka innych ulec ma wkrótce zupełnej zagładzie.

Szkoda, w lecie cień jest tak potrzebny. Skargę tę ślę do Gazety, a może głos mój poruszy sumienie ludzi i drzewa pozostaną tam, gdzie je ręka dobroczynna posadziła. Prenumerator”.

[„Gazeta Radomska nr 16, z dnia 1 marca 1905]

  • 1905

Końskie. Niekonwencjonalny opis miasta przez przybysza. Koneckie rozrywki: lira korbowa, gramofon, herbata z ‘kropelkami’, ‘Halka’ i rycerze miotły

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Od dawna zbierałem się do napisania korespondencji, zawsze jednak stawało mi coś na przeszkodzie. Uciążliwa praca około gospodarstwa nie dała mi ani chwili na wytknięcie nosa  z domu i dowiedzenia się co w okolicy się dzieje. Wreszcie wybrałem się na targ do pobliskiego miasteczka Końskich a co zauważyłem i dowiedziałem się, to ci żywcem Szanowny Redaktorze donoszę.

Otóż jadąc, ze smutkiem zauważyłem, że piękne drzewa przy szosie, stanowiące prawdziwą jej ozdobę, zostały po większej części poobdzierane z kory, tat iż dzisiaj przedstawiają jedynie materiał zdatny do zrąbania na opał. kiedyś pisałem o niepotrzebnym wycinaniu drzew przy szosie nowej, wycinania zaprzestano, wkrótce jednak możemy się spodziewać, że wskutek działania złośliwej ręki, padnie pod siekierą i ta reszta, która się została. A szkoda będzie wielka.

Zbliżając się do miasta, a mając na wozie nieco ptactwa i ogrodowizny, formalnie otoczony zostałem przez zastęp handlarek, które na gwałt starały się dotknąć na wozie leżących przedmiotów i naturalnie dobić targu. Ledwo przy pomocy bata zdołałem gromadę natrętną odpędzić i podążyć dalej, słysząc za sobą ‘a ganew’ [?], ‘a rozbójnik’ i całą litanię wyrazów nieparlamentarnych, jakimi ochrzciły moją osobę wierne córy Izraela. Ofiara podobnego napadu staje się każdy wóz, wiozący na targ do miasta produkty spożywcze. A jednak dawniej inaczej bywało. Do godziny 12 w południe wywieszano na targach chorągiew, a gdy ta opadła, dopiero wolno było przekupniom nabywać produkty, nie zakupione przez spożywców. Dziś zwyczaj ten wyszedł z użycia, a dlaczego? 

Po sprzedaniu towarów w mieście począłem oglądać się, gdzie by tu można było napić się herbaty. Radzono mi pójść do pobliskiej herbaciarni Rywki czy Sury, u której podobno można dostać herbaty ‘z kropelkami’, oparłem się i zajrzałem do herbaciarni chrześcijańskiej, gdzie jest czysto i nie słyszy się żargonu. Tutaj na zapytanie jednego z moich znajomych, gdzie się podziała muzyka, jeden z miejscowych obywateli odpowiedział mu, że kiedyś był jakiś kręcony instrument, który po zdezelowaniu został sprzedany, obecnie zaś jest podobno gramofon, lecz ten od trzech lat śpiewa i wygrywa po domach prywatnych, my bowiem na takich rzeczach się nie znamy. Przypuszczam jednak – ciągnął dalej mój sąsiad, że gdybyśmy usłyszeli arię z ‘Halki’, lub ostatecznie ‘Świr, świr, świr za kominem’, to niewątpliwie niejeden z nas częściej by tam zajrzał i pogawędził, lecz czyśmy warci tego?

Nadeszła chwila odjazdu, ruszyłem, a tu rycerze miotły poczęli tak machać swą bronią, że podniesione tumany kurzu z ulicy oddech mi zaparły, zmuszając do poganiania mojej szkapiny i do spiesznego opuszczenia niegościnnych murów miasta. Nieprędko mnie w nim zobaczą! Przyjezdny”.

[„Gazeta Radomska nr 64, z dnia 16 sierpnia 1905]

„Końskie. (Kor. Gaz. Rad.) Nie należę do amatorów pisaniny, patrząc jednak na porządki jakie panują w Końskich, nie mogę powstrzymać się od napisania słów kilka.

Miasteczko nasze posiada komisję sanitarną złożoną z obywateli miejscowych, posiada również i policję, której pieczy pozostawiony jest nadzór nad porządkami, a jednak nie dzieje się wszystko tak, jak dziać się powinno.

Przede wszystkim wszystkie nieczystości i pomyje, szczególniej w dzielnicy żydowskiej, wylewają się wprost do rynsztoków, z których obrzydliwa woń zatruwa dokoła powietrze, napełniając go miazmatami [daw. ‘wyziewy pochodzące z rozkładu organizmów roślinnych lub zwierzęcych’ – PWN]. Już to samo w razie cholery może z Końskich uczynić rozsadnik bardzo niebezpieczny.

Byłoby bardzo praktyczne i pożyteczne dla miejscowych obywateli, którzy prawie wszyscy posiadają grunta, aby zechcieli pourządzać w podwórkach swoich domostw śmietniki, lub doły i w nich gromadzić wszystkie nieczystości. Mieliby w ten sposób wyborny nawóz, a podwórza i rynsztoki zyskałyby na porządku.

Studnie mamy urządzone bardzo pierwotnie – bez pomp. Każdy ciągnie wodę przywiązanym na sznurku kubełkiem, który nieraz brudny, zawalony, zanieczyszcza tylko wodę, co również nie należy do rzeczy higienicznych. Często bywa tak, że kubeł odrywa się i zostaje w studni, przy przeszukiwaniu zaś i wydobywaniu go, co nieraz trwa przez całe godziny, woda się zmąca i zabagnia.

Wprawdzie istnieje parę studzien nowych, wybudowanych kosztem miasta przed rokiem, lecz te od początku wody nie miały i dotąd stoją bez żadnego użytku, czasem tylko służą za schroniska dla uciekinierów. Nie tak dawno policja miejscowa goniła uciekającego zbiega, który nie widząc dla siebie odpowiedniego schronienia, bez namysłu wskoczył do jednej z owych studzien, wiedząc widocznie, że jest próżna. Wyciągnięto go nieco potłuczonego, lecz zupełnie suchego.

Oświetlenie dosyć ładne, za pomocą 14 lamp naftowych towarzystwa ‘Promień’, tylko późno się zapalają i wcześnie gasną; komu wypada iść gdzie w nocy, a nie chce wracać z potłuczonym nosem, musi się zaopatrzyć w latarkę. J-ski”.

[„Gazeta Radomska nr 35, z dnia 30 października 1906]

Opracował Krzysztof Woźniak