Kalendarium wydarzeń kulturalnych w Końskich, powiecie koneckim, guberni radomskiej w latach 1906-1915

Anabasis czy Katabasis?

Przedstawiam Państwu trzecią część pierwszego rozdziału opracowania: „Kalendarium wydarzeń kulturalnych w Końskich, powiecie koneckim, guberni radomskiej od połowy XIX wieku do 1939 roku. Trzecia część obejmuje lata 1906-1915 tj. do okupacji niemiecko-austriackiej.

Jestem w trakcie „drogi”, nie wiem jeszcze czy dotrę do zamierzonych kierunków przedstawienia tematu. Położę nacisk na opis miasta Końskie (okres zaboru rosyjskiego, okres okupacji austriacko-niemieckiej i okres XX międzywojennego) od połowy XIX wieku do 1939 roku i rewolucyjne przemiany w funkcjonowaniu miasta jakie się w nim dokonały…

Zadziwia mnie często ekwilibrystyka słowna redaktora opisującego wydarzenia przypominająca „przestarzałe” dziś sztuczki cyrkowe. Zdania zbudowane są z wyrazów ustawionych niejednokrotnie w niewłasciwej, manierystycznie kolejnosci. Starałem się poprawiać oczywiste archaizmy, kilkakrotnie skracałem kropką zdania, których konstrukcja przypominała niekończąca się „karawanę”. [Fragment wstępu do rozdziału I]

Teatr amatorski w Miedzierzy. „Świat” nr 38, z dnia 21 września 1907.
  • 1906

Końskie. Przedstawienia amatorskie w sali teatralnej [Świątynia Grecka?]. Pan Rudlicki filarem amatorskiej sceny teatralnej w Końskich.

Wybrano delegata w osobie p. Jendryka na kongres Macierzy Szkolnej w Warszawie.

„Końskie. Dnia 24 czerwca i 1 lipca odbyły się 2 przedstawienia amatorskie na korzyść miejscowej straży ogniowej. Doskonale zorganizowane grono amatorów spośród miejscowej inteligencji i klasy rzemieślniczej dało nam dowód, że mieszkańcy Końskich posiadają rzeczywiście wysoko rozwinięty zmysł artystyczny. Pomimo, że przedstawienie było powtórzone, jednak łaskawa publiczność jak pierwszym tak i drugim razem salę teatralną wypełniła po brzegi, hojnie darząc zasłużonymi oklaskami młodych amatorów artystów. Wieczór wypełniły 2 sztuczki: ‘Posażna jedynaczka’ i ,Łobzowianie’. Zaznaczyć należy wyśmienitą grę młodych amatorów, którzy po raz pierwszy występowali: pp. Zielmiewska, Wajnberger, Kucharska, Strzembosz, a zwłaszcza p. Gospodarczyk w roli Magdaleny była nieporównaną w deklamacji i imponującej dykcji, jednym słowem grała jak zawodowa artystka. Z panów zasługują na wyróżnienie pp. Zawadzki, Szymański, Gorzelak i Rudlicki. Ten ostatni, znany już z poprzednich występów, grą swoją i śmiałymi pewnymi zawsze siebie ruchami, zadosyć uczynił wszelkim wymaganiom artystycznym w rolach charakterystycznych, które zawsze potrafi utrzymać we właściwym tonie, a co  najważniejsza bez szarży, co tak często spotykać się daje u  amatorów… P. Rudlicki,

śmiało można powiedzieć: jest w Końskich filarem naszych amatorskich scen teatralnych.

Po przedstawieniu odbyła się skromna kolacja, na której artystyczną młodzieżą łaskawie opiekowała się pani Strzemboszowa”.

Dalej, w tej samej relacji z Końskich po raz pierwszy wymieniona jest Macierz Szkolna:

„Odbyło się tu wczoraj zebranie członków Macierzy Szkolnej w celu wybrania delegata na niedzielne walne zgromadzenie w Warszawie. Wybrano p. Jędrycha. 

Miejscowi szewcy zawiązali stowarzyszenie „Zjednoczonych Szewców”; udziały po 10 rubli; jak się 
dowiadujemy, spółka posiada już lokal i surowy towar
 na składzie. Ja…cki”.

[„Kurjer Radomski” nr 36, z dnia 7 lipca 1906]

1906

Końskie. Z inicjatywy Mojżesza Hochberga powstaje dla niezamożnych mieszkańców bezpłatna czytelnia i biblioteka.

„Z ziemi Radomskiej. Końskie. W Końskich dzięki inicjatywie kilku jednostek powstała myśl założenia dla niezamożnych mieszkańców bezpłatnej czytelni i biblioteki.

Posiedzenie radnych miasta na ostatnim zebraniu, na wniosek p. M. Hochberga z funduszów kasy miejskiej asygnowało rb. 100 na korzyść wdów i sierot po poległych podczas pogromu w Białymstoku”.

[„Kurjer Radomski” nr 38, z dnia 12 lipca 1906]

  • 1906

Końskie. Odwołanie burmistrza miasta Końskie.

„Uwolnienie. Gubernator Radomski uwolnił od obowiązków burmistrza m. Końskich p. Ignatjewa”.

[„Kurjer Radomski” nr 52, z dnia 16 sierpnia 1906] Jeżeli burmistrz nie płaci fryzjerowi za golenie i strzyżenie i czym się to kończy!

Bardzo zabawna jest późniejsza relacja prasowa związana z byłym już burmistrzem [Fiedor Ignatjewicz Ignatjew], która wydarzyła się w Końskich:

„…Parę dni temu sędzia pokoju powiatu koneckiego rozpatrywał sprawę pomiędzy byłym burmistrzem Końskich p. Ignatjewem i felczerem utrzymującym razurę [razuza daw. zakład fryzjerski z golarnią – PWN] p. Jędrychem. Od trzech lat do zakładu p. Jędrycha, dwa razy tygodniowo, przybywał pan burmistrz, w celu odmłodzenia swego nadobnego oblicza i wyrównania bujnego jeża; wynagrodzenie pana burmistrza mieściło się zazwyczaj w pięciu słowach, które rzucał na odchodnym p. Jędrychowi serdecznie ściskając jego prawicę ‘nu tak piszytie dalsze w szczot’. P. Jędrych przez pewien czas pisał ‘w szczot’, aż zbrakło mu cierpliwości, więc sprawę oddał do sądu, żądając wypłaty należności, za trzy lata porządkowania oblicza i głowy pana prezydenta, które według obliczania wynosiło rb. 39. Sędzia pokoju po zbadaniu świadków i rozpatrzeniu sprawy, która jako dość krotochwilna, zwerbowała do sali sądowej wielu żądnych sensacji, wydał wyrok, mocą którego były burmistrz skazany został na zapłacenie p. Jędrychowi rb. 16, licząc tylko wynagrodzenie to za rok ostatni, poprzednie bowiem dwa lata zaległego rachunku, według prawa uległy   przedawnieniu. Zet”.

[„Kurjer Radomski” nr 55, z dnia 23 sierpnia 1906]

W notatce prasowej w „Gazecie Radomskiej” nr 4,  z dnia 1 stycznia 1911 r. wymieniony jest burmistrz miasta Końskie: Eugeniusz Szlichciński i kasjer Antoni Fabicki.

Ta fotografia stanowi dla mnie dużą zagadkę. Czy jest to efemeryczna (powstała na chwilę) grupa amatorów, miłośników sceny? Fotografię udostępnił p. Marcin Brzeziński. Podpisy z tyłu fotografii świadczą, że łaczyła ich pasja, a może nie tylko? Podpisy na fotografii:
„Na pamiątkę jasnych dni
Danych wspólnej pracy
Która przyszłość złotą śni
Umysły bogaci 
Bolesława Dąbrowska, Nina Ziembińska, Renia Putowska, Mira Bielicka, 
Marian Szymański (?), Bohdan Dąbrowski, Aniela Strzembosz, Marja Zieleniewska (?)


Podobizna jest to złuda
przyjaźń ludzka jest obłudą.
Cóż nam pisać, aby szczerze.
Chyba tylko, że w Twą życzliwość wierzę.
d. 26 I 1907 Szczęsny Janczewski (?)

Jakże ciemny ten żywot tułaczy!
Mało światła i znikąd w lepszą przyszłość wiary,
Kropla szczęścia nie osłodzi bólu pełnej czary,
A do tego tak rzadko wpaść w tą czarę raczy,
Nigdzie oparcia, wszystko drży pod nogą!
Myśli w głowie się biją, jak w klatce ptaszęta,
Na świat chciałyby Boży, a wzlecieć nie mogą.
Biedne myśli! i po co zrzucać żelazne pęta?
Pusty szkielet świat kryje pod jedwabna togą
Czemuż nęci was myśli…
Pamiątka wspólnej pracy Końskie 26 I 1907 Matylda Krauz”.
  • 1906

Końskie. Przedstawienie amatorskie na korzyść straży ogniowej ochotniczej.

„Końskie. (Korespondencja własna „Kurjera Radomskiego”). W niedzielę dnia 19 bm. [sierpnia] grono amatorów miejscowych pod kierownictwem p. Tchórzewskiego dało przedstawienie amatorskie na dochód miejscowej straży ogniowej ochotniczej. Wykonanie przedstawienia pod każdym względem było doskonałe, przyczyniła się do tego i amatorska orkiestra, którą licznie zebrana publiczność zmuszała do wielokrotnego powtarzania skocznych oberków i dziarskich mazurów. Orkiestra zorganizowała się dzięki staraniom i pracy utalentowanego mieszkańca tutejszego p. Władysława Rudlickiego, który, prócz zdolności i talentu muzycznego, posiada niepospolite zdolności na scenie jako amator-aktor w rolach charakterystycznych. Komplet całej orkiestry stanowią przeważnie uczniowie radomskiej szkoły handlowej. Dochód z przedstawienia wyniósł na czysto 160 rb. Suma ta, aczkolwiek skromna, zasili jednak skromną kasę, jednej z najważniejszych naszych instytucji społecznych. W ostatniej chwili powstała myśl, wobec znakomitego wykonania przedstawienia, powtórzyć je w przyszłą niedzielę”.

[„Kurjer Radomski” nr 55, z dnia 23 sierpnia 1906]

  • 1906

Końskie. Doniosłe (na ów czas) wydarzenie koneckiej oświaty – powstanie Macierzy Szkolnej.

„Macierz w Końskich. W Końskich członkowie miejscowego koła Macierzy Szkolnej zobowiązali się składać na jej cele 720 rb. rocznie.

Do zarządu wybrano pp.: księdza Albina Chojkę dziekana i proboszcza parafii Końskie, Władysława Królikiewicza geometrę powiatowego, dr. Tytusa Horoszewicza, dr. Feliksa Zbrożka, Józefa Jendryka felczera, Marię Zieleniewską, Antoniego Putowskiego felczera, Wacławową Kozerawską i Janową Radwanową. Na zastępców wybrano: ks. Władysława Fojcika, Karola Hubego inżyniera i Władysława Kledzika kupca, a do komisji rewizyjnej pp.: Mieczysława Święcickiego, Jana Szlifirskiego, Stanisława Olkuskiego. Na zgromadzeniu   organizacyjnym poruszono projekt założenia szkoły elementarnej w Końskich”.

[„Kurjer Warszawski” nr 200, z dnia 22 lipca 1906]

To mało znane i niedoceniane wydarzenie, przedstawię zatem inną notkę prasową.

„Nowe koła Macierzy… W ziemi radomskiej.

41. Koło w Końskich, prezes Wł. Królikiewicz, sekr. M. Szymański…

43. Koło w Szydłowcu, w powiecie koneckim [w oryginale ‘końskim’], prezes K. hr. Plater, sekr. M. Szymański.

44. Koło w Stąporkowie, w powiecie koneckim, prezes ks. Kwarciński, sekr. W. Weinberg.

45. Koło w Przedborzu, w powiecie koneckim, prezes K. Węglińska, sekr. K. Kulczycki…

48. Koło w Białaczowie, w powiecie opoczyńskim, prezes ks. St. Koprowski, sekr. Z. Plater.

49. Koło im. Kazimierza Wielkiego w Opocznie, prezes St. Biesiekierski, sekr. Z. Hübner.

50. Koło w Skrzyńsku, w powiecie opoczyńskim, prezes ks. W. Krawczyński, sekr. St. Barański…”.

[„Kurjer Warszawski” nr 281, z dnia 11 października 1906]

  • 1906

Skarżysko. Brać robotnicza bawiła się z inteligencją na wspólnej zabawie. Nie przeszkodziły „zadąsane nieba”. Program zabawy urozmaicała śpiewem miejscowa ‘Lutnia’.

„Skarżysko. (Kor. własna ‘Gaz. Rad.’) Piękne powodzenie zabawy, która w niedzielę 25 zeszłego miesiąca [sierpnia] odbyła się tutaj na korzyść P. M. S. [Polskiej Macierzy Szkolnej] oraz na budowę nowego kościoła, zachęciło inicjatorów do powtórzenia zabawy w następną niedzielę tj. 1 września. Jakoż już około godziny 2 po południu na placu zabawy gromadzić się poczęły tłumy publiczności, przeważnie ze sfer kolejowych i robotniczych i przy dźwiękach orkiestry fabrycznej fabryki ‘Kamienna’ p. Jana Witwickiego rozpoczęto zabawę. Nielitościwa aura kilkakrotnie psuła szyki bawiącym się, urozmaicając program zabawy wcale niepożądanymi zjawiskami atmosferycznymi w postaci krótkotrwałej, ale rzęsistej ulewy, grzmotów i gradu, który około godziny 7 wieczorem dostarczył zebranym nawet trochę emocji, gdyż ziarnka gradu dochodziły do wielkości orzecha włoskiego.

Zadąsane nieba [?] rozpogodziły się w końcu na dobre około godziny 8 wieczorem, po czym zabawa w wyśmienitym nastroju zakończona została tańcami, w których brała udział pospołu z inteligencją nasza brać robotnicza. Program zabawy urozmaicała śpiewem ‘Lutnia’ miejscowa, był też ‘bazar amerykański’, przy czym, wzbudzająca powszechne zainteresowanie krowa dostała się w udziale jednemu z miejscowych urzędników kolejowych. Inicjatorom i organizatorom zabawy: ‘Lutni’ i orkiestrze fabryki ‘Kamienna’ , jako też wszystkim gospodarzom, oraz gościom zarówno miejscowym jak i przyjezdnym, należy się serdeczne ‘Bóg zapłać’! za piękną rozrywkę i zasilenie funduszów miejscowego koła P.M.S. Przyjezdny”.

[„Gazeta Radomska” nr 19, z dnia 4 września 1906]

  • 1906

Końskie. Młodzież żydowska utworzyła zespół amatorski – protest Żydów konserwatywnych.

„ Z życia Żydów w Końskich. …Młodzież żydowska miejscowa utworzyła trupę amatorską. Żydzi konserwatywni, uważając teatr za czyn niereligijny, ogłosili we wszystkich synagogach miejscowych, ażeby rodzice nie pozwalali dzieciom uczęszczać do teatru amatorskiego”.

[„Gazeta Radomska” nr 31, z dnia 16 października 1901]

Zarząd koła Polskiej Macierzy Szkolnej w Miedzierzy. Czyżewski, Gierczak, ks. Jan Kwiecień (prezes), Lipczyński (organista – sekretarz), Adamczyk. „Świat” nr 38, z dnia 21 września 1907.
  • 1907

Miedzierza. Teatr amatorski, Polska Macierz Szkolna i próba założenia biblioteki

„W zapadłym kącie. Miedzierza [W artykule uporczywie wymieniana jest każdorazowo nazwa Miedziesza] to zapadłe w lasach sioło, na trakcie z Końskich do Kielc. Niegdyś kopano tu rudę żelazną, ale dziś po tym przemyśle tylko piec wielki sterczy bezczynny [Kawęczyn]. Tym dziwniej, tym piękniej zarazem, że w tym cichym zakątku wre życie społeczne, ujawnia się dążność do światła i kultury, a wszystko z inicjatywy prostych, uczciwych ludzi miejscowych. Należy wiedzieć, że w Miedzierzy jest stary kościółek drewniany, liczący blisko trzy wieki, ogromnie charakterystyczny, a w swej pierwotności malowniczy i piękny. Proboszczem jest od lat 10 ks. Jan Kwiecień, gorliwy, zapobiegliwy, a cieszący się zaufaniem u parafian. I oto dzięki jego namowom powstało tu koło Polskiej Macierzy Szkolnej, którego on jest prezesem, sekretarzem – organista p. Lipczyński, a resztę zarządu stanowią sami gospodarze z Miedzierzy. Chwilowo kółko stara się także o założenie biblioteki, której brak dotkliwym się okazał, jest zaś nadzieja, że i ta myśl dojdzie do skutku już tej jesieni, żeby chłopkowie mieli co czytać podczas długich wieczorów zimowych. 

Jeszcze jeden kłopot wziął sobie ks. Kwiecień na swą zabiegliwą głowę: budowę nowego kościoła. Chłopi zwożą już budulec, a ci którzy do Prus na robotę wyszli, przysyłają stamtąd trochę uciułanego grosza na nowy kościół. A kiedy proboszcz z ambony ofiarodawców ze stron dalekich wymienia, w kościele rozlega się płacz serdeczny matek, żon, sióstr i kumów… Ale włościanie stawają warunek, żeby stary kościółek pozostał tak jak jest i chwale Bożej nadal służył.

W tym miłym, cichym a zacnym zakątku, który nazwać można prawie idealnym grano nawet teatr amatorski. Wystawiono trzy jednoaktówki: ‘Błażka opętanego’ [Władysław Ludwik Anczyc, ‘Błażek opętany’], ‘Łobzowianie’ [Władysław Ludwik Anczyc, obrazek dramatyczny w jednym akcie ze śpiewkami] i ‘Jesienią’. 

Parobcy i dziewczęta wiejskie stanowią przeważną część amatorów, reżyserował sam p. organista…n”.

[„Świat” nr 38, z dnia 21 września 1907]

Mapa powiatu koneckiego. Józef Bazewicz, Atlas geograficzny Królestwa Polskiego, 1907, karta nr 73, Biblioteka Narodowa, Federacja Bibliotek Cyfrowych. Dziś mam ją oczywiście w swoich zbiorach (tą i kilka innych z tego atlasu). Kilka dekad temu zdobycie jej było dla mnie nieosiągalne.
  • 1908

Opoczno. Wieczór muzyczno-dramatyczny radomskiej „Lutni”, p. Heleny hr. Morsztyn i p. Kazimiery Sipowicz – na pogorzelców z Żarnowa

„Na pogorzelców m. Żarnowa odbędzie się w Opocznie z inicjatywy ks. Karola Sarneckiego w dniu 5 lipca roku bieżącego wielki wieczór muzyczno-dramatyczny. Wykonawcami programu będą: słynna pianistka pani Helena hr. Morsztynowa, sekcje muzyczna i dramatyczna ‘Lutni radomskiej’, ze swymi kierownikami na czele, oraz dobrze u nas znana Kazia Sipowiczówna (deklamacje)”.

[„Gazeta Radomska” nr 52, z dnia 27 czerwca 1908]

  • 1908

Opoczno. Dramatyczny pożar wsi Dzielna (4 wiorsty od Opoczna). Pomoc dla pogorzelców, kółko amatorskie postanowiło dać przedstawienie.

„ … dnia 27 czerwca, z soboty na niedzielę, o godzinie 12. w nocy odgłos trąbki strażackiej, a poza tym i dzwon kościelny żałosnym dźwiękiem obwieścił miastu naszemu groźne niebezpieczeństwo pożaru, który wszczął się we wsi Dzielna w odległości 4 wiorst od Opoczna. Ogień, po krytych słomą dachach rozszerzył się z błyskawiczną szybkością, wiatr przenosił go z jednego miejsca na drugie i w ciągu pół godziny cała wieś stanęła w płomieniach.

…Straty ogólne ogromne, położenie istotnie rozpaczliwe, kupić żywności nie ma za co, schronić się nie ma gdzie, a tu dzieci wołają chleba… To też nazajutrz miasto nasze wysłało pogorzelcom wóz chleba, słoniny itp., a ks. Kosiński, jak zwykle czuły na bratnią niedolę, zajął się zbieraniem dobroczynnych składek, które, daj Boże, aby napłynęły jak najrychlej. 

Kółko nasze amatorskie postanowiło dać przedstawienie na cel powyższy, na które złożą się: ‘Kominiarz i młynarka’, ‘Chrapanie z rozkazu’ i ‘Kasia druhna’”.

[„Gazeta Radomska” nr 54, z dnia 4 lipca 1908]

  • 1908

Opoczno. Koncert w Opocznie Towarzystwa muzyczno-dramatycznego „Lutnia” z Radomia na rzecz pogorzelców z Żarnowa.

„Żarnów. Podziękowanie. Dzięki Towarzystwu Muzyczno-Dramatycznemu ‘Lutnia’ z Radomia, urządzony został w dniu 5 bm. koncert w Opocznie na rzecz pogorzelców. Żarnowa. Koncert wypadł doskonale, co się okazało w otrzymanym rezultacie. Zjazd był dość liczny i widzieliśmy zadowolenie ogólne. Przeto całemu Towarzystwu ‘Lutnia’ jako też p. Sipowiczowi za jego zabiegi, a również miejscowej inteligencji, która bardzo się przyczyniła do powodzenia koncertu, składa staropolskie ‘Bóg zapłać’ miejscowy Komitet”.

[„Gazeta Radomska” nr 60, z dnia 25 lipca 1908]

  • 1908

Końskie. Trzytygodniowe występy trupy dramatycznej pod dyrekcją p. Pola.

ĺ…W Końskich od trzech tygodni trupa dramatyczna pod dyrekcją p. Pola. Jak na nasze miasto, to trochę za długo, lecz należy poddać sprawiedliwość, że gra artystów zasługuje na poparcie. Jędr”.

[„Gazeta Radomska” nr 67, z dnia 19 sierpnia 1908]

  • 1908

Szydłowiec. W gmachu zamkowym amatorzy wystawili dwie sztuczki.

„Szydłowiec. (Kor. własna ‘Gaz. Rad’.) Siły miejscowe amatorskie urządziły w niedzielę ubiegłą w gmachu zamkowym przedstawienie teatralne, z przeznaczeniem dochodu na rzecz szydłowieckiej straży ogniowej ochotniczej. Odegrano dwie sztuczki: ‘Przy kolei’ i ‘Nad Wisłą’. Sala była przepełniona publicznością, a oklaskom wobec dobrej gry amatorów nie było końca. Najlepiej wyróżnili się w krotochwili ‘Przy kolei’ p. Bolesław Antecki w roli lokaja Wojciecha i panna J. Dudzińska w roli narzeczonej Barbary; zaś w obrazku scenicznym ‘Nad Wisłą’ – panna A. Kozińska wybornie odtwarzająca postać Kasi, oraz panna P. Ichnowska i pan W. Kościelecki w roli pary żydowskiej – Jankla i Szulmanowej. Zawdzięczając więc staraniom i trudom amatorów, kasa naszej straży ogniowej ochotniczej zyskała znaczniejszy zasiłek. M.”.

[„Gazeta Radomska” nr 69, z dnia 26 sierpnia 1908]

W numerze 72 ukazało się uzupełnienie relacji:

„Jakkolwiek w numerze 69 Gazety Radomskiej była wzmianka o przedstawieniu amatorskim odbytym na Zamku szydłowieckim, jednak pominięto, że przedstawienie to zostało urządzone dzięki wyłącznym zabiegom p. Tanalskiego, który nie tylko reżyserował, lecz brał również udział w obydwu sztuczkach. Dodać przy tym wypada, że w tak małym miasteczku jak Szydłowiec, gdzie jest bardzo mała liczba inteligencji, urządzenie przedstawienia teatralnego połączone bywa z wielkimi trudnościami i dlatego też jeżeli przedstawienie dobrze wyszło, lwia i zasługa należy się bez wątpienia p. Tanalskiemu. Tomasz Brüchl.”.

[„Gazeta Radomska” nr 72, z dnia 5 września 1908]

  • 1909

Skarżysko. Entuzjastyczna ocena koncertu „Lutni” radomskiej w osadzie Skarżysko – 

„orzeźwił ducha i przerwał na chwilę ubiegające w trudzie, troskach i gorączce życie mieszkańców naszej osady”.

„Skarżysko, 15 marca 1909. (Kor. własna 'Gaz. Rad.’) Wczoraj w codziennym życiu naszej osady, ubiegającym nam wśród świstu parowozów, gwizdawek fabrycznych, huku młotów i gorączkowego ruchu, zaszedł wypadek, który zmusił nas zapomnieć o troskach codziennej pracy, budząc uczucia wręcz odmiennej natury. Wypadek ten to przyjazd sympatycznej ‘Lutni’ radomskiej z koncertem. Mieszkańcy Skarżyska widać spragnieni byli wznioślejszej rozrywki, gdyż pomimo najniewdzięczniejszych warunków, w jakich odbywał się koncert ‘Lutni’, tłumnie zapełnili salę koncertowa. Bo proszę sobie wyobrazić, że sala Resursy [Resursa ‘klub towarzyski, skupiający okolicznych mieszkańców, między innymi kupców i właścicieli ziemskich lub właścicieli nieruchomości, jak również lokal takiego klubu’] przemysłowo-rzemieślniczej znajduje się przynajmniej o wiorstę poza mieszkalną częścią osady – pod lasem, gdzie z braku dorożek, trzeba było po nocy brnąć po wiosennych roztopach pieszo, a potem dusić się literalnie w niskiej, nieestetycznej izbie, zwanej szumnie salą koncertową. Ale mniejsza o to, gdyż nie żal nam naszych trudów, bo już przepiękne hasło, którym zaczęli lutniści swój koncert dało nam przedsmak uczty, jaką mieliśmy usłyszeć. Już to chór ‘Lutni’ radomskiej, choć nieliczny, jednak jest tak ześpiewany, że można go zaliczyć do jednego z najlepszych w naszym kraju.

Koroną bogatego programu koncertu były cudne walce Straussa, zwłaszcza cykl pod tytułem: ‘Wino, kobieta i śpiew’. Rytmika bez zarzutu, czystość intonacji i wyzyskania efektów dynamicznych wprost oczarowały słuchaczy. Znać było sumienną pracę dyrektora p. Krupińskiego i całego chóru. Toteż rozentuzjazmowana publiczność nie chciała wykonawców wprost puścić z estrady, żądna niezapomnianych i głęboko w duszę sięgających wrażeń. Bisowali też szczodrzy ‘Lutniści’ bez końca, a publiczność rozgrzana nuta pieśni, wchłaniała w siebie dźwięki czarownych tonów.

Pieśń przeplatały na przemian monologi i obrazek dramatyczny Gorczyńskiego ‘Inteligent’. Ten ostatni odegrany był wprost koncertowo. Gra pp. Sipowicza i Kośmińskiego, to gra subtelna, ze zrozumieniem psychologii osób działających, a maleńka rólka staruszka oddana była przez p. I. K. Jankowskiego z takim napięciem dramatycznym i prawdą realną, że wstrząsała nerwami słuchaczy. 

Dobry więc to był pomysł zarządu ‘Lutni’ radomskiej urządzenia koncertu w Skarżysku, który orzeźwił ducha i przerwał na chwilę ubiegające w trudzie, troskach i gorączce życie mieszkańców naszej osady. X.”.

[„Gazeta Radomska” nr 22, z dnia 17 marca 1909]

  • 1909

Końskie. Kuchnia świąteczna dla żydowskich żołnierzy pułku Witebskiego z udziałem orkiestry pułkowej.

„Z Końskich piszą do ‘Un Leben’: Z inicjatywy p. Blumberga i ze współdziałaniem wybitnych pań: Hochberg, Kronenblum i Piżyc, urządzono tu kuchnię świąteczną dla żołnierzy żydowskich pułku Witebskiego. Na pierwszą ucztę świąteczną przybył komendant pułku i winszował żołnierzom. Ostatniego dnia świąt przybył na bankiet dla żołnierzy, na który zaproszono także wybitnych obywateli miasta. Komendant pozwolił orkiestrze pułkowej wziąć udział w wieczorze. Na bankiecie wygłoszono toasty w żargonie, języku hebrajskim i rosyjskim. Pierwszy toast hebrajski wygłosił 10-letni licealista L. Hochberg. Na bankiet przyjechał umyślnie p. Twerski, założyciel zeszłorocznej kuchni dla żołnierzy”.

[„Gazeta Radomska” nr 34, z dnia 28 kwietnia 1909]

  • 1909

Końskie. Osobliwy afisz.

„Z Końskich. Osobliwy afisz, drukowany przez panów Müntza i Ehrenfrida w Końskich zamieszcza w Nr 123 pisma ‘Dzień’ Oto jak brzmi dosłownie ten kwiatek ortografii i stylu wyhodowany przez – prawdziwych Polaków mojżeszowego wyznania: 

‘Za pozwoleniem zwierzchności.

W sobotę 1 maja 1909 r.

W gmachu straży ogniowej koneckiej

przejazdem przez tutejsze miasto tylko

na

JEDNO PRZEDSTAWIENIE

Wszechświatowy Koncertysta

M. I. DUBIŃSKI

będzie miał honor dać

KONCERT 

Na nowym zwynalezionym instrumencie

z drzewa i słomy pod nazwyskiem

Gi Gi Li Ri A

pod orkestrą muzyki

M. I. Dubiński oznajmi publikę popularnymi bardzo cieka-

interesami.

Seans będzie składał się z opytów indyjskich składający się

z gwoździa uczonego świata

W dowód tych opytów M. I. Dubiński będzie pokazywać się na 

scenie dużo interesowanego z nauki naśladujących znanymi

europejskimi lekarzami nieobjaśnionymi do tego czasu.

Złożący w nierozwiązaniu ciała

M. I. Dubiński w obecności publiki i lekarzów

Będzie rąbać, żnąć, palić swoje ciało

Będzie wsadzać w żebra, nosa, szczęki, głotkę, język, nogi,

itp. igłe, noże i kinżały w ciało.

M.I. Dubiński pokaże publice że fakt, rzeciwisty, 

że tajca operacja absolutnie nie wredna.

M. I Dubiński przygłasza tutejszych lekarzów osobi-

stego przekonania opytów do czego są specyalne miejsca

krzesła operacyjne.

M. I. Dubiński wykona operacyę, na swojem ciele jak

i równiez z publiki na żądanie.

Król ognia tworzący lalki w żywego człowieka związując ją

sznurkami’.

Winszujemy Końskim takiego ‘Koncertysty’ i takiej drukarni”.

[„Gazeta Radomska” nr 37, z dnia 7 maja 1909]

  • 1909

Szydłowiec. Koncert „Lutni” radomskiej poruszył uśpioną w swej apatii małomiasteczkową ludność Szydłowca.

„Szydłowiec 31 maja 1909. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Wczoraj odbył sie w naszym partykularzu [partykularz ‘miejscowość odcięta od ośrodków życia umysłowego’ – SJP] zapowiedziany już od dwóch tygodni koncert ‘Lutni’ radomskiej. Poruszyło to uśpioną w swej małomiasteczkowej apatii ludność Szydłowca i jego okolic. Chór ‘Lutni’ przybył do Szydłowca o godzinie 6. wieczorem i trzeba było widzieć te tłumy ‘gawroszów’ miejscowych, jakie otoczyły ‘lutnistów’ przy wjeździe do miasteczka, towarzyszące do miejsca koncertu tj. do Sali Zamkowej. Tu ‘Lutnię’ spotkał zawód, gdyż z powodu braku fortepianu (albowiem takiego instrumentu od miejscowych melomanów otrzymać  nie było można) ostatni numer programu miał mianowicie cykl walców ‘Wino, kobieta i śpiew’ Straussa wykonany być nie mógł. Program więc koncertu w chwili ostatniej musiał być zmodyfikowany. Lutniści pomimo nadzwyczaj ciężkich warunków wywiązali się ze swego zadania bez zarzutu, a dźwięki pieśni rodzimej w formie wielce artystycznej trafiały wprost do serca słuchaczy i od razu wywołały serdeczny i swojski nastrój w sali koncertowej. Obrazek dramatyczny Gorczyńskiego pt. ‘Inteligent’ , odegrany z pietyzmem przez pp. Sipowicza i Kośmińskiego nie wywarł na większości słuchaczy odpowiedniego wrażenia, jako wykraczający swą treścią w krainy psychologii nastrojowej. Za to p. Krupiński dyrektor ‘Lutni’ uproszony przez zarząd tejże o uzupełnienie programu, świetnym wypowiedzeniem monologu pt. ‘Felczer z małego miasta’ zbierał frenetyczne wprost, a zasłużone oklaski. Koncert więc pod względem artystycznym udał się w zupełności, a i pod względem materialnym także, gdyż po opędzeniu kosztów kilkadziesiąt rubli zasiliło fundusze kasy naszej Straży Ogniowej. Po koncercie drużyna śpiewacza zasiadła do skromnego posiłku w miejscowej herbaciarni, gdzie wśród serdecznego i miłego nastroju przy dźwiękach pieśni spędzono kilka chwil miłych. Raziła tylko nieobecność tych, co wprost z obowiązku tradycyjnej, naszej staropolskiej gościnności być tam powinni, mianowicie nie widzieliśmy nikogo z zarządu Straży Ogniowej. Później dopiero zjawił się naczelnik straży p. Szlezyngier ze swym pomocnikiem, którzy też przez serdecznych ‘Lutnistów’ gościnnie byli podejmowani. Jak twierdzą złośliwi, przyczyną tego oryginalnego postępowania zarządu Straży, są znowu też same, trapiące prowincję stosuneczki zakulisowo-partykularne. A szkoda.

Na koniec należy się serdeczna podzięka tym, co wzięli na siebie trud urządzenia koncertu, mianowicie p. Bernardowi Engiemanowi, który nie szczędził ani trudów, ani pracy, aby koncert odbył się w możliwie dobrych warunkach, a nawet uwzględnił dekoracyjną stronę jego przez ubranie sceny i sali zielenią. Poza tym należy się podziękowanie Zarządowi Straży za wzorowy porządek na koncercie, no i Zarządowi ‘Lutni’ za wypełnienie programu koncertu. Jeden z niewielu”.

[„Gazeta Radomska” nr 44, z dnia 2 czerwca 1909]

  • 1909

Warszawa. Wykonanie wyroku śmierci na Romanie Piekarskim.

„Z sądu wojennego. …warszawski sąd wojenny skazał Romana Piekarskiego i Hersza Rogowa na karę śmierci przez powieszenie. …po zatwierdzeniu wyroku sądu przez jenerał-gubernatora warszawskiego, Piekarski i Rogow zostali powieszeni w nocy z soboty na niedzielę ubiegłą”.

[„Gazeta Radomska” nr 46, z dnia 9 czerwca 1909]

Zamieszczam tu krótką wzmiankę o wykonaniu wyroku śmierci na Romanie Piekarskim. Sama postać tego konecczanina wymaga odrębnego opracowania biogramu.

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1909

Opoczno. Zawiązuje się Towarzystwo dramatyczno-muzyczno-śpiewacze i jego premierowe przedstawienie. Wnikliwa i dość sceptyczna recenzja przedstawienia – niewiara w przyszłość z uwagi na tzw. „różniczkowanie”.

„Opoczno. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) W dniu 13. bm. [lipca] odbyło się u nas w szopie strażackiej przedstawienie amatorskie na korzyść mającego się zawiązać Towarzystwa dramatyczno-muzyczno-śpiewaczego oraz na utensylia teatralne.

Na program złożyły się: ‘Zjazd koleżeński’ komedia Przybylskiego, ‘Tatuś pozwolił’ komedia Muzera, koncert: skrzypce pan Dutkiewicz, cytra p. Anglik, oraz dwa monologi wypowiedziane przez p. Dutkiewicza. Rozmaitość więc była wielka i wszyscy niezawodnie byliby zadowoleni, gdyby nie za długie antrakty, stanowiące cechę wszystkich przedstawień amatorskich. Te długie przerwy sprawiają, że niekiedy cierpliwość widzów była narażona na dotkliwe próby. I tym razem przedstawienie przeciągnęło się daleko poza godzinę 12. w nocy. ‘Zjazd koleżeński’ był odegrany poprawnie i z wielką starannością przez panie: Królikowską, Kosińską i Lisowską, oraz panów: Kuletę, Piątkowskiego i Chrustowicza, a całość wyszłaby zupoełnie zadawalajaco, gdyby nie pewna usterka, o której wspominać nie będę.

W komedii Mozera ‘Tatuś pozwolił’, granej z należytą werwą, finezją i swobodą, na wyróżnienie zasłużyły panie: Nowak (aczkolwiek za cicho mówiła), Królikowska i Banaszkiewicz, z panów zaś Piątkowski (choć z sztywno grał swą rolę amanta), Kuleta i Stachowicz. W obydwóch tych sztukach widoczna była umiejętna i sumienna praca reżysera p. Zajączkowskiego. W antraktach przygrywała orkiestra strażacka pod kierunkiem p.Chrustowicza, dzięki którego wytrwałej pracy młoda orkiestra czyni coraz to lepsze postępy, za co go też oklaskiwano. Muzyka koncertantów zrobiła dodatnie wrażenie na widzach. Dwa monologi wypowiedziane przez p. Dutkiewicza zakończyły wieczór, pobudzając publiczność do bezustannego śmiechu. Chciałbym tu jeszcze wspomnieć i o stosunkach wewnętrznych kółka amatorskiego, Zdawałoby się, że kółko amatorskie jest to jedność, harmonia, spójnia jednych dążeń, gdzie nie powinno być różniczkowania; niestety, przeciwnie wynikają najpierw domysły, później zdania głośno wypowiedziane, następnie zaś gniewy i dąsy. Dlatego to u nas trudno coś stworzyć, a gdy dodamy jeszcze brak poparcia ze strony ludzi, których ‘inteligencją’ zowią, propagujących życie towarzyskie przy …wincie i winie [?], nierzadko z udziałem pań z ‘wielkiego świata’, to łatwym do zrozumienia się staje, na jakie trudności jest narażony organizator i reżyser, gdy pomimo nakładów, usilnej pracy jego i amatorów, korzyść zwykle bywa osiągana niewielka, co zdaje się nie dodaje otuchy i wytrwałości naszym amatorom w tak pięknych zamiarach. L. R.”.

[„Gazeta Radomska” nr 59, z dnia 24 lipca 1909]

  • 1909

Opoczno. Zabawa strażacka w lesie Januszewskim. „Wieczór humorystyczny” w szopie strażackiej.

„…Przed trzema tygodniami odbyła się u nas w lesie Januszewskim zabawa strażacka. Bawiono się dosyć wesoło, bo przygrywały dwie orkiestry: jedna strażacka, a druga podczas tańców – żydowska. Podczas zabawy odbyły się wyścigi na rowerach i piesze – strażaków, z nagrodami domowego użytku. Pierwszą nagrodę – żeton duży srebrny otrzymał p. Tomasz Łukasik, drugą – srebrny [żeton] mniejszy – p. Szałowski i trzecią – żeton brązowy p. Skarzyński. W czasie wyścigów dwóch jeźdźców się wycofało.

Dnia 25 lipca odbył się w szopie strażackiej ‘wieczór humorystyczny’, na którego program złożyły się: ‘Kajcio’ Dobrzańskiego, koncert na cytrze, ‘Nasze bziki’ Piątkowskiego, oraz dialogi: ‘XX stulecie’, ‘Uciśniona żona’ i monolog ‘Podróż chłopa do Warszawy’.

Z wykonawców ‘Kajcia’ wymienić należy p. Królikowską i p. Chrustowicza, role tytułową Hrynia były przeszarżowane do przesady, co ujemnie wpłynęło na całość komedyjki. Koncert na cytrze wykonany przez p. Anglika podobał się ogólnie, za co go też oklaskami zmuszono do wykonania kilku kawałków nadprogramowych.

‘Nasze bziki’ odegrane były z wielką starannością i nakładem pracy, na wyróżnienie zasłużyły panie: Banaszkiewsiczowa, i Nowakowa, panowie: Stachowicz, Piątkowski, Zajączkowski i Dutkiewicz.

Dialog ‘XX stulecie’ wypowiedziany przez p. Królikowską i p. Dutkiewicza, wywarły ogólne wrażenie dodatnie, za co wykonawców gorąco oklaskiwano.

W najbliższej przyszłości ujrzymy: ‘Koniki polne’ komedię w trzech aktach Walewskiego, z której próby pod dzielną reżyserią pana Zajączkowskiego już się odbywają codziennie. 

L. R.”.

[„Gazeta Radomska” nr 62, z dnia 4 sierpnia 1909]

  • 1909

Przedbórz. Czy przedstawienia sztuk ludowych mogą mieć duży wpływ kulturalny na lud bardzo ciemny?

„Z Przedborza. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’)W cichym miasteczku nadpilicznym z rzadka, zwykle raz do roku, budzi się ruch i życie towarzyskie i żywszym uderza tętnem, a bywa to wtedy, gdy grono miejscowe amatorów, znane ze swych występów od lat już wielu, daje przedstawienia na cele dobroczynne.

W dniu 8. bm. [sierpnia] amatorzy miejscowi pod reżyserią p. Ludwika Sokalskiego odegrali czteroaktową sztukę ludową Sewera pod tytułem  ‘Hanusia’, na dochód dzielnej drużyny miejscowej straży ogniowej.

W sali strażackiej wypełnionej po brzegi widzieliśmy bardzo licznie reprezentowane okolice Przedborza. Szczególniej ziemiaństwo z pogranicza piotrkowskiego, znane ze swej hojności w popieraniu przedborskich instytucji dobroczynnych i społecznych stawiło się licznie.

Co do odegrania sztuki – krytyk najbardziej surowy nie mógłby tu zastosować zasady, która o amatorach i o umarłych każe nic nie mówić. Owszem, jeden z widzów bardzo kompetentnych w tych rzeczach wyraził się do organizatorów przedstawienia w ten sposób: ‘Zachwycony jestem doskonała grą waszych amatorów i dziwi mnie skąd na takim partykularzu [partykularz, miejscowość odcięta od ośrodków życia umysłowego – SJP] mogliście zebrać tak doskonałe siły artystyczne’.

Na scenie widzieliśmy z górą 20 osób w barwnych strojach krakowskich. Szczególniej pierwszy akt ze śpiewem i mazurem, gdzie cała grupa amatorów występuje w karczmie, przedstawiał bardzo ładny obrazek.

W dalszej akcji nieustannie prawie oklaski towarzyszyły występom pp. Krzemierniówny w rolki tytułowej ‘Hanusi’ M. Kreinskiej [?] w roli Kumci i dra M. Rejmenta w roli Antka, a także niezrównany Żyd Mordka – p. W. Wojcicki – odegrane były artystycznie.

Mniej wybitnie role, ale doskonale odegrane przypadły w udziale starym amatorom sceny przedborskiej: pani A. Lembkowej w roli wójtowej i L. Sokalskiemu w roli Skowrona, gospodarza-rezonera [rezoner ‘postać w utworze literackim komentująca i interpretująca przedstawione zdarzenia i osoby oraz formułująca morał utworu’ – SJP], który sprzedaje zagony ojczyste.

W ogóle grono amatorskie w Przedborzu jest dobrze zgrane w sztukach ludowych i umie je oddać ze zrozumieniem i dużym artyzmem.

Nie przesadzę, jeżeli wyznam, że Radom może pozazdrościć Przedborzowi sił amatorskich. Po przedstawieniu zabawa taneczna na sali przeciągnęła się do rana. W tańcach brały udział ziemianki z piotrkowskich i radomskich [raczej radomszczańskich] okolic Przedborza na równi z żonami i córkami oficjalistów i mieszczan.

Kasa straży otrzymała poważny zasiłek, gdyż za bilety z naddatkami zebrano z górą rb. 300, a i bufet dobrze zaopatrzony dał pewien dochód. Szkoda tylko, że na przedstawieniu sztuki ludowej nie było prawie nikogo z ludu i bardzo mało ze sfer miejscowych rzemieślniczych i mieszczańskich, a to dlatego, że bilety były za drogie i miejsc za mało na sali. A takie przedstawienia dobrych sztuk ludowych mogą mieć duży wpływ kulturalny na lud bardzo ciemny, jaki mamy dotąd w przedborzu i okolicy.

Słyszałem, że organizatorowie noszą się z myślą powtórzenia ‘Hanusi’ po cenach miejsc zniżonych dla ludności miejscowej, co byłoby bardzo pożądane. Mazur.”.

[„Gazeta Radomska” nr 67, z dnia 21 sierpnia 1909]

  • 1909

Czarniecka Góra. Amatorzy wystawili trzy jednoaktówki. 

Jak można „zaokrąglić pięknie wystawioną całość”?

Pomocnik zawiadowcy stacji Niekłań wykazał się artystyczną znajomością sztuki scenicznej…

„Z Czarnieckiej Góry. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) W niedzielę dnia 11. bm. [sierpnia] w hydropatycznym [hydropatia ‘wodolecznictwo’ – SJP] zakładzie Czarniecka Góra odbyło się przedstawienie amatorskie, które ściągnęło dość liczny zastęp publiczności miejscowej i okolicznej. Na program złożyły się trzy jednoaktówki:

‘Podejrzana osoba’ St. Dobrzańskiego, ‘Przez wdzięczność’ E. Lubowskiego i ‘Dwóch głuchych’, krotochwila w jednym akcie z francuskiego. Pomimo ulewnego deszczu widownia była przepełniona i komedyjki cieszyły się powodzeniem, zawdzięczając go doskonałej grze amatorów: pp. Misiewicza, P. Kiedrzyńskiego, Jaworskiej, dra Smoleńskiego, pań.[stwa] Simów, Misiewicza i panny Radwańskiej; reszta amatorów grając poprawnie i starannie zaokrągliła pięknie wystawioną całość.

Najwięcej jednakże uznania należy przypisać pomocnikowi zawiadowcy st. Niekłań 

p. Z. Kiedrzyńskiemu, jako reżyserowi i działaczowi społecznemu, który prócz swojej pracy grał wszystkie role komiczne z werwą i artystyczną znajomością sztuki scenicznej, toteż nie żałowano mu oklasków i po trzykroć wywoływano na scenę.

Dochód z przedstawienia wynosi rb. 119, które po odtrąceniu kosztów przedstawienia mają wpłynąć do uznania Redakcji ‘Gazety Radomskiej’ na wpisy dla niezamożnych uczniów.

St a-Ch.”.

[„Gazeta Radomska” nr 69, z dnia 28 sierpnia 1909]

  • 1909

Opoczno. Wieczór „Ku czci Słowackiego”.

„Opoczno 12 września 1909 r. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) ‘Ku czci Słowackiego’. Dnia 11 września odbył się w Opocznie w budynku straży ogniowej na cześć Juliusza Słowackiego W urządzeniu wieczoru podkreślić należy niezmordowana pracę panów: Malanowicza, dra Olszewskiego i Zajączkowskiego. Słowo wstępne wygłosił p. J. Makulski. Podnieść również trzeba grę na fortepianie p. Skibińskiej. Na drugą i trzecią część wieczoru złożyły się dwa fragmenty: jeden z ‘Lilii Wenedy’, gdzie miejscowa amatorka p. Lissowska w roli Rozy Wenedy zasłużyła na wyróżnienie; w drugim fragmencie – ‘Marii Stuart’ odegranym w trzeciej części wieczoru, odznaczył się dobrą grą w roli Nicka p. Zajączkowski. Na zakończenie przesunął się przez scenę korowód postaci z celniejszych utworów poety, przy dźwiękach poloneza Ogińskiego i efektownym oświetleniu. Część deklamacyjną wypełnił p. B. Saski. Deklamował dwa utwory: ‘Smutno mi Boże’ i poemat ‘W Szwajcarii’. Obecny”.

[„Gazeta Radomska” nr 74, z dnia 15 września 1909]

  • 1909

Skarżysko. Przedstawienie amatorskie w Resursie.

„Skarżysko. W dniu jutrzejszym w Skarżysku, staraniem członków miejscowej Resursy Przemysłowo-Rzemieślniczej, odbędzie się przedstawienie amatorskie, na którym odegrane będą trzy jednoaktówki: ‘Debiutantka’ Przybylskiego, ‘Z rozpaczy’ Gawalewicza i ‘Chłopi arystokraci’ Anczyca. Początek przedstawienia o godzinie 8. wieczorem”.

[„Gazeta Radomska” nr 79, z dnia 2 października 1909]

  • 1910

Skarżysko. Amatorzy w Resursie Rzemieślniczo-Przemysłowa i „Wesoła wdówka” Bałuckiego

„Ze Skarżyska. W dniu jutrzejszym amatorzy Resursy Rzemieślniczo-Przemysłowej w Skarżysku urządzają przedstawienie dramatyczne, składające się z komedii M. Bałuckiego w 3. aktach pod tytułem: ‘Ciepła wdówka’. Początek o godzinie 8. wieczorem”.

[„Gazeta Radomska” nr 5, z dnia 15 stycznia 1910]

  • 1910

Skarżysko. Odczyt pt. „Matejko” pana Kazimierza Krzyżanowskiego wygłoszony głosem czysty, dźwięcznym, ze znajomością dykcji, bardzo starannie i umiejętnie przygotowany był gorąco oklaskiwany w sali Resursy.

„Skarżysko. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Przy szczelnie Wypełnionej sali Resursy Przemysłowców i Rzemieślników w dniu 13. bm. [stycznia] pan Kazimierz Krzyżanowski wygłosił odczyt na temat: ‘Matejko’.

Odczyt wypowiedziany głosem czystym i dźwięcznym, ze znajomością dykcji, a przy tym bardzo starannie i umiejętnie opracowany, sprawił na słuchaczach bardzo sympatyczne wrażenie, toteż przez zebraną publiczność bardzo gorąco był oklaskiwany. Z żalem słuchacze opuszczali salę i tylko pewność, że za tydzień znów będziemy mieli przyjemność usłyszenia prelegenta, pocieszyła żądnych wiedzy i tak przyjemnej rozrywki. Pan Krzyżanowski bowiem przyrzekł wygłosić drugi odczyt jako uzupełnienie pierwszego.

Odczyt był wygłoszony z okazji oficjalnego otwarcia przy Resursie Przemysłowców i Rzemieślników biblioteki, która zapoczątkowana z dobrowolnych ofiar, posiada już przeszło 800 tomów książek rozmaitej treści i dzięki energicznej pracy Komitetu bibliotecznego z panią Z. Łazowską jako bibliotekarką na czele, rozwija się pomyślnie.

Zaznaczyć tu wypada, że Komitet biblioteczny, oprócz dobrych chęci i służenia sprawie publicznej, żadnych środków nie posiada, gdyż nawet abonenci, członkowie Resursy korzystają z książek bezpłatnie i tylko wpływy przygodne zasilają czasem kasę biblioteki, a o te teraz bardzo trudno. Fizyg”.

[„Gazeta Radomska” nr 14, z dnia 16 lutego 1910]

  • 1910

Skarżysko. „Wieczór Chopinowski”. 

„Skarżysko 23. marca 1910 r. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) ‘Wieczór Chopinowski’. W niedzielę 20. marca w Skarżysku, odbył się jeden z tych sympatycznych wieczorów, którego wrażenie nieprędko się zaciera w pamięci uczestników.

Pod hasłem uczczenia pamięci Chopina, tego wielkiego ducha muzyki polskiej, zebrała się spora garstka inteligencji miejscowej w Resursie Przemysłowo-Rzemieślniczej. Sala niewielka lecz wypełniona po brzegi, scena malutka, lecz tonąca w zieleni i kwiatach, okalających popiersie nieśmiertelnego mistrza, robiły wrażenie zebrania niemal uroczystego. A nastrój wywołany czcią, jako żywy obraz ‘Wiek cały’ (w trzech generacjach, stylowo przybranych) składa genialnemu ziomkowi, nawiązał nić serdecznej sympatii dla niepośledniej miary wykonawców wspaniałych utworów, tak muzycznych jak patriotycznych. Subtelna i pełna artyzmu gra fortepianowa doktorowej Fuksiewiczowej zawładnęła jednomyślnie słuchaczami.

A przemawiający do głębi duszy siłą uczucia i tonu smyczek panny Ireny Gliszczańskiej rozmarzył najrealniejsze nawet serca. Imponująco wyszedł duet na dwa fortepiany wykonany przez pp. H. Witwicką i W. Strokowską; temperament, a jednocześnie delikatność cieniowania, zjednały im ogólne uznanie. Piękne kompozycje do śpiewu włoskich mistrzów przedstawił nam pan Bocciolone (przybyły z Warszawy, co też uznano gromkim oklaskiem.

Żywe słowo zrobiło też swoje: piękna ‘Chopinowska cudna leci pieśń’ – Or-ot’a [ps. Or-Ot – Artur Oppman] , miała rzeczywiście godnego siebie interpretatora pana H. Sipowicza. pieśń tę wypowiedział on z taką siłą i uczuciem, że w istocie leciała ona prosto do serc naszych, jednocześnie z cichą melodią Chopina w akompaniamencie p. Witwickiej.

A o maleńkiej deklamatorce pannie Kasi Sipowiczównie co powiedzieć mamy? Usłyszawszy ‘Śmierć słowika’ wygłoszoną przez nią, nie omylimy się twierdząc, że nim w przyszłości będzie wielką deklamatorką, dziś już jest malutką-artystką. 

Wobec tak artystycznego zespołu nie dziw, że sala nie milkła od oklasków, wyrażając głośno szczery zachwyt dla wykonawców i uznanie dla Szanownej Inicjatorki tej ‘prawdziwej uczty duchowej’ p. Witwickiej.

Program Chopinowskiego wieczoru był następujący: 

Część I. 

‘Cały wiek’ (żywy obraz), ‘Chopinowska leci pieśń’ (deklam.) p. Sipowicz, akompaniament. p. Witwicka, ‘Melodie’ Chopina (skrzypce) p. I. Gliszczyńska, Aria z opery ‘Tosca’ Pucciniego (śpiew) p. Bociolone, ‘Mazurek’ Chopina (fortep.) p. Fuksiewiczowa, ‘Śmierć słowika’ Kondratowicz (deklam.) p. Sipowiczówna.

Część II. 

Duet z opery ‘Norma’ Thalberga (dwa fortep.) p. W. Strokowska i p. H. Witwicka, ‘Legenda’ Wieniawski (skrzypce) p. I. Gliszczyńska, ‘Gdybyś pojęła’ – Denz (śpiew) p. Boccilone, ‘Paniom naszym’ – Rodoć (deklam.) p. Sipowicz, ‘Apoteoza Chopina’ obraz.

Korespondent ze Skarżyska.

[„Gazeta Radomska” nr 26, z dnia 31 marca 1910]

  • 1910

Końskie. Podjęta próba otwarcia progimnazjum.

„Do Wiad. Codzien. piszą, że grono mieszkańców w Końskich wystąpiło do władz z podaniem o pozwolenie na otwarcie w tym mieście progimnazjum. W podaniu powołują się na to, że w Końskich jest przeszł 7.000 ludności, a nie ma ani jednej szkoły średniej. Pozwolenie ma nadejść w tych dniach, więc postarano się także o pozwolenie na przeróbkę budynku dawnej karczmy oraz przyległych zabudowań na gmach szkolny.

Pobliskie Opoczno również wystąpiły z podaniem o pozwolenie na otwarcie progimnazjum”.

[„Gazeta Radomska” nr 35, z dnia 30 kwietnia 1910]

  • 1910

Skarżysko. Radomska orkiestra kościelno-kolejowa dała oprawę muzyczną podczas Mszy św. Po południu odbyła się zabawa dziecięca.

„Skarżysko. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’). W ubiegłą niedzielę przybyła z Radomia orkiestra kościelno-kolejowa, która wprost z wagonu udała się do kościoła i tam podczas sumy odprawionej przez ks. Sapińskiego, wykonała pod batutą dyrektora p. Romualda Adamskiego Mszę św. ‘Na stopniach [Twego upadamy tronu]’ Kurpińskiego. Po nabożeństwie grono 45. osób podążyło na obiad do państwa P…

Po południu w miejscowym lesie orkiestra urządziła zabawę dziecięcą. Obfity i interesujący program składał się z wyścigu z przeszkodami, wyścigów w workach, rozdania nagród i na zakończenie odbył się pochód królowej ‘Loli’. Pomimo chwilowego deszczu zabawa skończyła się o godzinie 9. wieczorem”.

[„Gazeta Radomska” nr 49, z dnia 18 czerwca 1910]

  • 1910

Końskie. Uroczystości 10-lecia straży ogniowej ochotniczej – msza i poświęcenie sztandaru. Uroczyste śniadanie i przemarsz z udziałem straży z fabryki ‘Słowianin’.

Po południu w sali straży odbyły się tańce. 

Ciekawy jestem, czy zachowały się pamiątkowe żetony dziesięciolecia straży?

Końskie. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Przy końcu ubiegłego miesiąca odbył się tu obchód dziesięciolecia straży ogniowej ochotniczej oraz poświęcenie sztandaru strażackiego. Uroczystość dawniej zapowiedziana odbyła się z okazałością, mimo ulewnego deszczu, który padał od rana. Przed solenną wotywa w miejscowej świątyni szeregi straży ochotniczej z muzyką na czele, wyszły ze swej szopy ze sztandarem, pośrodku stanęły kwadratem u drzwi kościoła oczekując poświęcenia, którego nie- [niecz.] dopełnił ks. Zagner w otoczeniu kleru i ze [niecz.] przemową wręczył p.o. prezesowi doktorowi Zbrożkowi. Dr. Zbrożek przemówił obszernie do [niecz.] przypominając obowiązki strażaków dobro- [niecz.] i sztandar wręczył naczelnikowi [niecz.] p. Tchórznickiemu, który znów oddał go w ręce chorążego, po czym zastępy straży weszły do kościoła by wysłuchać solennego nabożeństwa. Rodzicami chrzestnymi sztandaru byli: pani Tchórznicka i p. Radwan. Po dokonaniu ceremonii kościelnej straż poprzedzona muzyką przedefilowała z kościoła przez miasto do sali strażackiej, gdzie zebrani przystąpili do wspólnego śniadania.

Na uczcie obecnym był witany przez wszystkich serdecznie założyciel straży p. Józef Wojdacki oraz zaproszeni goście. Nieobecnym był prezes straży hr. Juliusz Tarnowski, bawiący w tym czasie za granicą. Dr Zbrożek wręczył zebranym żetony pamiątkowe dziesięciolecia straży, przy czym przemówił p. Wojdacki, przypominając czasy jej założenia i tych co mu w tym dziele pomagali. Podczas uczty panował nastrój serdeczny, wygłoszono wiele ciepłych przemówień, odczytano telegramy, między innymi od dra Chojki z Karlsbadu. Po śniadaniu nadeszła z muzyką straż z fabryki ‘Słowianin’ i odprowadziła świętujących do ich siedziby. Około godziny 5. zebrano się ponownie, ale już z rodzinami i rozpoczęte tańce przeciągnęły się do godziny 12. w nocy”.  

[„Gazeta Radomska” nr 62, z dnia 3 sierpnia 1910]

1910

Skarżysko-Kamienna. Pokaz wytwórczości miejscowej w tym „zasobów kulturalnych”.

„Pokaz w Skarżysku-Kamiennej. Dochodzi nas interesująca wieść, że w kole członków tamecznej Resursy Rzemieślniczo-Przemysłowej, przy współudziale ludzi dobrej woli, powstał projekt zorganizowania ‘Pokazu wytwórczości miejscowej tak rzemieślniczej jak i w ogóle zasobów kulturalnych’. Być może, że na pierwszy rzut oka projekt ten wyda się śmiałym, a nawet niewykonalnym na wsi, bowiem dotychczas tylko miasta poniekąd miały przywilej urządzania wystaw. Pokazuje wszakże, że obecnie potrzeba takich rozrywek kulturalnych i wysoce pouczających, przeniknęła i do skromniejszych ognisk w kraju. Przyklasnąć trzeba szczerze temu wybornemu pomysłowi i życzyć powodzenia Skarżysku-Kamiennie, które ma odwagę być jedną z pierwszych wsi organizujących swój Pokaz ‘Czym chata bogata’.

Należałoby, aby Radom tak bliski sąsiad Skarżyska, poparł współdziałaniem swoim inicjatywę wielce poparcia godną i wzbogacił ‘Pokaz Skarżyski’, nadsyłając co kto posiada godnego uwagi i ciekawego, czy to z działu wytwórczości przemysłu miejscowego i rzemiosł, czy też z przedmiotów z naszą obecną i dawną kulturą w związku będących. 

O ile wiemy oferty z wdzięcznością przyjęte będą, zgłoszenia adresować można W-na Helena Witwicka w Kamiennej”.

[„Gazeta Radomska” nr 63, z dnia 5 sierpnia 1910]

  • 1910

Niekłań. Wycieczka radomskiej „Lutni” do Niekłania. Podczas nabożeństwa w kościele piękne pienia religijne kwartetu lutnistów.

Czy lutniści widzieli diabły w ‘Piekle’? Hrabia Plater obwoził ich osobiście samochodem.

„Wycieczka do Niekłania. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) W ubiegłą niedzielę grono lutnistów radomskich udało się do Niekłania w celu zwiedzenia miejscowości i okolicy. Przybysze doznawszy uprzejmej gościnności w domu pp. R. F. udali się [niecz.] do miejscowego kościoła, a chcąc zostawić miłe wspomnienia swego pobytu, kwartet z grona lutnistów złożony wykonał podczas nabożeństwa piękne pienia religijne, które wypadły doskonale.

Po południu w celu zwiedzenia osobliwości okolicy udano się wozami i bryczkami w licznej drużynie do miejscowości zwanej ‘Piekło’, położonej o kilka wiorst od Niekłania. ‘Piekło’ owo jest istotnie fenomenem natury. Są to bowiem na przestrzeni dość znacznej nagromadzone, złamy piaskowca, w bardzo fantastyczny sposób ugrupowane, gdzie bujna wyobraźnia turysty dopatrzyć się może wieżyczek, baszt itp. Wnętrze zaś tych skał, jest pełne szczelin tworzących groty, większe i mniejsze przedzielone kolumnami i korytarzami, zaś otwory wyglądają jak okna. Lud okoliczny nadał stąd nazwę ‘Piekło’ tej miejscowości, że gdy we wnętrzu skał zapłonie ogień, to patrzącym z zewnątrz wydaje się, w fantastycznie łamiącym się świetle, że widzą płomienie wnętrza ziemi buchające, więc piekło z diabłami. Na miejscu zastano przybyłego tam samochodem właściciela Niekłania hr. Józefa Platera, który będąc wielce popularnym i ogólnie bardzo lubianym przez okolicznych mieszkańców, uprzejmie objaśniał i oprowadzał gromadkę turystów. W końcu hrabia sam kierując samochodem obwoził zwiedzających Niekłań po pięknym parku miejscowym i osobiście odwiózł na miejsce zborne. Niekłań ma piękny i dobrze utrzymany kościół, w którym jedynie jak skontatowali lutniści organ jest bardzo rozstrojony, posiada sklep spożywczy przez hr. Platera założony i dobrze prosperujący, oraz inne instytucje, do stworzenia których dopomagał hrabiemu dawny proboszcz, najlepiej dotąd w Niekłaniu wspominany ks. Bijasiewicz”.

[„Gazeta Radomska” nr 64, z dnia 10 sierpnia 1910]

  • 1910

Opoczno. Kółko opoczyńskie miłośników sceny dało przedstawienie. Podczas antraktów zaprezentowano żywe obrazy.

„Opoczno. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Dnia 30. października rb. Kółko opoczyńskie miłośników sceny dało przedstawienie, na którego program złożyły się: ‘Próba teatru amatorskiego’ A. hr. Fredry, ‘Nieboszczyk z przypadku’ Adolfa Starkmana i ‘Łobzowianie’ melodramat Wł. Anczyca.

‘Próba teatru amatorskiego’ wymagała innej obsady ról. Wykonawca Alfonsa-suflera zupełnie nie odpowiadał swemu celowi z powodu chrypki chronicznej, przez co na sali zupełnie go nie było słychać. Za to ‘Nieboszczyk z przypadku’ wywarł nadspodziewane wrażenie. W roli poety Filipa Sonetowicza wystąpił dr. Kozłowski, niezmiernie pracowity i zamiłowany amator. Jako Filip Sonetowicz uwydatnił we właściwym oświetleniu znamienne rysy postaci, grał z przejęciem, zdobywając tym bardzo zasłużone oklaski. Leonem Kaczorowskim był inżynier Malanowicz, który doskonale przysposobiony, w grze wycyzelował subtelne wszystkie szczegóły artystyczne niełatwej, acz sympatycznej swej roli. Alfreda – przyjaciela Sonetowicza odegrał ze swadą artystyczną p. Kuleta toteż gra jego sprawiła wrażenie silne, przejmujące.

W pozostałych rolach ze zwykłym powodzeniem brali udział pani doktorowa Zarembska (do[skonała] Wicherkiewiczówna, p. St. Janas (świetny [Kie]łbasiński), p. R. KlimeckiI pani Mrozowska w [roli] Józefowej służącej.

‘Łobzowianie’, stary lecz miły obrazek dramatyczny, odegrany również został z niemałym powodzeniem. Nad wyraz świetnym Szymonem był p. Stachowicz, który doskonale uwydatnił we właściwym oświetleniu rysy postaci tego siwego staruszka: grał i śpiewał z wyrazem, zdobywając się niejednokrotnie na chwile prywów dramatycznych. Charakterystycznym Protazym był p. Janas, którego doskonała gra zmuszała do szczerego i serdecznego śmiechu. Dobrą Zosią była panna Żelazna, jak również doskonałą Magdaleną panna Ucholcówna, która swobodną grą i wesołym śpiewem wprowadziła widzów w zachwyt. Na wyróżnienie zasłużyli jeszcze: panna Piotrowska (Kasia), p. Kuleta (Kuba), p. Klimecki (hrabia), p. Wróbel (Tomek). W czasie przedstawienia i po każdym akcie rozlegały się długo niemilknące oklaski, a szczery i serdeczny śmiech nie ustawał ani na chwilę.

podczas antraktów p. Stachowicz urządził żywe obrazy, na które złożyły się ‘Przyjaciele dzieciństwa’, ‘Siostra Maria’ oraz ‘Zbratanie się wojsk Napoleona I i Ludwika XVIII’. Sala teatru była wypełniona po brzegi dając w przychodzie rb. 116 kop. 25, wobec czego zarząd Kółka miłośników sceny zmuszony był powtórzyć przedstawienie w dniu 6. listopada, zmieniwszy: ‘Próbę teatru amatorskiego’ na ‘Dzieciaków’, w którym dzielnymi wykonawcami byli: panna Piotrowska, p. Stachowicz i p. Piętowski.

W zastępstwie panny Żelaznej w ‘Łobzowianach’, która z powodu śmierci dziadka nie mogła uczestniczyć, grała panna Klimecka, wywiązując się z zadania doskonale. Szkoda tylko, że na drugim przedstawieniu bardzo nieliczna publiczność zebrała się w sali teatralnej; nie chcemy przypuszczać, aby lekceważono usiłowania i dzielną pracę reżyserki panny Kozłowskiej, jak również dobrą wolę amatorów, tym więcej, że tak sztuki, jak i wykonanie w zupełności mogły zadowolić widzów. ELER”.

[„Gazeta Radomska” nr 92, z dnia 16 listopada 1910]

  • 1910-1917

Końskie. Z zapisków Henryka Seweryna Zawadzkiego historyka i regionalisty Ziemi Koneckiej.

„Z opowiadań moich rodziców i starszych mieszkańców Końskich wiedziałem, że w latach 1910-17 wielkim powodzeniem cieszyły się amatorskie przedstawienia… [nieczytelne].

Grano sztuki patriotyczne, komedie oraz ustawiano tak zwane „żywe obrazy”. Produkcja muzyczna [raczej: oprawa muzyczna] pp. Ziembińscy …Zdjęcia i dekoracje Roch Baranowski… 

[Henryk Seweryn Zawadzki, luźne zapiski, w zbiorach Krzysztofa Woźniaka]

Zaproszenie ze zbiorów Federacji Bibliotek Cyfrowych.

1911

 Opoczno. Wycinanki z opoczyńskiego na „Wystawie Zdobnictwa Ludowego” w Warszawie.

„Wycinanki z opoczyńskiego na ‘Wystawie Zdobnictwa Ludowego’ w Warszawie niezmiernie się wszystkim podobają podobno i znajdują chętnych nabywców. Wycinanki te, robione przez włościanki za pomocą nożyczek z papieru kolorowego, odznaczają się nadzwyczajnym bogactwem deseni, nieraz bardzo oryginalnych i pomysłowych, świadczących o dużym zasobie fantazji śród ludu naszego. Bardzo ładne wzory takich wycinanek z opoczyńskiego można oglądać w Radomiu w Muzeum krajoznawczym u ks. prefekta Wiśniewskiego, który z takim zamiłowaniem i troskliwością gromadzi wszelkie objawy twórczości ludowej.

W ogóle na Wystawie zdobnictwa ludowego ziemia radomska była bardzo słabo reprezentowana, jakkolwiek miałaby dużo rzeczy ciekawych do pokazania, choćby z tych, które oglądaliśmy niegdyś na wystawie rolniczo-przemysłowej w Radomiu w dziale ludowym, tak obficie obesłanym. 

Jak widać ze spisu wydanego przez tygodnik krajoznawczy ‘Ziemia’ [nr 8], z radomskiego, które nb. [notabene ‘wyraz wtrącony w tekst zdania, poprzedzający jakąś dodatkową, ale ważną informację’ – SJP] zaliczone zostało w spisie do Mazowsza, Podlasia i Kurpiów (?) , wystawione były z pow. kozienickiego – pisanki, z pow. opoczyńskiego – ze wsi Smardzewice kilimek, sukmana i pas, ze wsi Wielkowola – wycinanki z czerwonej bibułki, z miejscowości niewymienionych – dwie wycinanki i pas, i z radomskiego bez wskazania miejscowości – kilimek”.

[„Gazeta Radomska” nr 23, z dnia 18 marca 1911]

1911

Szydłowiec. Huczne oklaski i kwiaty po przedstawieniu amatorskim.

„Szydłowiec 5. czerwca. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Wczoraj w sali b. Zamku odbyło się przedstawienie amatorskie kółka miłośników sceny w Radomiu na korzyść Szydłowieckiej Straży Ogniowej. Grano ‘Ojcowiznę’. Sztuka sama przez się rozwlekła i bez żywej, zwięzłej akcji wymagała gry szybszej, a zarazem jaskrawszej.Chwilowe zapomnienia [?] roli przewlekały dialogi i tworzyły przykre [..]czy z charakterystycznym mieszaniem się grających. Najbardziej realnie ujął rolę wójta pan Potkański. Dawał typ, nie szarżował. Pan Przesławski (Franek) głosowymi efektami starał się usilnie dać mocne zabarwienie, bądź liryczne, bądź też dramatyczne, swojej długiej, a może nie najwdzięczniejszej roli. Pan Tokarski, panna Kopińska, panna Zagożdżonówna poprawnie wywiązali się ze swego zadania.Wybuchy śmiechu wzniecali na widowni arcybrudny (!!)  Dziura (p. Wetler) i p. Matuszewski (Grześ). Komicznym i chybionym było zjawienie się księdza w niesfornie krótkiej sutannie, spod której kokieteryjnie wyzierały sznitowe (‘niegodne – wspomnienia’), w jasne pasy i żółte kamasze.

Publiczność dziękowała artystom hucznymi oklaskami i kwiatami. Należy się serdeczne podziękowanie p. Potkańskiemu za pracę i uprzyjemnienie wieczoru mieszkańcom Szydłowca.

Widzowie fatalnie odczuwali brak dobrej organizacji szydłowieckiej, niemniej jednak nadzieję, że w przyszłości braki te będą usunięte i gości radomskich powitamy znowu na naszej skromnej scence w Zamku. Jur.”.

[„Gazeta Radomska” nr 47, z dnia 10 czerwca 1911]

  • 1911

Szydłowiec. Trzy jednoaktówki na miejscowej scence.

„Z Szydłowca. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) … Na miejscowej scence mieliśmy sposobność widzieć, doskonale odegrane przez panią Podgórska i p. Kosteckiego, trzy jednoaktówki: Oj kobiety, kobiety’, ‘Panna służąca’ i ‘Ostatnie dwa ruble’ . Pani Podgórska wyborną swoją grą budziła zachwyt, zwłaszcza w roli ‘Zdziebki’ – szczerze się podobała szydłowieckiej publiczności. Pan Kostecki, artysta o ruchliwej masce dzielnie sekundował swojej partnerce, za co też tłumnie zebrana publiczność gorąco oklaskiwała artystów. Jur.”.

[„Gazeta Radomska” nr 51, z dnia 24 czerwca 1911]

  • 1911

Skarżysko. Koncert radomskiej „Lutni” w sali Resursy.

„Ze Skarżyska. W nadchodzącą niedzielę […] lipca rb. w sali Skarżyskiej Resursy przemysłowo-rzemieślniczej o godzinie 6 wieczorem odbędzie się koncert radomskiego Towarzystwa muzykalno-dramatycznego ‘Lutnia’. Udział w koncercie weźmie chór ‘Lutni’ i duet solowy pod dyrekcją […] Stefanowicza, przy łaskawym współudziale panny Heleny Witwickiej (akompaniament), oraz akordeonista p. Kośmiński”.

[„Gazeta Radomska” nr 54, z dnia 5 lipca 1911]

1911

Szydłowiec. Zabawa na korzyść biednych. „Uproszone” panie sprzedawały kwiaty, zapalono piękne fajerwerki.

„W niedzielę przy pięknej pogodzie odbyła się u nas zabawa na korzyść biednych, która ściągnęła dość liczne towarzystwo. Kosze szczęścia cieszyły się ogromnym powodzeniem, jak również kwiaty, sprzedawane przez uproszone panie. Wśród zapadającego zmroku na zakończenie zabawy spalono piękne fajerwerki. Nemo.”.

[„Gazeta Radomska” nr 67, z dnia 19 sierpnia 1911]

  • 1911

Opoczno. „Dzień kwiatka” to jeden z najpiękniejszych dni w małym i cichym miasteczku. Przedstawienie pt. „Czartowska ława”. „Błoga nadzieja” o kolejne przedstawienia na pociechę widza.

„Opoczno. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) ‘Dzień kwiatka’: Małe i ciche Opoczno w niedzielę dnia 3. września rb. było niezmiernie ożywione. W tym dniu miejscowe Towarzystwo Dobroczynności urządziło ‘dzień kwiatka’, na rzecz otwieranej ‘Sali Zajęć’, a kółko miłośników sceny odegrało czteroaktówkę ‘Czartowską ławę’.

Był to jeden z najpiękniejszych dni roku w Opocznie, nie tylko ze względu na sprzyjającą pogodę, lecz więcej jeszcze z racji ogólnego nastroju, któremu dał wyraz Jan z Czarnolasu w znanym dwuwierszu: ‘służmy poczciwej sprawie, a jako kto może, niech ku pożytku dobra wspólnego pomoże’…

Zaproszeni przez komitet, zawiązany z łona zarządu Towarzystwa Dobroczynności, panowie, panie i panienki do wzięcia udziału w sprzedaży kwiatków – prawie wszyscy stawili się do apelu. Miasto podzielono na 10 dzielnic. Sprzedaż rozpoczęto o godzinie 9. rano, lecz na 12. w południe już brakło kwiatów, które w liczbie 3 tysięcy ręką zacnych opoczynianek były poprzypinane nie tylko do sukien i tużurków, ale i do siermięg i wełniaków wieśniaczych.

Po rozpieczętowaniu 23 woreczków, okazało się, że zebrana suma wynosi 333 ruble 68 kop. Najwięcej dały woreczki będące w rękach pp. Mrozowskiej Puszkarewiczowej, Demidow, Piotrowskiej – lecz pierszeństwo w tym względzie należy się do p. Tymienieckiej.

Wieczorem odbyło się przedstawienie ‘Czartowskiej ławy’. Robiło ono bardzo dobre wrażenie na widzach, tak dekoracją, wystawą, jak śpiewem i grą amatorów co jest głównie wspólną zasługą reżysera p. Żórawskiego i prezesa p. C. Januszewskiego, którzy podobnie jak artyści nie szczędzili nakładu pracy i czasu. Wdzięczna też publiczność nagradzała każdy akt i niemal poszczególne epizody rzęsistymi oklaskami i długo niemilknącym brawem. Sala była wypełniona po brzegi i kasa przyniosła czystego zysku około rubli 100.

Śląc wszystkim biorącym udział w urządzeniu dnia kwiatka – na cel tak piękny jak sala zajęć i dla członków Koła miłośników sceny – obywatelską podziękę, wyrażamy pod adresem tegoż koła błogą nadzieję, że częściej, na pociechę widza, podobne sztuki wystawiać będą. Ład. D.”.

[„Gazeta Radomska” nr 75, z dnia 16 września 1911]

  • 1912

Smardzewice. W parafii św. Anny zorganizowano drużynę muzyczną składającą się z miejscowych włościan i młodzieży.

„Z Opoczyńskiego. W parafii św. Anny w Smardzewicach, w powiecie opoczyńskim, została zorganizowana w roku bieżącym drużyna muzyczna, składająca się z włościan miejscowych i młodzieży, którzy w krótkim czasie nabyli instrumenty muzyczne i poczynili w nauce tak znaczne postępy, że podczas nabożeństw uroczystych grywają kilka pieśni na chórze kościelnym. Brak funduszu nie pozwala na utrzymanie stałego kapelmistrza, wskutek tego początków muzyki amatorom udziela p. Wiczak, kapelmistrz orkiestry straży ochotnicze w Tomaszowie Rawskim, który przyjeżdża do Smardzewic dwa razy w tygodniu. Na pierwsze wydatki, połączone z organizacją drużyny, Towarzystwo pożyczkowo-oszczędnościowe z Wielkowoli udzieliło 25 rb. zapomogi.

Członkami drużyny muzycznej są: Adam Wojtaszek, Józef Wojtaszek, Józef Mierzwa, Seweryn Dzibałtowski, Szczepan Składowski, Grzegorz Plichta, Mikołaj Zdonek, Michał Wojtalczyk, Antoni Wojtaszek, Stanisław Głowa, Franciszek Zdonek, Antoni Wojtalczyk, S. Macuda”.

[„Gazeta Radomska” nr 47, z dnia 12 czerwca 1912]

  • 1912

Końskie. „Dzień kwiatka” na rzecz Koneckiego Towarzystwa Pomocy Biednym. W gmachu Straży ogniowej hr. Juliusz Tarnowski otworzył Wystawę ruchomą miejscowego i okolicznego przemysłu.

„Z Końskich. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) ‘Dzień kwiatka. Wystawa ruchoma’. W dniu […] czerwca rb. Koneckie Towarzystwo Pomocy Biednym urządziło dzień kwiatów w celu pokrycia coraz wzrastających wydatków Towarzystwa. Do sprzedaży kwiatów zaproszono 14 pań , […] z puszkami Towarzystwa rozproszyły się po całym mieście. Plon całodziennej pracy – rublach i kopiejkach był następujący: puszka Nr 2 – rb. […], Nr 5 – 27,92 1/2, Nr 6 – 26,3 1/3, Nr 7 – 25,32, Nr 8 – 13,15, Nr 9 – 25,12, Nr 10 – 20,2 1/2, Nr 11 – 18, Nr 12 […] 39,17, Nr 13 – 22,68 1/2, Nr 14 – 32,22 1/2, Nr 17 – 22,68 1/2, Nr 20 – 26,96 1/2, dwie puszki nienumerowane – 13,18. Ogółem dochód brutto wyniósł […] kop. 81, a po odtrąceniu kosztów urządzenia zabawy, które wyniosły rb. 20 kop. 14 (trzy tysiące z górą kwiatów i sprowadzenie ich z Warszawy), wpłynęły do kasy Towarzystwa rb. 341 kop. 67.

Podając tę wzmiankę do wiadomości ogółu zarząd Towarzystwa poczytuje sobie za obowiązek złożyć szczere podziękowanie wszystkim osobom, które raczyły wziąć udział tak w sprzedaży kwiatów, jak i w urządzeniu zabawy.

W dniu 15. bm. odbyło się tutaj otwarcie Wystawy ruchomej w gmachu Straży ogniowej ochotniczej. Wstęgę zamykająca wstęp na wystawę przeciął hr. Tarnowski. W wystawie uczestniczy licznie również przemysł miejscowy i okoliczny. Postój w Końskich trwać będzie od dn. 15. do 18. bm. Z Końskich Wystawa  uda się do Nowego Miasta”.

[„Gazeta Radomska” nr 49, z dnia 19 czerwca 1912]

Podam też informacje o powstaniu w Końskich wymienionego powyżej Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Pomocy Biednym o czym doniosła „Gazeta Radomska” nr 66, z dnia 16 sierpnia 1911:

„Końskie. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Idąc za przykładem Ostrowca i u nas postarano się o założenie chrześcijańskiego Stowarzyszenia pomocy biednym, na którego otwarcie już nastąpiło pozwolenie władzy. Inicjatorami i założycielami tej instytucji dobroczynnej są: proboszcz parafii Końskie ks. dziekan Albin Chojko, jeometra p. Władysław Królikiewicz z żoną p. Kazimierą, p. Michalina Radwanowa, p. Konstanty Kozarski i Edward Tchórzewski. Mamy nadzieję, że do Stowarzyszenia przystąpią wszyscy ci, którym niedola bliźniego leży na sercu. Kl.”.

  • 1912

Szydłowiec. „Dzień kwiatka – polnej różyczki:” wywarł sympatyczne wrażenie w miasteczku cechującym się dotychczas brakiem inicjatywy i organizatorskiej energii.

„Pierwszy raz z inicjatywy doktorowej Wędrychowskiej urządzono w Szydłowcu w dniu 21. lipca rb. dzień kwiatka, polnej różyczki. Z wielkim zaciekawieniem oczekiwaliśmy wyniku sprzedaży, będącego dowodem gotowości spełnienia czynu obywatelskiego, gdy sprawa społeczna wzywa wszystkich do apelu. Pośród barwnego tłumu w dzień odpustowy przeciskały się urocze kwestarki proponując mile kupno różyczki. Kwiatek chętnie kupowano, a do woreczków sypały się miedziaki, srebro… Uciążliwej, acz niezmiernie sympatycznej pracy sprzedaży łaskawie podjęły się: doktorowa Wędrychowska z córką, panny: Maria, Zofia i Stefania Engemarówny, Helena Patsckówna, Ewa Mikettówna, Aleksandra Kozeńska i Irena Mańkowska. Kwesta taka, dotąd u nas nieznana, wywarła niezwykle sympatyczne wrażenie na mieszkańcach naszego miasta składając dowód pomyślnym wynikiem sprzedaży, że brak dotychczas inicjatywy, organizatorskiej energii, był przyczyną ospałości i bezżycia Szydłowca. Po zakończeniu sprzedaży kwiatka, od godz. 4. po południu rozpoczęła się zabawa na korzyść biednych w pięknie udekorowanym podwórzu starożytnego Zamku szydłowieckiego. Doskonale pomyślany program zabawy urozmaicały wyścigi w workach, beczkach, z jajkiem i inne, na które patrząc publiczność bawiła się znakomicie, wybuchając co chwila śmiechem, tym bardziej, że każdą gonitwę jeden z organizatorów, w humorystyczny i dowcipny sposób objaśniał i tłumaczył znaczenie tych ‘igrzysk omal nie olimpijskich’ dla naszego Szydłowca. W kioskach, ze smakiem i poczuciem piękna urządzonych, jak np. strzecha malowniczo ubrana makami i chabrami, parasol bibułkowy z pięknym odręcznym rysunkiem, uproszone panie sprzedawały bilety do koszów szczęścia, cieszących się nieustannym powodzeniem. Puszczenie balonu i spalenie ładnych ogni sztucznych było sygnałem do rozejścia się. Rozbawiona publiczność z wolna opuszczała teren Zamku, dziękując organizatorom za tak umiejętne i dowcipne urządzenie zabawy. Równie interesującego treścią programu istotnie nie widziano dotąd w Szydłowcu”.

[„Gazeta Radomska” nr 60, z dnia 27 lipca 1912]

  • 1912

Końskie. Na rzecz Stowarzyszenia przeciw Żebractwu odegrano dwie sztuczki. „Koterie i koteryjki” nie poparły szczytnej inicjatywy.

„Z Końskich. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Miasto Końskie przebudza się, młodzież nie czekając „na osoby ster dzierżące” sama pomyślała nad powiększeniem funduszy dla instytucji potrzebującej zasiłków jak: Stowarzyszenie przeciw Żebractwu, Straż ogniowa i wiele innych. Na powiększenie funduszy pierwszej z tych instytucji 11. sierpnia odegrano dwie sztuczki, a mianowicie: ‘Polowanie na męża’ i ‘Kleptomania’. Dzięki poparciu okolicznych mieszkańców sala była przepełnioną do tego stopnia, że za bilety wejściowe płacono 1,5 rb. Dochód brutto uczynił przeszło rb. 250. Nadmienić muszę, że osoby rej w tym mieście wiodące nie przybyły na przedstawienie, choćby dla oceny zdolności amatorów pierwszy raz na scenie występujących, którzy wywiązali się znakomicie ze swych ról.

Taż młodzież w dwa tygodnie to jest 25 sierpnia specjalnie na zasilenie funduszy Straży ogniowej odegrała 3 jednoaktówki: ‘ Krew nie woda’, ‘Jasiek sierota’ i ‘Kleptomania’ powtórnie. Zdawałoby się, że cel na który młodzież poświęciła swoją pracę powinien przyciągnąć wszystkich mieszkańców naszego miasteczka, tymczasem okazało się, koterie i koteryjki, kółka i kółeczka, jak zwykle na prowincji funkcjonują prawidłowo, w celu paraliżowania usiłowań osób stojących poza nimi – spełniły i tutaj swoje szczytne zadanie, gdyż przedstawienie nie cieszyło się poparciem. Przyjęte z obojętnością przyniosło zaledwie 100 rb dochodu. A zdawałoby się, że powinno być inaczej. Trochę jest też może winy Zarządu Straży ogniowej, który zamiast skorzystać z pracy amatorów i poprzeć ich usiłowania, zachował się biernie… Obserwator”.

[„Gazeta Radomska” nr 72, z dnia 8 września 1912]

Ciekawa informacja ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich. To zapewne przedstawiciele koneckiej inteligencji.

  • 1912

Szydłowiec. Wesoła zabawa taneczna w sali Zamku przy dźwiękach strażackiej orkiestry dętej.

„Szydłowiec 5. sierpnia. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) Pięknie zaprezentowała się wczoraj Szydłowiecka ochotnicza Straż ogniowa! Karne szeregi ochotników pod wodzą naczelnika p. Saramowicza z rozwianymi oznakami poszczególnych oddziałów spotkały na Rynku przybyłych delegatów z Radomia: pp. Cywińskiego, Ziółko, Bielawskiego, Przyjałkowskiego i Skibińskiego. Po powitaniu Straż z gośćmi udała się do miejscowego kościoła, aby wysłuchać w skupieniu mszy św. i odpowiedniego kazania. Po południu o godz. 4. sprawnym ceremonialnym marszem przy dźwiękach własnej orkiestry dętej udała się Straż do Zamku szydłowieckiego, gdzie po przemówieniach i zdjęciu fotograficznym rozpoczęła się wesoła zabawa taneczna, trwająca do późnego wieczora”.

[„Gazeta Radomska” nr 72, z dnia 8 września 1912]

1912

Szydłowiec. Koncert w sali Zamku wykonany przez chór mieszany i orkiestrę radomskiej Straży ogniowej.

„Z Szydłowca. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) W dniu 29. września rb. odbył się koncert w sali Zamku szydłowieckiego na korzyść miejscowej Straży ogniowej ochotniczej, wykonany przez chór mieszany i orkiestrę radomskiej Straży ogniowej. Sympatyczny zespół śpiewaczy i doskonale zgrana orkiestra, niezależnie od przyczynienia się do zwiększenia funduszów naszej Straży, dała nam możność mile spędzenia kilku chwil, za co w ogóle wszystkim członkom chóru i orkiestry, a w szczególności dyrektorowi p. Pawlikowskiemu, składa serdeczne podziękowania Szydłowiecka Straż ogniowa ochotnicza”.

[„Gazeta Radomska” nr 80, z dnia  października 1912]

  • 1912

Końskie. Niezwykłe widowisko na niebie – balon nad Końskimi. Pierwszy to chyba opis lotu statku powietrznego nad Końskimi.

„W poniedziałek 28 zm. [października] o godzinie 8 minut 50 wieczorem, zauważono ponad m. Końskie dużych rozmiarów balon, dążący z zachodu w kierunku południowo-wschodnim. Dzięki nocy widnej, księżycowej, można było dokładnie zauważyć nie tylko sam balon, ale i łódź pod nim wiszącą, oraz puszczone pod łodzią dwa sznury dość długie. Balon przeleciał ponad miastem na znacznej wysokości po czym zginął w przestrzeni”.

[„Gazeta Radomska” nr 90, z dnia  listopada 1912]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1913

Końskie. Odczyt przyrodniczy „Zwycięzcy powietrza”.

„Końskie. Dzięki staraniom dra fil. ks. Władysława Chrzanowskiego, prezesa koneckiego Towarzystwa dobroczynności, odbył się odczyt treści przyrodniczej. W sali straży ogniowej ochotniczej zebrało się kilkaset osób, wobec których zaproszony z Warszawy popularyzator wiedzy przyrodniczej, profesor Jarosław Chełmiński wygłosił odczyt nt. ‘Zwycięzcy powietrza’. Słuchacze przeciągłymi oklaskami dziękowali prelegentowi za wygłoszony ze swadą odczyt”.

[„Gazeta Radomska” nr 7, z dnia 22 stycznia 1913]

  • 1913

Końskie. Chór Towarzystwa muzyczno- dramatycznego prowadzony przez p. Władysława Rudlickiego

„Z Końskich. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’). W miasteczku naszym poczyna się dziać lepiej. Szkoły: męska i żeńska prosperują dobrze. Nasza Straż ogniowa ochotnicza dzielnie i sprężyście liczy zastępy. Niedawno założone Towarzystwo muzyczno-dramatyczne posiada chór męski z 18. osób złożony, z dobrze dobranymi głosami, prowadzony przez p. Władysława Rudlickiego. Chór ten kilka razy już występował publicznie, zawsze z dużym powodzeniem. Zasługa w tym dyrygienta [oryginalna pisownia] p. Rudlickiego, któremu też w uznaniu zasług członkowie Towarzystwa ofiarowali hebanową pałeczkę ozdobioną kością słoniową. Niezapomniane wrażenie pozostawił śpiew chórów Towarzystwa w kościele w dzień Wielkiego Piątku, gdy wykonano wyjątki z proroctw, wyrażających użalanie się Zbawiciela nad niewdzięcznością narodu: ‘Ludu mój! cóżem ci zrobił, lub w czymże ciebie zmartwił? Odpowiedz mi?’. Hymn ten długi i niezmiernie rzewny, do łez wzruszył zgromadzonych w kościele. Związek robotników chrześcijańskich również działa dodatnio wywierając wpływ pożądany pod każdym względem. W.”.

[„Gazeta Radomska” nr 30, z dnia 12 kwietnia 1913]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1913

Czarniecka Góra. Rozwój zakładu „Czarniecka Góra” – budowa pawiloniku w lesie dla widowisk i zabaw.

„…Zakład ‘Czarniecka Góra’ rozwija się dzielnie; posiada już wyrobioną opinię wśród kuracjuszy. Z każdym rokiem zaprowadza pożądane innowacje. Niedawno wykupiono dość duży obszar lasu przy zakładzie dla dalszego rozwoju i buduje się obecnie specjalny pawilonik w lesie dla widowisk i zabaw. Potrzebne są jeszcze odpowiednie boiska dla sportów dla młodzieży… E.Z.”.

[„Gazeta Radomska” nr 37, z dnia 7 maja 1913]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.

1913

Stąporków. „Niewysłowiona apatia” życia towarzyskiego okolicy. 

„…Życie społeczno-kulturalne tej połaci prowincji naszej w ogólnej atmosferze znamionuje niewysłowiona apatia. Żadnej absolutnie akcji w zakresie podniesienia ogólnego poziomu umysłowości szerokich mas. Apatią straszną cechuje się i życie towarzyskie okolicy; życie garści inteligencji, która żyje poszczególnie dla siebie tylko, nic w kierunku wytwórczej pracy ducha nie czyniąc, nie zamierzając, a nawet stale wszelką inicjatywę odrzucając. Wszędzie, na różnych obszarach ziem naszych rozwija się ta praca, choćby w kierunku zrzeszeń, spółek, kooperatyw, tutaj jedyne zrzeszenie na gruncie stąporkowskim, sklep spożywczy ‘Pożytek’, wskutek li tylko ogólnej apatii, upada, przynosząc na przyszły rok deficyt, którego nawet nie pokryje dywidenda członków…”

[„Gazeta Radomska” nr 37, z dnia 7 maja 1913]

Dalej autor porusza sprawę budowy kościoła w Czarnej, „…która była kością niezgody między Stąporkowem, a Czarną…”. Przedstawia również działania tyczące budowy kościoła w Stąporkowie, ale to już temat na inną opowieść.

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1913

Czarniecka Góra. Koncert radomskiej „Lutni”. Dywagacje komentatora nt. repertuaru teatralnego i chóralnego dla tego uzdrowiska.

„…Z atmosferycznych przeważnie powodów wynikłe nudy urozmaicają dwa razy tygodniowo przedstawienia, w ciągle jeszcze niewykończonym pawilonie teatralnym. Oczywiście dawać rzeczy w trzy dni jedna po drugiej, bez powtarzania, czyli w ciągłych premierach – w naszym repertuarze teatralnym, jest to bardzo trudnym; a trzeba wziąć pod uwagę brat wystawy, rekwizytów, dekoracji itp.

Sama scena, brak środków materialnych dla wystawy, a jeszcze więcej brak czasu i chęci na wystudiowanie części zewnętrznej widowiska, sprawiają to, że tylko bardzo szczupła liczba obyczajowych i salonowych komedii może się udawać. Mimo najlepszych zdolności aktorskich w takich warunkach nic zrobić nie można. Na takiej letniej scenie może robić pewne wrażenie tylko szarża komizmu i humoru, ale zdaje mi się, że to dla letniej publiczności powinno wystarczyć. Bo jakkolwiek w naszej publiczności teatralnej zaczynają już nurtować poważne zagadnienia sceniczne, to jednak, jeżeli się porzuca na lato trochę tych wielkomiejskich wygód, można i na ten czas skwitować z pożądliwych wrażeń oglądania tutaj, na deskach scenicznych pięknego Osterwy lub Węgrzyna, albo Messalówny lub Wysockiej, w ich najpyszniejszych kreacjach.

Oby się te pożądania zwiększyły na jesień, a tu największą rację mają wesołe widowiska w rodzaju gościnnych występów z własną literacką produkcją Artura Zawadzkiego.

W niedzielę 13. bieżącego miesiąca koncert radomskiej ‘Lutni’ sprowadził całą dalszą i bliższa okoliczną ‘socjetę’. Organizacją koncertu zajmował się bardzo czynny i energiczny ks. Maliszewski z Czarnej. Szkoda, że koncert nie miał numerów muzycznych, byłby więc urozmaicony. Chóry zaś wolałbym słyszeć na odkrytej scenie, w lesie, choćby tuż przy budynku teatralnym i szkoda jak dla mnie, że repertuar śpiewów był mało ludowy, te tylko numera wypadły najlepiej. Ogólnie się podobały wszystkim; zresztą, są to rzeczy najodpowiedniejsze do chóralnych amatorskich popisów. Lutnistom radomskim należy się dużo podziękowania za ich zbiorową energię i bezinteresowny przyjazd tutaj… E. Z.”.

[„Gazeta Radomska” nr 59, z dnia 23 lipca 1913]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1913

Końskie. Szczytne cele Towarzystwa Pomocy Biednym i ich realizacja.

„Z Końskich. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’). W dniu 25. maja odbyło się tutaj doroczne zebranie członków Towarzystwa Pomocy Biednym, założonego w październiku 1911. Najważniejszym punktem porządku dziennego było sprawozdanie za rok 1912, z którego dowiedzieliśmy się o czynnościach Zarządu tego Towarzystwa. A więc Towarzystwo liczyło w dniu 31 grudnia 1911 r. 150 członków. 

W celu powiększenia dochodów Towarzystwo urządziło: wieczór rodzinny, dwa przedstawienia amatorskie, dzień kwiatka, zabawę pod nazwą ‘amerykańskie kosze szczęścia’, choinkę. Oprócz tego sekcja odczytowa Towarzystwa urządziła serię odczytów z dziedziny przyrody, wzywając jako prelegenta prof. Jarosława Chełmińskiego z Warszawy. 

W roku ubiegłym utworzono również bibliotekę i czytelnię dla niezamożnych. W celu rozpostarcia opieki nad biednymi, Zarząd podzielił miasto na dzielnice i w każdej z nich ustanowił opiekunkę, czuwająca nad losem najbiedniejszych i wydającą opinie odnośnie do wydawania biednym zapomóg. zapomóg tych było wydanych w roku 1912 – 568 rb. 50 kop… 

Najpierwsza troską Towarzystwa jest obecnie otwarcie ochrony dla dzieci i przytułku dla starców…”.

[„Gazeta Radomska” nr 59, z dnia 23 lipca 1913]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.
  • 1913

Szydłowiec. Zabawa na korzyść miejscowej ochronki.

„Z Szydłowca. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’) 27. zm. [lipca] odbyła się w Szydłowcu zabawa na korzyść miejscowej ochronki. Dochód z bazaru amerykańskiego, confetti, francuskiej poczty i bufetu [?] wyniósł 255 rb. Wydatki (urządzenie terenu […]wy, bufet, muzyka itd.) 69 rb. 99 kop. czystego więc dochodu było rb. 185 kop. 1. Niniejszym składam serdeczne podziękowanie szanownym Paniom i Panom, którzy raczyli pomóc w urządzeniu zabawy, jak również szanownej publiczności tak miejscowej jak przyjezdnej, która tak chętnie poparła szlachetny cel. Maria Wędrychowska”.

[„Gazeta Radomska” nr 62, z dnia 2 sierpnia 1913]

  • 1913

Końskie. Miejscowe Towarzystwo muzyczno-dramatyczne odegrało przedstawienie na korzyść Chrześcijańskiego Towarzystwa Pomocy Biednym.

„Z Końskich. (Kor. włas. 'Gaz. Rad.’). W dniu 3. sierpnia roku bieżącego odbyło się tutaj na korzyść Chrześcijańskiego Towarzystwa Pomocy Biednym amatorskie przedstawienie urządzone przez miejscowe Towarzystwo muzyczno-dramatyczne. Odegrano komedię ‘O człowieku, który poślubił niemowę’ A. France’a. Amatorzy pod reżyserią p. Kon[nieczyt.] Kozarskiego, wywiązali się ze swego zadania znakomicie. Dalszy ciąg wieczoru uprzyjemniały przepełnionej słuchaczami sali dobrym wykonaniem chóry: żeński, męski i mieszany, pod kierunkiem p. Władysława Rudeckiego. Wykonano: ‘Wieją wiatry’ akordy Rizep-ki, ‘Którędy Jasiu pojedziesz’ Maszyńskiego, ‘W noc majową’ Kotarbińskiego, ‘pieśń żeglarzy’ Szuberta, ‘Cyganie’ Maszyńskiego, ‘Jaś’ W. Ślaskiego, ‘Stoi jawor zielony’ Maszyńskiego i inne.

Czystego zysku z przedstawienia osiągnięto rb.94 kop. 6.

Zarząd Towarzystwa Pomocy Biednym składa niniejszym najserdeczniejsze ‘Bóg zapłać’ zarządowi Towarzystwa muzyczno-dramatycznego, panom kierownikom przedstawienia i chórom, paniom i pannom amatorkom i chórzystom, oraz wszystkim, którzy przyczynili się przez swą pracę do powiększenia szczupłych funduszy naszego Towarzystwa.

Prezes ks. A. Chojko.

Sekretarz S. Malanowicz”.

[„Gazeta Radomska” nr 65, z dnia 13 sierpnia 1913]

Plakat ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich.

Końskie w przededniu okupacji niemiecko- austriackiej 1915

  • luty 1915

W Końskich założono posterunek Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej

„Z Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej. Oddział radomski P.K.P.S. po porozumieniu się z zarządem Centralnym P.K.P.S. w Warszawie i z wszechrosyjskim związkiem Ziemstw, rozpoczął w dniu 19. stycznia rb. [1915] organizacje, posterunków żywnościowo- opatrunkowych na terenie gub. radomskiej i kieleckiej.

Posterunek składa się z herbaciarni, ambulatorium i składu zwykłej i ciepłej bielizny. Posterunki te zostały obsadzone przez członków P.K.P.S., z których jedni przyjęli na siebie opiekę, nad posterunkami, a drudzy kierownictwo.

19. stycznia br. założono w Radomiu centralny skład bielizny, produktów i herbaciarnię Wobec istnienia w Radomiu własnego szpitala i ambulatorium, zakładanie ambulatorium przy herbaciarni uznano za zbyteczne.

20. stycznia założono posterunek w Szydłowcu. Opiekun dr. Wędrychowski; kierownicy: p. Petruszek i Zaremba.

22 stycznia założono posterunek w Końskich. Opiekunowie: dr. A. Sarnecki i Jan Szymański; kierownicy: p. Pietrusiewicz i Kwaśniewski…”.

[„Gazeta Radomska” nr 13, z dnia 13 lutego 1915]

  • marzec 1915

Końskie. Życie społeczne zamilkło, a właściwie skurczyło się do jednego tematu – możności życia.

„Końskie, 25 lutego 1915 r. (Kor. własna). Niewiele tematu dać może prowincja nasza do korespondencji – życie społeczne zamilkło, właściwiej zaś skurczyło się do jednego tematu – możności życia. Wobec zawieruchy wojennej i niebezpieczeństw z nią płynących, na plan daleki zeszły wymogi życia kulturalnego, stajemy się po trochu zwierzętami, które jeno karmy jakiej takiej wyszukują i tym tylko ludzkość swą manifestujemy, że czasem zatroszczymy się o swego sąsiada – czy też on ma co do garnka włożyć!? Toteż, chcąc cośkolwiek pisać o życiu społeczności tutejszego miasta, muszę się z konieczności ograniczyć do działalności Komitetu Obywatelskiego, gdyż one tylko są jedynym przejawem życia, świadczą, że jeszcze nie wegetujemy, a ten przejaw tak często jest wykoszlawiony, przechodzi tylko w masowe wyładowanie energii mownej, lub, co najgorsze, w papierowe załatwianie spraw. Wolna Francja, jej prasa jakże uciążliwą i zaciętą walkę prowadziła do czasów wojny przeciw biurokratyzmowi, który był popularny – pod nazwą ironiczną ‘monsieur le buerau’. A my! my miast wyzwalać się z pęt, wiążących i tamujących nas, jakże często wprowadzamy do życia naszego polskiego swego ‘monsieur le buerau’. Jedyna jawna i legalna akcja całości społeczeństwa – akcja Komitetów Obywatelskich, zamiast, aby wyzwalać się, mając po temu możność, z pęt biurokratyzmu – dzięki chyba niemocy społecznej naszej wchodzi, siłą się pcha w ciasne ramy biurokratyzmu, który przez tyle czasu hamował rozwój kraju naszego. Objaw ten jest charakterystyczny dla naszej prowincji. Miliony przykładów nasuwa życie i doświadczenie ostatnich miesięcy. Bieda na wsi, aż piszczy, brak odzieży, prowiantów – a faktury, wagony z pliką papierów wyjechały z C. K. O. i albo utknęły gdzieś w komitecie powiatowym, a co najczęstsze w gminnym i czekają zebrania, obgadania, wypowiedzenia się etc. etc, wreszcie po długiem oczekiwaniu biedak dostaje pomoc.

Bynajmniej to nie może tyczyć się Koneckiego Komitetu powiatowego, ten ostatni mimo, że działa na terenie nadzwyczaj zniszczonym przez wojnę, zajętym przez wojska, i z tego powodu, mając pracę nadzwyczaj utrudnioną, działa bardzo sprawnie, prowadząc aż 14 Komitetów okręgowych (na okręg składa się przeciętnie 2 gminy, obecnie działa n). Trochę odmiennie przedstawia się działalność Komitetu Obywatelskiego miejskiego, ale należy się spodziewać, że w prędkim czasie nabierze rozmachu i poza prowadzeniem jadłodajni i snucia projektów na przyszłość, rozpocznie akcję energiczną.

Z niezbędnych potrzeb życia Końskich rzucają się w oczy: drożyzna i kwestia sanitarna. Drożyzna, trapiąc cały nasz kraj, ochroniona strasznymi drogami, panuje w Końskich niepodzielnie. Ceny wynotować zdołaliśmy: Chleb pytlowy bochenek 4 funtowy – 32 kop., sól – 6 kop., mleka kwarta – 15 kop., jajko – 4 kop. Komitet Obywatelski m. Końskich w celu ukrócenia drożyzny ma zamiar sprzedawać produkty po cenie kosztu. Natomiast nie pomyślano o wydaniu odpowiednich taks obowiązujących, które by nie dozwoliły poszczególnym kupcom spekulować na biedzie ludzkiej.

Pod względem sanitarnym miasto przedstawia się strasznie: kupy błota, śmieci i nawozu zaściełają ulice – moc herbaciarni i jadłodajni o nadzwyczaj podejrzanym wyglądzie dopełniają obrazu przyszłego królestwa choroby. Kwestia sanitarna idzie, ale drogą papierową. Zajmować się nią ma specjalny Komitet Sanitarny.

Okolica milczy- huk armat przygniótł grozą swą mieszkańców  – żyją i są zadowoleni, że żyją, nie bacząc, jak żyją. Czasem tylko dobiegnie wieść głucha i wstrząśnie okolicą, poza tym – armaty huczą…

W jednej z wiosek zaszedł fakt przygnębiający. Jacyś ludzie napadli na obywatela miejscowego, żądając wódki – nie znalazłszy jej, tak go pobili, że ten 
wkrótce zakończył życie. V.”.

[„Gazeta Radomska” nr 20, z dnia 10 marca 1915]

  • marzec 1915

Komitety Obywatelskie w powiecie koneckim.

„Z Komitetów Obywatelskich Ziemi Radomskiej. Powiat Konecki.

W powiecie Koneckim założono 11 Kom. Obyw., które funkcjonują, niosąc pomoc ludności miejscowej, pod kierownictwem Komitetu Obywatelskiego powiatowego.

Poszczególne gminy powiatu oddano pod opiekę następującym Komitety Obywatelskie: 

K.O. miasta Końskie; K.O. gminy Końskie; K.O. gmin: Miedzierza, Radoszyce i Grodzisko; K.O. gminy Borkowice; K.O. gminy i miasta Szydłowca; K.O gminy Chlewiska; K.O. gminy Skarżysko-Kamienna; K.O. gmin Niekłań i Bliżyn; K.O. gminy Pianów; K.O. gminy Duraczów i K.O. gminy Gowarczów.

Komitet Obywatelski powiatu koneckiego organizował się w dn. 25. listopada roku zeszłego. W skład Komitetu weszli: Juliusz hr. Tarnowski – prezes; inż. Antoni Kamieński – wiceprezes; Władysław Królikiewicz – skarbnik; Stanisław Wodzinowski  sekretarz, i członkowie: ks. prałat Albin Chojko; Biriukoff – naczelnik powiatu Koneckiego; Stiepanoff – komisarz do spraw włościańskich; pp. Józef Bzowski z Bobrownik; Stefan Dembiński z Borkowic; Grabowski z Bączek; Jakubowski z Fałkowa; Antoni Łącki z Radestowa; Skibiński; dr. Wędrychowski i Wł, hr. Zamojski  z  Pilczycy.

Jak widać ze sprawozdania za ostatni miesiąc luty główną pracą Komitetu było:

Pomoc żywnościowa za pomocą K.O. gminnych dla ludności wsi i miasteczek, która to pomoc wymagała nadzwyczajnej sprężystości i aktywności ze względu na to, że dowóz do całego powiatu wskutek bliskości linii bojowej jest nadzwyczaj utrudniony i że wskutek ciągłych przemarszów wojska zapasy nagromadzone wyczerpały się   zupełnie.

Pomoc dla bezdomnych ewakuowanych z wiosek i osad pozostających w bezpośredniej styczności z linią bojową, lub tych, których wypadki wojenne zaskoczyły odciętych od miejsca zamieszkania. Bezdomni ci otrzymywali przytułek i możność zarobkowania na miejscu, lub byli wysyłani w głąb kraju (głównie do pow. Iłżeckiego)…”.

[„Gazeta Radomska” nr 26, z dnia 31 marca 1915]

Krzysztof Woźniak

Składam serdeczne podziękowania pp. Marcinowi Brzezińskiemu za udostępnienie fotografii i Wojciechowi Paskowi za udostępnienie plakatów – ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Końskich („Muzeum na uchodźstwie”).